1. Bischofshofen - 9 styczeń

MARKUS

Ein Hoch auf das, was vor uns liegt
Dass es das Beste für uns gibt
Ein Hoch auf das, was uns vereint
Auf diese Zeit (Auf diese Zeit)

Siedzieliśmy niedaleko hotelu na murku oraz ławce i śpiewaliśmy, podnosząc puszki z piwem w górę. Za nami był kolejny udany start w Pucharze Świata. Zajęliśmy drugie miejsce w konkursie drużynowym w Bischofshofen i wieczorem postanowiliśmy świętować. Na drugi dzień mieliśmy wrócić do Niemiec, a potem udać się na zawody do Zakopanego. Żyliśmy nadzieją, że tam też uda nam się zająć jakiś stopień podium. Musieliśmy pójść za ciosem.

Zerknąłem kątem oka na Andreasa i westchnąłem głęboko, widząc jego nastrój. Przed chwilą śpiewał wesoło razem z nami, a teraz wpatrywał się w etykietę na butelce, pogrążając się w myślach. Wellinger nadal przeżywał zatrzymanie Leoni.
Co ja czułem? Sam dokładnie nie potrafiłem określić. Dowiedziałem się od kumpla, że dziewczyna trafiła do domu. Z komisariatu w Scheidegg odebrał ją ojciec, matki nie było. Podobno po rozmowie w cztery oczy, poszła z nim potulnie do samochodu. Czy obiecał, że już więcej jej nie uderzy? Że będzie miała odtąd spokojne życie? Tego nikt nie wiedział. Jednak wierzyłem w to, że skoro dobrowolnie wróciła z nim do domu, to musieli się dogadać. Facet na pewno zrozumiał swój błąd i miałem nadzieję, że jej koszmar się skończył. Być może jej ucieczka była potrzebna do tego, żeby Heissler przejrzał na oczy, jak bardzo krzywdził córkę?

Próbowałem skontaktować się z Leoni na numer telefonu, który wcześniej miała, ale był nieaktywny. Zapewne po powrocie do domu zmieniła go, bo przecież tamten był zarejestrowany na jakiegoś studenta, którego poznała w Innsbrucku.

— Markus, bo zostajesz w tyle! — Z zamyślenia wyrwał mnie głos Geigera.
Spojrzałem na niego, a ten kiwnął głową na moją puszkę, z której od razu upiłem solidny łyk piwa.

— Nadrobione — powiedziałem, machając alkoholem.

— Eeee, Constantin, ty za to przystopuj — odezwał się Pius, widząc, że młody otwierał kolejne piwo.
Miało być po jednym browarze, a ten zabierał się już za trzeci. Gdyby się upił, mielibyśmy przechlapane u trenera.

— Spoko, mam mocną głowę — odpowiedział, uśmiechając się szeroko.

— Taa, pokazałeś to na ostatniej domówce u mnie — mruknął Leyhe, a ja parsknąłem śmiechem.

Każdy pamiętał to, jak Schmid upił się u niego, gdy zrobił kadrową imprezę przed inauguracją sezonu. Chłopak zalał się w trupa i wyglądał wtedy, jak Leoni w Garmisch. Zarzygał Stephanowi salon i Leyhe musiał to sprzątać. Nie chciał czekać, aż Constantin wytrzeźwieje i sam to zrobi, bo wtedy widziałaby to wszystko jego dziewczyna, a obiecał jej, że to będzie kulturalna posiadówka przy piwie. Schmid trzeźwiał w ich mieszkaniu do późnego popołudnia. Baliśmy się, że ten wieczór mógłby wyglądać podobnie, więc musieliśmy na niego uważać.

— Oj tam, raz się zdarzyło. — Wzruszył ramionami Constantin, pociągając łyk piwa. — Tak w ogóle, to moglibyśmy już przenieść się do hotelu, bo mi tyłek odmarza. I ogólnie tak coraz zimniej jest — mówił, zapinając kurtkę pod szyję.

— Jezu, jak ty jęczysz dzisiaj — wtrącił Andreas poirytowanym głosem.
— Zimno mi w dupę — mówił, naśladując teatralnie głos Schmida.
— Przez to podium zacząłeś gwiazdorzyć.

— Bo jestem wschodzącą gwiazdą niemieckich skoków narciarskich — odparł Constantin, unosząc dumie głowę, na co uśmiechnąłem się lekko.

— Zdobądź najpierw indywidualnie jakieś znaczące trofeum, to wtedy porozmawiamy. — Dogryzał mu Wellinger.

— Osiem medali mistrzostw świata juniorów. Mało? — zapytał Schmid, patrząc wymownie na Andreasa, a ten przewrócił oczami.

— A jak się zapatrujesz na Igrzyska Olimpijskie? — Wellinger koniecznie chciał pokazać swoją wyższość.

— Będzie niezła impreza — odparł Schmid, uśmiechając się szeroko, po czym napił się piwa.
Ein Hoch auf uns, uns. — Wyśpiewał pod nosem.

Westchnąłem cicho, bo chłopak miał coraz lepszy humor. Trzeba było zacząć bardziej go pilnować i na pewno zadbać o to, żeby nie otworzył kolejnego piwa. Nie wiem, kto w ogóle wpadł na pomysł, żeby kupić pięć czteropaków. Wystarczyłyby dwa.

— Ej, ale wiecie, co wam powiem? — odezwał się ponownie Schmid, na co Wellinger przewrócił oczami. Chłopakowi już załączył się tryb ciągłego gadania.
— Przekonałem się do filmików z wyciskania pryszczy, czy tam wągrów, jak Alexa na to mówiła.

— Leoni. — Poprawił go Geiger.

— No, Leoni. — Młody machnął ręką. — Na początku strasznie się brzydziłem, a teraz muszę przyznać, że mnie to wciągnęło — dodał z dumą w głosie.
Rozejrzałem się po kumplach, którzy chichrali się pod nosem. Młodemu coraz bardziej rozplątywał się język.

— Teraz już wiem, czemu wieczorami krzywiłeś tak ryj, gapiąc się w telefon — odezwał się Pius, na co Schmid zrobił niezadowoloną minę.

— Twarz, Piusie. Twarz. — Chłopak spojrzał na niego wymownie.
— Pokazać wam kilka filmików? — zapytał od razu, wyciągając komórkę z kieszeni.

— Nie! — wykrzyknęliśmy wszyscy razem, a Constantin zacisnął usta i schował telefon, głośno wzdychając.
Chłopakowi ewidentnie przydałoby się teraz towarzystwo Leoni, ona by go zrozumiała. My nie mieliśmy zamiaru tego oglądać.

— Tak w ogóle to wiadomo, co u niej? — dopytywał Stephan, spoglądając w moim kierunku.

— Czemu pytasz mnie? — Uniosłem brew, patrząc na niego.

— Bo ty ją kryłeś. I jesteś w kontakcie z jakimś tam swoim kolegą — odpowiedział, na co cicho westchnąłem.

— Wiem tylko tyle, że wróciła do domu. To wszystko — powiedziałem, wzruszając ramionami.
Upiłem łyk piwa, zastanawiając się kolejny raz, czy u dziewczyny wszystko było w porządku. W sumie nie było dnia, żebym o tym nie myślał, ale chyba było dobrze, bo nie miałem żadnych niepokojących wieści od kumpla.

— Czyli Happy end — odezwał się Karl. — Rodzina znowu w komplecie.

— No — mruknąłem, a Andreas prychnął pod nosem.

Oni w dalszym ciągu nie wiedzieli, dlaczego dziewczyna uciekła z domu. Tylko Wellingerowi powiedziałem prawdę, bo mnie naciskał.
Obiecałem Leoni, że nie będę rozpowiadał, że ojciec ją maltretował, więc gdy kumple potem dopytywali o powód ucieczki, skłamałem, że po prostu chciała zobaczyć Turniej, a rodzice się sprzeciwili, więc nawiała.

— Ale ubolewam nad tym, że już nie podróżuje z nami — powiedział Constantin. — Fajnie z nią było. — Westchnął przeciągle.

— Fajnie? — pytał z niedowierzaniem Leyhe. — Cały czas odstawialiście jakieś cyrki. Teraz przynajmniej jest spokój.

— Znalazłem bratnią duszę do zabawy, a tobie się to nie podoba. — Naskoczył na niego Schmid.

— To, co tak jęczałeś, jak ci tego wąsa domalowała? — zapytał Pius, na co Constantin zacisnął usta.

— A, bo wtedy przesadziła — odparł krótko, a my parsknęliśmy śmiechem. Do teraz na mojej twarzy pojawiał się uśmiech na wspomnienie tamtego wieczoru.

— Constantin, czy ja nie mówiłem, że masz przystopować? — zapytał Paschke, chwytając go za rękę, gdy chłopak sięgnął po kolejne piwo. Nie dziwię się, że tak go kontrolował. Przecież dzielił z nim pokój, więc potem musiałby go pilnować.

— To na cholerę tyle tego kupiliśmy, jak teraz nie mogę się napić? Ostatnie, no. — Śmiałem się w duchu, widząc błagalne spojrzenie w kierunku Piusa.

— Zostaw coś dla innych — odezwał się Geiger. Constantin wzruszył ramionami, by chwilę później otworzyć kolejny browar, a Paschke ostentacyjnie westchnął, patrząc z niedowierzaniem na Schmida.

— Patrzcie, przed nami Zakopane — zaczął mówić Karl — a potem powrót do Niemiec na dłuższy czas. Już nie mogę się doczekać. Jak trener pozwoli, to od razu wbijam na trochę do domu — dokończył, a my przytaknęliśmy.
Każdy chciał choć trochę czasu spędzić z najbliższymi, więc konkursy w Niemczech były do tego najlepszą okazją.

Pogadaliśmy jeszcze trochę, po czym zaczęliśmy zbierać się do hotelu, bo faktycznie było coraz zimnej. Stephan z Karlem wzięli piwo, które pozostało nieotwarte i ruszyliśmy przed siebie. Wyjąłem telefon, czując wibrację w kieszeni i uśmiechnąłem się pod nosem, widząc SMS-a od dziewczyny, na którego od razu zacząłem odpisywać.

— Markus. — Zwróciłem głowę w prawą stronę, słysząc głos Wellingera.
Dopiero wtedy zorientowałem się, że zostaliśmy trochę z tyłu od pozostałych.

— No, co jest?

— Bo, wiesz, jak Geiger mówił o tym, że zaraz wrócimy do Niemiec i poodwiedzamy rodziny, to tak pomyślałem, że może zobaczylibyśmy, co z Leoni? — zapytał, na co uniosłem brew, spoglądając na niego.

— A znasz jej adres?

— No, nie. — Westchnął głośno.

— To jak chcesz to zrobić?

— Może ten twój kumpel dowiedziałby się, gdzie mieszka? — Wellinger podrapał się po policzku, a ja pokręciłem z niedowierzaniem głową.

— Andreas, jak ty to sobie wyobrażasz? — zapytałem, patrząc na niego wymownie. — Poza tym dobrze wiesz, że on poprzednie informacje zdobywał od kogoś innego, przecież nie pracuje na komisariacie w Scheidegg.

— A nie mógłby się dowiedzieć adresu? — Andreas potrafił zamęczyć człowieka, żeby osiągnąć swój cel. Tak samo było poprzednio, jak chciał poznać powód ucieczki Leoni. Od razu nie podpasowała mu jej reakcja gdy policjanci zaciągali ją do radiowozu. Stwierdził, że tak nie zachowywałaby się osoba, która uciekła tylko po to, żeby obejrzeć Turniej. No cóż, miał wtedy sporo racji.

— Zostaw ją w spokoju — odpowiedziałem. — Na pewno dogadała się z ojcem. Gdyby było inaczej, wiedziałbym o tym.

— Dogadała się z ojcem? — Prychnął pod nosem. — Serio wierzysz, że taki bydlak tak po prostu by się zmienił? Najpierw tłucze ją i przypala papierosem, a teraz, co? Głaszcze po główce? Serio w to wierzysz? — dopytywał zły, a ja nie wiedziałem, co odpowiedzieć.
Nie miałem pojęcia, co teraz działo się w domu Heisslerów, ale w głębi ducha czułem, że wszystko było w porządku i nie działa się jej krzywda.

— Andreas, wiem, że polubiłeś tę dziewczynę, ale zapomnij o niej. Tak będzie najlepiej. — Wellinger zrobił niezadowoloną minę, słysząc moje słowa.

— Myślałem, że chciałeś jej pomóc. Przecież miała mieszkać z twoimi rodzicami.

— Ale sytuacja się zmieniła. Wróciła do domu, więc temat jest zamknięty.

— Jasne — mruknął. — Sam spróbuję załatwić sobie ten adres.

— Andreas, ściągniesz kłopoty i na siebie, i na nią. Zostaw wszystko tak, jak jest. — Westchnąłem przeciągle, gdy Wellinger zignorował moje słowa i ruszył szybkim krokiem przed siebie, doganiając pozostałych.
Niepotrzebnie mówiłem mu prawdę. Jemu też mimo wszystko mogłem wciskać kit o tym, że dziewczyna uciekła, żeby obejrzeć Turniej Czterech Skoczni.

Przyspieszyłem tempo i dołączyłem do kumpli. Zmarszczyłem brwi, słuchając fałszowania Constantina. Chłopak śpiewał sobie wesoło, idąc tanecznym krokiem, nie zważając na otoczenie. Przed Piusem była wizja ciężkiej nocy w towarzystwie pijanego Schmida.
Chwilę później weszliśmy do hotelu, wsiedliśmy do windy i wjechaliśmy na piętro.

— Ściszcie ten badziew! — krzyknął Constantin, bo po korytarzu roznosił się utwór Jump Down Deep, który uruchomili Austriacy. — Katują tym niewinnych ludzi! — Parsknąłem śmiechem na jego wylewność.

— Wreszcie ktoś powiedział to na głos — roześmiał się Halvor, wychodząc z pokoju, a zaraz za nim pojawił się Tande. Zatrzymaliśmy się przy nich, żeby chwilę pogadać.

— Daniel, jakie gustowne laczki. Co to za model? — zapytał Stephan, udając zainteresowanie.

— Taki, na który cię nie stać — odparł Tande od niechcenia, na co Leyhe się zasępił.

— Szkoda. — Westchnął cicho, a my parsknęliśmy śmiechem, widząc jego udawany smutek.

— Czuć browarek — powiedział Halvor, pociągając nosem. — I to chyba niejeden.

— Coś mi się wydaje, że jakbyście wy dmuchali w alkomat, to też nie byłoby zera — odparłem, a Norwegowie uśmiechnęli się szeroko.

— Tak ogólnie, to kolega wam się zepsuł. — Kiwnął głową Granerud, przez co obejrzeliśmy się za siebie. Constantin leżał na podłodze i dosłownie wpełzał do pokoju, udając dżdżownicę.

— Pius! Ogarnij Schmida! — krzyknął Geiger, na co Paschke wyszedł z pokoju.
Ze zrezygnowaniem machnął rękoma, by chwilę później podnieść do pionu chłopaka, na co ten zaraz zaczął tańczyć w rytm utworu, który właśnie się zaczął. Paschke wepchnął Constantina do pokoju, po czym z hukiem zamknął za nimi drzwi. Zdaje się, że był już nieco wkurzony. Współczułem Piusowi nadchodzącej nocy.

— I belive, I can flay! — Wyśpiewał Lanisek, przebiegając obok nas i machając przy tym rękoma, po czym zniknął w windzie.
Ewidentnie wszyscy po dzisiejszym konkursie postanowili się rozluźnić. Chyba niektórzy nawet za bardzo.

— Hotel wariatów — powiedział Geiger, głośno wzdychając i ruszył w kierunku naszego pokoju.

— Tu bym się z nim zgodził — zaśmiał się Tande.

W tym samym momencie w pokoju Austriaków kolejny raz zmieniła się muzyka. Niezłe mieli tempo. Jeden utwór się nie skończył, a już uruchamiali następny. Tym razem ich wybór padł na Da Ya Think I'sexy? Roda Stewarta. Nagle z pokoju wyskoczyli półnadzy Kraft i Haybeck przepasani w biodrach ręcznikami, po czym zaczęli kręcić tyłkami w rytm utworu. Skrzywiłem się, widząc ich popisy.

— Wiecie, dlaczego to robią? — zapytał Daniel, a my pokręciliśmy głowami. — W ten sposób chcą się pozbyć konkurencji.

— Tańcząc? — zapytał Leyhe, unosząc ze zdziwieniem brew.

— No, przecież od tego można oślepnąć — mówił Norweg, krzywiąc się.
— Chcielibyście oglądać ich tyłki, jakby im te ręczniki pospadały? — dopytywał, patrząc na nas wymownie, a my jak na zawołanie, równocześnie zaprzeczyliśmy ruchami głów.
— Bleh — dodał z obrzydzeniem, na co parsknęliśmy śmiechem. Na szczęście po pierwszym refrenie Austriacy wrócili do pokoju.

— Miłego wieczoru, panowie. — Machnąłem dłonią i ruszyliśmy wraz ze Stephanem do swoich pokojów.

Wszedłem do środka, rzucając telefon na łóżko, po czym zacząłem zdejmować kurtkę, którą przewiesiłem przez oparcie krzesła. Karl właśnie skończył rozmawiać ze swoją żoną, więc wziął ciuchy na przebranie, po czym wszedł do łazienki, a ja opadłem na łóżko, głośno wzdychając. Przetarłem twarz dłońmi, by następnie włożyć ręce pod głowę. Wpatrywałem się w sufit, próbując zebrać myśli. W końcu usiadłem na łóżku, chwyciłem do dłoni komórkę i wszedłem w wiadomości.

Do Bastian: dasz radę załatwić adres Heisslerów?

Napisałem SMS-a, którego następnie wysłałem do kumpla.

Od Bastian: pogadam z Christophem. Ale wiesz, nie chciałbym, żeby miał przez to jakieś problemy, że wynosi informacje na zewnątrz

Do Bastian: nikt się nie dowie

Od Bastian: jak coś załatwię, to dam znać.

Do Bastian: dzięki

Zacisnąłem zęby, zamyślając się. Jeszcze nie wiedziałem, czy na pewno pojadę do Scheidegg, gdyby kumpel zdobył adres, ale w sumie pomysł Wellingera, żeby sprawdzić co u Leoni, nie był taki zły.

**********************************

Witam was w drugiej części "Vierschanzentournee" 😊

Ktoś jest ciekawy czy Markusowi uda się nawiązać kontakt z Leoni?

************

Nie wiem z jaką częstotliwością będą pojawiały się rozdziały, ale będzie ich tak +/- dziewięć 😊

Do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top