Prolog

Wszyscy myśleli, że mamy jeszcze czas na życie. I wszyscy założyli, ze tak faktycznie jest. Wszyscy zginęli. Nie ma nadziei. Nie ma ratunku. Pozostał tylko cień.
Ostatni dzień normalnego życia, które znaliśmy przestał istnieć rok dwadzieścia jeden dni i czternaście godzin temu, kiedy całą cywilizację szlag trafił.
Wystarczyło kilka godzin by z nowoczesnego świata uczynić pobojowisko.
Terror i zagłada, a wszystko to w zaledwie pięć godzin. Niezły wynik ultrafioletowi, naprawdę. Ale do rzeczy. Na razie to dla was pewnie tylko niezrozumiały bełkot szaleńca i jak najbardziej się z wami zgodzę. Gdyby ktoś powiedziałby mi, że w pięć godzin cywilizacja przestanie istnieć uznałabym, ze ma nierówno pod sufitem i kazałabym mu poszukać dobrego psychiatry.  Nie martwcie się, ja jestem całkowicie normalna, chociaż czy szaleńcy też tak nie mówią, po czym nie mordują całego tłumu ludzi,a na końcu nie popełniają samobójstwa. Okey. Uznajcie więc, że ostatnich kilku zdań nie było i zacznijmy od nowa.
A może po prostu zaczniemy od samego początku końca? Wydaje mi się to dobrym rozwiązaniem. Więc zapraszam Was na podróż, którą mam nadzieje przeżyjecie. Aha, jeszcze jedno i lepiej zapamiętajcie tę informacje. Od dzisiaj fiolet jest waszym przyjacielem w dzień i w nocy, a wszystkie kolory czerwieni, żółci i pomarańczu to wasi najgorsi wrogowie. Jeśli macie na sobie coś z tych kolorów to lepiej od razu biegnijcie się przebrać i wyrzućcie wszystkie te rzeczy za okno, a najlepiej spalcie. No i mam prośbę przeżyjcie do naszego kolejnego spotkania, dobra? Jesteście teraz pod osłoną cienia, który albo was zabije albo uczyni silniejszymi. Jest jeden haczyk. Wybór nie należy do was. Przykro mi. 

Cześć!
Zapraszam Was na moje nowe opowiadanie o postapokaliptycznym świecie. Zajrzyjcie też do innych moich prac! Tymczasem do zobaczenia w kolejnym rozdziale!
claire1902

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top