13

Rano Alec obudził się z uczuciem jakby ktoś przywalił mu młotem w głowę. Jęknął głośno, łapiąc się za skronie. Gdy poczuł dziwną sztywność na ręku, otworzył leniwie oczy. Miał obandażowane przedramiona.

- Obudziłeś się. - usłyszał ten głos. Wszędzie by go rozpoznał.

- Magnus... - szepnął słabo, podnosząc się. - Co się...

- Leż. - warknął Bane. - Też chciałbym wiedzieć. Chciałeś się wczoraj zabić. - podszedł i usiadł na brzegu łóżka, sądząc po ugięciu materaca od ciężaru. - Wytłumaczysz? Nie mówiłeś mi, że chorujesz na depresję... Alec, dlaczego? - położył głowę na jego klatce piersiowej i zaniósł się płaczem - Alexandrze...

- Przepraszam, Magnus...Przepraszam! - również był bliski płaczu.

- Alexandrze... to ja przepraszam. Gdybym wiedział... - z trudem dobierał słowa - Gdbym Cię nie zostawił, nic by się nie stało. Rawie zginąłeś przeze mnie. Ale... to już twoja druga próba samobójcza, Alec.

- Wtedy to były czary.

- Czary tylko potęgują uczucia. Inni zaczęli ze sobą walczyć i się kłócić, a ty... chciałeś skończyć ze sobą. Dlatego potrzebujesz mnie. - zakończył hardo, patrząc mu w oczy.

- Czy to znaczy, że... zostaniesz ze mną? - Lightwood aż się podniósł.

- Oczywiście, że tak głuptaku. Jaki to mąż, który opuszcza swoją miłość? Zwłaszcza ciężarną. Razem je wychowamy.

Wtedy Alec już nie mógł wstrzymywać łez, na szczęście teraz już łez radości i wzruszenia. Wtulił się w Magnusa, szlochając. Gdy otoczyły go silne ramiona, zrozumiał się nie jest w tym sam.
Ma dla kogo żyć.

Taki króciutki rozdział, żebyście wiedzieli że żyję. Krótki, ale taki jest idealny.

JEST IDEALNY PRAWDA

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top