4.

Ten rozdział dedykuję dwóm osobom

trurriruri oraz Viki_Whitlock

*** Pov. Ann
Po skończonym dniu na uczelni. Pożegnałam się z Tim'em i powiedziałam, że zobaczymy się na miejscu, jeżeli się wyrobie ze wszystkim. Zgodził się z uśmiechem, że udało mu się mnie przekonać. A kto by się w końcu nie poddał, jeżeli przez cały dzień by słyszał tylko " zgódź się". Wchodzę właśnie do kawiarni po Evę. Kiedy ona wychodzi już przebrana i uśmiechnięta od ucha do ucha.
- To, co idziemy na podbój galerii?- powiedziała uradowana.
- Chyba nie mam wyjścia.- powiedziałam, udając załamaną. - Musimy się pospieszyć, bo idę dzisiaj na taką małą imprezę.
- Wiesz jak mniej więcej, ma wyglądać ta suknia.
- Tu cię chyba nie zdziwię, jeżeli powiem, że nie. Jeżeli znajdę tę odpowiednią, to będę wiedzieć.
- To mnie normalnie zamordowało.- zironizowała Eva. - Dobra, opowiadaj. Jak pierwszy dzień na MIT?
- Właściwie to drugi.
- I ja się dopiero dzisiaj dowiaduję?!
- Tak jakoś wyszło.- powiedziałam, uśmiechając się lekko.
- Daruję Ci tym razem. Opowiadaj!
- Więc tak....- opowiadałam jej całą drogę o moich pierwszych dniach na uczelni. Kiedy dotarliśmy do galerii, skupiliśmy się tylko i wyłącznie na poszukiwaniach idealnej sukienki, ponieważ mamy tylko 4 godziny do 21:00 a obiecałam Tim' owi, że postaram się wyrobić.

*** 2 godziny później
Wchodzimy właśnie do przed, przed, przed, przed ostatniego sklepu. Kiedy tylko weszliśmy, moim oczom ukazało się to cudo.

Kiedy tylko weszliśmy, moim oczom ukazało się to cudo.

- Eva, zaraz wracam.
- Okej.- rzuciła i ruszyła na poszukiwanie perełek. Natomiast ja byłam już zdecydowana na właśnie tą, więc podeszłam do ekspedientki i zapytałam o mój rozmiar. Na moje szczęście zostały tylko mój rozmiar, czyli najmniejszy i największy. Pani z obsługi ściągnęła sukienkę z manekina i podała mi ją.
- Proszę.
- Dziękuję.- rzuciłam w jej stronę i spojrzałam na zegarek. Jest 19:30, więc powinnam się wyrobić. Podeszłam do przyjaciółki i powiedziałam, że będę w przebieralni. W pierwszej chwili nie zrozumiała, o co mi chodzi, bo usłyszałam z jej strony ciche " Yhm". Nie przejmując się tym za bardzo, udałam się w tamtym kierunku, kiedy weszłam do pomieszczenia, w trybie błyskawicznym pozbyłam się swoich ciuchów i przebrałam w sukienkę. Wyszłam za zasłony i chciałam już wołać Evę, ale ona już czekała, najwidoczniej słabiej dzisiaj przyswaja informację.
- I jak?- zapytałam uśmiechnięta, odsłaniając kurtynę na maksa.
- WOW. Wyglądasz prześlicznie. Chyba nie potrzebujesz mnie już na zakupy związane z sukienkami. Sama lepiej ich szukasz. To istna poezja. - znowu dostała słowotoku, a jak tak się stanie, to lepiej nie wchodź jej w słowo, bo jest wtedy skłonna zabić. Kiedy już nie wytrzymałam, przerwałam jej.
- Eva, powiedz jedno zdanie i daj mi iść kupić tę sukienkę, przed zamknięciem sklepu proszę?- uśmiechnęłam się prosząco.
- Stark padnie, jak cię zobaczy.- tym jednym zdaniem doprowadziła mnie do szału, ale nie mogłam dać tego do sobie poznać, więc rzuciłam niby od niechcenia.
- Nie zależy mi na tym.
- Yhm. Jak każdej.- powiedziała, wymownie poruszając brwiami. A ja weszłam z powrotem do przymierzalni i ubrałam się w swoje ciuchy. Nie chcę wyprowadzać Evy z błędu, ale jestem pewna, że Tony na pewno widział miliony ładniejszych dziewczyn i sukienek. Ale czasami warto pomarzyć, szkoda tylko, że ja nie mogę sobie na to pozwolić. Nie wiele więcej myśląc, podeszłam do kasy i podałam kasjerce sukienkę, a ona do mnie, że przed chwilą jakiś mężczyzna zapłacił za moją sukienkę i kazał mi powiedzieć, że to prezent od niego. Zaczynam się lekko bać, ale nie mogę, tego powiedzieć Ev. Podziękowałam kobiecie i udałam się do wyjścia, gdzie na ławce siedziała dziewczyna.
- To, co jeszcze buty i koniec tych tortur.- powiedziałam z uśmiechem.
- Ja ci dam tortur. Teraz to czuję się jak na torturach, bo to ty znalazłaś tę perełkę, a nie ja.- zrobiła minę zbitego psa.
- Przestań i rusz się.
- Dobra, dobra.

* Godzinę później

Jesteśmy już u mnie w mieszkaniu i szykuję się na imprezę, a tak naprawdę to Ev mnie szykuję, wybrała mi strój i uczesała. Chciała jeszcze zrobić makijaż, ale się nie zgodziłam, przez zbyt wiele lat byłam kimś, kim nie jestem. Postawiliśmy na czarne dżinsy i beżową bluzkę, i do tego czarne baleriny. Kiedy byłam już gotowa, spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że spełniłam swoje zadanie w 100%. Do imprezy mam jeszcze 45 minut.
- Eva?
- Tak?
- Chodźmy na kawę, co ty na to?
- Pewnie, ale blisko klubu, żebyś się nie spóźniła, bo Stark będzie załamany.- mówiłam, że nie raz mam ochotę ją zamordować. Nie? To teraz mówię. Przemilczałam jej komentarz. I ruszyliśmy w stronę centrum, rozmawiając i śmiejąc się w najlepsze.


Korekta: 20.09.2020r.




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top