08. Kłamcy nie mówią prawdy
Marzec 1987 – Czerwiec 1987
Walburga zawsze mówiła, że kiedy Regulus miał kłamać, musiał robić to dobrze. Nie było żadnego pożytku z kłamstwa, jeśli ktoś wiedział, że nie była to prawda. Albo odkrywał po jakimś czasie, że to było to kłamstwo.
Regulus zapamiętał tę lekcję.
Kłamstwo miało być idealne, przemyślanie i szczegółowe. Musiało w jakiś sposób łączyć się z prawdą, ale nie na tyle, by to zostało odkryte. Powinien się go trzymać, powtarzać tyle razy, że sam wręcz w nie by uwierzył.
I nigdy, przenigdy, nie mówić komuś jaka była prawda.
Kłamstwo mogło cię uratować, a prawda pogrążyć mawiał Orion.
Syriusz natomiast mu mówił, że jeśli ktoś przyłapie go na kłamstwie, to nigdy nie zaufa mu już ponownie, nawet jeśli będzie mówił prawdę.
Prawda w ustach kłamcy nie brzmiała już tak szczerze jak się mogło wydawać.
***
– Kłamiesz! – zarzucił mu Minister Magii ze swojego wysokiego miejsca w Wizengamocie.
Regulus spojrzał na niego z dołu, gdzie stał oparty o swoją laskę i nie pokazał jak te puste oskarżenia zrobiły na nim jakiekolwiek wrażenie. Miał maskę obojętności na twarzy, ale jego następne słowa były ostre i dobitne.
– Szanowny Panie Ministrze, na szczęście tutaj nie decyduje tylko Pan czy mówię prawdę czy nie – wrócił do swojej przemowy Black. – A jeśli ma Pan wątpliwości czy przyniesione przeze mnie dowody są prawdziwe, polecam je najpierw zbadać, a potem oskarżać mnie o kłamstwo i wszystkie inne osoby, które wskazałem, że mogą potwierdzić w jakim stanie i warunkach przebywa Harry Potter. Albus Dumbledore mógł zapewniać was, że Chłopiec-Który-Przeżył jest bezpieczny. Ale z tego co widziałem, to mamy różne podejście do tego słowa.
– Albus Dumbledore osobiście zajął się umieszczeniem chłopca u jego rodziny – ogłosił Minister Magii.
– Rodziny, która każe mu spać w komórce pod schodami – zaczął wyliczać Regulus i usłyszał jak kilka osób westchnęło na to pierwsze oświadczenie. Dobrze, właśnie liczył na takie reakcje. – Rodziny, która zmusza go do pracy, którą wykonują skrzaty domowe. Rodziny, która stosuje wobec niego kary cielesne i go głodzi. Rodziny, która nie interesuje się życiem chłopca. Rodziny, od której sześciolatek chciał uciec. To jest obraz rodziny, u której umieścił go Albus Dumbledore. To jest prawda, Ministrze. I mam na to dowody.
– Panie Black – odezwał się w końcu Dyrektor Hogwartu, a Regulus na niego spojrzał. Dumbledore siedział blisko Ministra Magii w typowej szacie Wizengamotu, ale jego długa siwa broda była charakterystyczna. Tak samo jak okulary połówki. Nie wydawał się spięty, ale na pewno nie był zadowolony. Regulus z tego co pamiętał, nigdy go takiego nie widział. Jego rola dobrego dziadka nie pozwala mu na takie zachowanie. – Bardzo przykro mi słyszeć, że rodzina Harry'ego może nie najlepiej opiekuje się chłopcem. Ze względu jednak na środki bezpieczeństwa, które nałożyłem na ich dom, zapewniam, że nic złego chłopcu nie może się stać.
– Oh, mówisz o krwawych tarczach obronnych, które mają działać, gdy chłopiec przebywa w otoczeniu kogoś z kim dzieli krew? – zapytał niewinnie Regulus i wtedy zobaczył błysk w oczach Dumbledore'a. Gdyby mógł uśmiechnąłby się na tę reakcję. – Muszę cię zmartwić, sir. One działają tylko wtedy, gdy Harry uznaje to miejsce za swój dom. I mają za zadanie chronić go przed niebezpieczeństwem, które czyha na niego na zewnątrz. Ja mówię o niebezpieczeństwie, które dzieje się właśnie w tym domu. Domu, którego Harry nie uznaje za swój własny. Domu, który musi dzielić ze swoimi oprawcami. Domu, gdzie jest maltretowany, wykorzystywany i jest zbrukany jego krwią, przelaną przez jego ciotkę i wujka. Domu, w którym sam go umieściłeś i przez sześć lat nie zainteresowałeś się na tyle uważnie, żeby dostrzec co faktycznie się tam dzieje.
– Lord Voldemort...
– On nie żyje – przerwał mu Black dosadnym tonem. Wiedział, że to kłamstwo, bo horkruksy nadal istniały, ale on zniszczy je prędzej czy później. – Harry go pokonał. Przed czym, więc go bronisz, Dyrektorze? Przed złem, które nie istnieje? Przed czarnoksiężnikiem, który zabił jego rodziców i został zniszczony tej samej nocy i nigdy więcej się nie pojawił? Bo na pewno nie ochroniłeś go przed jego wujostwem. Przed ich krzykami, biciem i głodzeniem.
Dumbledore wydawał się coraz bardziej zły, a Regulus nie miał zamiaru przestać wytykać błędów Dyrektora Hogwartu, które popełnił sześć lat temu. Nawet jeśli Dumbledore również wiedział o tym, że Voldemort nie odszedł na zawsze, nie mógł tego przyznać przed całym Wizengamotem i Ministrem Magii.
– A jakie masz niby dowody, panie Black? – zapytał Minister Magii.
Regulus patrzył na oburzoną twarz Dumbledore'a i rozejrzał się po reszcie Rady. Widział gniew na twarzach mężczyzn i kobiet. Widział jak niektóre czarodziejki miały żal wypisany w swoich rysach i podejrzewał, że same były matkami. Ale przede wszystkim dostrzegł to, że część mu wierzyła.
Minister jednak miał wątpliwości.
A gdy Regulus dokładnie opisał mu z czym przyszedł, co może im dać, by zniszczyć tą niepewność, jakimi dowodami dysponował, zobaczył jak te wątpliwości znikają.
Regulus Black mógł być dobrym kłamcą. Ale nikt z obecnych tutaj tego nie wiedział, dlatego wierzyli w prawdę, którą im dawał.
Gdy opuścił salę Wizengamotu i przekazał zastępcy Ministra Magii wszystkie rzeczy, wiedział, że kolejna rozprawa, na którą zostanie wezwany, nie będzie opierać się na kłamstwach. To będzie przerażający ciąg prawd, które zamierzał wyjąć na światło dzienne.
***
Severus Snape był kłamcą. Był szpiegiem. Był Śmierciożercą na usługach Albusa Dumbledore'a. Dlatego Regulus wiedział, że wskazanie Snape'a jako świadka było ryzykowne. Wizengamot widział go w określony sposób i nie chciał ufać słowom, które ten mężczyzna wypowiadał.
Kłamał, by przeżyć.
Szpiegował, by przeżyć.
I nawet jeśli mówił prawdę, nikt mu w to nie wierzył.
Regulus jednak widział w nim sojusznika. Zyskał go, usuwając Mroczny Znak Severusa i dzieląc z nim sekrety. Dał mu szansę i nie żałował tego.
Jednak patrzył teraz na Snape'a, który przemierzał salon w prawdziwym domu Regulusa, bo Black w końcu wprowadził go do swojego miejsca, a nie do tego, gdzie zazwyczaj się spotykali. Zaufał mu, że Severus nie zdradzi jego zaufania. Stworek przygotował im herbatę i ciastka, a Snape nawet ich nie dotknął, tylko maszerował po perskim dywanie rozłożonym przed zapalonym kominkiem. Jego peleryna falowała za nim i Regulus zastanawiał się czy Snape chodził tak po szkole gdzie uczył Eliksirów. Musiało to robić wrażenie na młodszych uczniach.
– Dumbledore będzie chciał zarzucić ci kłamstwo – zastrzegł od razu Snape. – Podważy każdą fiolkę ze wspomnieniem. Będzie twierdził, że raport medyczny jest sfałszowany, a zdjęcia nie przedstawiają prawdziwych warunków w jakich żyje Harry. On może nawet teleportować się do Surrey i kazać Dursleyom to wszystko naprawić. Nie pozwoli, by prawda wyszła na jaw.
– Niech to zrobi – powiedział nonszalancko Regulus i nalał sobie herbaty do filiżanki. Wziął wcześniej eliksiry przeciwbólowe, bo noga bolała go od momentu, kiedy wyszedł z gmachu Ministerstwa. – Nałożyłem zaklęcia, które powiedzą mi czy tam był. I uprzedziłem Harry'ego, że dziwny starszy pan z brodą, może chcieć z nim rozmawiać. Ma uciekać jak tylko go zobaczy. Mam kopię wszystkiego co dałem Ministerstwu.
– On nie odpuści – dodał wściekły Snape. – Jaką masz pewność, że Ministerstwo przekaże ci opiekę nad nim? Że Dumbledore nie wskaże rodziny, która powinna zająć się Harrym? Weasley'ów na przykład. Molly pewnie nawet nie zauważy, że przybyła jej kolejna gęba do wykarmienia.
– Wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze, Severusie? – zapytał Regulus z uśmiechem. – Prawda. Prawda, która wypłynie z małych ust Harry'ego. Który będzie płakał przed samym Ministrem Magii i opowiadał jak Petunia przywaliła mu patelnią w głowę, tylko dlatego, że przypalił bekon dla jej tłustego bachora. Prawda, której nie da się ukryć. Prawda, że jestem jedyną osobą, której Harry Potter ufa. Prawda, że ten dzieciak jest pod moją ochroną. I ostatecznie prawda, że chce ze mną zamieszkać.
Ministerstwo Magii nie mogło oskarżyć o kłamstwo siedmioletniego zaniedbanego dziecka, które kilka lat temu okrzyknięto Wybawcą Czarodziejskiego Świata od Lorda Voldemorta, którego imienia nawet bano się mówić głośno. Dla nich Harry Potter był dzieckiem światła. A tacy, nie są okrzyknięci kłamcami.
***
– Ale on skłamał! – krzyknął sfrustrowany Harry. – A panna Knight mu uwierzyła! I to ja dostałem karę, a nie on!
Regulus rozsiadł się wygodniej na ławce w parku i skierował twarz w stronę słońca. Minęły dwa tygodnie od czasu rozpoczęcia procesu o opiekę nad Harrym i Wizengamont nadal nie wskazał mu terminu kolejnego spotkania. Regulus był cierpliwy, ale, gdy Harry opowiadał mu drugi raz tą samą historię, która spotkała go wczoraj w szkole, naprawdę zaczynał mieć dość.
Dzieciak był wzburzony tym, że nauczycielka, która obserwowała ich na dworze, uwierzyła jakiemuś chłopcu, a nie Harry'emu. Regulus nadal nie rozumiał o co poszło. Potter nie skupiał się na wszystkich aspektach historii.
– Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zapytał oburzony dzieciak.
Regulus przechylił głowę w prawą stronę i otworzył jedno oko, by spojrzeć na Harry'ego, który siedział po turecku na ławce, przodem do niego. Miał na sobie koszulę w kratę i dżinsy, które były o wiele za duże dla niego. Regulus zanotował sobie w myślach, by rzucić potem zaklęcie zmniejszające na ubrania. Może nie poczwórne, które byłoby najlepsze, ale podwójne.
– Co cię tak właściwie boli bardziej, co dzieciaku? – zapytał z delikatnym uśmiechem na twarzy. – To, że skłamał czy to, że dostałeś niesłusznie karę?
– Obie te rzeczy! – odpowiedział od razu Harry. – Gdyby nie skłamał to nie dostałbym kary.
– Mhm – mruknął Black i spojrzał już normalnie na chłopca. – Harry, ludzie kłamią. Oszukują i knują. To, że ty tak nie robisz, to nie znaczy, że wszyscy tacy są.
– Ja wiem! – przerwał mu Harry. Regulus miał wrażenie, że zielone oczy zaczęły napełniać się łzami frustracji. – Dudley kłamie, że to ja coś popsułem, gdy tak naprawdę to on. I to ja dostaję karę. Ale w szkole powinno być inaczej! Powinno być lepiej. A nie jest!
Regulus wyciągnął powoli rękę i położył ją na kościstym ramieniu Harry'ego. Zacisnął delikatnie palce w geście otuchy, bo sam nigdy bardziej nie przekroczył poziomu kontaktu fizycznego. Harry decydował czy go przytula, czy złapie za rękę podczas spaceru czy cokolwiek innego. Black nie miał zamiaru zmuszać go do czegokolwiek.
– Hej, spokojnie, Harry – powiedział delikatnie Black. – Masz rację, powinno być inaczej. Tylko to nie zmienia faktu, że ktoś kłamie, a ktoś inny dostaje za to karę. Ale wiesz co? – zapytał konspiracyjnym tonem, jakby chciał zdradzić Harry'emu ogromny sekret. Zobaczył jak Potter wyciera oczy kawałkiem rękawa od koszuli i sięgnął po chusteczkę, którą miał w kieszeni marynarki.
– Co? – zapytał nieco zachrypniętym głosem Harry. Miał lekko podpuchnięte i zaczerwienione oczy, ale nie płakał.
– Niedługo panna Knight przekona się, że ten chłopiec kłamie. I nawet jeśli potem będzie mówił prawdę, nauczycielka może mu nie uwierzyć.
– Ale dlaczego?
– Bo wcześniej kłamał. Skąd panna Knight czy jakikolwiek inny nauczyciel ma wiedzieć, że teraz mówił prawdę? A nie, że znowu kłamie? – zadał pytania Regulus, ale tak naprawdę nie oczekiwał na nie odpowiedzi.
– Czyli nie warto kłamać? Bo później ktoś nam nie uwierzy, gdy mówimy prawdę?
Regulus westchnął głęboko, bo właśnie tutaj zrozumiał, że jego Ślizgońskie wychowanie dało mu się we znaki. Ale wiedział, że musiał przygotować Harry'ego nie tylko na rozprawę przed Wizengamotem, ale również na resztę życia, które nie było sprawiedliwe, idealistyczne i prawdomówne.
– Chodzi o to Harry, że należy to robić dobrze – powiedział nieco niepewnie Regulus. Musiał powiedzieć to w odpowiedni sposób, by później nie było z tego kłopotów. – Dobrze kłamać i wiedzieć kiedy to zrobić. To trudna sztuka, dzieciaku. Dudley wie, że jego kłamstwo o to, że to ty, a nie on coś zniszczył, nigdy nie wyjdzie na jaw. Bo rodzice mu wierzą, a tobie nie – ogłosił trudną prawdę. – Ten chłopiec ze szkoły tego nie wie. Następnym razem panna Knight może tobie uwierzyć, albo przyłapie tego chłopca na kłamstwie. Bo zawsze są znaki, że ktoś kłamie, jeśli robi to źle. Chodzi o to, że można kłamać. Tylko trzeba umieć i wiedzieć kiedy kłamstwo jest lepsze od prawdy.
– Chyba nie do końca rozumiem – przyznał nieco speszony Harry. Regulus widział jak skupiony był na jego słowach, ale rozumiał również, że to dużo dla siedmioletniego umysłu.
– Dobra. Harry, czy lubisz lody truskawkowe?
– Nie – odpowiedział szybko i pokręcił głową, a jego przydługie czarne włosy zatańczyły wokół jego głowy. – One wcale nie smakują jak truskawki.
– A gdybyś mi powiedział na początku, że je lubisz? Bo nie chciałbyś przyznać się, że coś ci nie smakuje? – zadał pytania Regulus. Naprawdę sądził, że praca na przykładach z Harrym przynosiła najlepsze efekty. – A ja za każdym razem kupował ci lody truskawkowe? Czy to by było dobre?
– To by było okropne! – zaśmiał się młody Potter. – Ale mógłbym ci powiedzieć, że ich nie lubię.
– I przyznałbyś się, że mnie okłamałeś – dodał Regulus, aby Harry zrozumiał sens tych pytań. – Bo widzisz, kłamstwo na temat tego jakie lody lubisz, kiedyś by wyszło na jaw. A ty musiałbyś jeść przez jakieś czas lody, których nie lubisz. Po co więc kłamać w takiej sprawie? To tylko lody, dzieciaku. Można nie lubić jakiegoś smaku i nie ma w tym nic złego.
– Mam, więc kłamać tylko wtedy, gdy to jest ważne? – zadał kolejne pytanie Harry.
– Pytania magicznego sądu będą ważne, Harry – zaznaczył Regulus, bo musiał przygotować chłopca na zeznania. – I będziesz musiał wtedy powiedzieć prawdę. Nie możesz kłamać. Nie w tym momencie.
– Wiem. Wiem, że to ważne.
– Ale gdybym teraz zadał ci ważne pytanie, o to czy wolałbyś mieszkać ze mną czy z zostać z wujostwem, skłamałbyś czy powiedział prawdę?
Regulus poczuł jak jego serce nieco przyspieszyło i spojrzał uważnie na Harry'ego, który nie wydawał się zastanawiać nad odpowiedzią, zanim uśmiechnął się do niego szeroko.
– Powiedziałbym prawdę, Reggie. Że chcę mieszkać z tobą.
Black uśmiechnął się szeroko i zacisnął mocniej palce na ramieniu Harry'ego. Chłopiec nie wiedział ile te słowa dla niego znaczyły. Ale może pewnego dnia się dowie.
– A dlaczego? – drążył temat, chociaż miał ochotę świętować tę chwilę. – Dlaczego nie skłamać?
– Bo mieszkanie z ciotką i wujkiem jest okropne – powiedział zasmucony Harry. – Bo gdybym skłamał, musiałbym tam zostać. A ja nie chcę.
– Bo liczysz się z konsekwencjami, Harry – powiedział poważnie Regulus. – I wiesz, że prawda jest lepsza w tym wypadku. Decydujesz kiedy kłamstwo nie jest dobre dla ciebie. To bardzo ważne, Harry.
– A ty? – zapytał nagle zainteresowany siedmiolatek. – Kiedy skłamałeś?
Spojrzał w zielone oczy i przypomniał sobie wszystkie kłamstwa, które wypowiedział. Wydawało mu się, że było ich zbyt dużo, by móc je zliczyć. Ale Harry nie pytał tylko z ciekawości. I Regulus to rozumiał.
– Okłamałem dużo ludzi w swoim życiu, dzieciaku – przyznał szczerze. – Nie mówiłem całej prawdy, bo się bałem. Kłamałem, patrząc w oczy ludzi, którzy wymagali ode mnie szczerości. Pamiętasz naszą rozmowę o wojnie czarodziei?
Harry przytaknął w ciszy.
– Kiedyś okłamałem całą moją rodzinę, że chcę się przyłączyć do złego czarodzieja, bo wiedziałem, że kłamstwo to jedyne co mogę im powiedzieć. Prawda nie zostałaby przez nich zaakceptowana. Dlatego wolałem skłamać.
– Bałeś się? – zadał ogólnikowe pytanie Harry, a Regulus nie wiedział o co konkretnie pytał.
– Skłamać? – doprecyzował. – Nie, nie bałem się. Bardziej się bałem tego, co by się stało, gdybym powiedział prawdę. Czy bałem się, że moje kłamstwo zostanie odkryte? Nie, bo wiedziałem jak to zrobić i jak się zachowywać, by nikt tego nie odkrył. Trzymałem się tego kłamstwa, bo wiedziałem, że dzięki temu przeżyję.
Oto on, Regulus Arkturus Black, kłamał przez lata, by w końcu wyznać prawdę przed młodym Harrym Potterem. By nauczyć go, że kłamstwo mogło ocalić życie, a prawda może je zmienić.
***
Kłam jeśli musisz. Ukrywaj prawdę jeśli musisz. Manipuluj faktami, przeinaczaj je, jeśli musisz. Patrz w ich oczy, kiedy kłamstwa wpływają ci z języka niczym woda. Podawaj szczegóły, wahaj się, bo kłamstwo powiedziane zbyt gładko wzbudza wątpliwości.
Te wszystko słowa Regulus chciał powiedzieć Harry'emu. Wiedział jednak, że nie mógł. Bo nie chodziło w tej sprawie o zasady, którymi kierowali się Ślizgoni. Chodziło o czystą prawdę, którą Potter musiał powiedzieć, bo gdy przyłapią go na kłamstwie, cała sprawa pójdzie do rynsztoku. Harry miał być Gryfonem. Odważnym, który stanąłby przed Ministrem Magii i Wizengamotem i powiedział z ręką na sercu całą prawdę o swoim życiu.
Nie mógł kłamać, oszukiwać i bawić się gry umysłowe z czarodziejami, bo miał tylko siedem lat i był dzieckiem, które było wychowywane przez mugoli.
Nie zmieniało to faktu, że Regulus chciał uzbroić go we wszystkie umiejętności jakie nabył będąc czarodziejem z rodu Blakców. Obawiał się, że waleczność i moralność Gryffindoru może nie wystarczyć. Powiedział Severusowi, że to prawda z ust Harry'ego była największą bronią. I naprawdę w to wierzył. Ale jednocześnie bał się, że prawda może nie być wystarczająca.
***
– Czy przysięga pan na swoją różdżkę, że będzie odpowiadał pan zgodnie z prawdą na zadane pytania przez Wizengamont? I bierze pan pełną odpowiedzialność za każde, ewentualne kłamstwo, które padnie z pana ust?
Regulus stał z różdżką podniesioną do góry przed głównym Magiem Wizengamotu – Travisem Tellebornem i składał przysięgę. W końcu nastąpił dzień rozprawy i jak nie mógł się jej doczekać, tak równie się nią denerwował. Stworek zaczął przygotowywać pokój dla Harry'ego i Black wszedł tam dzisiaj rano, by upewnić się dlaczego to wszystko robił.
– Przysięgam – powiedział uroczyście i opuścił różdżkę.
– Proszę usiąść – powiedział Telleborn, a za Regulusem pojawiło się proste krzesło, które stało na środku sali obrad Wizengamotu. Normlane ubieganie się o opiekę, zostałoby przeprowadzone w Departamencie Rodzin i Sierot, ale fakt, że chodziło o Harry'ego Pottera zmieniał wszystko.
Regulus usiadł i spojrzał na wszystkich obecnych, ubranych w fioletowe i czerwone szaty. Sam miał na sobie kolejny czarny komplet, tylko tym razem jego dodatki były niebieskie. Chciał dobrze się prezentować, bo mimo że jego słowa były najważniejsze, wygląd również. Nie mógł tam wejść w obdartych szatach i twierdzić, że nadawał się do zostania opiekunem chłopca.
– Zaczynam pierwszą rozprawę w sprawie opieki nad nieletnim Harrym Jamesem Potterem. Prawa do stania się magicznym opiekunem wnioskuje Regulus Arkturus Black. Wniosek o przyznanie opieki wpłynął do Wizengamotu cztery tygodnie temu.
Głos Ministra Magii rozbrzmiał po całej sali. Regulus czekał, aż przejdą do sedna i zaczną zadawać mu pytania, na które się przygotowywał. Wyobrażał sobie o co mogą pytać, wymyślał najlepsze odpowiedzi i jak uniknąć niewygodnych faktów. Wiedział, że jeśli przyłapią go na kłamstwie, to będzie koniec.
– Panie Black – zwrócił się do niego bezpośrednio Minister. – Czemu ubiega się pan o opiekę nad Harrym Potterem?
Regulus wziął głęboki oddech i wyprostował się na krześle. To było jedno z łatwiejszych pytań, ale jednocześnie było trudne do wytłumaczenia tym wszystkim obcym osobom. Oczekiwali łzawej historii, a Regulus był gotowy, by im taką dać.
– Szanowny Ministrze, członkowie Wizengamontu – zaczął pewnym głosem i rozglądając się dookoła, kiwnął głową w formie powitania. – Złożyłem wniosek o opiekę nad nieletnim Harrym Potterem, ponieważ wiem jak to jest dorastać w domu pełnym przemocy. Rodzina Black jest znana ze swojego okrucieństwa, podążania za tradycjami rodów czystej krwi i szalonych zachowań. Ale to co kryje się za wystawnymi przyjęciami, na które część z was bywała zaproszona, to fakt, że bycie dzieckiem w rodzie Blacków wiąże się z ogromem zasad i reguł, które musisz przestrzegać, a jeśli tego nie robisz, jesteś surowo karany.
Nie bał się przyznać tego głośno. Powiedzieć im prawdy, która była szeptana na korytarzach Ministerstwa czy w zaciszach własnych domów. To były fakty, które nigdy nie zostały potwierdzone. Ale najlepsze kłamstwa, zaczynają się od prawdy.
– Nie mówię tego, abyście mi współczuli czy zobaczyli we mnie ofiarę, bo nie jesteśmy tu z powodu mojego dzieciństwa – uświadomił ich dobitnie. – Zebraliśmy się tutaj, aby ustalić co będzie najlepsze dla Harry'ego. Siedmioletniego chłopca, które spotkałem przypadkiem i na początku nie wiedziałem, że to Chłopiec-Który-Przeżył. Zobaczyłem zaniedbane dziecko, które właśnie uciekło z domu, bo wolało żyć na ulicy, niż mieszkać w domu ze swoją rodziną, która stosuje wobec niego przemoc. I odpowiadając na pana pytanie, panie Ministrze, złożyłem wniosek o opiekę nad Harrym Potterem, bo nie umiem przejść obojętnie obok dziecka, które potrzebuje pomocy, gdy dorośli do tej pory, jedyne co zrobili to go zawiedli. Nie widzę w nim siebie – kłamstwo. Okropne kłamstwo, bo widział w nim siebie, bardziej niż chciał przyznać przed samym sobą. – Widzę kolejne pokolenie czarodziei, którzy spędzają dzieciństwo w obawie przed karą z rąk rodziny, która powinna się nimi opiekować i kochać ich najbardziej na świecie.
– I myśli pan, że jest pan w stanie dać to temu dziecku? – zapytała się jedna z kobiet siedzących w tłumie czarodziei. To nie było pytanie, zadane tonem pełnym wątpliwości, ale raczej, aby miał szansę mówić dalej.
– Tak, proszę pani – odpowiedział grzecznie Regulus, bo kultura czystokrwistych nadal płynęła w jego żyłach. Wsiąkła do umysłu Blacka niczym trucizna, której nie umiał się pozbyć. – Wiem, że patrzycie na to, że jestem samotnym, młodym mężczyzną, który do tej pory przez lata był uznany za zmarłego. Wiem, że patrzycie na mnie ze względu na moje nazwisko, połączenie z Syriuszem Blackiem czy Bellatrix Lestrange. Ale nie jestem nimi. I jestem bardziej niż gotowy, aby dać Harry'emu dom, w którym nie musi spać w schowku na miotły, bo ja i mój skrzat domowy właśnie przygotowujemy pokój dla Harry'ego. Jestem gotowy, aby ofiarować mu minimum cztery posiłki dziennie, szansę na bycie szczęśliwym i możliwość, że gdy będzie miał koszmary senne, wstać w środku nocy i go uspokoić. Nauczyć, że dotyk nie musi być związany z bólem, a gdy coś stłucze, nie zostanie za to ukarany.
Nie pamiętał kiedy ostatnio tak dużo mówił. Ale wylewał z siebie słowa, które częściowo płynęły z jego serca, a częściowo przećwiczył. Musiał wskazać, że wiedział z czym się wiąże wzięcie dziecka z domu, gdzie była ofiarą przemocy, na jakie trudności się nastawiał i nadal go to nie przytłaczało.
I miał wrażenie, że to przynosiło pozytywny skutek. Oczywiście Minister Magii był nadal sceptyczny, pełen wątpliwości i nie podjął jeszcze żadnej decyzji. Ale Regulus miał zamiar wygrać tę walkę. A jeśli nie, to przystąpi do kolejnego planu.
Ucząc Harry'ego o kłamstwie zrozumiał, że jeśli odbierze ludziom szansę na przyłapaniu go na nim – powie więcej niż oczekiwali i ubierze to w odpowiedni sposób, to zaprezentuje się lepiej, niż przy składaniu krótkich odpowiedzi.
– Ma pan świadomość, że mówimy tutaj o zwykłym chłopcu, ale przede wszystkim o Chłopcu-Który-Przeżył? – zapytał go Minister.
Regulus powstrzymał się od wywrócenia oczami, po usłyszeniu tego pytania. Przymknął jednak na chwilę powieki i kiwnął głową. Był dla nich martwy, przez ostatnie kilka lat, ale nie oznaczało to, że nie miał dostępu do gazet, na litość Merlina.
– Wiem, panie Ministrze – odpowiedział poważnie, cały czas panując nad tembrem głosu. – Ale jak już mówiłem, nie zależy mi na nim, ponieważ jest Chłopcem-Który-Przeżył. Widzę w nim Harry'ego, który bał się zadawać pytania i lubi grać w gry planszowe.
Widział w nim na początku tylko horkruksa. Chciał zobaczyć dziecko, które mogło mieć w sobie cząstkę duszy Czarnego Pana i przeżyło Klątwę Zabijającą.
– Wiąże się to jednak z pewnymi okolicznościami, które musi pan wziąć pod uwagę, jeśli będzie chciał pan wychować Harry'ego Pottera.
– A czy pan bierze pod uwagę okoliczności, w których Harry Potter jest teraz obecnie wychowywany? – zadał pytanie Regulus. Musiał odbić przysłowiowego kafla, bo Minister pozwalał sobie na za dużo. – Bo ja biorę je pod uwagę. I nie zgadzam się na to. Jako dorosły czarodziej, człowiek i przede wszystkim jako brat jego ojca chrzestnego. Nie mam zamiaru odwracać wzroku i przyglądać się temu, bo jest on Chłopcem-Który-Przeżył. Skupiając się tylko na przeszłości, panie Ministrze, nie będzie mógł pan dostrzec skutków, które zaowocują w przyszłości.
Patrząc w przeszłość, panie Ministrze, może pan przewidzieć przyszłość pomyślał Regulus, ale nie miał zamiaru tego mówić. Jasnowidzenie nigdy nie było dobrze przyjmowane. Poznał przeszłość Voldemorta i zobaczył przyszłość, która mogła ich czekać, gdy nie zniszczy wszystkich horkruksów. Ale o tym wiedzieli nieliczni.
– Panie Black...
– Magomedyczka Stephanie Belvedere napisała w swoim raporcie jakie skutki mogą nastąpić, gdy Harry Potter zostanie u swojego wujostwa – przerwał mu Regulus, a może wrócił do swojej przemowy, po tym jak Minister chciał mu ją przerwać. Wszystko zależy od semantyki. – Czy jest pan gotowy, wziąć odpowiedzialność za to, że Harry Potter może stać się Obskurodzicielem?
Usłyszał zaskoczone sapnięcie większości członków Wizengamontu. I właśnie na taką reakcję liczył. To miał być jego as w rękawie, a on zawsze wyglądał lepiej, gdy dawało się go z zaskoczenia, niż w ostateczności.
– Obskurodziciel?! – usłyszał zduszone krzyki wielu czarodziei. – Na brodę Merlina, tak nie może być!
– Tak będzie, bo Harry Potter powstrzymuje swoją magię, by nie zostać ukaranym przez ignoranckim mugoli, którzy nie wiedzą jakim darem jest posiadanie pod swoim dachem czarodzieja. I każą go za każdą, przypadkową, dziecięcą magię, bo dla nich jest to przejaw dziwactwa, a nie powód do radości.
Kłamcy nie mówią prawdy. Ale prawda czasami smakowała na jego języku lepiej niż najsłodsze kłamstwo.
***
Kłamcy nie mówią prawdy. Regulus sądził przez lata, że kłamstwo to była jedyna rzecz, która utrzymywała go przy życiu. Teraz jednak powiedział tylko prawdę, która wypłynęła z jego ust i było to w jakiś sposób orzeźwiające.
***
Voldemort kłamał na temat swojego pochodzenia, imienia i swojej siły oraz magii. Okłamywał swoich zwolenników, sprzedawał im półprawdy, które chcieli usłyszeć i nękał wizjami przyszłości, której nie umiał spełnić.
Regulus Black to odkrył, bo poznał prawdę, która kryła się za maską Czarnego Pana – wielkiego czarnoksiężnika, wizjonera przyszłości bez mugoli i szlam. Ale przede wszystkim dowiedział się o horkruksach.
Medalion Salazara.
Pierścień Gauntów.
Harry Potter.
I wiedział, że istniało jeszcze coś. Trójka i siódemka były ważnymi cyframi w świecie czarodziejów, a Voldemort nie planował rozbicia swojej duszy w noc Halloweenową, kiedy poszedł do Potterów. Dlatego musiało istnieć coś jeszcze. Harry był nieplanowanym horkruksem.
A Regulus musiał dowiedzieć się co to było.
***
– Denerwujesz się?
– Nie.
– Kłamiesz – wytknął Harry'emu Regulus.
Młody Potter siedział na jednej z huśtawek na placu zabaw w Surrey i bujał się bez przekonania. Jego nogi zwisały luźno nad ziemią. Miał zieloną obręcz pod okiem, bo jak powiedział wujkowi nie spodobały się przypalone ziemniaki. Regulus musiał zacisnąć mocno szczękę żeby nie zacząć krzyczeć, kiedy zobaczył Harry'ego dwie godziny temu. Powtarzał sobie, że jeszcze maksymalnie miesiąc i chłopiec będzie z nim. I żaden parszywy mugol go więcej nie dotknie.
– Skąd wiesz? – zapytał Potter i zadarł głowę do góry, by móc spojrzeć na bladą twarz Regulusa, który stał na nim.
– Bo żeby dobrze kłamać trzeba być przekonującym – odpowiedział bez większych emocji. – I znam cię, Harry.
– A ty się denerwowałeś?
– Wiesz kto by się nie denerwował w takiej sytuacji? – zadał pytanie, ale nie czekał na odpowiedź siedmiolatka, prawie ośmiolatka. – Głupiec. A ani ja, ani ty nie jesteśmy nimi.
Harry miał zeznawać w Wiezengamoncie za dwa tygodnie. Dostał oficjalne wezwanie mugolską pocztą i tylko łut szczęścia spowodował to, że jego wujostwo o niczym się nie dowiedziało. Regulus powiedział Harry'emu, że mugole nie mieli żadnego znaczenia, kiedy opieka dotyczyła magicznego dziecka, a oni mogą się wściekać na ten fakt ile chcą. Takie było prawo i Black po raz pierwszy naprawdę był za to wdzięczny. Nie chciał nawet myśleć jak zareagowaliby Dursley'owie, gdyby dowiedzieli się jakimi dowodami dysponował. I co zrobiliby Harry'emu.
Gdyby mugole musieliby zeznawać i się bronić Regulus był pewien, że by skłamali. Wymyślili tysiąc marnych powodów dlaczego robili to Harry'emu i jakimi przekonaniami się kierowali, że to dla niego najlepsze. Regulus nie chciał ich widzieć, słyszeć czy nawet myśleć o nich, bo jego okrucieństwo Śmierciożercy wychodziło na pierwszy plan, gdy planował co by z nimi zrobił. Aurorzy znaleźliby ich ciała w kawałkach, których nie mogliby zidentyfikować.
Byli marnotrawstwem myśli, powietrza i Regulus nigdy nie pozwolił, by dzika furia zawładnęła jego ciałem oraz magią.
Kłamcy i obłudnicy tacy jak Dursley'owie nigdy nie powiedzieli prawdy o życiu Harry'ego Pottera pod ich dachem. Najgorsze jednak było to, że chłopiec im kiedyś wierzył.
***
Regulus Black zawitał do Malfoy Manor tylko dlatego, że wszystkie jego teorie dotyczące horkruksa Voldemorta sprowadzały się do Narcyzy. Mogła nigdy nie przyjąć Mrocznego Znaku, ale była związana z dwójką Śmierciożerców, którzy prawdopodobnie mogli dostać w swoje ręce kawałek duszy Czarnego Pana. Nawet jeśli nie wiedzieli co mieli w swoim posiadaniu.
Bellatrix i Lucjusz byli jednymi z Wewnętrznego Kręgu Czarnego Pana.
Regulus był prawie pewien, że posiadali coś, czego tak szukał od lat.
Narcyza powitała go ubrana w czarne szaty i włosy spięte tak, aby nie wchodziły jej na twarz. Była poważna, gdy się z nim przywitała i zaprosiła do ogrodu, aby napili się herbaty na tarasie. Regulus patrzył jak skrzat domowy przygotowywał wszystko i zniknął z cichym trzaskiem.
Usiadł na jednym z kremowych siedzeń i nalał odrobiny mleka do herbaty. Narcyza zrobiła to samo.
– Jesteśmy sami – odezwała się Narcyza, gdy upiła pierwszy łyk herbaty. – Lucjusz zabrał Draco do Parkinsonów.
– Chciałbym go kiedyś poznać – przyznał Regulus, bo był ciekawy jaki był syn Narcyzy. Miał tyle samo lat co Harry, ale zostali wychowani w całkowicie różny sposób i w innych warunkach. Może gdy uzyska już prawa do niego, chłopcy mogliby się poznać.
– Opowiadałam mu o tobie. Wuj Regulus, który oszukał nawet Śmierć. Jest tobą zafascynowany – powiedziała delikatnie z wykrzywieniem warg.
– Wiesz kto, jeszcze chciał oszukać Śmierć? – zapytał ją konwersacyjnym tonem głosu, przygotowując się do rozmowy, na której mu zależało. Narcyza spojrzała na niego z podniesionymi brwiami.
– Wszyscy chcą, Regulusie – odpowiedziała po prostu. – Nikomu się nie udało. Dlatego historia o trzech braciach, kończy się śmiercią każdego z nich. Nawet Insygnia Śmierci ich nie ocaliły.
– Bracia Peverell byli głupcami, którzy zachłysnęli się prezentami, które dostali – odparował bez cienia humoru. Syriusz uwielbiał kiedyś tę historię. – Oprócz tego, który miał Pelerynę Niewidkę.
– Zawsze znajdzie się ktoś mądrzejszy, który wie, że potęga to nie wszystko.
Regulus pokiwał głową i upił łyk herbaty. Obydwoje wiedzieli, że każde zdanie, które wypowiedzieli miało podwójne znaczenie. Byli w końcu Blackami z krwi i kości.
Spojrzał na wypielęgnowany ogród i kwiaty, które w nim kwitły. Słońce świeciło jasno, a kolorowe pąki czerpały z niego tyle ile mogły. Potem odwrócił się do Narcyzy i postanowił pokazać jej prawdziwy powód, dla którego dzisiaj przyszedł. Wyznał część prawdy i kłamał jedynie, kiedy mówił o Harrym. Nie mógł powiedzieć wszystkiego.
Opowiedział o Tomie Marvolo Riddle'u i jego dążeniu, by przechytrzyć samą Śmierć. O prawdziwym powodzie dlaczego utonął tamtego dnia w jaskini. O tym, że miał jad bazyliszka i dwa horkrusky, ale chciał je zniszczyć wszystkie na raz, bo nie wiedział jak zareagują inne i czy to nie będzie miało jakiś skutków. Poza tym musiał znaleźć sposób jak usunąć kawałek duszy z Harry'ego, tak żeby chłopiec nadal żył, ale to przemilczał. Regulus mówił, a słońce powoli przesuwało się na zachód.
Ciasteczka do herbaty leżały zapomniane na porcelanowym talerzyku.
– Kłamał? – zapytała zduszonym tonem, a filiżanka w jej dłoniach zatrząsała się niebezpiecznie. Odstawiła ją na talerzyk z brzdękiem.
– Kłamcy nie mówią prawdy – odpowiedział z prychnięciem Regulus. – Czarny Pan mógł szeptać i krzyczeć z wieży o swojej władze i potędze, ale nie mógł wymazać tego, że był półkrwi sierotą i przerażony wizją swojej śmierci.
– To barbarzyństwo. Rozdzielić swoją duszę na kawałki – powiedziała ze wstrętem Narcyza, a jej głos drżał. – Czarna Magia potrzebuje ofiary, ale dusza jest święta.
– To największa cena jaką możesz zapłacić samej Śmierci. A horkruksy są czymś, czym dzielisz się tylko z najbardziej oddanymi sługami – powiedział i obserwował reakcję Narcyzy. Jej twarz była pustą maską opanowania, ale Regulus nie przegapił błysku w oczach, gdy dotarło do niej co insynuował.
– Chcesz żebym zdradziła ideologię, którą żył i oddychał mój mąż oraz siostra – powiedziała po kilku minutach ciszy.
– Ideologię za którą Bellatrix odsiaduje wyrok w Azkabanie, a Lucjusz wywinął się od podobnego wyroku tylko dzięki galeonom i kłamstwom – doprecyzował chłodno Regulus. – Chcę żebyś powiedziała mi, że nie umarłem na darmo.
Tego dnia Regulus Black wyszedł z Malfoy Manor ze świadomością, że jeśli Narcyza mówiła prawdę, to on był w błędzie. Voldemort wcale nie zatrzymał się na magicznej liczbie trzy.
****
Jestem na fali jeśli chodzi o to ff, co jest bardzo dobre, bo zostały dwa rozdziały i będzie koniec. Co równa się z większymi przeskokami czasowymi, bo Syriusz cały czas czeka na ratunek.
Jestem ciekawa waszego zdania jeśli chodzi o cały rozdział, ale przede wszystkim w sprawie rozmowy o kłamstwie jaką miał Regulus z Harrym.
Do następnego,
Demetria1050
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top