XXXII. Bezpieczna przystań
Ksenia wiedziała, że podróż przez morza wraz z dwójką małych dzieci będzie piekielnie trudnym wyzwaniem, lecz była na to gotowa. Musiała dotrzeć do Siergieja. Zostawiała w Rosji ukochaną teściową i przyjaciółkę, piękny dom i suknie, całe swoje dotychczasowe życie, ale była gotowa na to poświęcenie. Dzięki temu mogła w końcu ujrzeć swojego ukochanego.
Z Iriną pożegnała się już jakiś czas temu, choć wtedy nie wiedziała jeszcze, że będzie to pożegnanie na tak długi czas. Odwiedziła też grób Nadii, u boku której jakiś czas temu spoczął biedny Iwan, którego zwłoki sprowadziła jego rodzina. Kseni łamało się serce, gdy myślała, jak tragicznie zakończyła się ich historia. Pocieszała się jedynie tym, że Iwan żył bez swojej Nadieńki tylko przez kilka miesięcy, aż w końcu dołączył do niej w lepszym świecie. Ona na swojego Sieriożę czekała już niemal sześć lat.
Smutno jej było zostawiać dom, lecz największy smutek budziło w niej rozstanie z Zofią. Nie wyobrażała sobie, jak matka Siergieja będzie żyła w nim teraz sama z Nastką. Miała nadzieję, że córka weźmie ją do siebie, gdy już wyjdzie za mąż.
Spojrzała po raz ostatni na swoją sypialnię. Kiedyś, dawno, dawno temu, dzieliła ją z ukochanym mężem. To te ściany były świadkami tego, jak wyznał jej miłość, tu spędzali wszystkie słodkie chwile i pełne ekscytacji noce. To wreszcie ten pokój był świadkiem wszystkich jej niepokojów i smutków. Już miała nie zobaczyć tego ukochanego pokoiku ani razu.
Skarciła się w myślach. Była głupia, że tak się tym przejmowała. Przecież za cenę opuszczenia tego domu miała ujrzeć męża.
Wyszła z pokoju i ruszyła ku bawialni. Walizki już czekały na nią w powozie stojącym przed domem. Dziewczynki kręciły się niecierpliwie. Ksenia wiedziała, że nie chciały opuszczać domu rodzinnego dla jakiegoś nieznanego człowieka. Dla nich Siergiej nie był tak ważny jak dla niej. Bały się zostawiać cały swój świat, by zamieszkać w obcym miejscu.
Zofia siedziała w fotelu i szlochała w chusteczkę. Kseni ten widok łamał serce. Nie mogła patrzeć na rozpacz biednej kobiety. Tyle w życiu przeszła, a teraz jeszcze miała zostać opuszczona przez synową, która przez tyle lat była jej ogromnym wsparciem.
Podeszła do niej i przycisnęła Zofię do siebie. Przez ten czas stała się dla niej jak matka. To jej zawierzała wszystkie troski i zmartwienia, to dla niej starała się być jak najlepszą córką. Bo nią była. Nie lubiła słowa synowa, które kojarzyło się jej tak pusto i bezosobowo, jakby jedynym, co je łączyło, był fakt, że poślubiła jej syna. Przeżyły razem tak wiele, że nie sposób było traktować jej bez żadnej czułości. Kochała ją najbardziej na świecie, nie licząc męża i dzieci.
— Mamo, proszę, nie płacz — szepnęła. — Przecież pojechałabyś z nami, gdyby nie ślub Nasteczki, a ona zasługuje na to, byś na nim była. Jak Siergiej się już urządzi, to przyjadę tu po resztę rzeczy i razem popłyniemy do Francji. Obiecuję ci. Zobaczysz Sieriożkę i zostaniesz u nas, jeśli będziesz tylko chciała.
— Ja wiem, kochanie, ale ja nie potrafię nie płakać. Moje malutkie dziewczynki... Och, ja nie wiem już sama, czy płaczę z rozpaczy, czy szczęścia... Sieriożka w końcu ujrzy swoje malutkie skarby...
— Będzie dobrze, matusiu. — Ucałowała ją w czoło i pogładziła po policzku.
Oderwała się od niej z ociąganiem. Wiedziała, że już czas, lecz dałaby wszystko, byle jeszcze z nią zostać, by nie musieć się rozstawać ze swoją kochaną matką, a dziewczynki z babcią.
Sonia i Liza podbiegły do Zofii i wtuliły się w poły jej sukni. Zacisnęły na niej mocno rączki, jakby nie chciały, żeby ktokolwiek je stąd zabrał. Ksenia wiedziała, że tak było. Zofia całowała swoje wnuczki, szlochając gorzko i ścierając łezki z ich drobnych twarzyczek. Ksenia odwróciła głowę, nie mogąc dłużej znieść tego widoku. Zbytnio bolało ją serce.
W końcu dziewczynki oderwały się od babci i podbiegły do matki. Ksenia posłała Zofii pocieszające spojrzenie i wzięła dziewczynki za rączki. Wsiadła z nimi do powozu i usadziła je na siedzeniu naprzeciw siebie. Patrzyły na nią swoimi dużymi, pełnymi przerażenia oczyma i cichutko szlochały.
— Nie płaczcie, dziewczynki. — Uśmiechnęła się do nich blado. — Niedługo zobaczycie tatusia.
— A czy tatuś jest dobry?
— Oczywiście, słoneczka, to najlepszy człowiek na świecie. Niedługo go poznacie. Obiecuję, że nie pożałujecie naszego wyjazdu.
Podróż statkiem w towarzystwie żony Jurija upłynęła Kseni nadzwyczaj przyjemnie. Już wcześniej poznała kobietę oraz jej dwójkę dorosłych już dzieci i bardzo się z nią zaprzyjaźniła. Tylko ona tak doskonale rozumiała jej uczucia. Jako jedyna wiedziała, co oznacza to okropne czekanie, które nie ma końca. Dzieci pani Berezowskiej również ogromnie się cieszyły na spotkanie z ojcem. Jedynie dziewczynki nie były radosne, ale w czasie podróży statkiem ogromnie zaprzyjaźniły się z Anną, dorosłą córką Jurija. Dziewczyna wprost zakochała się w swoich małych przyjaciółkach i spędzała z nimi wszystkie wolne chwile, za co Ksenia była jej ogromnie wdzięczna.
W końcu nadszedł tak wyczekiwany przez kobiety dzień. Statek bezpiecznie dobił do portu w Cherbourgu. Ksenia rzekła tragarzowi, co ma uczynić z jej bagażami, i wzięła dziewczynki za rączki. Liza i Sonia posłusznie dreptały za matką w swoich sukieneczkach i futerkach. Robiło im się coraz goręcej. Nie przypuszczały, że w Paryżu było aż tak ciepło.
Chłodny wietrzyk podwiewał im sukienki, a dmący od morza słony wiatr wdzierał się do ich nozdrzy, orzeźwiając je po długiej podróży zatęchłym statkiem. Za nimi szła Maria wraz z dziećmi.
W głowie liczyła chwile, które dzieliły ją od spotkania z mężem. Miała się z nim zobaczyć już jutro. Na tę myśl ogarniało ją przyjemne ciepło.
— Kseniu! — posłyszała nagle czyjś głos. — Kseniu, moja najdroższa!
Ruszyła się. To był jego głos. Jej męża. Nie słyszała go od tylu lat, lecz codziennie przywoływała go w myślach. Jej Siergiej tu był. Ale jakim cudem się tu znalazł? Przecież miał czekać na nie w Paryżu.
Wtem ujrzała jego twarz w tłumie. Była wychudzona i przeorana zmarszczkami, lecz wciąż przepiękna, bo należała do niego. Stała w bezruchu, wpatrując się w niego z miłością. Podbiegł do niej i wziął ją w ramiona. Dziewczynki tylko patrzyły na niego ze zdumieniem. Dla Kseni jednak teraz na całym świecie istniał tylko on, jej najdroższy Sierioża. Znów wtulała twarz w jego pierś, czuła jego szorstką skórę na policzku i ciepły oddech na karku. W końcu z nim była.
— Och, Kseniu... — wyjąkał cicho. — Tak bardzo się cieszę, że w końcu... że w końcu... — Urwał, gdyż głos załamywał mu się coraz bardziej.
Ksenia uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Pełne były radości i miłości. Sprawiały, że jego zmizerniała twarz wcale nie sprawiała już wrażenia tak zniszczonej przez wygnanie na Syberii.
Siergiej przycisnął swoje usta do jej warg, spragniony ich dotyku. Kosztował ich powoli, rozkoszując się smakiem, który tak doskonale znał, a jednocześnie był dlań zupełnie nowy. Nie zmieniła się nic a nic, a malujący się na jej obliczu wyraz tkliwości przemieszanej z tęsknotą sprawił, że wyglądała jeszcze piękniej.
Oderwał się od niej i spojrzał na nią raz jeszcze. Nie mógł uwierzyć, że wybudził się z tego okropnego koszmaru i trzymał swoją najdroższą Ksenię przy piersi. Przeszedł przez piekło, ale w kocu trafił do domu. Nie był nim Petersburg, ale właśnie Ksenia. Bo gdzie ona, tam i on.
Spojrzał na Jurija, który również całował swoją Maszenkę i dzieci, zupełnie nie przejmując się ludźmi, którzy patrzyli na niego ze zdumieniem. Wyraz szczęścia goszczący na twarzy przyjaciela wynagrodził Siergiejowi wszystkie te chwile, gdy patrzył na jego rozdzierający smutek.
Oderwał wzrok od Berezowskich i popatrzył na dwie małe dziewczynki trzymające się za rączki i kulące się ze strachu. Na ich widok ścisnęło go serce. Były już takie duże! A jego przy nich nie było. Wybrał zesłanie na lodową pustynię. Ale teraz miał żyć tylko dla nich.
Nie mógł uwierzyć, że jego malutkie dziewczyneczki tak wyrosły. W jego umyśle wciąż były niemowlętami, które kołysał do snu albo zanosił w nocy do mamki, by je nakarmiła. Teraz były już całkiem dużymi panienkami.
Uklęknął, by lepiej się im przyjrzeć. Wyciągnął ku nim dłoń, lecz dziewczynki cofnęły się. Ksenia zaczęła je gładzić po pleckach, by się uspokoiły, lecz one nadal patrzyły na niego wielkimi z przerażenia oczyma. Siergiejowi łamało to serce, ale wiedział, że taka reakcja była naturalna. Choć on kochał bliźniaczki ponad życie, one zupełnie go nie znały. Musiały bać się tego wychudzonego, poturbowanego przez życie człowieka, który ani trochę nie przypominał ich ślicznej mamy.
— Nie bójcie się mnie, to ja, wasz tatuś. — Uśmiechnął się do nich blado, dziewczynek jednak to nie przekonało. — Jesteście takie śliczne... Chodź do mnie, Lizinko. — Wejrzał na nieco drobniejszą z dziewczynek, która miała we włosach różową wstążkę.
— Skąd pan wie, że ja to Liza? — zdumiała się dziewczynka.
— Bo tatuś zawsze wie, które dziecko jest które, nawet jeśli nie widział ich przez długi czas.
Na takie słowa Liza puściła dłoń siostrzyczki i podeszła ostrożnie do ojca. Położyła drobną rączkę na jego policzku i zaczęła po nim delikatnie przesuwać. Siergiej posłał jej szeroki uśmiech. Dotyk córeczki sprawiał, że wypełniało go przyjemne ciepło rozlewające się po całym ciele. Warto było czekać tyle na tę chwilę.
Liza przycisnęła główkę do jego piersi i pozwoliła, by zamknął ją w uścisku. Jej czarne włoski łaskotały go delikatnie w twarz. Po chwili Sonia również do niego podeszła. Położyła policzek na jego barku, na co Siergiej objął dziewczynkę. Po chwili podniósł się z nimi obiema w ramionach i przycisnął je mocniej do piersi. Miał przy sobie swoje dwa skarby i nie zamierzał ich już nigdy wypuścić z rąk. Kiedy Ksenia oplotła go ramionami, po jego policzkach zaczęły spływać łzy. Nareszcie był w domu. Jego statek w końcu dotarł do swej przystani.
Podoba mi się ten rozdział, choć spłakałam się jak głupia <3 PS. Myślicie, że wątek Kseni i jej znajomości z żoną Jurija by się tu przydał, czy wystarcza w takiej okrojonej formie? Bo właśnie nad tym rozmyślam. Powiedzcie, czy nie dodać tu czegoś przy korekcie! <3
Z dedykacją dla kl4rcik, bo kocha tak tę Sienię i daje mi tyle miłości do nich <3 wpadnijcie do niej, bo pisze naprawdę świetnie i zasługuje na więcej uwagi!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top