My Only Wish | Simon Ammann | #SeriaŚwiąteczna

Ciemna, grudniowa noc. Co ja robię ze swoim życiem? Zapadam się po kolana w śniegu, nasypało tego białego cholerstwa w tym roku więcej, niż się spodziewano. W gruncie rzeczy go lubię, gdyby nie on, moja praca nie miałaby sensu...

Wreszcie, zapalona latarnia. Nagle wszystkie inne pogasły, nie wiem, zakładają, że nikt nie ma ochoty na spacery między pierwszym a drugim dniem świąt? Racja, chyba tylko ja jestem takim świrem, aby w ten wyjątkowy czas włóczyć się po swoim rodzinnym mieście, zamiast spędzać czas z rodziną. Och, prawie zapomniałem. Ja nie mam z kim przeżyć Bożego Narodzenia.

Drogi Święty Mikołaju!

Cholera, chyba całkiem mi odbiło. Co było w tej zupie z proszku? Stary facet siedzi na pagórku, po którym kiedyś zjeżdżał na sankach, a potem oddawał pierwsze, kilkumetrowe skoki i na znalezionej w kieszeni kartce pisze list do starego fińskiego dziadka. Ten koleś to ja, Simon Ammann, czterokrotny mistrz olimpijski, mistrz świata i mistrz świata w lotach, zdobywca Kryształowej Kuli, triumfator... Nie, tego wymarzonego orła nie zdobyłem. Komentatorzy wszystkich telewizji podczas każdego konkursu wypominają mi trzy rzeczy - wiek, telemark, a raczej jego brak i ten TCS, którego nigdy nie wygrałem.

W tym roku nie proszę o wiele. Daj mi tylko wreszcie tego orła...

Nie, żartuję. To niemożliwe. Lata nie te, rywale za mocni, nic z tego. Sądząc po obecnej formie moich kontrkandydatów, na podium widzę Norwegów, Niemców i Austriaków, nie mam pojęcia w jakich proporcjach. Chyba że któryś z Polaków wreszcie odpali, to już ten czas. W zeszłym roku było podobnie, a ja w sumie im kibicuję. Należą im się sukcesy za te wszystkie wyróżnienia, które odebrałem Adamowi. Pan dyrektor. Może mnie też zechcą w moim rodzimym związku...

Byłem grzeczny.

No, powiedzmy. Poza wyklinaniem warunków, sprzętu, trenera, kolegów i wszystkiego, na czym świat stoi przy większości skoków, to raczej rózga mi się nie należy. Czyniłem na przykład dobre uczynki - lepienie bałwanków z Forfangiem na pewno można do nich zaliczyć. Ten dzieciak z pewnością ma ADHD, więc uznaję to za pomoc niepełnosprawnemu. Przy okazji to całkiem miły młody człowiek. Upierdliwy, ale miły.

Skakałem przyzwoicie i robiłem postępy.

Jeśli postępem nazwiemy ten udawany telemark, na który czasem nabierają się sędziowie, a przyzwoitym skakaniem miejsca w drugiej i trzeciej dziesiątce, to tak, to zdanie jest w pełni prawdziwe. Kiedyś sezon uznawałem za dobry wówczas, gdy w klasyfikacji generalnej byłem w pierwszej piątce, a większość zawodów kończyłem w dziesiątce. Teraz kwalifikacja do drugiej serii jest sukcesem.

Spełniałem życzenia kibiców.

Swoich autografów zbyt wiele już nie rozdaję. Rzadko kto z młodszego pokolenia mnie w ogóle rozpoznaje. Prevce, Wellinger czy Kraft, oni mają pełno napalonych hotek, marzących o tym, że jak którejś uda się latem rzucić stanik na rozbieg, to jej ulubiony skoczek go złapie i natychmiast oświadczy się jego właścicielce. Do mnie czasem podchodzą osoby nieco starsze, ale połowa próśb, jakie słyszę, brzmi "Mógłby pan załatwić mi autograf Małysza? Pragnę go od dziecka!". Profilaktycznie, noszę ze sobą stosik podpisanych przez Adama kartek. Zwykle wszystkie schodzą.

Byłem empatyczny - wysłałem przyjaciela do stomatologa na swój koszt.

Doprawdy, żal mi się zrobiło tego biednego Markusa. Co siada na belce, musi ustawiać szczękę, żeby mu w locie zęby nie wypadły. A trzeszczy tak, że wszyscy na górze aż się krzywią, a ci, co skaczą bezpośrednio po nim, zaopatrują się w stopery do uszu. Aby umilić życie sobie, innym zawodnikom, a przede wszystkim Niemcowi, podarowałem mu bon noworoczny na darmową wizytę u dentysty. Aż mnie uściskał ze szczęścia. Oby to wreszcie pomogło...

Służyłem pomocą młodszym i mniej doświadczonym skoczkom.

Poważanie u fanów straciłem, oni mają krótką pamięć i szybko zapominają. Za to młode pokolenie zawodników, wychowane, bądź co bądź, również na moich sukcesach, słucha mnie i traktuje jak jakąś świętą wyrocznię. Czuję się z tym trochę jak staruszek opowiadający o czasach wojny albo starszyzna za dawnych czasów, ale co tam. Jakby nie patrzeć jakieś tam doświadczenie mam, te kilkanaście lat skakania na niezłym poziomie wiele mnie nauczyło i chętnie dzielę się tą wiedzą. Wspólnie z Noriakim mamy swoje małe kółko adoracji. Całkiem to przyjemne.

Byłem cierpliwy.

Nie w każdej kwestii, ale czekanie aż Tande wybierze wydarzenie, o którym najbardziej chciałby posłuchać, wymaga świętej cierpliwości. Raz, czekając na swoją próbę, usiadłem obok tego niepozornego, sympatycznie wyglądającego blondyna. I to był błąd. Nie wiem jakim cudem nie wyszło to na jaw wcześniej, może przez jego nieśmiałość, którą się tłumaczył? W każdym razie wyznał mi, że jest i od zawsze był moim wielkim fanem. Ucieszył mnie, nie powiem, zwłaszcza kiedy zapragnął posłuchać o wybranym momencie mojej kariery. Tylko że wybór okazał się bardzo trudny. Bo chciał zadać tyle pytań - jak smakowało pierwsze złoto, a jak ostatnie, dlaczego aż osiem lat przerwy między nimi, w czym tkwi problem, że nigdy nie wygrałem TCS, czy z premedytacją odbierałem Małyszowi największe sukcesy, co zadecydowało o tym, że moja kariera była tak wspaniała... A to nawet nie jedna czwarta. Zadał te wszystkie pytania, ale na żadne nie pozwolił mi odpowiedzieć. Chyba trochę go poniosło...

Jak widzisz, zasłużyłem na prezent, więc mam dwie prośby. Pierwsza - daj mi się godnie zaprezentować na Igrzyskach. Nie oszukujmy się, to już ostatnie w mojej karierze. Chciałbym zakończyć tę wielką przygodę z honorem i przysłowiową tarczą, a nie na niej. Nie proszę o wiele, nie potrzeba mi już medali, chcę jedynie, wyjeżdżając z Korei, być z siebie dumny. I druga prośba - postaw na mojej drodze jakąś miłą, uroczą kobietę. No bo co ja będę robił sam po ostatnim konkursie w Pucharze Świata? Ześlij mi jakąś przyzwoitą towarzyszkę.

Głupek z odmarzniętym tyłkiem,

Simon Ammann

_______________________
Witajcie!

Dzisiaj mikołajki, więc jako prezent mam dla was kolejną część świątecznej serii. Tym razem jest to miniaturka o Simonie, a jakże, który pisze list do Świętego Mikołaja. Jestem zadowolona z tego one shota, bardzo przyjemnie mi się go pisało i mam nadzieję, że wam również przypadnie do gustu c;

Koniecznie zostawcie swoją opinię w komentarzu!

Buziaki ;*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top