rozdział czwarty

Poczułam jak zostaje złapana przez kogoś, a co jest dalej.... Nie pamiętam, bo oddałam się w objęcia Morfeusza....

Budzę się widzę...... Tak naprawdę to nie widzę nic, gdyż jest bardzo ciemno w pokoju, w którym się znajduje.
- Gdzie ja jestem??? - zapytałam sama siebie. Wyszłam przez drzwi. Jeśli się nie mylę na korytarz. Usłyszałam dźwięki pięknej piosenki granej razem z gitarą (media). Pięknej, ale zarazem smutnej. Szłam w kierunku głosu. Im bliżej jego byłam tym bardziej było jasno i zdawało mi się poznawać ten głos. Tylko skąd ja znam ten głos??? Podeszłam już na tyle, że spokojnie widziałam osobę, która śpiewała tą oto piękną jak dla mnie piosenkę. Był to Marshall (dop. Aut. Kto by się spodziewał 😂😂😂). Jedyne co mnie dziwiło mnie teraz w nim i jego wyglądzie było to, że miał podbite oko.

- Pięknie śpiewasz...
- Jak długo tu stoisz - spytał się obojętnie nawet nie odwracając się do mnie.
- Niedługo..... A co stało ci się w oko???
- Nic co powinno cię obchodzić. Skoro już się obudziłaś możesz już iść do domu.
- Ummm.... Okej to pa. Do jutra.
Nawet się nie odezwał tylko wstał, pokazał palcem gdzie jest wyjście i spodnie gdzieś odleciał.

Mmmmm ciekawe dlaczego miał podbite oko???? Wiem może jestem wścibska, ale chyba troszkę się o niego martwię.
Postanowiłam się jego nie słuchać i poszłam za nim w nieznane mi miejsce.

- I co masz tą dziewczynę???
- Powiedziałem już, że nigdy więcej wam w niczym nie pomogę więc odpier się ode mnie!!! - o czym oni mówią???
- O spójrzcie oto masz mały Marshallek zaczyna nam się buntować. Wiesz jak nie lubimy gdy ktoś odstawia takie cyrki nam. Myślałem, że mogę cię traktować​ jak brata jednak chyba się poważnie pomyślałem. - usłyszałam dźwięk wyciąganej broni i w tym momencie nie wytrzymałam wybiegłam i zobaczyłam jak nieznany mi facet celuje do osoby, która była tak tajemnicza od samego naszego pierwszego spotkania. Stanęłam przed Marshallem i nie wiadomo w jaki sposób uwolniłam........ Pole!!!! WTF!!!!

- Pppp-potwór uciekamy chłopaki!!!

- Ej nic ci nie jest ????
- Nie Mówiłem ci żebyś mnie zostawiła!!!!
- Oj wiesz co przestań zachowywać się jak dziecko i pozwól sobie pomóc!!!! A teraz pokaż mi to oko!!!! - posłusznie pokazał twarz, a nie jedno oko podbite oraz przeciętą brew wraz z krwawiącym nosem. - Boże musimy  iść szybko do domu!!! Dzwoń po rodziców!!!
- Nie mogę po nich zadzwonić.....
- A to niby czemu?!?!!
- Booooo........ Bo ja ich nie mam....
-  Aaa..... Rozumiem..... Wiesz moich też nie ma w domu. Mieszkam, bo powiedzieli mi, że mają mnie dość. Powiedzieli mi, że będą płacić za wszystkie moje wydatki więc jakoś się musiałam z tym pogodzić, a teraz wstawiaj. Skoro nie masz nikogo kto mógłby się tobą zająć więc zrobię to ja.
- Nie musisz tego robić. Nie lubię jak ktoś pomaga mi z litości. Wręcz gardzę takimi ludźmi.
- Hahahah no trudno, ale będziesz musiał ze mną wytrzymywać. - zaczęłam się śmiać, wzięłam go pod ramię i poszliśmy w stronę mojego domu, abym mogła go opatrzeć.

Rozdział miał być wczoraj ale nie dałam rady go napisać przez sprawy szkolne także pisze go dzisiaj
Lysandra-ever
Specjalnie dla @Misa_The_Killer

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top