Rozdział szósty
Otwieram oczy i zaraz muszę je zmrużyć, bo razi mnie ostre światło.
- Przepraszam - mówi ktoś i pochyla się na nade mną. Zastanawiam się, czy to nie sen.
- Kim jesteś? - siadam i zakrywam dłonią oczy, ale po chwili światło przygasa.
Postać nie odpowiada na pytanie. Kiedy światło prawie gaśnie, widzę chłopaka, na oko starszego ode mnie o 2-3 lata. Ma ciemne blond włosy, które opadają mu na oczy, zakrywając je tak, że nie widzę ich koloru i tatuaż na przedramieniu, znikający pod koszulką.
- Kim jesteś? - ponawiam pytanie, ale chłopak nie odpowiada.
Wstaję z łóżka, na którym położył mnie nieznajomy i zaczynam się rozglądać. Pomieszczenie jest ciemne, ale nie widzę okien. Jest tutaj dosyć ponuro, a wszędzie stoją dziwne sprzęty. Zauważam błysk światła. Chłopak świeci w oczy Silver, która warczy na niego.
Podbiegam do niej, ale kręci mi się w głowie i muszę się przytrzymać jakiejś szafki.
- Zostaw ją - mówię. Chłopak odwraca się w moją stronę.
- Nie powinnaś wstawać.
- Nie powinieneś dotykać mojego psa. - Uśmiecha się do mnie, a mnie w jakiś sposób jednocześnie to irytuje i cieszy. Logika kobiety, nie zrozumiesz.
- Punkt dla ciebie .- Ma ładny uśmiech. O czym ja myślę? Przed oczami latają mi plamy i chwilę po tym czuję, jak tylko ogarnia mnie ciemność i widzę fioletowy cień, a później zapada mrok.
***
W głowie huczy mi tak, że nie mogę się skupić. Otwieram oczy, ale nie za wiele widzę, bo w pokoju panuje całkowita ciemność, oświetlona jedynie małą świeczką, która przygasa. Leżę w wygodnym łóżku, a Silver śpi w moich nogach. Kiedy zaczynam się ruszać, zaczyna machać ogonem i kładzie się przy moim boku. Drapię ją za uchem. Po chwili usypia, a ja słyszę tylko uchylające się drzwi, więc zamykam oczy.
- Wiem, że nie śpisz - chłopak odzywa się i podchodzi bliżej. - Jak się czujesz?
- Do dupy.
Śmieje się.
- Przynajmniej jesteś szczera.
- Zawsze i wszędzie.
- Mocno przywaliłaś.
- No co ty nie powiesz - chcę przewrócić oczami, ale powoduje to tak silny ból, że pod powiekami zbierają mi się łzy, więc muszę je zamknąć i pooddychać głębiej.
- Nie powinnaś tak robić.
- Dzięki za radę.
Nieznajomy podchodzi do mojego łóżka i dopiero teraz widzę, że ma w ręce listek tabletek.
- Po co ci to?
- Połknij dwie, powinno być lepiej - teraz wydaje się przejmować moim zdrowiem.
- Co to są za tabletki?
- Po prostu połknij - mam wrażenie, że chce westchnąć, ale tego nie robi.
Jestem dosyć sceptycznie nastawiona do pigułek, ale ból głowy z każdą chwilą się nasila i czuję, jak oczy zaczynają mnie piec, jakby ktoś zaczął je palić od środka, więc bez słowa połykam to, co podaje mi chłopka. Jego dłoń jest chłodna w dotyku, ale mnie przechodzi ciepło, kiedy nasze palce się stykają. On szybko zabiera rękę i czeka, aż połknę tabletki. Później bez słowa zabiera resztę, ale szklankę z wodą zostawia mi na małym stoliku przy łóżku. Silver liże mnie po twarzy, a później czuję tylko ogień pochłaniający moje ciało w fioletowym świecie.
***
Budzę się i świat wygląda jakoś inaczej. Wszystko wydaje się bardziej wyraźne, jakby ktoś wyostrzył mój wzrok. Mimo, że w pokoju dalej pali się tylko jedna świeczka, której płomień jest blady, to ja widzę, jakby był środek dnia. Wstaję z łóżka i czuję się zaskakująco dobrze. Silver dalej leży nieruchomo, ale jej ciało porusza się w miarowym oddechu. Wychodzę z pomieszczenia i trafiam do przedpokoju. Po swojej lewej stronie mam dwie pary drzwi, a z prawej kilka zasłoniętych okien.
Otwieram lekko pierwsze drzwi. Blondyn leży na łóżku. W pokoju nie pali się żadne światło, ale mimo to widzę, jak jego klatka piersiowa unosi się, a kilka kosmyków jasnych włosów opada na oczy. Ma lekko rozchylone usta.
Szybko, ale cicho zamykam drzwi. Mam wrażenie, że moje policzki oblewa rumieniec. Kręcę głową, chcąc się pozbyć tego widoku z przed oczu i otwieram kolejne drzwi. Wchodzę do małej łazienki. Na jednej z szafek pali się malutki płomień świeczki. Podchodzę do umywalki. Chyba tylko z głupoty odkręcam kran, z którego ku mojemu niedowierzaniu leci woda. Najpierw śmieję się sama z siebie, a później oblewam twarz wodą i moczę dłonie. Rozkoszuję się zimnem, które momentalnie rozchodzi się po moim ciele. Widzę swoje odbicie w lustrze. Włosy sięgają mi już za ramiona. Mam trochę wychudzoną twarz i widać mi kości policzkowe. Jednak to, co wzbudza moje przerażenie są oczy w kolorze nasyconego fioletu. Wpatruję się intensywnie w swoje odbicie i mam wrażenie, że to nie dzieje się naprawdę. To się nie może dziać. Ale czy tak samo nie mówili ci, którzy umierali, patrząc jak ultrafioletowi wysysają z nich życie?
Cześć!
Mam nadzieję, że z rozdziałem wszystko okey, ale niestety na kolejny musicie poczekać do 23 kwietnia, bo zbliżają się egzaminy gimnazjalne (I hate it! 😣) I niestety nie będę miała czasu pisać.
I oczywiście Wesołych Świąt 🐣🐥🐇
claire1902
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top