What hurts the most | Hilal & Leon

Moja złotowłosa Hilal

Grecki mundur wydaje się tak ciężki. Chciałbym go zrzucić, wtopić się w tłum i stać zwykłym Grekiem, jakich mnóstwo na ulicach tego miasta. Nie myśleć o wojnie, zdrajcach, oddawaniu życia za ojczyznę. Są ludzie, którzy poświęcają wszystko dla własnego kraju. Ja nie jestem jednym z nich. Jest dla mnie coś cenniejszego od Grecji.

Ty, piękna Hilal.

Prześladuje mnie Twój obraz. Gdy zamykam oczy, widzę Ciebie. Twój uśmiech, zmrużone powieki, rozwiane włosy, pomiętą suknię.

Przypominam sobie naszą historię, która, choć krótka, byłaby świetnym tematem na poczytną powieść. Czy pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Nie zrobiłem na Tobie dobrego wrażenia. Trudno się dziwić, przecież nienawidziłaś Greków.

Czy teraz, gdy kochasz jednego z nas, nadal chciałabyś wszystkich pozabijać?

Później nadszedł dzień, w którym Cię aresztowali. Nie masz pojęcia jak wiele robiłem, aby Cię uwolnić. Mimo że mnóstwo razy wykrzyczałaś mi w twarz, jak bardzo nie cierpisz całego mojego narodu, coś ciągnęło nas do siebie. Nie pozwalałem, aby było Ci chłodno, w ramach rozrywki zapewniałem książki i swoje towarzystwo. Niestety, rzadko korzystałaś z tej drugiej opcji.

Pewnej ciemnej nocy, gdy wszyscy już spali, Ty postanowiłaś zakończyć swój żywot. Gdybym przyszedł minutę później, znalazłbym Cię martwą.

Czy czułaś, jak mocno biło moje serce, kiedy przyciskałem Cię do swojej piersi, a ty łkałaś żałośnie, nie hamując łez?

Nie chciałem oglądać momentu Twojej egzekucji. Nie zniósłbym tego, a żołnierz nie może okazywać emocji. Dlatego nie zamierzałem pojawiać się na tym przeklętym placu i patrzeć, jak mój ojciec z zimną krwią wydaje ten bezduszny rozkaz.

Nie musiałem nic robić. Ktoś zadbał o to, abym nie mógł być obecny przy tym wydarzeniu.

Porwano mnie.

Wiesz, o czym myślałem, gdy ci ludzie przetrzymywali mnie w obskurnym budynku, po którym biegały szczury? O Tobie, mój osmański półksiężycu.

Wypuścili mnie. Ale nie to przyniosło największą ulgę. To wiadomość, że darowano Ci życie, przywróciła mi siły.

Dowiedziałaś się o tym nieistotnym incydencie ze mną w roli głównej. Miałaś wyrzuty sumienia, że aby Cię uwolnić posunęli się do zniewolenia mnie. Nie okazywałaś tego, lecz w Twoich tęczówkach było wszystko. Wystarczyło mi jedno spojrzenie. Nawet Twoje wciąż złowrogie słowa, nadąsana mina i na pozór złośliwe docinki nie mogły tego zmienić.

Ty również poczułaś do mnie coś więcej niż tylko zaszczepioną niechęć. Nie miałem już żadnych wątpliwości.

Minęło wiele dni, w czasie których robiliśmy dziwne podchody, których nie sposób wytłumaczyć. Te cierpkie uwagi podszyte chęcią rozmowy, ukradkowe spojrzenia, przypadkowa bliskość, która tak Cię krępowała.

Czy zmarnowaliśmy czas?

Po pierwszym pocałunku uderzyłaś mnie. Tak po prostu, bez uprzedzenia, prosto w twarz. A potem uciekłaś, choć wiedziałem, że jeszcze do mnie wrócisz. A ja czekałem. I wcale nie byłem na Ciebie zły.

Następnym razem sama zrobiłaś pierwszy krok. Odnalazłaś mnie na małej polanie, usiadłaś obok w cieniu wysokiego drzewa i niepewnie złapałaś moją dłoń. Nie chciałem Cię speszyć, dlatego nie protestowałem, gdy przez kolejne godziny robiłaś kolejne małe kroczki. Późnym wieczorem, w niemalże kompletnych ciemnościach, pocałowałaś mnie z własnej woli.

To był drugi pocałunek w moim życiu. Po pierwszym zostawiłaś mnie z pięknym bałaganem w głowie, tym drugim wynagrodziłaś mi wszystko.

Miałem tak wiele do powiedzenia, ale milczałem. Byłem pewien, że jeszcze nadejdzie odpowiedni moment na takie wyznania.

Pomyliłem się. Po prostu patrzyłem, jak odchodzisz.

Wszystko poszło nie tak.

Przepraszam, Hilal. Nigdy nie dowiemy się, jak nasza historia mogłaby się potoczyć. Wiedz jednak, że ta miłość była czymś, o co szczerze walczyłem.

Gdybym mógł cofnąć czas, wyjawiłbym każde ze słów, jakie wtedy zachowałem w sobie. Wyznałbym Ci całą prawdę. Uwierz, moja ukochana. Dałaś mi największe szczęście, większe, niż zasługiwałem. Dałaś mi swoją obecność, choćby przez tych kilka chwil.

Nie rezygnuj z siebie, gdy mnie już nie będzie. Strzeż swojej wolności, tak dla Ciebie cennej. Nie pozwól, żeby ktokolwiek odebrał Ci marzenia. Realizuj je, nie zwracaj uwagi na tych sceptyków dookoła. Oni nigdy nie zrozumieją osób o wolnej duszy.

Walcz, Hilal. Dzielna z Ciebie kobieta. Całą miłość, jaką mnie darzyłaś, przelej na swoją rodzinę. To w nich pokładaj nadzieję, im powierzaj sekrety, im ufaj.

I zachowaj mnie w pamięci. Za kilkanaście lat, patrząc na gromadkę swoich dzieci i poczciwego męża u boku, wspomnij Leona, greckiego porucznika, którego serce skradłaś.

Żyj, Hilal. Zawsze będę blisko Ciebie.

Twój, Leon

Turczynka momentalnie zerwała się z kanapy, na której siedziała, zgniatając list w dłoniach. Wypuściła głośno wstrzymywane dotąd powietrze, w pośpiechu szukając płaszcza. Przez nierozwagę zrzuciła z komody biały wazon zdobiony różami w kolorze kości słoniowej, będący prezentem ślubnym Hasibe. Nie zważając na potłuczoną rodzinną pamiątkę pognała do przedpokoju, wzrokiem odszukując swoje buty.

- Hilal! - Nawet krzyk babci nie wyrwał dziewczyny z tego dziwnego stanu.

Myślami była bowiem daleko od tego miejsca. Nie docierały do niej słowa seniorki rodu, która z pewnością pomstowała na niezgrabność wnuczki. Musiała jak najprędzej odnaleźć Leona.

Nie znalazła wierzchniego okrycia, a może po prostu, ogarnięta paniką, nie widziała, że wisi nieopodal drzwi. Opatulona chustą wybiegła z domu, nie wyjaśniając pozostającej w nim kobiecie niczego. Obiecała sobie, iż zrobi to, gdy tylko odnajdzie ukochanego. Oboje opowiedzą wszystko, aby żadne sekrety nie mogły już stanąć na drodze do ich szczęścia.

Śnieg skrzypiał pod jej stopami, a mróz szczypał w policzki, lecz doskwierający chłód był ostatnią rzeczą, na jaką zwróciłaby uwagę. Wiedziała, gdzie on jest. Dysząc, pokonywała kolejne metry, czasem potrącała kogoś i słyszała za sobą wyzwiska, ale nie mogła się zatrzymać. Choć opadała z sił mknęła dalej, ignorując palące uczucie w płucach. To już niedaleko, powtarzała w myślach. Ledwie jeden zakręt i dłuższa prosta. Musiała wytrzymać.

Huk. Wystrzał z broni, greckiego pistoletu. Poznawała ten odgłos. Słyszała go codziennie, gdy żołnierze rozpędzali tłumy protestujących. Czyżby kolejna manifestacja? Niemożliwe. Przecież to obrzeża miasta.

- Leon! - Przeraźliwy wrzask wyrwał się z gardła Hilal, źrenice rozszerzyły się, a ona, ciężko oddychając, dotarła na niewielką łąkę, będącą miejscem ich tajnych schadzek.

Nie chciała zobaczyć tego, co tam zastała. Widok ten rozerwał jej serce.

- Nie, nie, nie... - powtarzała, zbyt wolno podchodząc do mężczyzny, leżącego na trawie pośród kałuży krwi. - Coś ty zrobił... - Uklęknęła przy nim, przytomniejąc nieco.

Doświadczenie, jakie nabyła w szpitalu, poskutkowało. Sprawdziła tętno. Wyczuwała je, choć bardzo słabo. Żył. Była jeszcze szansa.

- Leon... - Delikatnie poklepała go po twarzy, starając się jednocześnie zatamować krwotok przy użyciu swojej chusty. - Leon, patrz na mnie - poprosiła niemal błagalnie, widząc, że powoli rozchyla powieki. - Boże, co ja mam robić... - wyszeptała spanikowana, wiedząc, że nie da rady sama przenieść go to szpitala, a bez odpowiedniego sprzętu i wsparcia nie mogła wyjąć kuli. - Pomocy! Niech ktoś tutaj przyjdzie! Ratunku! - zawołała rozpaczliwie, pozwalając gorącym łzom spłynąć po jej zziębniętej skórze.

- Cii... To nic nie da. - Grek odkaszlnął, krzywiąc się nieznacznie przez ukłucie w brzuchu. - Pocałuj mnie - poprosił. - Ostatni raz...

- Leon, nie, musisz żyć... - Otarła słoną ciecz z policzków, lecz na niewiele się to zdało, gdyż nie umiała powstrzymać płaczu. - Wyjdziesz z tego, przysięgam - dodała z pewnością w głosie, chociaż wcale jej nie miała, po czym złożyła na jego sinych wargach tak czuły pocałunek, na jaki tylko było ją stać.

Gdy oderwała się od niego, on rozciągnął usta w delikatnym uśmiechu i zamknął oczy, zastygając w tej pozie. Minęły wieki, dłużące się minuty, a zdarte gardło niewiasty bolało coraz mocniej. Gdy wreszcie usłyszała za sobą czyjeś kroki nie miała już siły krzyczeć, jedynie łkała żałośnie z głową umieszczoną na piersi porucznika. Ktoś próbował ją od niego odciągnąć, znała tę osobę, jednak walczyła zawzięcie, wyrywała się i przeklinała Boga. Żadne tłumaczenia nie powodowały racjonalnej reakcji. Dopiero jedno zdanie sprawiło, że zastygła w bezruchu, spoglądając na swoją matkę pustym wzrokiem.

- On nie żyje, Hilal!

Gdy lew wyzionął ducha, osmański półksiężyc ostatecznie upadł.

___________________

Witajcie!

Jeśli nie wiecie, bo chyba o tym nie wspominałam, to teraz wam powiem - uwielbiam "Zranioną miłość", a w szczególności tę parę. Serial jest tak ciekawy, że wciągnął mnie chyba nawet bardziej niż WS i WSK razem wzięte. Jeśli też oglądacie, to zachęcam do dyskusji w komentarzach na temat wątków, postaci, kogo lubicie, a kogo nie. Chętnie z wami na ten temat porozmawiam c;

Miniaturka jest luźno oparta na wydarzeniach przedstawionych w serialu oraz piosence "What Hurts The Most", którą raczej wszyscy znają.

Zostawcie opinię w komentarzach!

Buziaki ;*

PS Ostatnie zdanie nawiązuje do znaczenia imion bohaterów. Leon bowiem oznacza lwa, a Hilal właśnie półksiężyc, który możemy kojarzyć z turecką flagą.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top