14. Alex

Obudziłam się sama w łóżku, mam nadzieję, że mój wczorajszy atak paniki tylko mi się przyśnił. Ale życie gra z nami na swoich zasadach. Wygramoliłam się z łóżka i idę właśnie do łazienki kiedy do mieszkania ktoś wchodzi. Po zapachu perfum mogę stwierdzić, że to Stark, więc spokojnie wchodzę do toalety. Zakładam właśnie szlafrok, bo znowu zapomniałam ubrać, ale mój wzrok zawiesza się na bliznach, które mam na brzuchu i nogach. To one każdego dnia, przypominają mi o mojej przeszłości. Bolą teraz jeszcze bardziej, niż wtedy kiedy je zadawali. Z zamyślenia wyrwała mnie myśl, że dzisiaj wtorek i mam uczelnię z samego rana. Spojrzałam pospiesznie na zegarek a na nim widniała godzina 11:00. Znowu zostałam na uczelnię. Teraz tylko zostaje pytanie, co tu robi Tony? Powinien być na wykładzie. Wychodzę z łazienki i kieruje się w stronę szafy. Decyduje się na czarne dresy i koszulkę na ramiączkach tego samego koloru. Na szczęście na rękach nic mi nie robili, więc jak jest gorąco latem to mogę ubrać chociaż podkoszulek. Ubrana wchodzę do kuchni i co tam zastaje? Istne pobojowisko. Wszędzie pełno mąki i jajek.
- Co tu się stało? - pytam zrozpaczona.
- Robię śniadanie. - powiedział z miną zbitego psa.
- Właśnie widzę, ale ty to sprzątasz. - mówię szybko.
- Nie, nie, nie. Ja gotuję, to ty sprzątasz. - i znowu ten cwany uśmiech.
- Ja idę pobiegać. Jak wrócę ma tu być błysk. - mówią ubierając bluzę. Jest grudzień, przecież nie będę biegać w podkoszulku.
-Nigdzie nie idziesz. - mówiła łapiąc mnie w talii. - Już podaję śniadanie. - całuje mnie w czoło. Kiedy widzi, że mnie nie przekonał, kontynuuje. - Tak jest jadalne i zrobiłem naleśniki. Twoje ulubione. - kiedy tylko jego słowa do mnie dotarły uśmiech zagościł na mojej twarzy.
- W takim razie chyba nici z biegania. -uśmiechnął się zwycięsko, na moje słowa.
- Zapraszam panią do stołu. Już podaję. - odsunął mi krzesło i poszedł do kuchni po posiłek. Usiadłam i znowu zaczęłam myśleć. Muszę mu dzisiaj o wszystkim powiedzieć, dla jego bezpieczeństwa. Nie można się bronić przed czymś, o czym nie miało się pojęcia, że istnieje. Moje rozmyślania przerwał cichy szept przy uchu :
- Nie kuś. Smacznego. - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawił się przede mną talerz pełen naleśników i kawa. Musiałam długo na to patrzeć bo Tony zaczął się śmiać.
- Przyznaj się. Nie wierzyłaś w moje zdolności kulinarne.
- Znając twoje predyspozycje? Tak. - na moje słowa chłopak udawał, że jest obrażony, ale zdradził go uśmieszek. - Skoro masz focha, to idę na uczelnię. Gdzie swoją drogą już powinieneś być.
- Przecież na dziś nie mamy już wykładów?
- Umówiłam się. Chciałam to odwołać, ale skoro jesteś na mnie obrażony to jednak pójdę. Zamknij mieszkanie jak będziesz wychodził, a klucz zanieś do sąsiadki. - powiedziałam wstając od stołu i kierując się w stronę przedpokoju. Weszłam do swojej garderoby i wyciągnęłam czarne rurki oraz jasnoróżową koszulą. Z gotowymi ciuchami na zmianę idę do łazienki. Kiedy zapinam koszulę dochodzą do mnie krzyki z korytarza. Kiedy dopiełam bluzkę idę w stronę źródła hałasu. Jakie było moje zdziwienie, kiedy w drzwiach zauważyłam Tim'a, a otworzył mu jak można się domyślić Tony. Rozmawiali. Dobra to kłamstwo darli ryje, żeby przestali się drzeć muszę jakoś zareagować. Powolnym krokiem podchodzę do drzwi i udaje, że dopiero teraz zauważyłam przyjaciela.
- O Tim. Hej. - przytulam się do niego, a na plecach czyje intensywny wzrok Starka.
- Cześć młoda. -mówi odwzajemniając przytulasa. Po chwili go puszczam i odsuwam się kawałek.
- Może wejdziesz? Tony zrobił naleśniki. Ktoś musi sprawdzić czy są jadalne. Uratujesz mnie przed śmiercią. - mówię łapiąc się teatralnie za serce.
- Chętnie. Ciebie zawsze.- powiedział i uśmiechnął się triumfalnie do Starka. Patrzyłam chwilę na nich podejrzanie, kiedy od kilku sekund mierzyli się morderczymi spojrzeniami.
- Coś mnie ominęło?
- Nie nic kochanie - powiedział Tony i poszedł do mnie łapiąc w talii.
- Już się nie fochasz? - odpowiadam ściągając jego dłonie.
- Na Ciebie słońce, nie umiem się długo gniewać. - powiedział i pocałował mnie w tył głowy. Natomiast ja zwróciłam się do mojego gościa.
- Coś do picia?
- Poproszę herbatę. - powiedział ewidentnie zażenowany zachowaniem bruneta. Szczerze mówiąc to urocze jak obydwoje urządzili sobie jakieś zawody o moje względy. Tylko szkoda, że Tim jest na przegranej pozycji. Nie widzę świata poza tym moim idiotą.
- To choćmy do jadalni. Bo chyba nie będziemy jedli w przedpokoju. - poszłam do kuchni wstawić wodę na herbatę. Chłopcy przyszli po chwili. Akurat w momencie kiedy zalewałam herbatę. Kiedy postawiłam kubki przed moim mężczyzną i przyjacielem, telefon tego drugiego zaczął dzwonić. Widać było, że się spiął, widząc kto dzwoni.
- Przepraszam, ale muszę już iść. - mówi zmarnowany. I szybko wybiega z mieszkania. Chcę biec za nim, ale zatrzymują mnie silne ramiona Tonego.
- Zostaw go. Teraz mamy czas tylko dla siebie.- całuje mnie krótko. I odsuwa krzesło jak poprzednio. Przynosi z kuchni naleśniki i jeden talerz.
- Czemu tylko jeden?
- Ja nie jestem głodny. Mam ochotę na coś innego. - mówi strasznie seksownym głosem.
- Na co? - pytam się przygrywając dolną wargę. Widzę jak jego oczy się zaświeciły. Jednak po chwili otrząsnął się.
- Nie rób tak! I tak ciężko mi jest się na Ciebie nie rzucić i nie zerwać tego co masz na sobie.
- Przecież nic nie robię- mówię robiąc minę niewiniątka i pakuje do buzi kawałek naleśnika.
- Nie wytrzymam z Tobą. - mówi zrezygnowany. Po chwili jednak para z jego ust:
- Zjedz, przebież koszulę i zabiorę Cię gdzieś.
- Czemu mam się znowu przebierać? - pytam krzyżując ręce na piersi.
- Bo nie zabiorę Cię nigdzie w prześwitującej koszuli, więc nie marudź. Ja idę pod prysznic.
- Ale tak mi się podoba, zazdrośniku.
- Nie jestem zazdrosny. Nie chcę tylko żebyś tak gdzieś wychodziła. - mówi niby od niechcenia, ale nie ze mną te numery.
- Przecież wyglądam jak trzy czwarte tutejszych kobiety.
- Nie prawda. - mówi pewny siebie
- Ach tak...- nie daje mi dokończyć.
- Jesteś dużo ładniejsza i seksowniejsza, a przede wszystkim jesteś moja. - mówi, powoli podchodząc do mnie. - A jak ktoś się na Ciebie rzuci. - mówi śmiejąc się.
- Nie rzuci. Twoja już w tym głowa. A po drugie jak zobaczą, że jestem z Tobą to nawet nie podejdą. - mówię robiąc maślane oczka. Chłopak wzdycha głęboko, a ja już wiem, że wygrałam.
- Dziękuję. A poza tym wyglądasz uroczo jak jesteś zazdrosny.
- Nie jestem! Jedź, a nie gadaj, bo się udławisz. Ja idę pod prysznic. - mówi i znika mi z pola widzenia. Kończę szybko śniadanie i idę się uszykować do wyjścia. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a do torebki schowałam telefon i portfel. Na nogi założyłam kozaki. Gotowa wyszłam z sypialni w tym samym momencie z łazienki wyszedł chłopak. Miał jeszcze wilgotne włosy po prysznicu przez to muszę stwierdzić czy wyglądał cholernie seksownie. Miał na sobie tylko bokserki. A ja jak jakaś nastolatka zaczęłam się rumienić. Chłopak widząc moje zmieszanie, uśmiechał się niemal nie widocznie i powiedział:
- Daj mi minutkę. Tylko się ubiorę.
- Yhm. - odpowiedziałam i patrzyłam jak znika za drzwiami MOJEJ sypialni. Nie znajdzie tam żadnych ciuchów w swoim rozmiarze. Wszystkie ciuchy po swoim byłym, wyrzuciłam tak samo jak jego. Nie mogę teraz o nim myśleć. Tony nie zrobi mi krzywdy. Po chwili wyszedł ubrany w przylegającą do tortu granatową koszulę i czarne dżinsy. Nie mogłam oderwać wzroku, od niego, co spotkało się z cwanym uśmiechem na jego twarzy.
- To co idziemy?
- Ale nie porwiesz mnie i nie wjedziesz do lasu? - uznał to chyba za żart, ale ja mówię całkiem poważnie.
- Nie głuptasie. Po co mam Cię porywać skoro i tak jesteś moja, co?- nie odpowiedziałam, tylko wzruszyłam ramionami. - Choć- złapał mój płaszcz i mi go podał, potem założył swoją kurtkę i wyciągnął mnie z mieszkania. Zamknął je. Podał mi klucze, a ja schowałam je do torebki i pomału schodziliśmy po schodach. Przed wyjściem złączył nasze palce. Czułam się jak małolata. A przecież jestem już dorosła. Może od niedawna, ale jednak. Doszliśmy do samochodu Tony otworzył mi drzwi, po stronie pasażera, a sam zajął miejsce za kierownicą.
- To gdzie jedziemy?- zapytałam ciekawa.
- Niespodzianka. - i znowu ten cholerny uśmiech. Przez resztę drogi wygłupialiśmy się jak za starych dobrych lat. Śpiewaliśmy piosenki z radia, znaczy ja śpiewałam, a Tony się darł na całe gardło. W końcu wjechaliśmy na parking podziemny galerii handlowej. Zaparkowaliśmy i ruszyliśmy w kierunku kina. Kolejka była taka długa, że ludzie stali za drzwiami.
- Co tu się dzieje? Za darmo coś rozdają, że tu tyle ludzi? - chłopak uśmiechnął się na moje słowa.
- Nie, dzisiaj jest premiera nowej komedii, a to są najwięksi fani reżysera, bądź któregoś z aktorów. - wyjaśnił z uśmiechem chłopak.
- Przecież będziemy doczekali wieki. - Zaczęłam marudzić. Wtedy chłopak wyciągnął z kieszeni dwa bilety.
- Ale jak?
- Jestem Stark. - powiedział z figlarnym uśmiechem. Objął mnie w pasie i podeszliśmy do kasy po popcorn i colę.
- Dzień dobry co dla ... - dziewczyna podniosła na nas wzrok i zaczęła się uśmiechać do chłopaka, a on przybrał poważną minę. Taką jak nad czymś myśli.
- Hej Tony!
- Cześć .... - zaciął się.
- Elizabeth.
- Właśnie Elizabeth! - powiedział uradowany. A ja zaczęłam się pomału denerwować. Chłopak spojrzał na mnie przepraszająco.
- To co dla ciebie Tony? - spytała z uśmiechem.
- Zestaw dla dwojga. - powiedział i mocniej mnie przytulił do swojego boku. DZiewczyna zmroziła mnie wzrokiem.
- Już się robi. - powiedziała i zniknęła nam z pola widzenia.
- Przepraszam nie wiedziałam, że tutaj pracuję.
- Masz prawo, nie pamiętam gdzie pracują wszystkie twoje laski. - powiedziałam z lekka poirytowana. Chciał już coś powiedzieć, ale odezwałam się pierwsza. - Pogadamy w domu. - ucięłam temat.
- Nie złość się na mnie złośnica. - powiedział i pocałował mnie krótko.
- Proszę. - z naszej krótkiej wymiany zdań wywołana nas blondynka. Chłopak chciał już zapłacić, ale dziewczyna mu przerwała. - Na koszt firmy.
- Dzięki. - powiedział Tony i zabrał popcorn, a ja picie. Weszliśmy na salę i zajęliśmy swoje miejsca. Rozebraliśmy się z kurtek w momencie, kiedy zaczęły gasnąć światła. Chciałam usiąść na swoim miejscu, ale chłopak złapał mnie w pasie i posadził sobie na kolanach. Kiedy chciałam wstać, przyciągnął mnie mocniej do siebie.
- Tony.
- Co?
- Puść mnie.
- Nigdy w życiu za bardzo mi na tobie zależy mała. - powiedział i pocałował mnie w tył głowy.
- Chcę usiąść na krzesełku.
- A ja chcę cię mieć blisko siebie. - wiedziałam, że w tym momencie się uśmiecha. Wiedząc, że tym razem nie wygram, westchnęłam głęboko. Ułożyłam się wygodnie na jego kolanach, a głowę oparłam na jego piersi i wsłuchałam się w spokojne bicie jego serca. Po chwili zaczął się film. W połowie filmu Tony zaczął się nudzić, co skutkowało czułymi pocałunkami na mojej szyi i ramionach. Po skończonym seansie , mogę śmiało stwierdzić że nie dziwię się tym ludziom, którzy stali w kolejce. To był najlepszy film jaki w życiu oglądałam. Nie było tego za wiele, ale mimo wszystko.
- To co zakupy? - zaproponował szatyn.
- Mam wszystko czego potrzebuję.
- A co ubierzesz jutro?
- A co jest jutro? - zapomniałam o czymś? Nie to niemożliwe.
-Zaczynamy staż w Stark Industries zapomniałaś?
- Jutro?
- Tak.
- Pewnie podobnie jak dziś nie mam zamiaru się stroić a co?
- O nie w takim razie idziemy na zakupy.
- Coś ci nie pasuje w moim ubiorze?
- Tylko jedna rzecz.
- Jaka jak można wiedzieć? -podszedł do mnie i wyszeptał do ucha.
- To, że wyglądasz cholernie seksownie w tej prześwitującej koszuli, a w firmie mojego ojca, są prawie sami faceci.
- Nie jest prześwitująca, a ja tym idę na staż, a nie na podryw.-zauważyłam
- Jest kochanie i nie martwię się o ciebie tylko o to, że to oni mi będę cię podrywać.
- Tony. - mówię czule.
- Ann proszę.
- No dobrze - mówię zrezygnowana. Znowu tego dnia przegrałam z nim. Uradowany zaczął mnie prowadzić do jakiś najdroższych sklepów. Jeśli chodzi o ciuchy, to nie ma po co się z nim kłócić i tak wygra muszę to zapamiętać.

*** Pół godziny później

Jesteśmy już w czwartym sklepie. Mam już chyba z pięć toreb ciuchów i za wszystko oczywiście płaci Tony. Kłóciłam się o to z nim, ale w tej kwestii również był nie ugięty. Powiedział: " Moja dziewczyna, zasługuje na wszystko co najlepsze". Nie zgadzam się z tym, bo za to co robiłam powinnam smażyć się w piekle. Przymierzam już ostatni komplet i muszę nieskromnie stwierdzić, że jest idealny. Ale na pewno nie do firmy na staż. Poprawiam wszystko po raz ostatni i suchodrzew pokazać się chłopakowi. Tony podnosi wzrok znad jakiegoś czasopisma i pożera mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Idealny. Bierzemy. - mówi do ekspedientki i podchodzi do mnie. - Ślicznie wyglądasz kochanie. Jeszcze tylko jeden sklep i koniec na dziś.
- Nie Tony. Starczy już. Już i tak wydałeś za dużo. Oddam Ci pieniądze.
- Nie ma mowy.- poważnieje.
- Ale Tony...- wchodzi mi w słowo.
- Nie ma żadnego"ale" kochanie. Ale dobrze. Na dzisiaj juz starczy. - uśmiecham się do niego niemrawo. - Ej rozchmurz się mała. Przebierz się, a ja idę zapłacić. - pocałował mnie w czoło i poszedł. Przebrałam się w swoje ciuchy i poszłam w stronę kas i co zobaczyłam. Flirtujacego Tonego z jakąś małolata. Krew mnie zalała. Dzisiaj powiem mu o sobie całą prawdę. Znienawidzi mnie, a ja chcąc jego szcześcia przeprowadzę się do innego miasta. Będę świadoma, że kochał tamtą Mię i będę mogła z czystym sumieniem odejść. A co jak mnie nie nieznienawidzi? Nie. Nie ma takiej możliwości. Kto by chciał być z kimś takim jak ja? Znów będzie wolnym strzelcem, będzie mogł zaliczać panienki na prawo i lewo, jak jeszcze parę dni temu. Ale teraz muszę zachowywać się normalnie, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Podchodzę pewnym krokiem w kierunku kasy. Kilka metrów od siebie Tony mnie zauważa. Żegna się z kasjerką i podchodzi uśmiechnięty do mnie i obejmuje ramieniem.

-Głodna?

-Troszeczkę.

-To co? Pizza czy cheesburger?

-Pizza. -mówię bezemocjonalnym głosem.

-To zapraszam na najlepszą pizzę w okolicy. - uśmiecham się na jego słowa. Złożyliśmy właśnie nasze zamówienie. Właściwie to Tony złożył, bo ja się całkowicie wyłączyłam. Ockneło mnie dopiero pytanie szatyna:

-Ann wszystko w porządku?

-Tak. Muszę tylko do łazienki. Zaraz wracam. -odpowiadam i szybko wychodzę z lokalu. Przechodzę właśnie koło kawiarni pogrążona w swoich rozmyśleniach, kiedy wpadam na kogoś. Czekam na spotkanie z podłogą, ale kiedy nic takiego nie następuję, otwieram oczy. Które swoją drogą nie wiem kiedy zamknęłam. I zamieram.

-Ania?

-Thomas? - pytam sparaliżowana strachem. Prostuje się jak struna.- Tak długo się nie widzieliśmy. Alex, zobacz Ann!- odwracam głowę w tę samą stronę co chłopak i przechodzi mnie zimny dreszcz. Nie kontrolowanie rzuciłam się biegiem. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to łazienka. Więc biegnę w jej kierunku. Po chwili wpadam do środka pomieszczenia. Dosłownie wpadam. Prez ten durny remont jest tu pełno kabli, wiader i tym podobnych. Wszystkie upadło mi się jakoś obejść a na mecie wywinełam orła. Kiedy usłyszałam coraz głośniejsze kroki na korytarzu, szybko wstaje i zamykam się w jednej z kabin i siadam na podłogę. Chwilę po tym do łazienki ktoś wbiega.

-Anka wiem, że tu jesteś! Wyłaź! - uderzył w drzwi kabiny obok, aż podskoczyłam. Nic nie odpowiedziałam, co jeszcze bardziej go wkurzyło.

-Wylaź! Bo wywarzę te cholerne drzwi! - zawładnął mną strach. Po tym co próbował mi zrobić, boję się go bardziej niż Hydry. Nie wiem do czego jest jeszcze zdolny.- Sama tego chciałaś! - w tym momencie drzwi mojej kabiny wyleciały z zawiasów,a ja wstałam jak poparzona.

-Zostaw mnie!- zaczełam się cofać, a on szedł w moim kierunku z obrzydliwym uśmieszkiem. Jednak po chwili dotarłam do ściany. Podszedł do mnie i złapał za włosy i pociągnął do góry, żebym spojrzała mu w oczy.

-Tak się witasz z chłopakiem, perełko?!

-Nie jesteś moim chłopakiem! - pociągnał mocniej za włosy. -Puść to boli!- zaczełam płakać.

-Ma boleć dziwko!

-Alex! Proszę to boli!

-Suka skomle, jak słodko.- uśmiecha się obrzydliwie.-Tęskniłem za tobą. -powiedział i ....

*******************************************

Słów :{2599}

Do następnego ♥♥♥

Podziel się:

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top