LX. Sekrety Siergieja
Ksenię ogromnie cieszył fakt, że po narodzinach ich córeczek Siergiej przestał gdzieś znikać w nocy. Zasypiała w jego ramionach i w nich się budziła. Patrzyła na niego z tkliwością i całowała go w policzek, by się obudził. Jeśli w nocy wychodził z alkowy, to tylko po to, by udać się do pokoju dziecinnego i sprawdzić, jaki był powód ich płaczu. Zatrudnił co prawda niańkę, lecz jego ojcowski instynkt nakazywał mu czuwać nad maleństwami.
Tej nocy dziewczynki spały grzecznie, co ogromnie ucieszyło ich rodziców. Ksenia obudziła się o świcie. Nie potrafiła spać, kiedy pierwsze promienie słońca przedzierały się przez zasłony. Nawet chowanie głowy pod pierzyną niewiele dawało.
Spojrzała na pogrążonego we śnie męża. Gdy spał, jego surowa zazwyczaj twarz pełna była łagodności i wewnętrznego spokoju. Jego górna warga unosiła się zabawnie, gdy cicho chrapał, ukazując jego zęby. Ku zdumieniu Kseni, jak na osobę, która wychowywała się w tak nędznych warunkach, Siergiej nie miał żadnych ubytków w uzębieniu. Skołtunione włosy opadały na jego wysokie, blade czoło. Zazwyczaj starannie dbający o fryzurę Lwow zupełnie nie przypominał w takim wydaniu siebie, lecz Kseni podobał się tak nawet bardziej. Było w nim coś niepoważnego, gdy tak się prezentował, a Ksenia uwielbiała, kiedy jej mąż śmiał się i żartował. Żałowała, że robił to zdecydowanie zbyt rzadko.
Pogładziła jego dłoń, wciąż spoczywającą na jej talii, i przycisnęła głowę do piersi męża. Na karku czuła jego ciepły oddech. Nie miała pojęcia, kiedy się obudzi, a że nie chciała jeszcze wyrywać go ze snu, po prostu leżała i gładziła delikatnie jego plecy. Uspokajała ją jego bliskość.
— Dzień dobry, Kseniu. — Usłyszała po chwili.
Mąż zaczął przesuwać dłonią po jej ramieniu, sprawiając, że po jej ciele rozlało się przyjemne ciepło. Nachylił się ku ukochanej i złożył delikatny pocałunek na jej policzku. Ksenia uśmiechnęła się i musnęła jego wargi swoimi.
— Dzień dobry, Sieriożo. Gotowy na kolejny dzień nowych wyzwań?
— Jeśli mówisz o dziewczynkach... Nie wierzę, że to mówię, ale ostatnimi czasy miewam ich dość. Oczywiście, kocham je, ale to wstawanie w nocy mnie wykańcza!
— Ale sam chciałeś to robić i powiedziałeś Anuszce, by ignorowała ich krzyki — zauważyła Ksenia.
— Tak... Bo czuję, że to mój obowiązek. Naprawdę lubię kołysać je w nocy, ale czasem brak mi sił... No i jestem otoczony przez same kobiety! Przydałby mi się męski sojusznik w tym domu — zaśmiał się.
Ksenia spojrzała na niego ze smutkiem i odwróciła wzrok. Siergiej zdumiał się. Nie rozumiał przyczyn jej dziwnego zachowania.
— Wszystko dobrze, kochana? Dlaczego nagle tak posmutniałaś?
— Bo boję się, że nie będę w stanie dać ci syna...
— Ech, Kseniu, głupiutka moja. Jesteśmy bardzo młodzi, dopiero urodziły nam się dziewczynki... Mamy jeszcze na to czas! A teraz wstawaj już, bo widzę, że nadmiar lenistwa sprawia, że zaczynasz bredzić. No już — ponaglił ją.
Sam podniósł się z łóżka i poszedł do gotowalni, gdzie służący już przygotował dla niego niezbędne przybory toaletowe i czyste ubrania. Ksenia zrobiła to samo. Odświeżona i ubrana w skromną, ale całkiem ładną suknię, skierowała swe kroki ku pokoikowi dziecięcemu. Tam zastała już teściową tulącą do siebie Lizę. Uśmiechnęła się tkliwie i podeszła do Zofii Józefowny.
— Spójrz, Kseniu, one wyglądają jak mój Sieriożka, kiedy był malutki... Albo jak Nadusia... Ona też miała takie czarne włoski i malutkie usteczka jak płatki kwiatów — zachwycała się kobieta.
Ksenię ogromnie cieszyła radość teściowej. Uważała, że nikt inny tak nie zasługiwał na szczęście, jak matka Siergieja, a miłość, z jaką traktowała swe dzieci i wnuczki, roztapiała jej serce. Ona sama zaznawała coraz więcej czułości i troski od teściowej. Zdawało się jej, że im dłużej się znały, tym większa serdeczność między nimi panowała. Nie była już dla niej tylko nieznaną Zofii dziewczyną, którą potajemnie kochał Siergiej, lecz jej ukochaną synową, najlepszą kobietą na świecie, która codziennie dowodziła, jak bardzo kocha jej syna, i dała jej dwie śliczne wnuczki.
— Siergiej jako chłopiec musiał być przeuroczy — orzekła.
— Och, tak! Był ogromnie pogodnym dzieckiem... — W oczach jego matki zalśniły łzy wzruszenia. — Pamiętam, jak biegał po pokojach, naśmiewając się ze służby, która nie potrafiła go złapać. A jak słodko spał na mojej piersi... Mój mały chłopczyk... A teraz taki duży, przystojny mężczyzna z niego... — dodała ze wzruszeniem.
Wtem do pomieszczenia wszedł Siergiej. Spojrzał ze zdumieniem na matkę i Ksenię, które patrzyły na siebie wilgotnymi od łez oczyma, i podszedł do kołyski, z której wyjął Sonię, starszą z bliźniaczek. Przycisnął córeczkę do piersi i uśmiechnął się do niej.
— Kto jest najśliczniejszą dziewczynką, co? — zaszczebiotał. — Tak, ty, malutka. Ale nie możesz budzić tatusia o takich nieludzkich godzinach, tatuś potrzebuje snu.
— Jej zdaniem na niego nie zasłużyłeś — zaśmiała się Ksenia.
Po chwili w pokoju zjawiły się również siostry Siergieja. Poranne wizyty w sypialni dziewczynek stały się już swego rodzaju tradycją. Najpierw przychodziła do niej Zofia, która musiała nacieszyć się wnuczkami w samotności, później młodzi rodzice, a na końcu panienki Lwowe. Atmosfera w pomieszczeniu była ogromnie rodzinna i pełna szczęścia.
Nadia spojrzała na matkę i wzięła od niej Lizę. Zaczęła kołysać dziewczynkę w ramionach, nucąc wesołą piosnkę. Jej spojrzenie było tak pełne czułości, jakby trzymała w ramionach własne dziecko.
— Nadieńko, moje dziecko... Ostatnio pomyślałam sobie, że powinnaś wyjść za mąż... — rzekła głośno Zofia.
Nadia spojrzała na nią z takim zdumieniem, jakby matka poprosiła ją o stanięcie w samej koszuli nocnej na mrozie.
— Ale po co mi to, mamusiu? Jest dobrze. Żaden mężczyzna mnie nie zechce ze względu na moją chorobę, a mnie starcza opiekowanie się tymi uroczymi maleństwami. Ksenia i Sierioża na pewno na tym nie poprzestaną, więc będę miała jeszcze dużo ślicznych dzieciątek do bawienia.
Małżonkowie zarumienili się na te słowa, lecz nic nie rzekli.
— Dzieciątko, nie o to chodzi. Cieszy mnie, że mam cię tak blisko siebie, ale uważam, że powinnaś znaleźć kogoś, kto cię pokocha, i spędzić z nim resztę życia. Takiej radości nie da ci życie z nami. Też kiedyś myślałam w ten sam sposób, co ty, ale potem przekonałam się, że nic nie daje takiego szczęścia, jak posiadanie własnych dzieci.
Nadia miała jej coś odrzec, lecz w tym momencie w progu stanął lokaj. Spojrzał na Siergieja i rzekł:
— Jakiś mężczyzna do pana, hrabio. Nie przedstawił się.
— Już idę — mruknął Siergiej i podążył za lokajem.
Ksenia dostrzegła, że zaniepokoił się przybyciem gościa. Zdumiało ją też, że tajemniczy człowiek nie chciał się przedstawić. Odczekała, aż Siergiej zejdzie na dół, i sama wyszła. Zamierzała dowiedzieć się, kto odwiedził jej męża.
Mężczyzna, którego dostrzegła u dołu schodów, był niski i chudy. Tym, co go wyróżniało, były ogromne, rude wąsy. Siergiej udał się z nim do małej bawialni. Ksenia odczekała chwilę i podążyła za nimi. Obawiała się, że ten człowiek miał jakiś związek z nocnymi eskapadami męża. Przysunęła się do drzwi najbliżej, jak się dało, i zaczęła podsłuchiwać.
— Plany Siemiona się nie powiodą, Siergieju, to pewne. Są zbyt śmiałe — rzekł tajemniczy człowiek.
Jego głos był niski i tubalny.
— Ktoś wymyślił coś innego?
— Nie, jeszcze nie. Brakuje nam ciebie. Ty zawsze byłeś w stanie chociażby rozwiązać spory między nami, a nawet znaleźć sensowne rozwiązania... Wróć.
— Nie jestem co do tego przekonany. Nie wiem, czy wciąż chcę się w to mieszać. Mam za dużo do stracenia. Nie chcę zostawić Kseni i naszych dziewczynek samych, gdyby coś mi się stało.
Mówił te słowa z taką czułością i miłością, że Ksenia niemal się rozpłakała. Jeśli kiedykolwiek miała jakieś wątpliwości co do uczuć żywionych wobec niej przez męża, uzyskała właśnie najlepsze potwierdzenie jego miłości.
Później mówili jeszcze sporo o różnych ludziach, o których Ksenia nie miała pojęcia, więc niespecjalnie przysłuchiwała się ich słowom. W końcu pożegnali się. Kobieta poczuła, jak paraliżuje ją lęk. Jak najszybciej podbiegła do schodów i popędziła do sypialni. Bała się, co mogłoby się wydarzyć, gdyby Siergiej złapał ją na podsłuchiwaniu. Rozłożyła się na wielkim łożu małżeńskim i czekała, aż mąż do niej przyjdzie. Mogłaby oczekiwać go przez cały dzień, bowiem Siergiej raczej nie przychodził do alkowy przed wieczorem, o dziwo jednak po chwili wszedł do pokoju. Gdy ujrzał Ksenię, wytrzeszczył oczy ze zdumienia.
— Co tu robisz, kochanie?
— Troszkę mi słabo, ale to nic poważnego — odparła.
— Czyżby...? — Siergiej spojrzał na nią pytająco, na co na policzki kobiety wystąpiły rumieńce.
— Nie, nie, to nie to! Czasem mam prawo poczuć się gorzej.
— Oczywiście, kochana. Potrzebujesz mnie?
— Tak. — Spojrzała mu w oczy.
Siergiej położył się więc obok małżonki i przycisnął ją do piersi. Ksenia westchnęła i wplotła dłoń w jego włosy. Było jej źle z tym, że skłamała. Choć właściwie, gdy pomyślała o tym wszystkim raz jeszcze, naprawdę robiło się jej słabo. Nie rozumiała, co zamierzali przyjaciele Siergieja i gdzie miał wrócić, by im pomóc. Myśl, że znów znikałby na całe noce, zostawiając ją samą, była więcej niż przerażająca. Nie chciała już tego ponownie przeżywać. Jej mąż powinien zostać w domu i zająć się dziećmi, nie włóczyć się nie wiadomo gdzie. Kiedy pocałował ją delikatnie, uśmiechnęła się do ukochanego.
— Kseniu, obiecuję, że zawsze będę przy tobie — szepnął.
Chciała mu wierzyć.
Oki, wyszło dzisiaj raczej krótko. Potrzebowałam wrzucić tego typka, który gadał z Siergiejem, a reszta to taka otoczka, budowanie relacji. Jestem ciekawa Waszych teorii co do tego pana!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top