Rozdział 1
Nazajutrz rano cała trójka wstała wraz ze wschodem słońca i ruszyli w dalszą drogę. Obi przetarł leniwie oczy wierzchem dłoni, tej nocy praktycznie nie spał, a gdy w końcu udało mu się zasnąć, trzeba było wstać.
***2 dni później***
Nareszcie- Ucieszył się czarnowłosy, gdy w oddali dostrzegł zamek Tanbarun, jeszcze chwila i będą pod bramami stolicy. Chłopczyk usiadł na swoim miejscu, lecz po chwili zasnął.
***
Woźnica nagle się zatrzymał, Obi'ego obudziły zaniepokojone szepty.
-Gdzie teraz pójdziemy?- Zapytała jakaś kobieta.
-Musimy udać się na obrzeża miasta lub dalej.
-Co jeśli znajdą nas wrogie wojska?- Wszyscy zamilkli.
Obi zaciekawiony wyjrzał z wozu, dziesiątki wozów i setki ludzi szło w kierunku Tanbarun, to tylko kwestia czasu, gdy przestaną wpuszczać ludzi za bramę.
-Musimy spróbować, może nas jeszcze wpuszczą- Odezwał się sześciolatek.
-No dobrze, spróbujmy- Powiedział tata chłopca i poczochrał mu włosy- Jedźmy dalej- Zarządził.
Cudem udało im się dostać na drugą stronę bramy.
Teraz będzie już tylko lepiej, mama powiedziała, że znajdę tu dużo przyjaciół- Pomyślał chłopiec, na jego ustach pojawił się uśmiech. Wyjrzał poza wóz spoglądając na domy i okolicę w stolicy, zatracił się w rozmyślaniu o tym jak zabawnie będzie tu z jego nowymi, przyszłymi przyjaciółmi, może nawet rodzice wyślą go do szkoły?
Z rozmyślań wyrwał go głos mamy.
-Obi, jesteśmy już na miejscu- Uśmiechnęła się ciepło.
Rodzina weszła do jakiejś karczmy (już dziesiątej z kolei, gdyż w większości jak się okazało brakowało miejsc) gdzie wynajęli sobie pokój z dwoma łóżkami, jednym małżeńskim i drugim pojedynczym, w pokoju poza tym była jedna komoda na ubrania, jakieś lustereczko i okno. Może pokój nie wyglądał jak marzenie, może nie był to luksus, ale ważny był dach nad głową, poza tym, nie łatwo było znaleźć miejsce do spania, z powodu przeludnienia w stolicy.
Tata Obi'ego chwile później przyniósł dwie walizki z najpotrzebniejszymi rzeczami, które zabrali z domu.
Chłopiec podszedł do rodziców rozpakowujących ubrania i inne rzeczy.
-Gdzie mój króliczek?- Zapytał i spojrzał w głąb walizki, tata chwile potem wyjął królika spod kilku ubrań, czarnowłosy podziękował i wziął pluszaka na swoje łóżko, ułożył go delikatnie pod kocem i poszedł pomóc rodzicom wypakować resztę rzeczy.
Nazajutrz wraz z rodzicami udał się na miasto, tata rozdzielił się by poszukać jakiejś pracy w okolicy, a Obi udał się wraz z mamą na targ, by kupić kilka rzeczy do jedzenia, gdyż jedzenie w karczmie, gdzie mieszkali, było za drogie, na szczęście goście, którzy tam mieszkali mieli też własną kuchnie z całym asortymentem, prócz składników, które sami musieli sobie kupić.
Czarnowłosy z zachwytem patrzył na wszystko dookoła.
-Obi, tylko się nie zgub- Kobieta przywróciła go do rzeczywistości.
-Dobrze- Uśmiechnął się do niej po czym dalej podążali wzdłuż targu, jego mama kupiła kilka warzyw i czegoś jeszcze, chłopczyk nie zwrócił na to uwagi wpatrywał się w dziwny owoc tuż przed nim.
-Mamo co to jest?- Pokazał na to palcem.
-To jest grejpfrut kochanie.
-Grepfru.... Grejpfrut? Jak to smakuje? Możemy to kupić?
-Myślę, że jednego grejpfruta możemy kupić- Zaśmiała się lekko pod nosem- Poproszę jednego grejpfruta- Powiedziała do sprzedawcy.
***
-Gdzie teraz idziemy?- Zapytał chłopiec.
-Mamy poczekać na tatę obok fontanny w centrum miasta.
-A to daleko?
-Nie, za chwilkę tam dojdziemy.
Dojście na miejsce zajęło zaledwie trzy minuty. Chłopiec podbiegł do fontanny.
-Mamo, Mamo! Pacz ile tu monet! Dlaczego one tu są?- Kobieta kucnęła obok chłopczyka.
-Wiesz Obi, gdy rzucisz tu monetę, twoje życzenie się spełni, dlatego jest tu tyle monet- Wyjęła jeden pieniążek z kieszeni i podała go chłopcu- Śmiało, pomyśl życzenie i wrzuć pieniążek do fontanny. Jak powiedziała tak zrobił.
Chciałbym stać się silny, tak jak tata, lub bardziej- Pomyślał życzenie i wrzucił monetę do wody.
-Już! Zażyczyłem sobie bym...-Mama przyłożyła mu lekko rękę do ust.
-Ciii... wypowiedziane na głos życzenie się nie spełni- Mrugnęła do niego, a Obi skinął główką i uśmiechnął się wesoło.
-O patrz! Tata idzie!- Podbiegł do taty i przytulił się do niego. Zielone oczy rodziciela od razu się rozpogodziły na widok syna. Mama chłopca podeszła do nich.
-I jak? Znalazłeś pracę?- Zapytała. Mężczyzna spoważniał.
-Tak, od jutra zaczynam, będę pracował w sklepie w centrum miasta- Wszystkich ucieszyła ta nowina. Obi pomyślał, że od teraz będzie dobrze, są bezpieczni, z dala od wojny, a jego tata znalazł dobrą pracę.
***
Minęło już kilka dni odkąd Obi i jego rodzice mieszkają w stolicy Tanbarun, chłopiec w tym czasie znalazł dwóch kolegów, Endra i Ceryla, którzy byli braćmi, Ceryl był starszy o dwa lata od brata i Obi'ego. Ich mamy się polubiły i z chęcią cała piątka wychodziła na spacery, podczas gdy chłopcy bawili się w ganianego lub w zamek, ich mamy siedziały nieopodal i rozmawiały.
Pewnego dnia Obi poprosił tatę by zabrał go ze sobą do pracy, chciał zobaczyć jak tata pracuje i mu pomóc, jeśli będzie to możliwe. Po dłuższym zastanowieniu, mężczyzna się zgodził.
-Taaak!- Ucieszył się czarnowłosy- A będę mógł zabrać mojego króliczka?- Wskazał palcem na pluszaka leżącego na łóżku.
-Tak synku.
***
Obi wraz z ojcem otworzyli sklep i weszli do środka. Chłopczyk rozejrzał się wokół, był to sklep z wszelaką bronią, shurikeny, miecze, szpady, łuki, buławy, drewniane miecze do ćwiczeń, sztylety, oraz wiele innych.
-Łoooo- Tylko tyle dał rade wydusić z siebie chłopiec, nie zauważył nawet gdy jego rodziciel udał się na zaplecze sklepu.
-Obi! Chodź tu, pomożesz mi przenieść te pudełka!- Chłopiec, położył królika na ladzie i posłusznie poszedł do ojca by mu pomóc. Dostał polecenie by przenieść jedno pudełko z shurikenami obok lady i drugie pudełko z drewnianymi mieczami- Dasz radę?- Zapytał ojciec chłopca.
-Tak tato!- Uśmiechnął się szeroko do rodziciela i ruszył przed siebie z pudełkiem, było trochę ciężkie, ale mimo to dał radę, był dumny z tego, że może pomóc tacie w pracy.
***
Nadeszła pora obiadowa.
-Obi, chodź, mamy przerwę i idziemy do baru coś zjeść- Chłopiec wychylił się zza framugi i podszedł do ojca z pluszakiem w ręce. Obydwoje wyszli ze sklepu na zewnątrz, mężczyzna zamknął sklep i przyczepił karteczkę z jakimś napisem, chłopiec nie wiedział co tam pisało, gdyż jeszcze nie umiał czytać, pisać zresztą też.
-Tato co tu pisze?
-Że sklep chwilowo nieczynny- Posłał mu mały uśmiech i ruszyli do baru obok, który był dosłownie minutę drogi od sklepu.
Obydwoje weszli do baru i usiedli na krzesłach, które były ustawione obok lady, mężczyzna wziął kartkę i przeczytał Obi'emu jakie dania tu mają, by wybrał co chce zjeść, w tym samym czasie chłopczyk zobaczył dwóch starszych ludzi, kobietę i mężczyznę, którzy mówili coś do czerwonowłosej dziewczynki, na oko miała może z trzy lata.
-Obi, wiesz już co chcesz na obiad?- Zapytał go tata.
-Czerwone jabłuszko...
-Jabłko? No dobra, zapytam się czy mają, a oprócz tego?- Chłopiec spojrzał na swojego tatę.
-To co ty.
-Dobrze.
Chłopiec powrócił do przyglądania się czerwonowłosej. Jak żyje, nigdy nie widział takich włosów. Do lady podszedł starszy mężczyzna i ich obsłużył, dziewczynka zdążyła już pójść schodami na górę. Chłopiec wraz z rodzicielem zjedli obiad i ruszyli z powrotem do sklepu.
*************
Hej ❤
Zastanawiał się ktoś jak wygląda nasz mini Obi? Ja tak, postanowiłam go nabazgrać w programie 😂 możecie go zobaczyć w mediach.
Mam nadzieję, że spodobał wam się rozdział 😊 jak będą jakieś dziwne błędy piszcie śmiało, bo nie zawsze zauważę.
Do następnego ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top