7
Chciałam podziękować za ponad 500 wyświetleń, kochani.
I prosić o duuużo komentarzy, bo kocham je czytać!
Po pierwszych tęsknych całusach i mocnych uściskach, wrócili do domu i przyszedł czas na pytanie.
- Co się w ogóle stało? Pamiętasz kto Ci to zrobił? - zapytał Alec, mocno ściskając męża. Chciał go bronić, osłaniać mu plecy.
- Niestety nie, a poczułby mój brokatowy gniew baaaardzo dotkliwie. - mruknął jeszcze nie umalowany Bane, przez co spojrzenie wydawało się bardziej dzikie niż sensualne.
- Brokatowy gniew. - powtórzył Łowca z rozbawieniem i pokręcił głową - i może mnie jeszcze nazwiesz groszkiem?
- Nie, Alexandrze. - odparł Magnus poważnie, jakby co najmniej mu się oświadczał. A wszyscy wiemy jak skończyła się pierwsza próba oświadczyn Aleca. - To jest zarezerwowane dla Clary. Ty oczywiście jesteś: Alexander, Alec, Aluś, kochanie, skarbie, ptysio, mi...
- Proszę, skończ! - Alec aż go puścił. Wzdrygnął się. - nigdy, przenigdy nie mów do mnie "ptysiu".
- Dobrze, ptysiu. - zgodził się potulnie Magnus i pocałował go w policzek. Chłopak westchnął zrezygnowany. Czarodziej miał jedną, zastraszającą broń. Urok.
Może cały czas czarował, może tylko oczarowywał?
Nawet jeśli Magnus cały czas używał na nim jakiegoś zaklęcia miłosnego, to mężczyzna musiał przyznać, że jest ono wyjątkowo silne. I przyjemne.
Chciał oddać uścisk czarownika, ale znak na ręku zapiekł go mocno. - Ah. Jace każe nam przestać. - mruknął.
- Co? - zdziwił się Magnus, który już miał zamiar rzucić się na męża.
- Ma złamane serce po Clary. Uhm... nasza więź parabatai wzrosła do tego stopnia, że możemy odczuwać swój ból. - wytłumaczył mu spokojnie - a kiedy czuje naszą miłość musi być wkurzony.
- i dlatego wbija ci coś w rękę?! To chore - zbulwersował się Bane.
- W zasadzie to nie mnie, a sobie. - przyznał Alec, na to Magnus zareagował tylko prychnięciem. Gwałtownie, z tą swoją nonszalancką gracją wstał i zaklaskał. Zaraz podleciał do nich kawałek papieru i pióro. Gdy Alec leżał, Bane naskrobał coś na kartce i znikła. Zapewne list do Jace'a, domyślił się Łowca.
- Co mu napisałeś? - zmartwił się nieznacznie. Miał nadzieję, że nic obraźliwego.
Magnus chwilę milczał.
Jego adapter do winyli poruszył się, mimo że Magnus nie zamachał rękoma jak zwykle. "Take on me" rozległo się w całym mieszkaniu.
- Żeby kupił sobie maść na ból dupy. - Magnus odwrócił w idealnym momencie piosenki, już z rozpiętą koszulą.
- Magnuuus... - jęknął załamany Alec, ukrywając czerwoną twarz w dłoniach.
Bane zaśmiał się. Uwielbiał tą jego cnotę, świątobliwość i przesłodką niewinność. No, po prostu urocze!
- Tak, Alexandrze? - wymruczał, chrypiąc. Starał się być jak najbardziej seksowny. Nachylił się jak drapieżnik nad swoją ofiarą. Powoli, płynnymi ruchami, niby się ociągając. Przecież wiedział, że Alec mu nie ucieknie.
- Ma...gnus. - Lightwood sam nie wiedział co tak na niego działa. Długa przerwa? Spontaniczność poprzednich stosunków?
Głos Magnusa i jego zabawa sprawiły, że zadrżał. Ze strachu? Z ekscytacji?
Teraz to już z podniecenia.
- Oho. - obaj spojrzeli w to samo miejsce. - Widzę, że działa.
- Magnus! - myślał, że się spali ze wstydu.
- Tak mam na imię. - przyznał skromnie czarownik. - I tak będziesz krzyczał, gdy...
- Dobra, już nic nie mów tylko bierz mnie! - zirytował się Alec. Magnus zaśmiał się nad zmiennością młodego chłopaka.
***
- Jace. Jest idealny. - przełożyła nogę przez drugą. - nie uważasz, skarbie?
- Uważam. - przyznał jej mąż. Spojrzeli się na siebie i już wiedzieli co robić.
Zniszczą Lightwoodów.
I Bane'a.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top