The Power Of The Dream | Kamil Stoch

Cisza.

Czy możliwe, aby na obiekcie wypełnionym tysiącami ludzi zapadło pełne napięcia milczenie? Czy możliwe, aby on słyszał jedynie bicie własnego serca, szalejącego podczas tych sekund niepokoju? Czy możliwe, aby wszyscy zamarli w oczekiwaniu na wyniki? Normalnie nie. Ale czy Igrzyska Olimpijskie były normalną sprawą?

Z nerwów robi się różne rzeczy. Jedni się pocą, inni drżą, a on... Cóż, on obgryzał rękawiczkę. Z tego wszystkiego nie zarejestrował nawet, że jego dłonie nadal są zabezpieczone przed zimnem. Nie kontrolował tego. Tylko jak potem wytłumaczy sztabowi postrzępiony materiał? Nie wiedział.

Popatrzył na kadrowiczów, stojących wokół niego. Równie zdenerwowanych, zaciskających kciuki, przekonanych o triumfie lidera. Widział ciemne oczy Maćka, błyszczące determinacją, zmarszczone brwi Dawida, skupionego na tablicy z wynikami i spokój na twarzy Stefana, jakby był pewien co wydarzy się za moment. Wszyscy jednocześnie rozemocjonowani i opanowani. Zirytowani długim oczekiwaniem, ale też pogodzeni z własnym losem. Oswojeni ze świadomością, iż dziś zwycięzcą jest ktoś inny. Być może ich przyjaciel.

Wreszcie zmiana. Wrzawa na trybunach. Dla kogo? Kto tym razem okazuje się najlepszy? Komu świetna dyspozycja i odrobina szczęścia zapewniły upragniony medal, wykonany z najcenniejszego kruszcu?

Jedynka przy jego nazwisku nie pozostawia wątpliwości. Szczelny uścisk, w jakim zamykając go koledzy, również. A potem kolejni rywale, ci bardziej lub mniej utytułowani. Wśród nich pełno kontrastów. Bo gdy gratulacje składa czterokrotny mistrz olimpijski, a za chwilę jeden z Finów, którego nazwiska nikt nie potrafi nawet wypowiedzieć, a tym bardziej zapamiętać, widać, że w tym sporcie nie istnieje pojęcie równego poziomu.

Co na to wszystko on, świeżo upieczony triumfator? Ciężko opisać towarzyszące mu emocje. Przeżywał to już dwukrotnie, ale ten trzeci raz był równie, a może nawet bardziej stresujący od poprzednich. Wiedział, jak wielka ciąży na nim presja, że Polska wciąż pozostaje bez medalu, że właśnie on może to odmienić i przynieść radość milionom rodaków. A myśl, iż podołał, była mile satysfakcjonująca.

Kiedy miał dwanaście lat, zamarzył o sukcesach. Dzieląc się tym pragnieniem w telewizji nie wiedział, co przyniesie przyszłość. Mówiąc wówczas o Igrzyskach nie miał pojęcia, że na któreś pojedzie. Medal? Odległe osiągnięcie, oglądane w telewizji. Mazurek grany na twoją cześć? Duma, której chce doświadczyć każdy patriota. I on, młody chłopak z wielkimi ambicjami. Czy uwierzyłby, gdyby ktoś wtedy wymienił to, co osiągnie? Tak. Bo wiara w siebie była tym, co pozwoliło mu wytrwać lata żmudnych treningów. Ona zaprowadziła go na szczyt.

Kim był? Trzykrotnym mistrzem olimpijskim. Mistrzem świata, indywidualnie i drużynowo. Dwukrotnym triumfatorem Turnieju Czterech Skoczni. Wicemistrzem świata w lotach. Zdobywcą Pucharu Świata.

Legendą. Wzorem. Idolem. Autorytetem.

Synem. Bratem. Mężem. Przyjacielem.

Sobą. Kamilem Stochem. Zwykłym człowiekiem, który uwierzył w moc marzeń.

_________________________
Witajcie!

Pierwsza sprawa - dedyk. Obiecałam tego shota zadedykować osobie, która najciekawiej odpowie na moje pytanie, zadane pod poprzednią częścią. Ale nie mogłam się zdecydować, każda odpowiedź mnie urzekła, dlatego dedykuję tę miniaturkę wszystkim, którzy poświęcili kilka cennych minut, aby podzielić się swoimi odczuciami. Bardzo za to dziękuję.

Co do konkursu... Powiem krótko. Popłakałam się ze szczęścia. I wiecie co? To naprawdę fajne uczucie.

Koniecznie podzielcie się swoimi przemyśleniami na temat zawodów!

Buziaki ;*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top