06. Żywi nie potrafią milczeć


Wrzesień 1986 - Grudzień 1986



Regulus usłyszał kiedyś jak matka mówiła do Syriusza, że tylko martwy będzie milczeć. Jego brat się wtedy zgodził. Miał czternaście lat i nie potrafił się zamknąć, nawet jeśli to była kwestia tego czy zostanie ukarany za nieposłuszeństwo. Regulus jako dwunastolatek nie do końca zrozumiał sensu tych słów. Teraz jednak miał dwadzieścia pięć lat i rozumiał to doskonale.

W wieku lat osiemnastu umarł na dwadzieścia pięć sekund. Dla wszystkich przez siedem lat był martwy. Teraz jednak przerwał to milczenie i pokazał, że świat się mylił.

Regulus Arkturus Black nigdy nie umarł.

Jego matka nie miała racji. Martwi też potrafili mówić.


***


Kiedy Regulus wszedł do Ministerstwa Magii miał plan. Oczywiście, jak na Ślizgona przystało. Nie zmieniało to jednak faktu, że było to bardzo ryzykowne. Czarodzieje używali różdżek, które pomagały im zabijać innych. Wiedzieli, że istnieje nekromancja i są grupy, które ją stosowały. Wiedzieli o tym, że magią mogą sfałszować różne rzeczy, ukryć je, a nawet stworzyć. Historia była pełna historii o ludziach, którzy przeżywali wiele i udowadniali jak trudno ich zabić. W czasie prześladowań czarownic w Salem, wiedźmy czasami czekały do ostatniego momentu, by teleportować się z płonącego stosu i zaczynały życie gdzie indziej. Niekiedy trafiały znowu na stos i cykl się powtarzał. Część z nich zrobiła sobie z tego grę.

Regulus nigdy nie uważał swojej śmierci za coś śmiesznego. Nie z powodu tego jak do niej doszło. Nigdy przez to ile z jej powodu stracił. Ile rzeczy musiał poświęcić i jak ciężko momentami było patrzeć na to wszystko z boku.

Dlatego też powstał Blaze Alexander Robinson. Postać dzięki, której mógł poczuć, że chociaż przez chwilę żył. Ludzie z miasteczka gdzie żył, nie pytali o wiele. Przyjęli go jako kolejnego podróżnego, samotnika, o sercu skorym do pomocy. Regulus zmieniając się w Blaze'a mógł znowu być żywy.

Dopiero poznanie Harry'ego coś zmieniło. Fakt, że Snape go rozpoznał też miało fundamentalne znaczenie. Mimo że Severus złożył mu Wieczystą Przysięgę, że nigdy nie zdradzi faktu, że Regulus Black żyje, nadal niosło to z sobą pewne ryzyko. Regulus nie chciał go podejmować. Jeśli miał wrócić z martwych i pokazać światu, że plotki o jego śmierci, okazały się tylko plotkami, to chciał zrobić to na własnych warunkach. Nigdy nie przez fakt, że ktoś nie umiał lub nie chciał trzymać języka za zębami.

Ale Harry był w tej części ważniejszy. Albo to co obudził w Regulusie. Gdy jako dorosły, zobaczył kolejne dziecko, które przechodziło w domu koszmar, nie mógł na to pozwolić. Nie, gdy nie miał pojęcia jak horkruks w Harrym miał na niego wpływ. Tym bardziej, kiedy zrozumiał, że ten chłopiec nie miał nikogo kto stanąłby w jego obronie. I może Regulus przybył do Surrey, by zniszczyć horkruks, ale opuścił je z myślą, że uratuje Harry'ego od zła, którego go dotykało.

Jego pierwszym krokiem, by tego dokonać, było zdementowanie plotek o swojej śmierci. Nie mógł przecież nic zrobić skoro wszyscy czarodzieje sądzili, że był od dawna pochowany w grobie. I może przez chwilę rozważał czy to nie jest okazja, którą powinien wykorzystać. Mógłby zabrać Harry'ego od wujostwa, usunąć horkruks, gdy w końcu pojmie jak to zrobić, wychować chłopaka i zacząć się zastanawiać czy Hogwart byłby dobrą szkołą dla niego. Świat, kiedyś by się o niego upomniał. Nikt by jednak nie szukał go u martwego Śmierciożercy i brata osoby, która była masowym mordercą i siedziała w Azkabanie.

Ale Regulus nie chciał żyć w wiecznym strachu, że ktoś może zabrać mu Harry'ego, bo tak naprawdę dzieciak nigdy nie byłby jego. Nie chciał skazać małego Pottera na życie z martwym człowiekiem, bez poczucia stabilności. Bo wiedział dokładnie jak to było ważne. Mieć pewność do kogoś. I może nauczył się tego na złych przykładach. Walburga pokazała mu, że za każdym razem, gdy się spóźni, czekała go kara. Za każdy niepożądany czy nieodpowiedni komentarz mógł liczyć na zaklęcie dyscyplinujące. To była ta pewność. Regulus wiedział, że ojciec zawsze będzie się na niego patrzeć z pogardą i wyznaczy karę w swoim gabinecie, bo nie był tak porywczy jak matka. To była pewność, którą wyniósł z domu. To tego nauczyli go rodzice swoim zachowaniem. Ideologia, którą w niego wpajali była czymś zupełnie innym.

Regulus nie chciał, by Harry żył w strachu, że może wrócić do wujostwa czy nawet do domu dziecka. Chciał mu dać pewną pewność, że to co zyska z Regulusem będzie trwałe. Ze względu na dobro dzieciaka nie mógł milczeć. Nastąpił czas, by trupy zaczęły mówić.


***


– Czemu milczał pan przez siedem lat? – zadał kolejne pytanie Auror. – Czemu nie wyszedł pan z ukrycia kiedy Sam-Wiesz-Kto umarł?

Regulus spojrzał się po raz kolejny na twarz Aurora, który go przesłuchiwał. Nazywał się Jenkins, a przynajmniej tak mówiła naszywka na jego mundurze, bo Regulus nie był w stanie zapamiętać jego nazwiska. Był zwykłym, prostym czarodziejem z ciemnymi włosami i niebieskimi oczami. Miał jakieś trzydzieści lat i wydawało się, że również miał już dosyć tego przesłuchania.

Regulus miał ochotę prychnąć na fakt, że Auror sądził, że Voldemort umarł. Jakie to musiało być proste i orzeźwiające – sądzić, że ktoś taki jak Czarny Pan zniknął już na zawsze i nie było szans, by kiedyś znowu zaczął terroryzować magiczną Anglię.

– Ja się nie ukrywałem – skorygował go Regulus. – Po prostu wiedziałem, że tak było lepiej. Wygodniej.

– Wygodniej?

Regulus odwrócił wzrok i spojrzał na szarą ścianę pokoju przesłuchań, gdzie się znajdował od dwóch godzin. Wiedział, że nie powinien niczego ukrywać. To nie był czas, na to, by tuszować sprawy, tylko właśnie ukazać je w dziennym świetle.

– Mój ojciec umarł, kilka miesięcy po tym jak odbył się mój pogrzeb. Mój brat został wtrącony do Azkabanu bez procesu. Moja kuzynka, Bellatrix Lestrange również została tam zesłana. Moja matka przeżyła jeszcze kilka lat i zmarła rok temu. Ale... ale ludzie wierni Czarnemu Panu nadal żyją, nadal wierzą w ideologię, którą szerzył. – Regulus ciągle mówił, mając wzrok skierowany w stronę ściany, ale pozwolił sobie na szybkie zerknięcie w stronę starszego mężczyzny. Uważnie go słuchał i kiwnął głową, zgadzając się ze słowami Regulusa. – Z czasem okazało się, że może i powrót był możliwy, ale po co? Dla kogo? Dla majątku, dla trupów pochowanych na rodzinnym cmentarzu czy może dla członków rodziny, którzy siedzą w Azkabanie?

– Więc wolał pan nie przyznawać się do tego, że jednak żył, bo nie było do kogo wracać – dokończył Auror. Regulus w końcu się na niego spojrzał i wykrzywił wargi w grymasie, który miał imitować uśmiech.

– Od martwych nikt nie wymaga tego, by mówili – odpowiedział Regulus. – Żywi za to nie potrafią milczeć, prawda? Nasza rozmowa jest tego najlepszym przykładem. A ja nie chciałem, by ktokolwiek zmuszał mnie do mówienia.


***


– Boję się – przyznał się cicho Harry. – A jeśli mnie nie polubią?

Był dzień przez rozpoczęciem roku szkolnego. Harry Potter miał iść do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Regulus nie miał pojęcia czemu chłopiec tak to przeżywał, skoro to tylko mugolska placówka, a nie Hogwart. Dzieciak miał jednak siedem lat. Może dla niego to było ważne. Regulus nie miał prawa tego podważać.

– Nie każdy będzie cię lubić, Harry Potterze – powiedział poważnie Blaze. Jego laska zastukała w chodnik, którym właśnie szli. – Nie muszą. Nie chodzi również o to żeby się ciebie bali, tak jak się będą bać twojego kuzyna. Najważniejsze jest żeby traktowali cię tak jak ty ich traktujesz.

– Czyli... czyli jak będę dla nich dobry, to oni będą dla mnie mili?

– Tak – potwierdził Blaze. – Na razie to może wystarczyć.

– A potem? – Dopytał ciekawie Harry. Nie bał się już zadawać pytań, co Regulus przyjął z radością. To był krok milowy, który pokazywał, że Harry czuł się przy nim bezpiecznie. – Co będzie potem?

– Potem, przestaniesz się przejmować co myślą o tobie inni – powiedział z pewnością siebie Regulus. I naprawdę chciał w to wierzyć.

Harry przytaknął głową, cicho akceptując słowa Robinsona. Nie miał pojęcia kiedy nastąpi to „potem" o którym mówił mężczyzna, ale to nie było ważne.

– Ludzie nigdy nie przestaną mówić, Harry – dodał Blaze. – To silniejsze od nich.


***


Martwi powstają zza grobów! I przerywają milczenie!

W miniony czwartek do Ministerstwa Magii przybył Regulus Arkturus Black, który w 1979 roku został uznany za zaginionego i zmarłego. Miał wtedy osiemnaście lat.

W tym roku jednak zjawił się w Atrium Ministerstwa mężczyzna, który twierdzi, że jest Regulusem Blackiem. Posiada różdżkę zarejestrowaną jako należąco do młodszego syna Walburgii i Oriona Blacków oraz akt urodzenia.

Całą sprawą – sprawdzeniem dowodów, przesłuchaniem mężczyzny, który przedstawia się jako Regulus Black oraz wyjaśnieniem całej sprawy zajmują się Aurorzy oraz biuro osób zaginionych.

Nikt nie ma pojęcia czemu akurat teraz domniemany Regulus Black postanowił ukazać się wśród żywych i zacząć mówić.

Nie udało nam się z nim jeszcze porozmawiać, a biuro Aurorów odmawia komentarza w tej sprawie. Będziemy na bieżąco informować was o aktualizacjach w tej sprawie. Prorok Codzienny nie zamierza w tej sytuacji milczeć.

Pisała dla Was: Amanda Fincher.


***


– Wszyscy o tobie mówią, Black.

Takimi słowami przywitał go Severus Snape. Tydzień wcześniej napisał mu list z krótką wiadomością z datą, godziną i miejscem spotkania. Regulus stawił się tam dość niechętnie, ale tylko ze względu na wczesna porę. Nie miał pojęcia, gdzie właśnie był, bo adres na przedmieściach Londynu w zniszczonej i brudnej dzielnicy, nic mu nie mówił. Samo mieszkanie znajdowało się na pierwszym piętrze kamienicy i Regulus nie podejrzewał, że ktoś tu mieszkał na stałe.

– Nie codziennie wstaję z grobu, Snape – odpowiedział mu Regulus. Jego laska uderzała o drewnianą podłogę, która skrzypiała również z każdym krokiem, które robił Black w stronę , gdzie siedział Snape. – O czym chciałeś porozmawiać? – Przeszedł od razu do konkretów, bo nie miał ochoty bawić się w grzecznościowe rozmowy. Nie sądził również, że Snape był ich fanem.

– Dumbledore był bardzo... zaintrygowany możliwością tego, że mogłeś żyć przez ten cały czas – powiedział powolnym tonem Severus, celowo wahając się przy słowie, które miało określić jak Dyrektor Hogwartu zachowywał się, gdy dotarły do niego wieści o tym, że Regulus wcale nie umarł.

– I pewnie pytał cię czy czegoś nie wiedziałeś?

– Oczywiście. – Snape prychnął na to pytanie. – Powiedziałem, że miałem wtedy ważniejsze sprawy, niż mały Black, który uniknął śmierci. Ale on będzie pytał. Będzie chciał wiedzieć. I nie spocznie dopóki się nie dowie czemu teraz postanowiłeś wrócić.

Regulus zacisnął mocniej szczęki. Albus Dumbledore od zawsze budził w nim mieszane uczucia. Nie mógł zaprzeczyć – nikt nie mógł, że ten czarodziej był potężny. Władał mocą, którą można by mu pozazdrościć. Był osoba, która pokonała Grindelwalda i nie zrobił tego za pomocą kwiatów i czekoladowej żaby. Ale dla wielu czystokrwistych rodzin, porażka Gellerta była czymś bardzo przykrym i może dlatego, gdy Czarny Pan i jego Rycerze Walpurgii zaczęli szturmować Ministerstwo i mówić głośno swoje poglądy, większość rodzin za nim poszła. Blackowie byli jedną z pierwszych rodzin, które tego dokonały. A Albus Dumbledore stał się w międzyczasie Dyrektorem Hogwartu i ludzie zaczęli zapominać, że za tą ekscentryczną osobowością i wzorzystymi szatami, krył się czarodziej, do którego były wątpliwości czy nie zabił własnej siostry. Regulus to wszystko wiedział z opowieści ojca i z książek, które udało mu się zdobyć. Słyszał szepty, które wymieniała Bellatrix z Czarnym Panem na spotkaniach.

Fakt, że Dumbledore zaczął się nim interesować, nie podobała się Regulusowi. Black nie był zadowolony z jakiejkolwiek uwagi, a teraz miał ją, aż nad to. Poza tym istniał ogromny żal jaki miał Regulus do tego człowieka. Przede wszystkim z dwóch powodów, które powodowały, że Black wręcz czuł żółć w ustach, gdy o tym myślał.

Syriusz.

Harry.

To była dwójka ludzi, która powinna być chroniona przez Albusa Dumbledore'a, a ten ich zawiódł w najgorszy sposób. Obydwóch wsadził do miejsc, które niszczyły ich każdego dnia. Regulus nie mógł uwierzyć, że Dumbledore mógłby na to pozwolić. Fakty jednak były takie, a nie inne. Blackowi pozostało jedynie zebrać dowody na to, że Syriusz i Harry nie powinni spędzić tam ani jednego dnia.

– On się dowie wszystkiego w swoim czasie – odpowiedział w końcu Regulus. – To nie tak, że mogę zabrać mu Chłopca-Który-Przeżył sprzed nosa i nie powiedzieć mu ani jednego słowa.

– Chciałbym zobaczyć jak próbujesz to robić, Black.

Regulus uśmiechnął się przelotnie na słowa Severusa. Może i przechytrzył świat czarodziei ze swoją śmiercią, ale wiedział, że jako żywy nie będzie mógł już tak robić. Chociaż chciałby zobaczyć twarz Dumbledore'a, gdyby udało się Regulusowi uzyskać prawa do opieki na Harry, a starzec nic by o tym nie wiedział, dopóki nie byłoby za późno.

– Dumbledore będzie chciał odpowiedzi – powiedział z przekąsem Regulus. – Będzie musiał przyjść i porozmawiać z trupem, który zaczął mówić.


***


Martwi niewiele mogą. Żywi za to nie potrafią milczeć. A Regulus potrzebował teraz wielu słów. Ale nie mogło się skończyć tylko na słowach. Owszem, kryła się w nich moc. One same nią były. Ale Regulus potrzebował czegoś więcej niż słów. Musiał zdobyć dowody.


***


– Czy mogę ci zadać ważne pytanie, Harry? – Regulus zapytał się Harry'ego, gdy oboje siedzieli w bibliotece. Ukryci między regałami z książkami historycznymi przed bibliotekarką, która zbyt często próbowała rozmawiać z Regulusem i wypytywać o Harry'ego.

– Coś się stało?

Regulus odetchnął głęboko. Przygotowywał się do tej rozmowy, bo musiał mieć pewność, że Harry dobrze go zrozumiał. Ale nadal nie było to łatwe.

– Harry... czy chciałbyś mi pomóc? – zapytał wstępnie Regulus. Wiedział, jak od tej rozmowy wiele zależało. Jednocześnie nie było nikogo kto pomógłby mu i powiedział jak rozmawiać na ten temat z siedmiolatkiem. Musiał opierać się na swoim niejasnym przeczuciu co może się udać, a czego na pewno nie należało mówić. Nie było to bardzo pomocne, patrząc na to w jakim domu się wychował.

– W czym? – Harry zapytał cicho i przechylił głowę w bok. Był zaciekawiony, ale również nauczony doświadczeniem żeby nie zgadzać się na wszystko. Dudley nauczył go tego bardzo szybko.

– Czy wiesz, że jeśli się o coś walczy, czasami słowa nie są wystarczające?

– Tak – wyszeptał Harry i odwrócił wzrok.

Regulus nie chciał dopytywać na siłę. Ale nie zmieniało to faktu, że był ciekawy. Zacisnął palce na chorej nodze i zastanowił się jak powinno brzmieć kolejne zdanie, które skieruje do Harry'ego.

– I czasami potrzebujemy dowodów – krążył wokół tematu Regulus. – Czegoś co potwierdzi nasze słowa, żeby inni nie mogli powiedzieć, że kłamiemy. Coś jak zdjęcia, coś trwałego i coś co można zobaczyć czy dotknąć. Czy rozumiesz?

Harry pokiwał energicznie głową, tak, że jego okulary zatańczyły na jego nosie.

– A po co ja jestem potrzebny?

Regulus zacisnął zęby i wziął głęboki oddech. To był właśnie najgorszy moment tej rozmowy. Najtrudniejszy. Odwrócił się w stronę Harry'ego. Zobaczył jego szeroko otwarte oczy, chude ramiona, które były okryte zbyt cienką bluzą jak na tę porę roku.

– Bo chcę walczyć o ciebie, dzieciaku – powiedział głosem pełnym emocji. – Będę walczyć o to, byś opuścił Privet Drive i nigdy nie musiał tam wracać.

Harry sapnął w szoku, a jego szeroko otwarte, zielone oczy były wpatrzone w Blaze'a. Black nie mógł, nie zauważyć tej czystej ekscytacji, tego szczęścia, które Harry miał wymalowane na twarzy. To były uczucia dziecka, które odbijały się na nim i rozciągały na wszystko dookoła.

– Naprawdę? – cichy głos Harry'ego, pełen niedowierzenia, ale i nadziei, że słowa Blaze'a były prawdziwe, ledwo dotarł do mężczyzny.

– Tak – potwierdził Regulus. Czuł ten cały ocean emocji, który dzielił z Harrym. Nie spodziewał się, że rozmowa o tym może tak na niego działać. – Obiecałem ci to, a ja nie łamię obietnic.

– Ale dlaczego?

Harry Potter miał siedem lat, złamane poczucie własnej wartości i brak wiary w dorosłych. Ale nadal gdzieś tam, kryła się nadzieja na bohatera, który przyjdzie i go uratuje. Regulus powiedział mu, że nie był żadnym bohaterem, ale Harry nadal go tak traktował. Bo jak inaczej nazwać człowieka, który robił dla niego to wszystko co robił Blaze?

Regulus się zawahał. Jak miał wytłumaczyć siedmiolatkowi, że na początku przybył do jego domu, by tylko go zobaczyć, dowiedzieć się jak horkruks Voldemorta oddziaływuje na niego? Jak przez własne traumy, które zyskał dzięki swoim rodzicom, mieszkaniu na Grimmuald Place 12 i dziedzictwo rodu Black, nie mógł skazać na podobny los kilkuletniego chłopca? Jak czuł, że jako brat Syriusza Blacka, Regulus musiał próbować ochronić jego chrześniaka od podobnego losu i wychowania, które oboje mieli? Jak chyba uczucie, że był w stanie to zrobić, przyćmiło zdrowy rozsądek? Jak wcale nie chodziło o to, że Harry Potter był słynnym na całym świecie czarodziejem?

– Bo jesteś tego wart, Harry Potterze – powiedział w końcu, gdy cisza zaczęła się przeciągać. – To nie będzie łatwe, ani proste, dzieciaku. Nie wyciągnę cię za tydzień, ani za dwa z tego domu – uświadomił mu, bo Balze musiał się upewnić, że Harry to zrozumie. Nie chciał widzieć tego zawiedzenia, gdy chłopiec to usłyszał. – Muszę się upewnić, że więcej tam nie wrócisz i nikt, ani nic nie będzie w stanie cię tam z powrotem umieścić. Wszystko musi być oficjalne, zgodne z prawem i dlatego to wszystko będzie tyle trwało. I żeby o ciebie zawalczyć, potrzebuje dowodów... potrzebuje dowodów tego co robi ci wujostwo – wydusił w końcu z zawahaniem. Nie miał pojęcia jak Harry na to zareaguje. – Będę chciał zacząć robić zdjęcia twoich obrażeń, siniaków, ran, poparzeń czy skaleczeń. Zrobić zdjęcia twoich ubrań, butów i okularów. Musimy wybrać jakiś dzień żebym mógł wejść do domu twojego wujostwa i zrobić zdjęcia komórki pod schodami – wyliczał kolejne rzeczy. – I może całego tego domu, tak dla pewności.

Regulus spojrzał na Harry'ego, który patrzył na niego szeroko otwartymi oczami i zaciśniętymi ustami. Black wziął głęboki oddech i przerwał swój monolog. Merlinie, nie doszedł do najgorszej rzeczy, bo nie miał pojęcia jak powiedzieć siedmiolatkowi, że muszą zacząć zbierać jego wspomnienia z każdego razu, gdy była stosowana wobec niego przemoc. Jak Harry będzie musiał sobie to wszystko jak najdokładniej przypomnieć, by Regulus był gotowy, aby pewnego dnia wejść do Ministerstwa Magii z całym arsenałem fiolek, potwierdzeniem, że są one prawdziwe i nikt ich nie modyfikował i rzucić nimi prosto w Wizengamont.

– Harry?

– I to pomoże? – zapytał niepewnie. – Oni muszą zobaczyć, że wujostwo źle mnie traktują i pozwolą mi być z tobą?

Regulus się zawahał. Było jeszcze tyle niuansów, procedur i przede wszystkim czasu, by słowa Harry'ego mogły się spełnić. A Regulus nie wiedział jak to wytłumaczyć dziecku, które nigdy nie musiało mieć do czynienia z polityką i Ministerstwem Magii.

– Teoretycznie – powiedział w końcu z wahaniem. Zacisnął palce na zniszczonej nodze. – Jest jeszcze cała masa innych rzeczy. I jest jeszcze coś o co chciałbym cię prosić.

Regulus miał problem, by ubrać to wszystko w słowa i patrzeć jak prawda, która się za nimi kryła dotarła do Harry'ego. Jak łzy pojawiły się w jego zielonych oczach, a warga zaczęła drżeć. Harry zacisnął ręce wokół brzucha w ochronnym geście, jakby wuj Vernon miał zaraz go uderzyć. Regulus pragnął zapewnić młodego Pottera, że był bezpieczny, ale wiedział, że próba wyciagnięcia ręki i dotknięcia wątłego ciała chłopca, nie była mile widziana. Nie, kiedy był zagubiony we własnych wspomnieniach.

Nigdy nie był dobry w słowach. To Syriusz był tym głośnym, duszą towarzystwa i tym, który umiał znaleźć odpowiedź na wszystko. Regulus trzymał się z tyłu, patrzył, wyciągał wnioski i kalkulował. Wolał się zaszyć w cieniu, przemilczeć coś i potem żałować, że nie był tak odważny jak Syriusz, by zacząć mówić.

A teraz, był osobą, która zachęcała do mówienia Harry'ego Pottera. Namawiał, by siedmioletnie dziecko wykrzyczało z dachów swoją traumę. A Regulus jedynie będzie narratorem tej historii. Osobą, która zakorkuje ją w szklanych buteleczkach, zaniesie do Ministerstwa i rzuci nimi w twarz wszystkim pracownikom i czarodziejom, którzy przez lata nie zainteresowali się co się dzieje z Chłopcem-Który-Przeżył, tylko snuli o nim historię. Regulus przedstawi im taką bajkę, że część z nich popłacze się zanim dotrą do końca.

I dobrze, może Regulus był jednak w jakimś stopniu bohaterem.



***


Regulus mógł być przez lata uważany za zmarłego. Jednak ujawnił się, bo wierzył, że jako martwy miał ograniczone pole manewru. Jako żywy mógł więcej. Chciał więcej.

Regulus Black wiedział, że pierwszym krokiem do zdobycia praw opiekuńczych do Harry'ego Pottera będzie oficjalne przywrócenie siebie do świata żywych w czarodziejskim świecie. Drugim krokiem w jego planie było zdobycie dowodów na to co się działo za zamkniętymi drzwiami domu przy Privet Drive 4. Im więcej rzeczy, tym lepiej. Nie liczyło się dla niego czy to zdjęcia mugolskim aparatem, fiolka ze wspomnieniami czy zapis jego rozmowy z Harrym. Jeśli mógł uzyskać jakieś słowa i potwierdzenie od sąsiadów to by było cudownie. Ale Regulus wierzył, że jeśli przygniecie Wizengamont całą masą dowodów to oni się w nich utopią. Pragnął pokazać im wszystko, tak żeby podejmując decyzję mieli tylko przed oczami cały album ze zdjęciami obrażeń Harry'ego, a w uszach słyszeli jego opis tego co robiło mu wujostwo. Musiał przekonać Wizengamont.

Musiał pozwolić, by Harry Potter zaczął mówić. Dlatego powstał z martwych. By żywi mogli zacząć mówić i walczyć o swoje. By dziecko, które było maltretowane, miało szansę na normalnych opiekunów, na godne życie i to wszystko co powinien mieć zapewniony siedmioletni chłopiec.



***


Gdy Regulus jeszcze żył – życiem nastoletniego dziecka rodu Black, które miało krawat w barwach Slytherinu na szyi i wiarę we własnych rodziców, którzy powodowali, że czuł strach i chęć poddania się, ale nigdy nie pozwolili mu przestać wierzyć, że ta dwójka jest w stanie kontrolować jego życie, wiedział, że milczenie było złotem.

Nauczył się tego dzięki Syriuszowi, ale i Narcyzie. Cyzi, która była częstym gościem na Grimmuald Place 12. Tak jak on – ta cicha ze swojego rodzeństwa. Odsuwana na bok i nie skupiająca uwagi rodziców na sobie. Regulus do końca nie wiedział, kiedy z tych dzieci, stali się osobami siadającymi na spotkaniach Śmierciożerców. Narcyza wyszła za człowieka, który był w Wewnętrznych Kręgu Czarnego Pana. A Regulus stał się niszczycielem horkruksów. Przestali być dziećmi, które siedziały na strychu i patrzyły w sufit przyozdobiony gwiezdnymi konstelacjami i wymieniały się strasznymi historiami usłyszanymi od starszego rodzeństwa. Stali się kimś, kogo Regulus nie chciał widzieć w lustrze.

Teraz jednak – po latach – patrzył na Narcyzę Malfoy . Na dorosłą kobietę, matkę i żonę. Panią Malfoy, która nosiła zbyt ciężką biżuterię i miała włosy w dwóch kolorach. Regulus ledwo ją rozpoznawał. Wydawała się zmęczona, smutna i skrzywiona.

Gdy napisała do niego list, że chce, aby Regulus się z nią spotkał, Black nie miał pojęcia jaki będzie przebieg tego lunchu. Wiedział, że Narcyza nie była Bellatrix z jej impulsywnością, nutą szaleństwa i chęcią do zadawania bólu. Ale Regulus opuścił ją na kilka lat, nie zaprzeczając swojej śmierci, nie odzywając się nigdy i nie dając sygnału, że jednak żył. Zostawił ją bez wiedzy, a teraz powrócił i Narcyza chciała się z nim zobaczyć.

Siedzieli więc i Regulus opowiadał swoją historię, która była niczym innym jak przemilczeniem miliona dni bólu, ilości wylanych łez z powodu bólu i prawdziwych powodów dlaczego poszedł tamtego dnia do jaskini. Lucjusz był zaufanym Śmierciożercą i mógł wmówić całe opinii publicznej, że był pod Imperio, ale Regulus ani przez sekundę nie uwierzył w to. Widział męża Narczyzy podczas spotkań. To nie było zachowanie osoby pod klątwą kontrolującą. Nie okłamał jej jednak czemu wrócił. Nie milczał na temat Harry'ego. Nie w momencie, kiedy zobaczył jak opowiadała o Draco. Chłopcu, który był jego kuzynem. W tym samym wieku co Hary, ale Regulus wiedział, że sposób w jaki byli wychowywani był zupełnie inny.

– Wróciłeś przez niego?

– Dla niego – poprawił ją Regulus. – Dla niego wróciłem jako Regulus Black. Dla niego powstałem z martwych. Bo tylko jako żywy mogłem mówić.

Jasne oczy Narcyzy spotkały się z jego własnymi. Regulus zobaczył jej łzy, które groziły wypłynięciem.

– Nie musiałeś umierać – wyszeptała Narcyza. – Nie musiałeś skazywać mnie na pochowanie pustej trumny.

– Ja umarłem tamtego dnia, Cyzia – uświadomił ją dobitnie Regulus. – Umarłem na jakieś pół minuty. To nie była sztuczka z drzewem genealogicznym. To nie była mistyfikacja. Moje serce się zatrzymało. A kiedy się obudziłem... moje ciało było zniszczone, Mroczny Znak zniknął, a ja byłem uznany na zmarłego.

– Mogłeś coś powiedzieć. Dać znać. – W głosie Narcyzy rozbrzmiała niepokojąca nuta. – Przekazać wiadomość przez Stworka – rzuciła pierwszy pomysł jaki wpadł jej do głowy.

– Martwi nie krzyczą z dachów o swojej śmierci – uświadomił jej Regulus. Nie chciał znowu przypominać sobie wszystkich szczegółów jak wyglądało jego życie niedługo po przebudzeniu. Nic by mu nie dało pławienie się w swoim bólu i beznadziejności. Nie chciał się tak odsłaniać. – Tak było bezpieczniej. Tak było lepiej.

– Ale zdecydowałeś się wrócić.

– Musiałem – powiedział jedynie mimo, że nie była to do końca prawda. Nie musiał. Zdecydował, że to będzie najlepsza opcja. Może nie najmądrzejsza, ale najbardziej pewna.

Narcyza milczała przez dłuższy moment, a kiedy zadała kolejne pytanie, brzmiało ono bardzo podobnie do tego, które zadał mu Snape kilka tygodni temu.

– Jaki on jest?

Regulus uśmiechnął się, kiedy stanął mu przed oczami obraz Harry'ego ubranego w szkolny mundurek. Nie miał zamiaru powiedzieć jej tego co Snape'owi. Jego kuzynka nie potrzebowała tych wszystkich bolesnych słów, chociaż Regulus wiedział, że zniosłaby je, ale nie o to chodziło. Narcyza nie musiała się stać jego kolejnym sprzymierzeńcem. Ona już nim była, ze względu na to, że kiedyś nosiła nazwisko Black. W jej żyłach jednak ciągle płynęła ta sama krew, co w Regulusa. Więzy krwi były nierozerwalne.

– On jest wart tego, że dla niego powróciłem z martwych – odpowiedział pokrętnie, ale szczerze. – Bo jako żywy nie mogę milczeć o tym co się z nim dzieje. Mogę o niego zawalczyć, Cyzia. A on jest wart tej walki.

– Więc walcz, Regulusie. Walcz.


***


Żywi nie potrafią milczeć. Martwi nie mogą mówić. Regulus zaczął się zastanawiać kim on w takim razie był. Mówiącym trupem? Teoretycznie martwym w świetle prawa czarodziejskiego, a w praktyce oddychał i rozmawiał jak każdy żywy człowiek? 





****



Czy chciałam dodać rozdział wcześniej? Tak, ale coś nie wyszło,  bo mam problem z pisaniem czegokolwiek. Usunęłam też dwie sceny z tego rozdziału, byle tylko to skończyć. 

Bardzo nie podoba mi się sposób w jaki został napisany ten artykuł i chciałam to zmienić, a potem zrozumiałam, że nie musi być to dobrz napisane, bo to tylko artykuł jakieś reporterki w Proroku i to ma pełne prawo być złe. 

Wiem, że w tym rozdziale miał być Dumbledore, ale ministerialne zagrywki to pomysł na kolejny rozdział. I nie chciałam dawać go tu na siłę. 

Dajcie znać co sądzicie o rozdziale ^^ 

Do następnego, 

Demetria1050

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top