01. Martwi nie mają prawa głosu
Grudzień 1979
Regulus Black był Szukającym. Czy to w Quidditchu czy w prawdziwym życiu. Poszukiwał prawdy, informacji i odpowiedzi. Chciał pozyskać rzeczy, których nikt inny nie miał. Kierował się ciekawością, intuicją i dążeniem do tego co dla innych było tylko marzeniem, sennym pragnieniem i czymś czego nie mogą posiąść. Regulus chciał tego wszystkiego.
Żałował tylko jednego momentu, w którym dowiedział się prawdy. Tej strasznej, która obdzierała człowieka z obłudy, nadziei i szansy na lepsze jutro. Spowodowało to, że pragnął, by się mylił, by informacja, którą odkrył okazała się kłamstwem. To był moment, kiedy zrozumiał, że Voldemort stworzył horkruksy. Podzielił swoją duszę na mniejsze kawałki, poświęcając czyjeś życie w rytuale i umieszczając ją w przedmiotach.
Świadomość tego spowodowała, że miał ochotę wymiotować, żółć podeszła mu do gardła, a przełknięcie śliny okazało się czymś trudnym. Patrzył przerażony na księgę, którą trzymał w rękach. Widział ledwo widoczne litery napisane atramentem na żółtym pergaminie, który wręcz kruszył się pod palcami i nie mógł udawać, że nie tego szukał. Znalazł co chciał, tracąc przy tym całą nadzieję, którą posiadał.
Obiecał sobie, że zniszczy Czarnego Pana.
Regulus chciał naprawić swoje błędy, pokazać, że nie kierował nim tylko strach przed matką, pragnienie potęgi i władzy, które miał zapewnione jako dziedzic rodu Blacków oraz nie był na każde wezwanie Czarnego Pana. Regulus był zupełnie kimś innym. I to była jego szansa, której wiedział, że nie mógł zmarnować. Jednocześnie nie był głupcem. Wiedział, że nie wyjdzie z tego żywy. Wiązało się to z jego końcem, śmiercią, która miała mieć znaczenie tylko dla tych, którzy faktycznie kiedyś pokonają Czarnego Pana. Regulusowi wystarczyła świadomość, że jakoś się do tego przyczynił. Pragnął również, ale wiedział, że nie będzie to możliwe, aby Syriusz dowiedział się prawdy o tym co zrobił Regulus.
Bycie Szukającym wiązało się również z tym, że Regulus nigdy nie robił czegoś tylko połowicznie. Jeśli już miał coś do zrobienia, wykonywał to najlepiej jak mógł. Była to jego wada i zaleta jednocześnie, którą jego matka umiała bezwzględnie wykorzystać. Jeśli miał być dziedzicem, zrobił wszystko, by być w tym idealny. W momencie kiedy przyjął Mroczny Znak w wieku lat szesnastu, naprawdę się starał, by nie zawieść nikogo i udowodnić, że Czarny Pan nie popełnił błędu, oznaczając go. Nienawidził każdej chwili tego co musiał robić jako młody Śmierciożerca, ale robił co mu kazali. Opanował do perfekcji przez to udawanie, że wszystko było jak w najlepszym porządku. Nauczył się śmiać w odpowiednich momentach, skandować hasła Śmierciożerców i rzucać zaklęcia torturujące, by nikt nie miał wątpliwości, co do jego obecności w kręgach Czarnego Pana. Grał dziedzica rodu z Mrocznym Znakiem na przedramieniu i różdżką w ręku, który z przyjemnością zabije szlamę. Był idealny w odgrywaniu tego teatru przed wszystkimi. A przynajmniej tak sądził.
Zadaniem Szukającego było złapanie złotego znicza. Zakończenie meczu i zyskanie stu pięćdziesięciu punktów dla swojej drużyny. W większości przypadków świadczyło to o wygraniu meczu. Czasami zdarzało się, że nie było to wystarczające.
Regulus liczył się z tym, że to co planował zrobić, okaże się właśnie niewystarczające. Ale było wszystkim co kiedykolwiek mógł uczynić.
Dlatego, kiedy Inferiusy ciągnęły go na dno jeziora i rozszarpywały jego ciało a on obezwładniony i z eliksirem rozpaczy, który ciągle czuł na języku, jedyne co mógł zrobić, to pomyśleć, że tak właśnie będzie wyglądać jego koniec. Nie czuł nic, a jedyne co mógł zobaczyć to ciemność, która coraz bardziej go pokrywała niczym koc w zimną noc. Nie było już bólu i pragnienia tak dużego, że jedyne o czym mógł myśleć to o wypiciu szklanki wody. Nie słyszał już wrzasków matki i płaczu bólu Syriusza, gdy Walburga rzucała na niego Crucio. Nie czuł uderzeń trzcinki na palcach, gdy źle zagrał na skrzypcach. Nie było tego obezwładniającego uczucia rozpaczy, które wręcz wylewało się z jego ciała. Nie było nic.
Były tylko Inferiusy, które ciągnęły go na dno jeziora, a ich długie palce zakończone szponami, zamiast paznokci, wbijały się w jego ciało. Były ich ostre zęby, które zatopiły się w skórze, mięśniach i tkankach w nogach Regulusa. Były ich puste spojrzenia, które pokazywały, że stały się strażnikami horkruksa na rozkazach szaleńca. Zmuszone do zrobienia wszystkiego co najgorsze, osobie, która odważyła się wejść do jaskini.
Była lodowata woda jeziora, która otaczała ciało Regulusa tak samo jak stado Inferiusów. Było to przenikające zimno, które wychładzało ciało Blacka. Z każdym metrem, który przybliżał go na dno, powodował, że Regulus był coraz bliżej śmierci.
A kiedy jego ciało uderzyło z pustym hukiem i dotknęło dna, jego serce się zatrzymało. Szare oczy Regulusa straciły tę iskrę życia. Jego płuca pozbyły się resztek powietrza, które w nich było. Krew, która sączyła z ran, które stworzyły Inferiusy, wypływała jeszcze z jego ciała i mieszała się z wodą.
Regulus Black umarł. Na całe dwadzieścia pięć sekund.
***
Regulus nie wierzył w sprawiedliwość. Był w końcu Ślizgonem i Blackiem. Zamiast sprawiedliwości światem rządziły pieniądze, ci, którzy byli u władzy i ci, którzy wiedzieli co oznacza wykorzystać okazję. Kłamcy, złodzieje i egocentrycy stali na samej górze i decydowali czym była sprawiedliwość.
Czarny Pan uwielbiał im przypominać, że była tylko władza i potęga. Oraz ludzie zbyt słabi, by po nią sięgnąć.
Regulus nie był pewien czy był słaby. Ale wiedział, że na pewno umiał wykorzystać okazję, którą ofiarował mu świat. Dlatego nie widział nic złego w fakcie, że wykorzystał całe dwadzieścia pięć sekund swojej śmierci, by móc zacząć nowe życie.
***
Regulus obudził się dwa tygodnie po tym jak jego ciało opadło na dno jeziora, a Stworek zignorował jego rozkaz i wrócił po swojego mistrza. Black przebudził się nagle, usiadł gwałtownie na łóżko z wyprostowanymi nogami. Wziął głośny i głęboki wdech, a jego oczy były nienaturalnie rozszerzone. Był absolutnie przerażony, a macki strachu wręcz oplotły całe jego ciało. Nie miał pojęcia gdzie był, ani jakim cudem przeżył. Regulus ostatnie co pamiętał to agonię i halucynację jakie spowodował eliksir rozpaczy, którym poił go Stworek i plusk wody, gdy jego ciało wpadło do jeziora.
Horkruks.
To była jego pierwsza sensowna myśl. Nie miał pojęcia co się stało z medalionem Slytherina. Nie był pewien czy poświęcenie, z którym pił eliksir rozpaczy, by dostać się do horkruksa nie poszło na marne. Musiał się upewnić, że jego czyny miały jakiś sens.
Drugą świadomą myślą jego zamglonego umysłu było pytanie gdzie on się faktycznie znajdował. Nie rozpoznawał tego otoczenia, beżowych ścian i ciemnych mebli. Leżał w dużym łóżku, przykryty białą pościelą i kraciastym kocem. Pokój wyglądał naprawdę, zadziwiająco miło, w porównaniu z tym jak wyglądało Grimmuald Place 12, czego Regulus nie mógł zignorować. Był przez to pewien, że nie znajdował się w rodzinnej posiadłości w centrum Londynu. Nie miał pojęcia, gdzie był. Gdzie była jego różdżka?
- Stworek? - zawołał cicho. Miał zachrypnięty głos i wysuszone gardło. Opadł zaraz potem z powrotem na poduszki i powstrzymał się od kaszlu.
Nie wiedział kogo jeszcze mógł zawołać. Ten skrzat domowy był ostatnią istotą jaka pozostała Regulsowi na tym świecie. Nikt inny nie znał go tak dobrze, nikogo innego nie mógł nazywać przyjacielem. I tylko on znał prawdę. I to Stworek uratował go z jaskini. Bo Regulus wiedział, że jakimś cudem przeżył. Niebo nie mogło tak wyglądać, poza tym wiedział, że nie tam by trafił. Na Piekło poza tym było tu zbyt przyjemnie.
- Panicz Regulus!
Stworek teleportował się na środek pokoju z głośnym trzaskiem i imieniem Ślizgona na ustach. Regulus nie przypominał sobie, kiedy ostatnio czyjaś obecność spowodowała u niego radość. Może to było wtedy, kiedy był dzieckiem, a Syriusz zakradał się do jego sypialni wieczorami, by zaśpiewać mu kołysanki i opowiedzieć historie na dobranoc.
Regulus podparł się na łokciach i dźwignął do siadu. Teraz kiedy adrenalina z powodu obudzenia była już mniejsza, zmiana pozycji z lezącej na siedzącą nie była taka łatwa. Z trudem oparł się o zagłówek łóżka.
- Stworek cieszy się, że panicz się obudził! Stworek się martwił!
Skrzat stał pochylony do przodu, z szeroko otwartymi oczami, które były wpatrzone w Regulusa. Stworek miał zamiar obficie podziękować Merlinowi i Morganie za to, że panicz Regulus obudził się z tej okropnej śpiączki. Teraz wszystko będzie dobrze.
- Gdzie ja jestem?
- Panicz Regulus jest w tajnym domu Blacków. Panicz Regulus był... panicz był martwy, kiedy Stworek przybył z paniczem.
- Martwy? - zapytał głuchym głosem. Miał wrażenie, że tylko zemdlał. Jego pamięć była zbyt niejasna, by móc stwierdzić czy faktycznie tak wyglądała śmierć.
- Drzewo genologiczne Szlachetnego i Starożytnego Rodu Blacków pokazuje, że panicz Regulus jest martwy!
- Martwy?
Jak drzewo genologiczne mogło się tak pomylić? Przecież Regulus żył. Matka powtarzała, że magia użyta do tego malowidła była tak stara jak cały ród Blacków. Merlinie, Regulus był tak zdezorientowany tym wszystkim co się działo. Podejrzewał, że Stworek musiał napoić go całą masą eliksir, bo ledwo czuł własne ciało i prawie nie rejestrował faktu, że oddychał. Nie mógł skupić myśli na tym wszystkim co go otaczało.
- Tak bardzo martwy! Wszyscy tak myślą. Lord Black i pani Walburga. Dzisiaj odbywa się ceremonia pogrzebowa. Uznali panicza Regulusa za martwego! - lamentował Stworek.
- Nie powiedziałeś im? - zapytał zszokowany Regulus. Spodziewał się, że Stworek przekaże wszystkim Blackom, że Regulus żyje. Ale wtedy byłby na Grimmuald Place 12, nie w tajnym domu Blacków. - Czemu?
- Panicz Regulus zakazał mówić! - wręcz wyjęczał Stworek. Miał pochyloną nisko głowę, tak, że jego nos prawie dotykał klatki piersiowej. - Kazał milczeć o wszystkim co dotyczy tej przeklętej jaskini. I Stworek milczał, bo Stworek jest dobrym skrzatem.
- Kazałem ci też zająć się medalionem, a nie mnie ratować - wytknął mu Regulus. Merlinie, czy naprawdę przed chwilą się obudził?
- I Stworek to zrobił! - przyrzekł Stworek. - Schował medalion w bezpiecznym miejscu, i wrócił po panicza Regulusa. Panicz Regulus nic nie mówił, że nie można tak robić. A Stworek ma obowiązek pilnować rodziny Black. I wiernie jej służyć - zakończył oficjalnie.
Regulus przymknął powieki. Merlinie, ten skrzat czasami powodował u niego ból głowy i ucisk w sercu w tym samym czasie.
- Gdzie jest medalion? - zapytał w końcu.
- Stworek go ukrył. Czy Stworek ma go przynieść?
- Później - odpowiedział Regulus. Przymknął na chwilę oczy. Czy tak właśnie miało się to skończyć. Liczył na coś zupełnie innego. Miał umrzeć, a medalion miał zostać zniszczony przez Stworka. Teraz jednak obudził się po dwóch tygodniach śpiączki, całkowicie odrętwiały, zamroczony i tak bardzo żywy, że wręcz miał ochotę znowu pójść spać i udawać martwego. Czy chociaż raz w życiu jego plan mógł się udać od początku do końca?
- Panicz powinien powiedzieć wszystkim, że jest żywy! Pani Walburga tak bardzo się ucieszy! I Lord Black!
Regulus otworzył oczy i spojrzał na Stworka. Czy naprawdę miał teraz pojawić się w domu i oznajmić wszystkim, że jednak żyje? Wrócić jak wierny skrzat domowy do domu, do służby Czarnemu Panu i bycia Śmierciożercą? Czy skorzystać z okazji? Nikt nie wiedział, że Regulus żyje. Szukali go, nie znaleźli, uznali za martwego i odprawili mu pogrzeb. Uronili kila fałszywych łez, powiedzieli kilka pustych słów nad jego trumną bez ciała i uznali sprawę za zakończoną.
Regulus był gotowy umrzeć w tej jaskini. I faktycznie tak się stało. Umarł na całe dwadzieścia pięć sekund, dopóki Stworek nie przywrócił go do życia i nie zataił przed wszystkimi, że Regulus jednak żył.
Byłby naprawdę głupcem, gdyby z tego nie skorzystał.
- Martwi nie mają prawda głosu, Stworku - uświadomił go Regulus i uśmiechnął się chytrze. - A ja nie będę przemawiał zza grobu.
- To co panicz zamierza?
- Wykorzystać swoją śmierć, by moc zacząć naprawdę żyć - odpowiedział pewnym tonem.
***
Regulus Black był Szukającym. Jego zadaniem na boisku do Quidditcha było znalezienie tej małej skrzydlatej piłeczki. Odnalezienie jej w powietrzu i szybka reakcja. Zdecydowanie się na odpowiedni manewr, by ją złapać. Wykorzystanie szansy, którą ofiarował mu los.
Dlatego Regulus miał zamiar wykorzystać okazję, która postawił przed nim wszechświat. Dla całego świata, rodziny, Śmierciożerców i mugoli Regulus Arkturus Black był martwy. Zaginiony przez dwa tygodnie i w końcu uznany za zmarłego. Nikt go nie szukał, nie wierzył, że jednak przeżył. Odprawili mu dzisiaj pogrzeb, złożyli pustą trumnę w rodzinnej krypcie i poudawali jak bardzo przeżywają jego odejście. Dla wszystkich nie było już kogoś takiego jak Regulus Black.
Sam Regulus czuł się z tym zadziwiająco dobrze. Nie ciążyły już nad nim żadne rodzinne zobowiązania, nie musiał wpasowywać się w role, które miał narzucone, nie mierzył się z całą masą tradycji i norm, którymi musiał podporządkować swoje życie. Po raz pierwszy zyskał wolność. Jedyne czego żałował to to, że stało się to po jego śmierci.
Regulus Arcturus Black został pochowany piętnastego grudnia w rodzinnej krypcie Blacków.
Tego samego dnia narodził się Blaze Alexander Robinson.
****
Pełna wątpliwości, zastrzeżeń i niepewności witam wszystkim w ff o Regulusie. Mam nadzieję, że rozdziały uda mi się publikować regularnie i bez dłuższych przerw.
To co znajduje się w mediach to moja mała zabawa a propos tego fanfiction i postaci występujących w nim.
Jestem bardzo ciekawa jak wrażenia po pierwszym rozdziale, także piszcie w komentarzach!
Do następnego,
Demetria1050
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top