7.
Pov. Ann
Jest ciepły wakacyjny dzień. Mała brunetka ze starszym od siebie szatynem. Biegają po podwórku, śmiejąc się.
- Ann złap mnie!- krzyczy chłopiec.
- To nie sprawiedliwe. Jesteś starszy!- mówi oburzona brunetka. Zaczynając płakać. Kiedy chłopiec to zauważa, podbiega do niej i przykuca przed nią.
- Ej! Mia, nie płacz. Proszę nie płacz. Już nie będziemy się w to bawić. Ok?- dziewczynka tylko leciutko kiwa główką.
- Pobujamy się? - pyta chłopiec, uśmiechając się.
- Mhm.- chłopiec łapie dziewczynkę za rękę i ciągnie w kierunku huśtawki. Kiedy tak siedzą, chłopiec nagle wyciąga z kieszeni bluzy, małe pudełeczko. Brunetka patrzy pytająco na towarzysza.
- To prezent dla Ciebie.- mówi uśmiechnięty.- Otwórz!- dziewczynka niepewnie otwiera pudełeczko. Do jej oczu napływają łzy. W środku jest naszyjnik w kształcie serca. Dziewczynka wyciąga błyskotkę i patrzy na chłopca.
- Aaaa. Zapomniał bym.- mówi i wyciąga dwa kluczyki. I podaje jej jeden.
- Tu masz otwór. Włóż i przekręć.- dziewczynka robi tak jak karze, a kiedy medalik się otwiera. Do jej oczu napływają łzy. W środku jest jej zdjęcie z Tonym. Zostało zrobione w zeszłym roku. Właśnie na tej huśtawce.
- Tony .... Dziękuję.- mówi i przytula Anthon'ego.
- Ej mała. Nie płacz. To nic. Chcę tylko, żebyś zawsze miała mnie przy sercu.
Z snu obudził mnie dzwoniący telefon. Nie chętnie wyszłam z mojej przystani i podeszłam do komody na, której leżał telefon. Odebrałam nie wiele myśląc.
- Hey! Gdzie ty jesteś? Coś się stało?- zaczął zasypywać mnie pytaniami Tim.
- Cześć? W domu, a gdzie mam być. I nie, nic się nie stało.- aż mi wstyd, że kłamstwo tak łatwo mi przyszło, ale nie mogę mu powiedzieć o Starku.
- Jak to w domu?! Wykład trwa od 30 minut!!
- Co? Przecież dzisiaj zaczynamy o 12.00!
- No właśnie! Spójrz na zegarek.
- O kurwa! - przeklnełam pod nosem- będę za 15 minut. Dzięki. Pa.
- Pa śpiochu.
W trybie ekspresowym zrobiłam poranną toaletę, ubrałam się i spakowałam. Zajęło mi to 10 minut. Jeżeli chcę zdarzyć chociaż na końcówkę wykładu muszę użyć mocy, chociaż obiecałam sobie, że nie będę tego robiła, ale trudno. Przeteleportowałam się pod samą salę wykładową. Dopiero teraz zaczęłam się denerwować, przecież nie mam jeszcze żadnej wymówki dla Starka, a on na pewno nie odpuści, jeżeli to ten sam chłopak co kiedyś. Przecież nie muszę z nim w ogóle rozmawiać. Ale czy to jest wyjście. Z jednej strony nie chcę burzyć tego wszystkiego co udało mi się już odbudować, a z drugiej strony na prawdę po mału chcę z tąd uciec i spalić za sobą wszystkie mosty. Przerwałam swoje rozmyślania, poprawiłam koszulę i weszłam pewnym krokiem do sali i po cichu zająłam miejsce obok Tima i jakoe było moje zaskoczenie, kiedy wręczył mi notatki, które zrobił dla mnie z dzisiejszego wykładu.
- Nie musiałeś.- mówię zmieszana.
- Musiałem, bo nie chcę słyszeć jak po ciebie przyjadę, że ty nie idziesz bo musisz to nadrobić.
- Dzięki.- powiedziałam z wdzięcznością.
- Nie ma sprawy. To o której po ciebie wpaść?
- Bal jest o 21, więc 19:30?
- Okej. Będę na pewno.- powiedział uśmiechnięty. Odwzajemniłam uśmiech i zająłam się wykładem. Kiedy się skończyło wyszliśmy z Tim'em z sali i udaliśmy się pod kolejną w której za chwilę miał się odbyć kolejny, cały czas się śmiejąc i rozmawiając. Przy nim chociaż na chwilę zapomniałam o Starku. Kiedy tak rozmawialiśmy Tim zawołał:
- Hey Tony!- strach mnie sparaliżował, kiedy zauważyłam, że Anthony uśmiecha się do mnie i podąża w naszą stronę.
- Tim zaraz przyjdę. Muszę do łazienki.
- Okej. Zajmę Ci miejsce.
- Dzięki.- odpowiedziałam idąc szybkim krokiem w kierunku łazienki, żeby być jak najdalej od Starka. Jeszcze ten jego uśmiech. Co on miał znaczyć? Co on sobie wyobraża?
- Dobra Ann. Nie myśl o tym teraz.- mówię do siebie na głos. Ogarnęłam się szybko w łazience i już pewnym krokiem udałam się do sali, i zająłam miejsce obok przyjaciela. Który przekazał mi, że dzisiaj nie będzie normalnego wykładu, ponieważ jakiś kadet lotnictwa, przyjedzie i będzie nawijał o systemach, budowie i takimi tam związanymi z wojskiem.
W duchu się ucieszyłam, ponieważ w przyszłości chcę zajmować się przemysłem zbrojeniowym dla Pentagonu. Po paru minutach do sali wszedł wykładowca, a za nim ciemnoskóry mężczyzna, mniej wiecej w naszym wieku. Wyglądał znajomo, ale szybko, odsunęłam od siebie tę myśl. I skupiłam się na tym co mówił i robiłam staranne notatki, żeby kiedyś to wykorzystać. Po półtorej godziny wykład się skończył, ale zanim ktokolwiek zdąrzył wyjść James, poprosił żeby podeszły do niego osoby zainteresowane kiedyś współpracą z Pentagonem. To coś dla mnie! Pomyślałam i pewnym krokiem zeszłam na dół do mężczyzny. Kiedy byłam już na dole, zauważyłam, że w sali zostały tylko trzy osoby. A mianowicie ja, Stark i James. Nie spodobało mi się to, ale nie mogłam teraz wyjść, może Pentagon, ma jakieś stypendia? To moja szansa. Przyjżałam się mu, wyglądał bardzo znajomo, ten wzrok. Nie Ann! Nie myśl o tym! Krzyczał głos w głowie i postanowiłam go posłuchać. Mężczyzna już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale podszedł do niego Stark i przytulił po przyjacielsku. Szeptając mu coś na ucho.
- Hey. Jestem James Rhodey. - powiedział i wyciągnął rękę w moją stronę.
- Anna Archer. Miło mi pana poznać.- powiedziałam z wymuszonym uśmiechem. I uścisnęłam dłoń chłopaka.
- Jakiego pana? Mów mi po imieniu. James.
- Dobrze. Anna.
- Stary czy ty ją właśnie onieśmieliłeś? Ja próbuję od tygodnia o nic!- powiedział urażony Tony.
- Ja onieśmielam wszystkie dziewczyny nie to co ty. Ty onieśmielasz tylko łatwe panienki na jedną noc.
- Ha ha ha.
- Dobra skończcie! Nie mam całego dnia. Muszę się jeszcze uszykować bo jestem umówiona na wieczór. Więc po co kazałeś nam zostać?- pytam czarnoskórego.
- Co? Nie idziesz na bal?- zapytał oburzony Tony.
- A co ci do tego?
- To mi do tego, że próbuję Cię zaprosić od dobrych trzech dni, ale ty po imprezie w klubie, cały czas mnie unikasz!- powiedział zły.
- Dziwisz się! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Kiedyś mieliśmy i pożałowałam tego! Gdybyś nawet mnie zaprosił do i tak bym nie poszła z tobą bo idę z Tim'em.- mina Starka była bezcenna.- James, więc o co chodzi?
- Eeee.....eee.
- James?!
- A tak! Pentagon, sprawdza ile młodych jest zainteresowanych późniejszą współpracą z nimi. I kazali mi zrobić listę, więc jakbyście mogli się podpisać byłbym wdzięczny.
- Ok. To wszystko? - pytam podpisując się na liście.
- Tak.
- To na razie!
- Więc przyjdziesz czy nie?- pyta Stark z głupkowatym uśmieszkiem.
- Zobaczę. Jak przyjdę to na pewno nie ze względu na Ciebie.- jego uśmiech momentalnie zniknął.
- Na razie.- rzuciłam i szybko opuściłam salę. Chociaż obiecywałam sobie, że nie będę tego używać. Przeteleportowałam się do swojego mieszkania. I szybko oparłam się plecami o drzwi wejściowe, i zsunełam się na podłogę zalewając się łzami. Sama nie wiedziałem z jakiego powodu płakałam, po prostu wypłakiwałam wszystko co straciłam i co mnie boli i tym podobne. Kiedy w końcu się uspokoiłam, poszłam się szykować na bal, chcę, żeby Tonego szczęka ciągnęła się po podłodze.
*** 4 godziny później
Jestem już gotowa, a mam jeszcze pół godziny, to cud, że wyrobiłam się przed czasem. Jestem ubrana w czerwoną sukienkę do ziemi z przecięciem na udzie. Do tego krwisto czerwone szpilki. Włosy upięte w niedbałego koka.
Do tego delikatny srebny naszyjnik po mojej mamie. Wszystko dopełnił delikatny makijaż podkreślający moje oczy, usta, kości policzkowe no ogólnie podkreślający wszystko. Spojrzałam jeszcze raz w lustro, żeby upewnić się, że wszystko jest idealnie i wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Podeszłam powoli do drzwi i otworzyłam je, a moim oczom ukazał się Tim, ubrany w granatowy garnitur, białą koszulę i czerwony krawat. Wyglądała bardzo dobrze.
- Hey. Pięknie wyglądasz!- rzucił na przywitanie. A ja uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam, żeby dał mi chwilę. Podeszłam ostatni raz do lustra i stwierdziłam, że wyglądam bosko. Wzięłam jeszcze czerwoną kopertówkę i wyszłam razem z Tim'em z mojego mieszkania. Jazda minęła nam w naprawdę miłej atmosferze, ciągłe śmiechy i swobodna rozmowa. Od śmiechu zaczął już mnie boleć brzuch, kiedy Tim oznajmił, że za pięć minut będziemy na miejscu. Te pięć minut każdy z nas przeznaczył na co innego. On myślał nad tym jak powinien się przywitać z Howardem, a ja nad tym jak mam się zachować względem zabójcy moich kochanych rodziców. Pogrążona w swoich myślach, nawet nie zauważyłam, że auto się zatrzymało i jesteśmy na miejscu. Do świata żywych przywołało mnie dopiero potrząsanie za ramię.
- Ziemia do Anny!- powiedział chłopak z uśmiechem na twarzy.
- Przepraszam zamyśliłam się.
- Zauważyłem. Pytałem czy idziemy?
- Tak. Pewnie! - powiedziałam i wyszłam z samochodu. Podeszliśmy do wejścia gdzie stało paru gości z ochrony.
- Nazwiska?- powiedział jeden z mężczyzn.
- Schmit i Archer.- uprzedził mnie Tim. Mężczyzna sprawdził jakąś listę i wpuścił nas do środka. Byłam z lekka przerażona, spotkaniem ze Starkami. Co jeśli mnie rozpoznają? Szeptał głos w mojej głowie. Kiedy Tim to zauważył, wyciągnął ramię w moją stronę, a ja chętnie je przyjęłam. I pewnym krokiem weszliśmy na sale. Była urządzona z przepychem, jak to u Starków. Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy trunki.
- Poproszę, jedną szkodzką z dużą ilością oliwek. A co dla ciebie Ann?
- Ja poproszę czerwone wino.
Po chwili barman postawił przed nami trunki. Zabraliśmy je i poszliśmy do naszego stolika. Jak na razie nikt nie zwraca specjalnej uwagi na mnie, co mnie cieszy, ale czuję na sobie wzrok każdego faceta w sali. Jest lekko peszące, ale cóż taki był zamiar od początku.Kiedy wypiliśmy całe zawartości szklanek i kieliszków, Tim zaprosił mnie do tańca, ale ja próbowałam się wykręcić tym, że nie umiem tańczyć i takimi tam, ale Tim był nieubłagalny. Nie miałam innego wyjścia, jak tylko z nim zatańczyć. Kiedy weszliśmy puścili jakąś piosenkę do tańca towarzyskiego, kiedy to usłyszałam zamarłam, niemo prosiłam Tim'a , żebyśmy zeszli ale on się uparł i był pewny, że na 100 procent nam to wyjdzie. Zaufałam mu i wyszło całkiem niezłe. Kiedy piosenka dochodziła do końca usłyszałam tylko odbijamy i nagle zaczęła lecieć bardzo wolna piosenka. Spojrzałam na mojego nowego partnera i zauważyłam ten cholerny uśmiech, ale za to jaki piękny. Chciałam odejść, ale oplutł mnie w tali i uniemożliwił drogę ucieczki, więc, żeby to nie wyglądało podejrzanie, zarzuciłam mu ręce na szyję i przytuliłam głowę to jego torsu. Nagle poczułam jak opiera swoją głowę na mojej. I szepcze tak cicho, żebym tylko ja to usłyszała.
- Pięknie dzisiaj wyglądasz Mia. - spiełam się, co musiał poczuć bo znowu się odezwał.- Ej, ze mną jesteś bezpieczna.
- Nie znam, żadnej Mii.- odpowiedziałam, kiedy odzyskałam władzę nad swoim ciałem.Już chciał coś odpowiedzieć, ale przerwał mu głos, dochodzący ze sceny.
- Witam, wszystkich przybyłych gości, a w szczególności trójkę zwycięzców naszego firmowego konkursu, którego główną nagrodą jest roczny staż w naszej firmie. Nie przedłużając chciałbym zaprosić do siebie Tim'a Schmit'a. Który zajął trzecie miejsce. Proszę wielkie brawa dla niego.- po sali rozniosły się gromkie brawa.- Drugie miejsce. U to jest największe zaskoczenie tego roku. Mój syn Anthony Stark.- po sali roznoszą się wiwaty i gwizdy młodych kobiet. A teraz pora na zwycięzcę tego rocznego konkursu. Zapraszam do siebie Annę Archer.- idę w stronę wejścia na scenę, a za mną unoszą się gromkie brawa i gwizdy jakichś facetów.
Przyjmuję gratulacje od Howarda i stoimy na scenie tak jak nam kazał.
- Drodzy państwo. Dzisiaj obchodzimy 10 rocznicę śmierci naszego przyjaciela, jego żony oraz mija już dziesięć lat od tajemniczego zniknięcia jego córki. Chciałbym was poprosić abyśmy obejrzeli te krótkie materiały z ich życia. Uczcijmy pamięć o rodzinie Foster. - moje serce biło z prędkością światła, miałam ochotę rzucić się na niego i wyrzucić mu jak może gadać takie rzeczy skoro sam ich zabił. Ta rodzina odebrała mi wszystko co kochałam. Odebrała mi tatę, mamę, przyjaciół i szansę na spokojne życie. Chciałam stamtąd wybiec, ale niestety Tony to zauważył i złapał mnie za rękę. Nie wiem, co chciał tym wskórać, ale przeszedł mnie miły dreszcz, kiedy złapał mnie za rękę. Uśmiech na jego twarzy pojawił się w mgnieniu oka. Ja już nieco spokojniejsza, obejrzałam materiał do końca i przypomniałam sobie wszystko. Wspólną zabawę z Tonym i Rhodey'em w naszym ogródku. Wszystkie wycieczki z tatą. Pieczenie ciast z mamą. Wszystko wróciło i to ze zdwojoną siłą. Kiedy projekcja się skończyła, zeszliśmy z sceny. Powinnam być zła, za tą projekcję. Powinnam ich nienawidzić jeszcze bardziej, ale czuję ulgę, że wszystko sobie przypomniałam. Powiedziałam Tim'owi, że idę do ogrodu się przewietrzyć. Mruknął w odpowiedzi i zaczął rozmawiać z otaczającymi go dziewczynami.Weszłam do ogrodu i zauważyłam huśtawkę taką samą jak u nas. Usiadłam na niej i zaczęłam myśleć. Co by było gdybym, nie zgodziła się na ich wyjazd? Byli by tu ze mną, czy nie? Nigdy się tego nie dowiem. Po chwili, przyszedł Tony z kocem i czerwonym winem. Miałam nadzieję, że pójdzie gdzieś dalej, że jest umówiony z jakąś panienką. Ale los chciał inaczej. Usiadł koło mnie a mnie jak na zawołanie przeszedł dreszcz. Jestem w listopadzie w samej sukni na dworzu. Tony to zauważył i nałożył mi swoją marynarkę na barkii przykrył nas kocem. Kierował mną jakiś impuls i przytuliłam się do jego boku. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, ale przerwał ją Tony.
- Mia to chyba należy do Ciebie.- powiedział i wyciągnął z kieszeni mój naszyjnik.
- Owszem to moje, ale jestem Anna Archer.
- Mia, nie musisz kłamać. Wiem już, że to ty. Zmiana koloru włosów nic nie zmienia.
- Tony. Ja nie kłamie. Jestem Anna Archer.
- A pamiętasz to zdjęcie?- zapytał pokazując mi zdjęcie naszej trójki. Łzy niekontrolowanie zaczęły napływać mi do oczu. Dlaczego on mi to robi? Nie wytrzymuję i wygarniam tu wszystko.
- Dlaczego mi to robisz??! Co?! Twój ojciec zabił moich rodziców! Mnie porwali!! A ty siedziałeś sobie w domku, a ja walczyłam o życie. O życie które twoja rodzina zniszczyła mi na samym starcie! Teraz kiedy zaczynam od początku, znowu musisz wszystko zniszczyć! Przekaż temu mordercy, że nie przyjmuję stażu, ani nic! Nie chcę mieć z waszą rodziną nic wspólnego!!!Bo cierpię w tedy za kazdym razrm!!! Pozdrów Jamesa od mnie i powiedz, żeby się nie martwił. Kochałam Cię i twoją rodzinę, ale wy tylko niszczycie! - powiedziałam i wybiegłam z ogrodu pędem biegnąc z stronę drzwi. Jednak nie zdążyłam uciec bo złapał mnie James.
-Coś się stało Anno?
- Rhody przepraszam, za 10 lat temu, ale historia lubi się powtarzać. Dziękuję Ci, że w dzieciństwie byłeś dla mnie jak starszy brat.- zakręciło mi się w głowie, pojawiły się czarne plamy. Potem nastała ciemność.
Korekta: 22.09.2020r.
Jak ktoś zauważy jakiś błąd, to byłabym wdzięczna, gdyby mi to zgłosił.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top