3.
*** Tony Stark (7 rano)
Jezu jak mi łeb nawala, chyba jednak 5 butelek szkockiej na dwóch to trochę za dużo. Kiedy otworzyłem oczy do pokoju przed Rhodes i odsłonił okno, a we mnie uderzył oślepiający błysk światła. Minęło kilka chwil, zanim maje oczy, przyzwyczaiły się do światła.
- Zdurniałeś! Która godzina, że wbijasz tu bez pukania i próbujesz pozbawić mnie wzroku. Rzuciłem pół żartem pół serio. Dopiero teraz zauważyłem, że jest w mundurze.
- Siódma rano wstawaj. Jakbyś zapomniał, masz dzisiaj zaprosić tę dziewczynę na bal!
- Nie drzyj ryja, łeb mi pęka. I nie, nie zapomniałem.
- Dobra masz tu jakieś prochy i wodę masz 20 minut, bo się spóźniał na kursy przez ciebie.
- Dobra, dobra. Nie stresuj się, złość piękności szkodzi! Kiedy wyszedł z pokoju, zacząłem, myśleć: muszę ją zaprosić, a jestem kompletnie skasowany. A jak wrócę do domu, to dostanę jeszcze gadkę, że jak mogłam się tak spić i takie tam. Standard! Moje myśli na nagle zbiegły na całkiem inny tort, a mianowicie co jeśli mi odmówi, szybko jednak wyrzuciłem tę myśl z głowy. Mnie przecież się nie odmawia. Po 15 minutach jestem gotowy do wyjścia. Wychodzę z pokoju i kiedy schodzę po schodach, słyszę krzyk mojej matki.
- Tony!
- Spokojnie pani Stark zaraz zejdzie.- próbował uspokoić ją trochę Rhodes, ale jak moja mama się na coś nakręci to amen. Kiedy w końcu zszedłem wystarczająco nisko, żeby mnie zobaczyła, odetchnęła z ulgą, ale zaraz potem zobaczyłam politowanie i smutek w jej oczach. To trochę bolało.
- Tony znowu?!
- Mamo spokojnie. Jestem już dorosły.- powiedziałem ze spokojem.
- Ale ciągle zachowujesz się jak dziecko. Chodź, jedziemy do domu, musisz się ogarnąć. - bez słowa zszedłem po schodach. Pożegnałem się z Rhodes'em. Kiedy wychodziliśmy z jego domu, usłyszałem tylko:
- Powodzenia stary!
- Dzięki. - powiedziałam, pod nosem co nie uszło uwadze mojej matce. W ciszy zaczęliśmy jechać w kierunku domu.
***Pół godziny później
Kiedy dojechaliśmy pod dom, wysiadłem bez słowa i udałem się do mojego pokoju. Wziąłem z garderoby czarną koszulę i czarne jeansy z ciuchami i poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i wytarłem się ręcznikiem. Ubrałem się, umyłem zęby i ułożyłem włosy jednym ruchem ręki. Gotowy do wyjścia na uczelnię wziąłem jeszcze klucze od auta i kartę kredytową. Kac pomału przechodził, ale tak na wszelki wypadek poszedłem do kuchni i wziąłem jakieś tabletki kiedy wychodziłam z domu, z góry zeszłam moja matka z tym wymownym wyrazem twarzy.
- A ty gdzie się wybierasz w takim stanie?
- Na uczelnię. Trochę się do edukować.- odpowiedziałem z uśmiechem. Jednak na samą myśl o możliwie odmowie uśmiech zszedł mi z twarzy. Mama nic nie odpowiedziała, tylko pokiwała głową, a ja wyszedłem z domu i pojechałem samochodem ojca na uczelnię. Kiedy przejechałam koło nowego klubu przyszła mi pewna myśl. Może zaproszą parę osób z roku na piwo, chociaż wolałbym tylko z Rhodes'em. Muszę tak zrobić. Wtedy Ann nie wykręci się z wyjściem dzisiaj z nami. Z taką myślą dojechałam na uczelnię.
*** Pov. Anny
"Jest słoneczny letni dzień. Mała dziewczynka idzie ze swoim tatą na spacer do lasu. Cały czas rozmawiają i śmieją się radośnie. Ten uśmiech znika kiedy blondynka zadaję pytanie, które zapamięta do końca życia.
- Tatusiu?
- Tak słoneczko?!
- Musicie jechać z mamą do tego Waszyngtonu?- zapytała dziewczynka z nadzieją.
- Tak kochanie, ale wrócimy, zanim się obejrzysz.- powiedział mężczyzna.
- Nie zostawisz mnie tu samej? - zapytała się dziewczynka, siorpiąc noskiem.
- Kochanie nigdy Cię nie zostawię samej. Zawsze będę z tobą. - powiedział ojciec i przytulił córkę.
- Kocham cię tato.
- A ja ciebie kochanie. I pamiętaj, że zawsze będę z tobą.
- Obiecaj- zarządzała mała
- Obiecuję.- powiedział mężczyzna, a dziewczynkę od razu się rozpromieniła - wracajmy do domu.- powiedział mężczyzna, łapiąc córeczką za rękę" Obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Niestety jak szybko się pojawił, tak szybko znikł. Wtedy dotarło do mnie, że to tylko sen.
- Tato. Nie składaj obietnic, których nie możesz dotrzymać.- powiedziałam, patrząc na zdjęcie mojego taty. Muszę dziś iść na zakupy na ten bal. Po co ja się w ogóle na to zgodziłam. Przecież mogłam odmówić i bym mogła spokojnie odwiedzić Laurę albo cokolwiek innego porobić. Nie chcę mieć nic wspólnego ze Starkami. To oni zrobili moich rodziców. Spojrzałam na zegarek, wskazywał godzinę 7:30. -Pora wstawać nie mogę się spóźnić drugiego dnia.- powiedziałam sama do siebie i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby, związałam włosy w wysokiego kłuca i wyszłam z łazienki. Udałam się w kierunku szafy, wyjęłam z niej sukienkę koloru beżowego i do tego białe baleriny przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że jest okej. Wzięłam z szafki portfel, telefon i torebkę, po czym opuściłam moje mieszkanie. Jestem w trakcie kursu na prawo jazdy, więc na razie chodzę pieszo, ale to dobry sposób, żeby chociaż w niewielkim stopniu utrzymać formę. Po drodze zachodzę do mojej ulubionej kawiarni. To tu zawsze z tatą przychodziło na gorącą czekoladę. I tak zostało do dziś, tylko jedno się zmieniło. Teraz przychodzę sama. Podchodzę do lady i witam się z Ewą.
- Cześć Ewa. Co tam słychać?
- Ogólnie dobrze. A co u Ciebie?
- Jest okej.
- To, co zawsze?
- Tak poproszę.- powiedziałam z uśmiechem do Ewy. To jedyna moja przyjaciółka, która zawsze, na którą zawsze mogę liczyć. Ale nawet ona nie wie, kim jestem naprawdę i nie zna moich prawdziwych danych.
- Ewa???
- Tak??
-Mogę mieć do ciebie małą prośbę?
- Zaczyna się.- jęknęła.- Jaką? -Poszłabyś ze mną na zakupy? Muszę kupić jakąś sukienkę i buty na jutro. A ja się w ogóle na tym nie znam.- mówię z zażenowaniem, bo jak kobieta może się nie znać na sukienkach.
- Pewnie! O takiej przysługi możesz mnie prosić nawet codziennie. -mówi z uśmiechem.- W końcu doczekałam się dnia, w którym sama chcesz kupić sukienkę. Gdzie są reporterzy??!!
-Ogarnij się!- mówię, śmiejąc się z jej zachowania.
- Okej, okej. Co to za okazja?
- Impreza u Starków.- mówię przygnębionym głosem.
- Co??!- pyta zdziwiona.
- Pogadamy na zakupach, a teraz poproszę moją czekoladę, bo spóźnię się na pierwszy wykład na MIT.
- mówię uradowana.
- Naprawdę. Moje gratulacje Wiedziałam, że się dostaniesz.
- Dzięki. - mówię z uśmiechem. -Będziesz musiała mi wszystko powiedzieć.
- Okej, ale teraz daj mi czekoladę i zmykam. - podaje mi czekoladę i uciekam, mówiąc tylko "dzięki" i wychodzę z kawiarni. Udaję się w kierunku uczelni, siorpiąc gorącą czekoladę.
***20 minut później
Kiedy wchodzę do budynku, do pierwszego wykładu ma jeszcze 5 minut, więc idę na salę zająć miejsce i przygotować się na wykład. Kiedy wchodzę, dopada mnie Tim.
- Cześć Anno!
- O Hey Tim. Co tam słychać?
- W porządku, tylko miałeś mi wysłać swój adres, żebym po ciebie przyjechał przed balem, ale chyba zapomniałaś.- Powiedział, uśmiechając się słodko.
- Faktycznie. Przepraszam, całkiem wyleciało mi to z głowy. Masz na czym zapisać.
- Nic się nie stało. To chodź, usiądź koło mnie to od razu, zapiszę sobie adres.
- Okej. - I poszłam za nim. W kierunku jak on twierdzi "jego" miejsca. Kiedy zajęliśmy miejsca, podałam mu mój adres i zaczęliśmy rozmawiać, jakbyśmy znali się od lat. Rozmowę przerwało nam dopiero chrząknięcie kogoś za mną. Błyskawicznie się odwróciłam, żeby zobaczyć kto nam przeszkodził. Za mną stał Stark i patrzył na mnie tym swoim wzrokiem. Którym pewnie wszystkich onieśmiela, ale nie mnie.
- Cześć Thomas. - Powiedział z tą tak typową dla siebie pewnością siebie.
- On nazywa się Tim, Stark. - powiedziałam spokojnie.
- Sorry Tim. Chciałbym was zaprosić na małą imprezę do nowego klubu w centrum co wy na to?- spojrzałam na Tim'a a on na mnie, a potem na Starka.
-Pewnie przyjedziemy! Gdzie i o której?
- Klub fantazja. O 21:00 mam pasuje?
- Ja nie, mogę. Jestem już umówiona wieczorem. - powiedziałam jak gdyby nigdy nic.
- Ann, no dawaj. Mamy szansę poznać parę osób z naszego roku. - powiedział mi na ucho Tim.
- Dobra. Postaram się przyjść, ale nic nie obiecuję. - Powiedziałam w końcu.
- No to super! To na razie Tim. Pa!-
Na razie! - powiedział Tim. Ja nic nie powiedziałam, tylko skupiłam się na tym, o czym zaczął wykładać pan Rimshof. Pod koniec wykładu zaczepił mnie Tim.
- Też uważasz, że to co najmniej dziwne, że Stark zaprasza cały rok na imprezę.
- To jest dziwne. Dlatego nie chciałam iść, ale skoro z deklarowałeś, że przyjdziemy obydwoje, to teraz nie mamy wyjścia.
- Przepraszam, to był odruch. Nie pomyślałem, że możesz mieć inne plany. - powiedział wielkie przygnębiony.
- Nie przejmuj się. Postaram się to szybciej załatwić, niż planowałam i wtedy pójdziemy okej ?
- Dobrze. - reszta wykładów minęła spokojnie, tylko od pewnego czasu miałam wrażenie, że ktoś obserwuje mnie dziś na każdym kroku.
***Pov. Tony Stark
Kiedy wszedłem, do sali gdzie miało się odbyć pierwszy wykład, zauważyłem siedzącą Ann i tego, jak mu tam Thomasa. Chyba tak. Postanowiłem od razu ich zaprosić. Podszedłem do nich, stanąłem za dziewczyną i czekam, chwilę aż się odwrócą, ale byli zbyt pogrążeni w rozmowie, że nawet mnie nie zauważyli, więc chrząknąłem, żeby zwrócić na siebie ich uwagę. Odwrócili się błyskawicznie, a ja spojrzałem jej w oczy. One były takie znajome. Patrzyła mi w oczy kilka chwil, gdzie po takim czasie dziewczyny przeważnie były onieśmielone albo rumieniły się jak głupie. A ona nic. Tylko dalej patrzyła mi w oczy. Kiedy zobaczyłem na sobie wzrok Thomasa, przywitałem się z nim.
- Cześć Thomas! - powiedziałem jak zawsze pewny siebie. Chociaż w środku, nie byłem już taki pewien czy się zgodzą.
- On nazywa się Tim, Stark.- powiedziała spokojnie dziewczyna.
- Sorry Tim. - zmieszałam się na to, że nie bała się mnie poprawić.
- Chciałbym was zaprosić na małą imprezę do nowego klubu w centrum.- Spojrzała na nią, na to ona spojrzała na chłopaka, a on popatrzył to na nią to na mnie.
- Pewnie. Przyjdziemy. Gdzie i o której?
- Klub "Fantazja" o 21:00 pasuje wam?
- Ja nie mogę. Jestem umówiona wieczorem.- powiedziała, nie patrz na mnie. Tylko prosto przed siebie. Już miałem się już odezwać, ale uprzedził mnie Tim. Schylił się i powiedział jej coś na ucho.
- Dobra. Postaram się przyjść, ale nic nie obiecuję. - zgodziła się. Czego ja się tak bałem. Przecież to było oczywiście, że się zgodzi.
-No to super! Na razie Tim. Pa!- powiedziałem i ruszyłam na swoje miejsce. Słuchałem, czy Ann odpowie, a ona skupiła się już na wykładzie. Czego ja nie mogę powiedzieć o sobie. Byłem tak rozkojarzony. Złapałem się na tym, że co chwilę na nią zerkam. Pod koniec wykładów zaczęła rozmawiać o czymś z tym chłopakiem. Po chwili jednak był koniec wykładu, więc zaczęli wychodzić z sali. Przez resztę dnia obserwowałem ją, co mnie strasznie irytowało, bo to dziewczyna jak każda, a mnie tak rozprasza.
Korekta: 20.09.2020r.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top