X - wyprawa, soczek i mały romansik

Wiem że Yoshi to mój przyjaciel ale nie chcę mu o tym mówić. Najlepiej jak nikomu o tym nie powiemy tak będzie najbezpieczniej.

Po rozmowie z Filipem postanowiłem położyć się spać. Zaproponowałem że mój przyjaciel może spać u mnie bo mam 2 łóżka i nie będzie to wielkim problemem. Chłopak odmówił po czym zniknął za moimi drzwiami.

Następnego dnia obudziłem się odziwo wyspany. Nie było to zbyt częste zjawisko ale czasami chyba każdy się wyśpi. Dzisiaj jest wtorek a jutro spotykam się w nocy z Alex. Z moich przemyśleń na temat 'co będę dzisiaj robił?' wyrwał mnie głos przyjaciela

Y - siema jak się spało?

K -a git i nawet się wyspałem - może dlatego że wiem że niedługo spotkam się z Alex...

Y - co masz zamiar dzisiaj robić?

K -nie wiem myślę że mogę dokończyć mechanizmy w podziemiach itp...

Y - aha, ja chyba będę się zbierał. Nie chcę nadużywać twojej gościnności

K - stary jesteś moim przyjacielem możesz do mnie wbijać o każdej godzinie codziennie

Y - dzięki ale i tak muszę już iść. Paaa!!

K - no siemka

Filip wyszedł a ja postanowiłem zrobić śniadanie. Zjadłem jajecznicę i postanowiłem wziąć się za robienie tych mechanizmów. Przynajmniej czas mi dość szybko zleci...


TYMCZASEM U ALEX

Obudziłam się jak zawsze po 8 i od razu wstałam z łóżka. Nie miałam planów na dzisiaj aż w końcu wpadłam na genialny pomysł. Podeszłam do szafy i ubrałam to

Miałam zamiar udać się do strefy radiacji żeby trochę pozwiedzać. Poszłam do kuchni skąd wcześniej słyszałam jakieś huki i trzaski. Weszłam tam i widok w sumie trochę mnie zdziwił a to co tam ujrzałam było cudowne. Zobaczyłam tatę całującego wujka Zahę. Od razu od siebie odskoczyli i byli cali czerwoni na twarzach a ja byłam z siebie dumna bo zemściłam się na nim za moją sytuację z Krystianem. Wujek od razu wyszedł z budynku i najprawdopodobniej udał się do kopalni po obsydian, a ja zaczęłam rozmowę z tatą

A - no tatku nie spodziewałam się tego...

M - nie myśl sobie za dużo

A - to kiedy będę mieć rodzeństwo?

M - nie zapędzaj się młoda damo...

A - no dobrze dobrze...

M - a ja kiedy będę mieć wnuki?

A - a chciałbyś?

M - no nie mogę zaprzeczyć..

A - najpierw muszę mieć chłopaka a tiruriru dopiero po ślubie

M - oj faceci nie będą mieć z tobą łatwo

W tym momencie przypomniało mi się po co tak właściwie tam przyszłam.

A - tato mogę trochę płynu lugola?

M - a możesz

A - a dziękuję

M - ale coś się za to należy

Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek. Uśmiechnął się a ja zaczęłam kierować się ku schodom. 

M - kiedy masz zamiar wrócić?

A - nie wiem pewnie wieczorem

M - no ok. Będę czekał 

A - no to pa

Wyszłam z domu biorąc jeszcze po drodze kilka rzeczy z magazynu. Ruszyłam w stronę ciemnego lasu. Stanęłam przed barierą i wypiłam jedną z butelek z płynem lugola. Nie miał bliżej określonego smaku był podobny do wody z tą różnicą że był gęstszy. Po drodzę przez ciemny las udałam się na wschód. 

Szłam przez mokradła. Było tam dość spokojnie tylko co jakiś czas słyszałam slime'y. W pewnym momencie zobaczyłam domek. Chyba wiecie o co mi chodzi.  Byłam bardzo ciekawa co jest w środku. Podsadziłam się klockiem dirta i weszłam do środka. Zobaczyłam kociołek. Z tego co wyczytałam w jednej z książek taty w domku na bagnach tak zwanym domku wiedźmy w kociołku jest jakaś mikstura. tylko nie wiadomo jaka... Postanowiłam najpierw powąchać. Hmmmmm... Pachnie nawet ładnie trochę borówek i jabłek... Nie wiedziałam co to może być ale zapach miało cudny No cóż  spróbuję... Wzięłam jedną z pustych butelek po płynie lugola i napiłam się. Smak miała bardzo podobny co jej zapach. Było czuć ten niedobry smak brodawek ale nie zdziwiło mnie to. I co? I nic.. Praktycznie zero efektów Cóż może to był po prostu soczek.  Z tym stwierdzeniem udałam się w dalszą wędrówkę. Po kilku godzinach wędrówki zaczęło się ściemniać i postanowiłam zacząć wracać. Ubrałam elytre a do ręki wzięłam fajerwerki. Aby łatwiej było mi wrócić gdy szłam po drodze stawiałam pochodnię co dzięki wieczornemu klimacie było ładne. 

Droga powrotna zajęła mi jakieś 15 minut. Właśnie stałam przed wieżowcem z obsydianiu i w pewnym momencie zaczęło mi się robić niedobrze. Zakręciło mi się w głowie. Usiadłam na najbliższym płotku. Po jakiś 2 minutach wszystko się uspokoiło a ja jakby nigdy nic się nie stało weszłam do budynku i udałam się w stronę magazynu. Odłożyłam rzeczy które zdobyłam i poszłam do pokoju. Zdjęłam plecak i wzięłam piżamę. Po wieczornej rutynie udałam się spać. Zdziwiło mnie tylko że nie było taty. Mówił że będzie czekać... Cały czas miałam jego słowa w głowie. Przecież jest dorosły i sobie poradzi a poza tym pewnie gdzieś wyszedł z Zahaczai'em. Z tą myślą usnęłam. 

Obudziłam się jak zwykle po 8 i poszłam się umyć. Tym razem podtawiłam na coś innego niż zwykle. Zazwyczaj ubierałam się tak :

A dzisiaj postawiłam na coś bardziej wyszukanego

Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni. Wstawiłam wodę na kawę i uszykowałam sobie kanapki. Po kilku minutach siedziałam już przy stole słuchając muzyki. Po chwili z pokoju taty wyszedł Zaha w koszulce taty. Dobrze że mam mocny sen tym bardziej po wczorajszej wyprawie. 

A - hej jak się spało?

Chyba się trochę przestraszył bo odskoczył a po chwili chyba ogarnął o co się zapytałam bo był cały czerwony na twarzy.

Z - wygodnie i miło

Podszedł do lodówki wyciągnął mleko a z szafki szklankę zalał ją całą i poszedł z powrotem do pokoju. Dokończyłam jedzenie dopiłam ostatnie łyki kawy i pozmywałam po sobie. Gdy szłam do pokoju by wziąć plecak z pokoju obok wyszedł tata wraz z wujkiem. Byli ubrani i bardzo uśmiechnięci

M - uuuuuu... A co ty taka odwalona?

A - a no tak jakoś chciałam spróbować czegoś innego

M - okej

Tata bardzo się zmienił od kiedy zobaczyłam go z Zahaczai'em. W sensie zaczął się uśmiechać i jest bardzo miły. To dobrze. Mam tylko nadzieje że inni masakrowicze nie będą się z niego śmiać bo wiem że w środku cały czas jest ten sam Macgasjter... Nie mówię że to źle. Bo tak czy siak jest moim ojcem i niezależnie od tego jak się zachowuję kocham go...

Po skończonych rozmyśleniach i wzięciu plecaka z pokoju udałam się w stronę magazynu. Spakowałam fajerwerki, miecz, trochę budulca i ogólnie te typowe rzeczy co zawsze się nosi. Poszłam się przejść nad jezioro bo dawno mnie tam nie było. Była już wiosna i nad jeziorem spotkałam pełno ptaków. W pewnym momencie moje niebieskie oczy zatrzymały się na małej łączce. Usiadłam tam i zaczęłam zrywać kwiatki aby zrobić sobie wianek. Miałam cudowny humor. Siedziałam tam jakąś godzinę i przypominałam co się tutaj działo. W około mojej głowy latały pszczółki a ja przypomniałam sobie że dzisiaj w nocy spotykam się z Krystianem. To nie będzie raczej ta z trudnych rozmów chociaż to zależy czy on nie rozumie... Po chwili zastanawiania się na moich oczach spoczęły czyjeś ręce...

? - zgadnij kto to...

A - Ewron tylko ty masz taki głos...

E - no kurde...

A - siadaj! - chłopak wykonał polecenie i spoczął na wskazanym przeze mnie miejsce

E - co tutaj robisz?

A - dawno tu nie byłam a mam wolną chwilę... A ty co tu robisz?

E - podobnie co ty dawno tu nie byłem ale w zasadzie to szukałem odpoczynku...

W tym momencie chłopak posmutniał. Widziałam że oczy zaczynają mu się szklić oczy 

A - Ej co się dzieje?? - zapytałam z troską w głosie i go przytuliłam. A on tylko wybuchł płaczem... - ej ewron spokojnie... co się stało?

E - n-no bo...

A - uspokój się wdech i wydech

E - okej... No bo ja uciekłem...

A - komu uciekłeś?

E - Jaworowi...

A - czemu?

E -no bo.. Ja się w n-nim z-z-z-z-akoch-hałem...

A - ej ale spokojnie miłość to coś pięknego i nie można przez to płakać

E - al-le on mnie teraz znienawidzi...

A - nie sądzę... Z tego co zauważyłam to ty też mu się podobasz

E - serio?

A - tak 

E - skąd ta pewność

A - bo stoi za tobą i się uśmiecha

Chłopak natychmiast się odwrócił i uśmiechnął ze łzami w oczach. Jedna tym razem to nie były łzy smutku tylko radości. Chłopacy zaczęli się przytulać a ja postanowiłam po cichu się wycofać. Poszłam w stronę budynku z obsydianu, Gdy byłam już w środku sprawdziłam godzinę. 11:34... Dobra co ja mogę porobić... Wiem pójdę do kopalni! 

Jak pomyślałam tak zrobiłam. Siedziałam tam z cztery godziny kopiąc cobblestone'a . Miałam pełny ekwipunek więc wyszłam na powierzchnię i udałam się w stronę domu. Było po 15 i byłam głodna. Usmażyłam sobie steka i ziemniaki. Zrobiłam także obiad dla taty i Zahy bo pewnie wrócą wieczorem a ja odłożyłam jedzenie do lodówki i napisałam mu kartkę a sama udałam się do pokoju coś namalować. Tym razem postawiłam na coś batalistycznego. Namalowałam bezbronnego gracza w domku z dirta którego otaczają potwory. Po skończonej zobaczyłam że jest już po 20. Zjadłam tylko kanapkę i wykonałam wieczorną rutynę. Położyłam się spać a budzik ustawiłam na 1:30 aby zdążyć na 2 do Krystiana. Na krześle uszykowałam sobie rzeczy do ubrania były to :

Położyłam się spać...







Mam nadzieje że nowy format się podoba. 1600 słów to dużo nie? 

Zostaw gwiazdkę i komentarz

pozdrawiam

~Vlcia

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top