Kwestia minut (2/2)


W chwili gdy wkraczał do jadalni usłyszał czyjś śmiech. A może raczej śmiechy. Cudownie, chwilę temu opuścił pokój przesłuchań, a jego współpracownicy, o ile można było ich tak nazwać, już robią coś niedozwolonego w śledztwie, a mianowicie spoufalają się z podejrzaną. "Przerwa"- czy jest to trudny termin? W sumie, słuchanie czyjejś rozmowy i krótkie jej podsumowanie, nie jest za bardzo męczące, ale..

Czego on tak właściwie od nich wymagał? To byli zwykli ludzie, nie detektywi, nie rozumieli, więc ich zasad.

Anselme odchrząknął, zwracając na siebie uwagę obecnych. Mężczyźni odwrócili się w jego stronę; Pierre z przepraszającą i trochę zażenowaną miną, Diemid z bestroskim i radosnym uśmiechem pod jasnym wąsem. Za to szatynka podrapała się zakłopotana po głowie, uroczo się śmiejąc. Detektyw zasiadł przy stole i wyciągnął dłoń do nastolatki.

-Anselme Vieger.

-Rachel Chather.-zielonooka posłała przesłodki uśmiech z pewnością pasujący do jej twarzy-Przed chwilą rozmawiałam z tymi dwoma miłymi Panami i chętnie poznam trzeciego.-mogłoby to zabrzmieć niegrzecznie lub perswazyjnie, ale dziewczyna mówiła to tak beztrosko, że trudno by było się obrazić na osobę tak pozytywnie nastawioną do życia. Marinette bardzo ceniła takie osoby, gdyż wnosiły one chociaż trochę światła do tego szarego świata. Kiedyś sama promieniała taką niewyczerpalną energią, ale te niekończące się zasoby, widocznie się skończyły. Zamiast tego wolała się wcielać w ponurego i obojętnego grubasa po pięćdziesiątce. No cudownie.

-Czemu ma Pan taką grobową minę?-spytała wesoło, nie bojąc się o jakiekolwiek konsekwencje-Nie żyjemy za długo i trzeba się cieszyć póki jesteśmy na tym świecie.

-Doprawdy?-spytał ironicznie. Wszystko go dzisiaj irytowało i nie potrafił znaleźć niczego co by to wytłumaczyło.-Moich rodziców zabił jakiś psychopata gdy miałem dziewiętnaście lat, przeżyłem tylko jedną, w dodatku nieudaną, miłość, teraz jestem grubaskiem po pięćdziesiątce i żyję z wsadzania przestępców za kratki. Naprawdę mam z czego się cieszyć?- Z twarzy dziewczyny uśmiech zniknął tak szybko, jakby ktoś obciążył jej kąciki ust kilkoma kilogramami. Anselme bił się teraz z myślami ponieważ, nigdy, ale to nigdy nie spoufalał się z podejrzaną, a teraz opowiedział jej historię swojego życia. Wprost idealnie. Co dzisiaj w niego wstąpiło? Chyba nigdy nie był dla nikogo tak wredny. Należało jakoś zatrzeć to złe pierwsze wrażenie.-Ale racja, uśmiechnąć się zawsze można.-posłał dziewczynie krótki, ciepły i przekazujący wiele bólu uśmiech, po czym jakby zapomniawszy o tym co się przed chwilą wydarzyło, przybrał grobową minę.

-Prosiłbym żebyś opowiedziała mi wydarzenia ubiegłej nocy-powtórzył zdanie, które nie raz już padło w tym pomieszczeniu.. Dziewczyna zmarszczywszy brwi i zastanowiwszy się chwilę, uśmiechnęła się ciepło i zaczęła opowiadać:

-Do późna w nocy grałam i rozmawiałam z moim chłopakiem. Co prawda było trochę nudnawo, ale jakoś przecież muszę spędzać z nim czas. Mam wrażenie, że traktuje mnie jak dziecko, ale miłość jest ślepa, więc staram się nie zwracać na to uwagi.-widząc lekko karcące spojrzenie detektywa, porzuciła swoje miłosne wywody.- Wracając.. Później poszłam do łazienki. Gdy wróciłam to wyszedł Daniel, narzekając na drzwi, on ciągle na coś narzeka. Tak ogółem to gdy zamykał drzwi to usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Dochodził z.. chyba z prawej strony, ale nie jestem pewna bo był przytłumiony przez co najmniej dwa przedziały. Następnie rozczesałam włosy i poukładałam ubrania. Potem spojrzałam na zegarek, była 1:29 i poszłam spać.

-W jakim celu jedziesz do Paryża?-zapytał, zapisawszy przekazane przez dziewczynę informację.

-Wracam do domu z wymiany.-odpowiedziała tym razem krótko i zwięźle.

-Ile masz lat?

-16, trzy miesiące i pięć dni-uśmiechnęła się wesoło ukazując szeregi białych zębów.

-Masz może w rodzinie kogoś palącego?- Anselme postanowił nie pytać wprost, bo był pewien, że rozgadana dziewczyna wypowie mu swoje zdanie na ten temat.
Dziewczyna zdziwiona tym pytaniem nie odpowiedziała od razu, ale po chwili zaczęła nawijać jak najęta:

-Z reguły to nie, ale był taki jeden wujek co palił. Pamiętam, że zawsze w jego domu śmierdziało petami i nawet siedzenie przy otwartym oknie nie pomagało! Wyglądem też nie mógł się zbytnio popisać, bo schudł strasznie, a skóra przybrała taką niezdrową barwę.. Żadna go nie chciała, więc wszyscy namawiali go na odwyk, ale on uparciuch trzymał się swego i umarł z tym przekonaniem. Nie to, że się cieszę, ale ja też mu powstarzałam, że to złe i nieszczy życie. Niby miałam wtedy tylko dwanaście lat, ale zdania nie zmieniłam. Papierosy to śmierdzące gówno i współczuję każdemu kto pali, lub ma w rodzinie kogoś takiego.-zakończyła posępnie swój wywód, udowadniając, niezawodność intuicji Viegera.

-Mogłabyś się podpisać?-spytał detektyw przysuwając białą kartkę wraz z długopisem w jej stronę.

Dziewczyna chwyciła przedmiot w prawą dłoń i starannie napisała na papierze swoje imię, "l" kończąc małym, uroczym serduszkiem. Już na pierwszy rzut oka, detektyw widział, że ten podpis nie zdradzał tylko jej godności, ale i część charakteru. Uśmiechnął się nieznacznie, ale już po sekundzie wrócił do kamiennego wyrazu twarzy, udzieliwszy sobie nagany w myślach. Przyjrzał się twarzy dziewczyny, która wyrażała bitwę z myślami. Zapewne chciała coś powiedzieć, ale rozważała czy to będzie odpowiednie. Po chwili chyba odrzuciła obawy i ułożyła usta w dręczące ją pytanie.

-Panie Vieger.. Nie chcę być niegrzeczna, ale.. Kto tak właściwie nie żyje? Chyba, że to kradzież! Przepraszam, nie chciałam od razu nikogo uśmierać czy coś, ale.. Ach, przepraszam.

-Dlaczego chcesz to wiedzieć?-odpowiedział pytaniem zbijając ją tym z tropu.

-Przepraszam, ja po prostu jestem strasznie ciekawska, wszyscy mi to mówią.. Ale ja myślę, że to nie jest takie złe.. Przecież dobrze być ciekawym świata, prawda?

-Tak, świata tak, ale twoje pytanie podchodzi pod wścibstwo.-Vieger postawił dziewczynę przed kolejną próbą.

-O.-przesłuchiwana spuściła wzrok.- Przepraszam, nie chciałam żeby to tak zabrzmiało. Proszę, zapomnijmy o tym pytaniu. Nie potrzebuję odpowiedzi.

-Przykro mi, lecz nawet gdybym chciał, nie mogę zapomnieć. W śledztwie ważny jest każdy drobny szczegół, nawet to, czy teraz patrzysz w moje oczy, czy może na pierścionek, który obracasz na palcu.-szatynka zawstydzona podniosła wzrok, ale szybko go opuściła z powrotem na dłonie.- Jednak powiem ci kto to jest. To osoba, która zaprojektowała bluzkę, którą masz na sobie.

Dziewczyna automatycznie spojrzała w dół, a później rozszerzyła oczy ze zdumienia. Jej usta otworzyły się dwa razy, ale dopiero za trzecim była w stanie coś wykrztusić.

-Chyba nie mówi Pan, że to Gabriel Agreste? TEN Gabriel Agreste.-podkreśliła dla pewności. Fachowiec tylko skinął głową, dalej obserwując reakcję dziewczyny.

-Znasz go?

-Co? Ja?- zdziwiła się zielonooka- Oczywiście, że nie! Po prostu jest sławny i to.. aż dziwne.. Zresztą moja ciocia kiedyś u niego pracowała i narzekała, że był bardzo ostrożny..

-Rozumiem.-detektyw zapisał coś sobie w notatkach.- Dziękuję, na razie nie mam więcej pytań. Przypominam tylko, że to o czym tutaj rozmawialiśmy jest tajemnicą i proszę tego nikomu nie rozpowiadać.

-Oczywiście-uśmiechnęła się ciepło szatynka i opuściła przedział.

-Chciałbym mieć taką córkę..-mruknął policjant z uśmiechem.

-Dlaczego?-Anselme skierował na niego wzrok.

-Taka wesoła, miła, oddana.. Nie to co mój syn, John.-prychnął brunet.

-Lepiej nie traćmy czasu, zostało nam jeszcze pięć osób do przesłuchania-wtrącił z lekka już zmęczony detektyw. Zawołał konduktora i poprosił go o wezwanie kolejnej osoby, którą była Arina Tolstoy.

                           ***
Brunetka z gracją wkroczyła do długiego pomieszczenia, którym była jadalnia. Mimo czasu, który pozostawił widoczny ślad na jej twarzy, kobieta budziła swoją postawą szacunek. Uważne spojrzenie szarych oczu skierowała od razu na detektywa, zauważając, że to on tu gra pierwsze skrzypce. Przywitała się w języku angielskim i pewnie zajęła miejsce na przeciwko bruneta.

-Anselme Vieger- niebieskooki wyciągnął dłoń w kierunku kobiety, a ta tylko skinęła głową, patrząc na rękę z obrzydzeniem.- Chciałbym Pani zadać kilka pytań.

-A jakim to prawem?-spytała z dumą, drażniącym uszy głosem.

-A takim, że w pociągu doszło do morderstwa i obowiązkiem obecnych jest złożenie zeznań.- odpowiedział stanowczo, jednak to nie wywarło na brunetce zbytniego wrażenia.

-A co mnie to? Wie Pan w ogóle kim ja jestem?

-To teraz nie odgrywa zbyt dużej roli. Ważniejsze, kim ja jestem?-zripostował pewnie fachowiec.

-Pewnie nic nie znaczącym, szarym człowieczkiem. Ja za to..

-Człowieczkiem, który jednym słowem, może wsadzić Panią za kratki.- przerwał jej mężczyzna, nachylając się nad dzielącym ich stołem. Może jego postura nie sprawiała zbytniego wrażenia, ale oczy, w które właśnie patrzyła Arina, przekazywały wielkość tego małego człowieka. Przypominały one teraz oczy węża; tajemnicze i niebezpieczne.

-Rozumiem- skinęła głową lekko przestraszona kobieta, jednak mimo tego, nadal nie straciła rezonu.- Ja za to..

-Pani za to, odpowie mi teraz na kilka pytań- detektyw ponownie jej przerwał, a ona podjęła próbę uśmiercenia go spojrzeniem. Niestety czy stety, jej nie wyszło.

-Proszę mi przedstawić wydarzenia poprzedniej nocy.- poprosił, już spokojnie, detektyw.
Szarooka biła się ze swoimi myślami. Była bardzo dumną kobietą i chętnie się tym obnosiła. Właśnie ta cecha nie pozwalała jej odpowiedzieć na pytania detektywa. Jednocześnie wiedziała, że dalsza kłótnia do niczego nie doprowadzi, a mężczyzna mimo wyglądu, z pewnością byłby trudnym przeciwnikiem. Gdyby ktoś jej powiedział, że to człowiek, z którym nie warto zadzierać, nie uwierzyłaby. Jednak patrząc prosto w jego przenikliwe, niebieskie tęczówki, nie miała co do tego wątpliwości. Niestety gdy jest się dumną osobą, trudno pozwolić wygrać komuś kto nie jest tobą. Na szczęście, Arina, mimo swego trudnego charakteru była inteligentą osobą i do ustąpienia brakowało jej tylko jednej rzeczy.

-Czy słowa, które tu padną, pozostaną w tym pomieszczeniu?

-Tak, o ile nie jest Pani mordercą.

-W takim razie mogę odpowiadać- Tolstoy puściła uwagę detektywa mimo uszu.- Do późna czytałam książkę. Następnie usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Zaraz po tym przyszedł konduktor i przekazał wiadomość od mojej przyjaciółki, Katariny. Założyłam szlafrok i wyszłam z przedziału. Minęłam jakiegoś chłopaka, następnie gadałam długo z Katariną i wróciłam do przedziału. Wystarczająco dokładnie, czy nam jeszcze mówić kiedy brałam oddech?-dodała ironicznie.

-O której Pani wyszła od przyjaciółki i czy coś jeszcze po tym robiła?- niebieskooki nie zwrócił uwagi na zaczepne pytanie kobiety.

-Nie wiem, nie patrzyłam na zegarek, a po powrocie położyłam się spać.

-O czym Pani rozmawiała z przyjaciółką?

-To są moje prywatne sprawy- prychnęła brunetka.- Nie powinno to Pana interesować.

-Proszę podać chociaż jeden temat- Vieger podniósł odrobinę głos.

-Nie zgadzam się- rzekła kobieta dobitnie.

-Och, przecież nie obmawiały Panie zbrodni, nieprawdaż?- rzucił niebieskooki lekkim tonem.

-Oczywiście, że nie- odparła dumnie, patrząc mu prosto w oczy.

-To w takim razie czego się Pani boi?- detektyw nachylił się nad stołem, wpatrując się wnikliwie w jej oczy.

-Niczego, ale..

-W takim razie proszę mi odpowiedzieć.

-Proszę, to mi nie przerywać! Ja się Panu nie wtrącam w pół zdania!- "1:1, kochany" pomyślała ironicznie i uśmiechnęła się zwycięsko.

-O czym Pani rozmawiała z przyjaciółką?- detektyw zupełnie zignorował pretensje swojej rozmówczyni. - Jeśli mi Pani nie odpowie, mam podstawy sądzić, iż było to obmawianie planu zbrodni- dodał spokojnie, jakby mówił o porannej kawie.
Arina wydała cichy odgłos zirytowania i bezsilności.

-Gadałyśmy miedzy innymi o tym, kogo może zabraknąć na pokazie mody w Paryżu- szarooka poruszyła, jej zdaniem bezpieczny temat.

-A którzy projektanci Pani zdaniem przyjadą?

Arina prychnęła już nieźle wkurzona, ale po chwili zaczęła wyliczać sławnych i tych pomniejszych twórców. Oczywiście wśród nich nie mogło zabraknąć wielkiego fana czerwonych rurek.

-Przykro mi, ale myli się Pani.-rzekł stanowczo, ale nadal spokojnie niebieskooki.

-Uważa Pan, że zna się lepiej ode mnie na modzie?-spytała brunetka drwiąco.

-Nie, ale wiem, że Gabriel Agreste, się nie pojawi na tym pokazie.- odparł pewnie detektyw.

-A to dlaczego?- kobieta uniosła jedną brew i podniosła wyżej podbródek by dodać swojej postawie więcej irytacji.

-Dlatego, że Pan Agreste został TEJ nocy zamordowany w TYM pociągu.- odparł poważnie mężczyzna, wnikliwie wpatrując się w niekryjącą zaskoczenia kobietę. O ile już samo wezwanie ją zdziwiło, to ta wiadomość zwaliła ją z nóg. Gdyby to była gra o milion, prędzej postawiłaby na morderstwo siebie, niż tego paryskiego projektanta.

- Jakim cudem?-zdołała wydusić po chwili.

-To raczej katastrofa.- poprawił brunet, zastanawiając się nad słowami kobiety. Pokiwała ona kilka razy głową, ale nadal nad czymś myślała, na co wskazywały zmarszone brwi.

-To doprawdy nieszczęśliwy wypadek.. Aż trudno uwierzyć..
-A to dlaczego?

-Pan Agreste..- kobieta zawachała się, ale już po chwili kontynuowała- był bardzo ostrożnym człowiekiem i gardził takimi środkami transportu.. Z tego co wiem, to nigdy nie jechał pociągiem, więc tym bardziej trudno uwierzyć, że coś takiego mu się przytrafiło...

-Domyśla się może Pani powodu, dla którego wybrał ten, a nie inny środek transportu?-spytał zaciekawiony detektyw.

-Nie.. Nie mam pojęcia..

-Dziękuję Pani w takim razie.. Potrzebuję jeszcze tylko podpisu i wiedzieć czy pali Pani papierosy.-rzekł spokojnie detektyw, z pewnością przychylniej niż na początku przesłuchania.

-Oczywiście.- odparła kobieta składając estetyczny podpis na kartce.- Papierosów nie toleruję.

-Dziękuje, na razie to tyle.- Vieger wstał i pożegnawszy szarooką ponownie spoczął.

Chciał coś zapisać, ale przerwało mu znaczące chrząknięcie policjanta.

-Słucham?-zapytał odrywając wzrok na notatnika.

-Bo jest już pora obiadowa i wypadałoby..-zaczął niepewnie brunet.

-Rozumiem-odparł krótko Anselme, ale już po chwili kontynuował.- Zjedzcie sobie spokojnie obiad i odpocznijcie trochę. Spotkajmy się tu z powrotem o 15:30. Jakieś obiekcje?

-Nie, ale.. Nie zabraknie nam czasu?-spytał niepewnie blondyn.

-Na razie pociąg stoi, więc czas nie gra roli. W razie gdyby ruszył zostaje nam jeszcze pięć godzin do najbliższej stacji, więc stawcie się od razu.

-Oczywiście.-odparli mężczyźni i opuścili jadalnie.

                            ***
Mężczyzna uważnie obserwował ludzi spożywających posiłek. Zastanawiał się czy morderca może jeść teraz w spokoju obiad.. Niektórzy byli poważni, inni zmartwieni, a ostatni pochłonięci rozmową. Vieger prawie nie ruszył swojego jedzenia, szukając jakiś pomocnych szczegółów. Nie obchodziło go zbytnio to, że obiad już wystygnął, a ludzie którym się przyglądał rzucali mu nienawistne spojrzenia. Jego praca opierała się w dużej części na obserwacji i już przyzwyczaił się od nieprzychylnego nastawienia ludzi. Tak narzekają na wszelkich stróżów prawa, a gdyby nie oni, mordercy i inni złoczyńcy biegali by wolni po świecie i wyrządzali ludziom krzywdy. Jak to jest, że obruszają się o durny mandat, a nie zauważają, że gdyby nie on mógłby powstać wypadek, w którym mogliby zginąć ich bliscy?

Detektyw cierpliwie zaczekał aż wszyscy opuszczą jadalnie, a sam pogrążył się w długich przemyśleniach na sobie tylko znane tematy.

                           ***
-Jesteś pewien?-spytał zaniepokojony chłopak.

-Tak, już dawno powinienem to zrobić.-odparł zdecydowanie blondyn.

-Ale po jednej rozmowie? A co jeśli będzie z nią ten detektyw?- jego przyjaciel nadal był pełen wątpliwości.

-Taka okazja już się nie powtórzy! Rozejdziemy się w dwie różne strony i prawdopodobnie już nigdy nie zobaczymy. Ona przecież podróżuje, to w ogóle cud, że się spotkaliśmy!-krzyknął sfrustrowany chłopak.

-Ale nie lepiej poczekać aż to wszystko się skończy?-piwnooki dalej przedstawiał swoje obawy.

-Nie, Nino-rzekł Adrien opuszczając przedział.- Zbyt długo już zwlekałem.

                          ***
Ktoś zapukał w drzwi, przerywając jej czytanie książki. Różowowłosa westchnęła ciężko, przypominając sobie kłótnie z przyjaciółką. Do jej uszu dobiegł słumiony, męski, ale znany jej głos. Wpatrzona w książkę nie dociekała dłużej kto to i zawołała:

-No właź! Już się na ciebie nie gniewam, nie musisz pukać!-po czym wróciła do lektury przy odgłosie otwieranych drzwi.

-Marinette?-spytał ktoś nieśmiało, zamykając przy tym drzwi. Różowowłosa rozszerzyła przerażona oczy i przeklnęła siebie w myślach.

-Nie patrz!-krzyknęła chowając się pod kocem. Adrien zaskoczony zamiast domknąć drzwi, obrócił się w jej stronę, ale za jej kolejnym krzykiem szybko spuścił wzrok.

-Przepraszam jeśli ci przeszkadzam, ale muszę ci coś powiedzieć..-niepewnie zrobił krok w stronę leżącej pod kocem dziewczyny.

-Nie podchodź!-zawołała ponownie, ale szybko się zreflektowała, przypominając sobie o tym, że Adrien bierze ją za Marinette- Przepraszam, ale wyglądam jak potwór.. I tak też się czuję.

Adrien z początku zaskoczony reakcją i głosem dziewczyny, teraz uspokoił się, obwiniając chorobę o wszelkie dziwności.

-Więc.. Chcę ci coś ważnego powiedzieć.. Nie liczę, że zrozumiesz, ale chcę żebyś chociaż wysłuchała.- Adrien bał się i strasznie denerwował, więc albo nie usłyszał, albo po prostu się nie przejął odgłosem cichych kroków.- Marinette, wiem, że ostatni raz widzieliśmy się w collegu i rozstaliśmy w raczej przyjacielskich stosunkach.. I to niesamowity cud, że spotkaliśmy się w tym pociągu.. Ale jest coś co już dawno chciałem Ci powiedzieć, ale nie potrafiłem tego przyjąć do siebie- w tej chwili dało się słyszeć gwałtownie wciągnięte powietrze, ale blondyn, ponownie, nie zwrócił na to uwagi.- Z pewnością to będzie dla ciebie dziwne, bo w końcu tyle się nie widzieliśmy, ale ten czas nie zmienił moich uczuć, wręcz uświadomił mnie bardziej tym spotkaniem. Kocham cię Marinette i nie wyobrażam sobie mojej przyszłości bez ciebie- w tej chwili dziewczyna zrzuciła z siebie koc z niedowierzaniem, ale zielonooki pamiętając jej prośbę, nie spojrzał na nią.- Wiem, że ty też kiedyś.. coś do mnie czułaś.. Oczywiście nie uważam.. że po tak długim czasie nadal tak jest, ale.. Proszę żebyś chociaż dała mi szansę i.. -i w tym momencie w przedziale zapadła cisza. Cisza, przerywana jedynie przez nierówny oddech.

Nie jeden, nie dwa, ale trzy. I to własnie uświadomił sobie blondyn i przerażony podniósł wzrok na drzwi, w których stał nie kto inny, jak Anselme Vieger. Po jego policzku spływała łza, a usta miał rozedrgane, i uwierzcie mi na słowo, że nie wyglądało to uroczo w jego wykonaniu. Adrien odskoczył zaskoczony, spoglądając na swoją ukochaną, której tam wcale nie było. Siedziała tam bowiem Alix Kubdel, słynąca ze swoich nieodpowiedzialnych wybryków i różowych włosów. Chłopak pisnął przerażony i dopiero wtedy detektyw ocknął się i zamknął drzwi przedziału. Wymienił znaczące spojrzenia z Alix i odetchnął ciężko.

-Co tu się dzieje?!-krzyknął zdezorientowany blondyn, nic nie rozumiejąc.

-Spokojnie Adrien, wszystko Ci wytłumaczymy, tylko obiecaj nam, że nikomu tego nie powiesz- rzekł detektyw, niemodulowanym już głosem.
Zielonooki uspokoił się trochę i pokiwał powoli głową.

-To jest Alix, może pamiętasz-niebieskooki wskazał na różowowłosą, która pomachała do niego i sprzedała mu swój firmowy uśmiech.-Chodziła z tobą do klasy w gimnazjum.- blondyn rozszerzył zdziwiony oczy, ale po chwili dostrzegł w kobiecie, dawną szkolną chłopczycę.

-Zmieniłaś się trochę, ale nie potrafię pojąć dlaczego nie rozopoznałem cię po tym różowych kudłach- zaśmiał się, ale po chwili przypomniał sobie o obecnym tu detektywie, a mina mu zrzedła- A więc ty to..
Vieger zdjął perukę, okulary i sztuczne wąsy. Teraz już Marinette, spuściła wzrok na podłogę, nie wiedząc co powiedzieć.

-To ty? Cały ten czas?-spytał Agreste niedowierzając. Dziewczyna pokiwała głową i wreszcie zdobyła się na odwagę.

-Tak, to ja. Od prawie siedmiu lat.-chłopak otworzył usta zaskoczony- Jeśli chcesz mogę ci powiedzieć dlaczego.-brunetka nadal unikała kontaktu wzrokowego.- W wakacje, gdy miałam dziewiętnaście lat, ktoś zamordował moich rodziców, pozostawiając po sobie kartkę z treścią, która jasno wskazywała, że ma coś nie tak z głową.. Od małego lubiłam rozwiązywać różne zagadki, a że oprócz tego posiadałam silne poczucie sprawiedliwości, wiązałam swoją przyszłość z pracą detektywa. Dlatego też, zaproponowałam policjantom pomoc w śledztwie, na co oni mnie wyśmiali i kazali zostawić tą sprawę dorosłym. Byłam oburzona ich zachowaniem, ale postanowiłam się w to nie mieszać. Przynajmniej nie jako Marinette. Wspólnie z Alix i Samem wykreowaliśmy Anselma Viegera. Pomogli mi sfałszować dokumenty i znaleźć odpowiednie przebranie. Rozwiązałam tą sprawę, a mordercę wsadziłam za kratki. Nie zamierzałam już nigdy zakładać tego kostiumu, ale dostałam kilka dobrze płatnych propozycji i postanowiłam na nie przystać. Wciągnęłam się i zrezygnowałam ze studiów, zaliczając po drodze kilka kursów. Alix postanowiła mi pomagać, stwierdziwszy, że i tak nie ma nic do roboty w życiu.-zakończyła niebieskooka, a w pomieszczeniu zapadła cisza.

Adrien powoli przyswajał przedstawione mu informacje, a przyjaciółki mu w tym nie przeszkadzały.

-A co z Alyą? Kimem? I kto to w ogóle jest ten Sam?-zapytał z wyrzutem Agreste, zaskakując tym rozmówczynie. Marinette przez chwilę nie odzywała się, próbując zrozumieć czemu chłopak o to pyta.

-Alya.. Ona podróżuje po świecie. Nie poparła mojej decyzji, a niedługo po tym wyjechała..- było widać, że dziewczyna posmutniała na myśl o dawnej przyjaciółce.

-Kim? A na cholerę ci Kim!- wtrąciła się, milcząca jak dotąd, Alix.

-No.. Wy przecież..-zaczął niepewnie chłopak, bojąc się dziewczyny.- Skłanialiście się ku sobie?

-Serio? Ja i Kim?! No chyba sobie żartujesz-prychnęła zniesmaczona różowowłosa- Pewnie sobie teraz siedzi pod jakimś monopolowym i chuja na twarzy tatułuje!

-Nie przejmuj się nią-szepnęła Marinette do Adriena, napotykając morderczy wzrok Alix- po prostu zazdrosna jest.-w chwili wypowiedzenia tych słów oberwała od przyjaciółki w ramię, ale nie przejmowała się tym zbytnio- Kim jest z Juleką i udowadnia, że jeśli chce, potrafi być odpowiedzialny. Alix po prostu żałuje, że nie skorzystała, a jest zbyt dumna żeby to przyznać i do niego wrócić.

-Z-zamknij się.-rzekła z wyrzutem różowowłosa i uderzyła przyjaciółkę w brzuch

-Ała!-syknęła niebieskooka, ciesząc się, że wata zaamortyzowała cios.- Za co?

- A za to, że gadasz głupoty, zamiast robić z Adrienem dzieci.- dziewczyna uśmiechnęła się diabelsko, a zakochani mocno się zaczerwienili. Po chwili jednak, zielonooki zadał dręczące go pytanie:

-Ale dlaczego w takim razie.. Do pociągu wsiadła Marinette?
Wspomniana dziewczyna spuściła zawstydzona głowę.

-A to moja zasługa- uśmiechnęła się Alix, jakby wygrała w totka, i dumna umieściła dłoń na piersi.- Wpadłam na pomysł, żebyśmy się zamieniły, aby mogła cię poderwać!

-Alix!- zarumieniona Marinette spuściła wzrok, nie wiedząc co powiedzieć.

-Mari, ja..- długą chwilę niezręcznej ciszy przerwał Adrien- Może inaczej.- pokręcił w głowie i zamilkł na chwilę, układając sobie przemowę w głowie.- Słyszałaś co powiedziałem, gdy tylko tu wszedłem?

-Nie wszystko, ale większość- dziewczyna przełknęła głośno ślinę. I na co jej tyle lat zachowywania zimnej krwi, jak nie potrafi tego zastosować przy ukochanym?

-I.. Co o tym sądzisz?-spytała, a niebieskooka o mało nie spadła na podłogę.

-Ciebie nie zraża to, że przez tyle lat przebierałam się za pięćdziesięcioletniego mężczyznę?

-Proszę odpowiedz mi, wierzę.. Że jeśli i ty.. No wiesz.. To razem uda nam się pokonać wszelkie przeszkody i..

-Naprawdę tak uważasz?-spytała granatowowłosa ze szklanymi oczami.

-Buuuuu- zabuczała Alix zwracając na siebie uwagę.- Przecież już nawet ja wiem, że obaj się kochacie. A teraz buzi buzi! Może wydobędziecie chociaż trochę romantyzmu z tej sytuacji.- jęknęła różowowłosa, napotykając zirytowane spojrzenia zakochanych.- No co?

-Wyjdź- powiedzieli równocześnie.

-Sory, nie mogę.- odparła Alix wygodniej rozsiadając się na łóżku- Nie ma mnie w tym pociągu.

Niebieskooka westchnęła i spuściła zawiedziona głowę.
-Alix, naprawdę sądzisz, że w tym o to stroju- wskazała na swoje ubranie- mam jakiekolwiek szanse na romantyczny pocałunek?
Różowowłosa wybuchnęła śmiechem zlustrowawszy wzrokiem przyjaciółkę.

-No to ściągaj te ciuszki- odparła z pedofilskim uśmiechem uspokoiwszy napad śmiechu.

-Oszalałaś?! Pod tym mam samą bieliznę!- pisnęła Marinette, chyba zapominając o obecności pewnego zielonookiego blondyna.

-Myślę, że Adrienowi by to nie przeszkadzało- niebieskooka poruszyła znacząco brwiami.

-Zignoruj ją- odezwał się blondyn, widząc czerwoną z wściekłości, i nie tylko, Marinette.

Granatowowłosa już chciała coś odpowiedzieć, gdy po pomieszczeniu rozniósł się odgłos pukania.

-Panie Vieger? Pan Petrov i Stone już na Pana czekają w jadalni.

-Już, za chwilę przyjdę!- odparła niebieskooka niskim głosem.

-Musisz?- spytał po chwili blondyn, widząc jak kobieta zakłada okulary.

-Ale co?- zapytała zdziwiona, nie rozumiejąc o co chodzi.

-Bo.. Mi jakoś nie zależy na ukaraniu mordercy mojego ojca i.. Wolałbym żebyś ten czas spędziła ze mną..- wydukał drapiąc się zakłopotany po karku.

-Adrien.. Tu nie chodzi tylko o zemstę. Nie mogę pozwolić żeby morderca był na wolności, bo nie wiadomo czy jeszcze kogoś nie skrzywdzi.- odparła, zakładając perukę na włosy.

-Nie uważasz, że już wystarczającą karą dla mordercy jest dręczące go poczucie winy?

-A co jeśli on takowego nie ma? Co jeśli to jest taki sam człowiek jak ten, który zabił moich rodziców?- spytała z lekką goryczą dziewczyna, wycierając mokrą od łez twarz.- Nie mogę pozwolić by ktoś taki cieszył się wolnością.

                            ***
-Katarina Osterverhov-przedstawiła się kobieta w podeszłym wieku. Już na pierwszy rzut oka była widać, że tak samo jak przyjaciółka, jest bardzo dumną osobą. Podbródek był wysoko uniesiony, a niebieskie tęczówki mierzyły wszystko z pogardą. Vieger nieco roztrzęsiony po rozmowie, która odbyła się w jego przedziale, zlustrował swój wygląd, doszukując się jakiejś usterki. Zwykle by nie dał przesłuchiwanej takiej satysfakcji, ale każdemu czasem nerwy puszczają.

-Anselme Vieger, proszę usiąść.-detektyw nawet nie wyciągał dłoni, wiedząc jak kobieta by na to zareagowała. Nie zdążył nawet zastanowić się nad taktyką przesłuchania, gdy usłyszał głos niebieskookiej.

-W jakiej sprawie zostałam tu wezwana?- spytała z wyższością.
Fachowiec zastanowił się czy od razu pokazać swojej mocne karty, czy chwilę poudawać i pod koniec wyjąć asa z rękawa oraz wytrącić ją z równowagi.. Pierwsza opcja podziałała kilkadziesiąt minut temu, ale druga też nie raz doprowadziła go do rozwiązania zagadki..
Może ktoś uzna to za wredne, ale w tamtej chwili miał ochotę zobaczyć jej przegraną minę, udowodnić, że wcale nie jest najlepsza i zamieść jej dumę pod dywan. Mógł to był efekt roztrzęsienia, ale również satysfakcji z odbytej rozmowy. W każdym razie, uznał, że Katarinie to się należało. Przecież trzeba mieć jakąś radość z pracy, nieprawdaż?

-Musimy Pani zadać kilka pytań- rzekł wyluzowany, rozsiadając się wygodnie. Pierre i Diemid spojrzeli się na niego zdziwieni, bo przecież na każdym spojrzeniu minę miał poważną, a kąciki ust nie zmieniały swojego położenia. Jednakże Stone pamiętając słowa detektywa, skupił się na starszej Pani. Z Diemidem było z goła inaczej, bo ten próbował dojść powodu nagłej zmiany Viegera, a że jako lekarz znał się też trochę na psychologii, szukał tego podłoża właśnie w psychice. Rozważał wszelkie możliwe przyczyny i zdarzenia, które mogły zaistnieć w życiu detektywa przez te krótkie półtorej godziny. Marszcząc brwi, bacznie przyglądał się twarzy niebieskookiego i lustrował każdy szczegół. Po chwili zauważył coś po czym dostał olśnienia, a kąciki ust uniosły się do góry, jakby ktoś zdjął z nich ciężarki. "Miłość" podsumował zmęczony myśleniem, zamknął oczy i zasnął.

-W jakiej sprawie?- spytała dumnie Katarina.

-A to już nasza sprawa- uśmiechnął się wrednie detektyw.

-Jeśli mnie pytacie, to i również moja- odparła kobieta, nie dając wytrącić się z równowagi.

-Co robiła Pani dzisiejszej nocy?- spytał detektyw, zupełnie ignorując stwierdzenie kobiety.

-A co to Pana obchodzi?- odpyskowała dumnie niebieskooka.

-Przepraszam bardzo.. Ale to ja tu zadaję pytania- spojrzał z politowaniem na kobietę i z trudem powstrzymał się od śmiechu na widok jej miny.

-Nie będę na nie odpowiadać póki nie dowiem się dlaczego zostałam tu wezwana.

-Została Pani tu wezwana by odpowiedzieć na nasze pytania- wyrecytował Vieger jak przedszkolak wierszyk.
Widać było po jej twarzy, że z trudem powstrzymuje się od wybuchu złości.

-Tyle, że nadal nie wiem, z jakiego powodu zadajecie mi te pytania- odparła, uśmiechając się resztkami silnej woli.

-Ma Pani odpowiadać dlatego, że jestem detektywem, który wsadził już nie jednego przestępcę za kratki i jeśli nie chce Pani podzielić ich losu, proszę odpowiadać na moje pytania- odparł już poważnie i bez krzty emocji detektyw.

Kobieta przełknęła głośno ślinę i skinęła głową. Nie miała już siły na kłótnie z mężczyzną, gdyż wiek dosyć wyraźnie odznaczał się na jej życiu i nie chciała sobie niepotrzebnie psuć nerwów.

-Niech Pan pyta.- odparła spokojnie, nie rezygnując z wrodzonej dumy.

-Co Pani robiła dzisiejszej nocy?

-Poszłam wcześnie spać. Obudził mnie dziwny dźwięk, mam bardzo czuły sen. Zawołałam Arinę i rozmawiałam z nią do około drugiej w nocy. Następnie ponownie położyłam się spać.

-Jak Pani sądzi, co to był za dźwięk?

-Nie mam pojęcia- odparła kobieta zgodnie z prawdą.

-O czym rozmawiała Pani z Ariną?-detektyw zadał kolejne pytanie, świdrując wzrokiem swoją rozmówczynię.

-Przepraszam, ale to są moje prywatne sprawy.- odparła drżącym ze wściekłości głosem Rosjanka.

-Déjà vu..- muknął cicho detektyw- Dokładnie to samo powiedziała Pani przyjaciółka..

-Przyjaciołka?- powtórzyła Katarina, nie rozumiejąc.- Chodzi o Arinę?- detektyw skinął głową z grobową miną, mimo, że w środku, aż zżerała go ciekawość. Czyżby szarooka kłamała na przesłuchaniu? To rzucało na nią gorsze światło niż wcześniej.- To raczej asystentkę. Często mówi inaczej, może dlatego, że pracuje już u mnie kilkanaście lat, ale to nie oznacza, że od razu jesteśmy przyjaciółkami. Czasem pogadamy, ale nie ufam jej.

Detektyw poważnie zastanowił się nad słowami kobiety. Skoro nawet własna pracodawczyni jej nie ufa to chyba musi być coś na rzeczy, prawda? Chyba, że to Katarina jest mordercą i specjalnie rzuca podejrzenia na kogoś innego.. Chociaż jej zdziwnie wydawało się prawdziwe..

-Dlaczego Pani jej nie ufa?
-Ja nikomu nie ufam- odparła Katarina, a grymas zniesmaczenia wkradł się na jej twarz. Detektyw zastanowił się chwilę, się potem wrócił do wcześniejszej taktyki.

-Proszę powiedzieć o czym rozmawiała Pani z Ariną- powtórzył po chwili swoją prośbę detektyw.

-Nie.- odparła krótko kobieta, chcąc zachować chociaż resztki swojej dumy.

-Proszę posłuchać. W pociągu doszło do morderstwa i każdy szczegół jest ważny, a za odmawianie współpracy z śledczym grozi Pani kara.- odparł poważnie zniecierpliwiony detektyw.- Proszę odpowiedzieć na moje pytanie- dodał po chwili z naciskiem.

-O różnych rzeczach- przełknęła głosi ślinę kobieta- Ale głównie o pokazie mody, na który zmierzamy.- Vieger zachęcił ją spojrzeniem do kontynuowania.- O tym, czyja kolekcja będzie najbardziej oryginalna, która najmodniejsza, o tym, którzy projektanci się pojawią na pokazie.. Wystarczy?- spytała z irytacją lekko wyczuwalną w głosie.

-Tak. A może mi Pani powiedzieć, kto zaprezentuje najwięcej swoich projektów?- spytał detektyw chociaż znał odpowiedź. Chciał po prostu podejść Katarinę trochę inaczej niż Arinę.

-Prawdopodobnie Gabriel Agreste. -odparła bez wahania.
-Więc pewnie gdyby się nie pojawił, pokaz też by się nie odbył?

-Zapewne- odparła niebieskooka zastanawiając się do czego zmierza detektyw.

-To muszę Panią poinformować, że na marne zmierza Pani do Paryża.- rzekł Vieger, przeglądając swoje notatki.

-A to dlaczego?-zapytała kobieta, mimo że domyślała się o czym mówi mężczyzna. Chciała to usłyszeć wprost, bo inaczej by nie dowierzała.

-Pan Agreste został zamordowany.- Katarina pokiwała tylko z bólem głową. Cała ta podróż i noce spędzone na projektowaniu nowej kolekcji pójdą na marne!

-Nie jest Pani zdziwiona-bardziej stwierdził niż spytał detektyw bez krzty emocji.

-Nie, dość jasno zmierzał Pan do sedna sprawy- odparła pewnie, patrząc się w niebieskie tęczówki rozmówcy.

-Rozumiem- skinął głową brunet- Proszę złożyć tu swój podpis i zapisać wiek- podsunął kartkę pod nos kobiety, która pewnie zapisała swoje imię oraz nazwisko i zawachała się.

-Po co Panu mój wiek?-spytała z pretensją.

-Jak już mówiłem, każdy szczegół w śledztwie jest ważny. Małe jest prawdopodobieństwo, że zabiło małe dziecko lub osoba po osiemdziesiątce.

Niebieskooka otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale widocznie zrezygnowała bo tylko westchnęła i zapisała na kartce dwie cyferki.

-Dziękuję, to na razie wszystko.- rzekł detektyw, a kobieta, udając, że jej duma wcale nie została zdeptana, opuściła przedział.

Detektyw przeniósł wzrok na swoich współpracowników. Może się powtarzał, ale chyba nie powinien ich tak nazywać. Chyba zgodził się na ich obecność bo nie lubił samotności.. Zwykle przesłuchiwał razem z Alix, która jako jedyna z całego świata miała prawo czasem się wtrącić do rozmowy. Jednak z oczywistych powodów, różowowłosa nie mogła mu teraz pomóc, więc zadowalał się towarzystwem tych dwóch Panów, z których jeden nie wiadomo kiedy zasnął. Zawsze śledztwo prowadził sam, a rozwiązania szukał w myślach, ale lubił jak ktoś czasem dodał coś od siebie na temat sprawy..

-Jakieś przemyślenia?- spytał, chcąc nawiązać choćby krótką rozmowę. Nie wiedział, że będzie to dla niego opłakane w skutkach.

-Tak, ale mówił Pan żeby nie wyciągać pochopnych wniosków- spróbował się podlizać policjant. Niestety, raczej mu nie wyszło.

-Mhm.. A ty Diemid?- detektyw przeniósł wzrok na blondyna, który ocknął się na jego słowa.

-Przerpaszam!- zawołał brązowooki, wlepiając wzrok w kolana.- Po prostu dużo rozmyślałem i się zmęczyłem..- wyjaśnił cicho, zaciskając mocniej dłonie na nogach.

-Och, a nad czym to tak myślałeś?- spytał nieco zdziwiony Vieger.

-Nad powodem twojej zmiany- mruknął po chwili zastanowienia lekarz.

-Ale przecież Pan Vieger mówił na początku, że każdego trzeba przesłuchiwać inaczej- zauważył zadowolony z siebie Pierre.

-Tak, wiem- blondyn udawał, że wcale nie zapomniał o tym fakcie- ale myślę, że istnieje też inny powód- mężczyzna uśmiechnął się tajemniczo.

-Jaki?- zapytał jednocześnie zaciekawiony i zirytowany detektyw.

-Miłość- cmoknął blondyn z wielkim uśmiechem na twarzy.
Vieger zachował poważny wyraz twarzy, ale zdradziły go lekkie rumieńce, które były by niewidoczne pod pudrem, ale niestety zmyły go łzy.

-Mylisz się- odparł krótko i wlepił wzrok w notatki, które nagle stały się niezwykle ciekawe. Halo, umiejętność zachowania zimnej krwi, gdzie polazłaś?

-Czyżby to ta Katarina?- lekarz poruszył sugestywnie brwami.

-Oczywiście, że nie- odparł pewnie, patrząc w oczy lekarza. Przynajmniej mógł mieć pewność, że nie zgadną kto to taki może być. Uśmiechnął się do siebie w duszy i zanim Petrov zdążył ponownie zabrać głos zawołał konduktora- Proszę wezwać Wanga Fu.

                           ***
W pomieszczeniu roznosił się zapach, znanych tylko obecnemu, ziół. Pochodził on z dymu wytwarzanego przez dwa małe kadzidełka stojące w rogach przedziału. Sam mężczyzna siedział na łóżku w jednej pozycji odkąd wrócił z obiadu. Może dla innych wydawało się to dziwne, ale on medytację traktował jak niektórzy poobiednią drzemkę. Uważał, że łączy go to z otaczającym nas światem, a dzięki temu połączeniu otrzymuje coś niezwykłego. Coś, o czym inni ludzie mogli tylko marzyć.

Ktoś zapukał w metalowe drzwi, wyrywając staruszka z tego błogiego stanu.

-Schowaj się- szepnął cicho mężczyzna i dodał już głośniej-Proszę, otwarte.

Wejście przedziału uchyliło się nieco, a konduktor zaczął kaszleć na skutek tajemniczych ziół.

-Czy coś się stało, młody człowieku?-spytał lekko zdziwiony staruszek, nie zmieniając swojej pozycji.

-Pan Vieger wzywa Pana do jadalni- wykrztusił Włoch, szybko opuszczając zadymiony przedział. Staruszek skinął głową i wstał z wygodnego łóżka. Z zadziwiającą zwinnością opuścił swój przedział, a drzwi zamknęły się jakby same z siebie.

Konduktor przetarł oczy i szybko wytłumaczył sobie zjawisko tajemniczym dymem. Poprawił czapkę i ruszył za niskim mężczyzną. Od eskortował go do jadalni, a sam, trochę mechanicznie, wrócił na swoje miejsce.

Tymczasem staruszek zamknął za sobą drzwi jadalni i bez jakiegokolwiek zaproszenia zajął miejsce przy stole. Uśmiechnął się ciepło do poważnego mężczyzny. Jego wyraz twarzy nie uległ zmianie, więc i piwnooki postanowił zachować odpowiednią powagę. Ze stoickim spokojem czekał na słowa niebieskookiego, które wydawały się nie nastąpić. W końcu, po dokładnym przejrzeniu notatek przez bruneta, wyciągnął on dłoń do staruszka.

-Anselme Vieger, detektyw- przedstawił się niebieskooki, a na jego twarzy nie zagościł nawet mały uśmiech.

-Wang Fu- odparł piwnooki, uznając, że nie ma potrzeby podawania swojego "zawodu".

-Prowadzę śledztwo w sprawie zamordowania Gabriela Agreste. Muszę zadać Panu kilka pytań.- powiedział prosto z mostu detektyw, a staruszek tylko skinął głową. Śmierć jest końcem, ale i początkiem jednocześnie. Jest takim samem etapem życia, jak i osiągnięcie pełnoletności czy narodziny. Nie da się tego zatrzymać i nie ma sensu nawet próbować. Oczywiście strata bliskiej osoby boli, ale trzeba się z tym pogodzić i próbować wspierać ją na nowej drodze. Wang Fu był świadkiem nie jednej śmierci, a w swoim długim życiu stracił wiele ważnych osób. Ktoś mógłby uznać, że jest bezuczuciowy, ale to błędne, gdyż po prostu posiada trochę inne poglądy na te sprawy.

Życie jest krótkie, więc nie można cały czas żyć w żałobie, bo zaraz to za nami ktoś będzie płakał. Zamiast rozpamiętywać straconą więź należy znaleźć nową, bo to porządek świata; ktoś odchodzi, a ktoś przychodzi.

-Pochodzi Pan z Chin?- zaczął detektyw, chcąc powoli rozkręcać przesłuchanie.

-Tak- odparł krótko staruszek.

-Ile ma Pan lat?

-124- odpowiedział Wang bez wahania, a Vieger zachłysnął się powietrzem.

-Proszę odpowiedzieć zgodnie z prawdą.

-Ja nigdy nie kłamię- odparł spokojnie staruszek.

Anselme wyjął jego paszport i poszukał daty urodzenia. Gdy ją znalazł, wytrzeszczył oczy ze zdumienia i odchrząknąwszy odłożył dokument na miejsce.

-Co robił Pan tej nocy?-Vieger postanowił od razu przejść do rzeczy.

-Nie mogę tego powiedzieć.
Czemu wszyscy odpowiadają to samo?! Detektyw już miał tego trochę dość. Czemu ludzie nie mogą zrozumieć, że w pociągu jest morderca i trzeba go za wszelką cenę znaleźć żeby nikogo już nie zabił?! Czemu wszyscy są takimi egoistami? Czy naprawdę myślą, że on to komuś zdradzi, a może wyda o tym książkę? Przecież on to potrzebuje tylko do śledztwa, a zaraz po rozwiązaniu sprawy o wszystkim zapomni. Można przytoczyć mu sporo wad, ale jeśli chodzi o nie naruszanie czyjejś prywatności nie można mu było niczego zarzucić.

-Czy Pan rozumie, że w tym pociągu jest morderca i trzeba go za wszleką cenę pojmać zanim zabije kogoś jeszcze?- zapytał lodowatym tonem, wywiercając dziurę spojrzeniem w staruszku.

-Rozumiem, ale to jest sekret i wątpię, żeby jakkolwiek pomógł Panu w śledztwie.- odparł spokojnie przesłuchiwany.

-Wie Pan, że istnieje kara za brak współpracy ze śledczym?- zapytał detektyw, powoli tracąc nad sobą kontrolę.

-A co jeśli odmówię zeznań?- spytał sprytnie piwnooki.

-Wtedy może się to dla Pana źle skończyć.- odparł Vieger, tym razem zachowując już w pełni spokój.

-Dobrze, odpowiem- Fu miał jeszcze sporo argumentów, bo jednak jego doświadczenie znacznie górowało nad tym detektywa, ale postanowił się nie kłócić- Tylko proszę nikomu nie mówić, bo to sekret- staruszek nachylił się nad stołem i uśmiechnął tajemniczo.

Detektyw był trochę zaskoczony nagłą zmianą chińczyka, ale nie dał tego po sobie poznać.

Za to Wang Fu zastanawiał się czy po raz pierwszy złamać swoją zasadę i skłamać, czy może powiedzieć swój sekret? Chciał pomóc detektywowi, ale czy kosztem odwiecznego sekretu? Wątpił żeby jakkolwiek przydało się to w śledztwie, ale wybrał prawdę, co pewnie było efektem przedawkowania malinowej nalewki.

-Bo.. Ja rozmawiałem z Wayzzem, Tikki i Plaggiem..- wytłumaczył cicho, ale po chwili nabrał większej pewności siebie- są to kwami, takie małe stworzonka żyjące w biżuterii. Mam misję żeby dostarczyć je do Paryża i wybrać nowych superbohaterów.

-Czy Pan sobie ze mnie żartuje?-spytał z irytacją detektyw.

-Nie, ja nigdy nie kłamię-odparł pewnie Chińczyk.

-Co Pan na prawdę robił wieczorem?- powtórzył pytanie niebieskooki.

-To co mówiłem. Później, jakoś o 23 położyłem się spać.

-Zadam Panu to pytanie ostatni raz- zaczął poddenerwowany niebieskooki, czego oczywiście nie pokazał- co Pan robił przed położeniem się spać?

-Jak już mówiłem, rozmawiałem z moimi przyjaciółmi, kwami. Wayzzem, Tikki i Plaggiem. Zastanawialiśmy się nad wyoborem kolejnych posiadaczy kolczyków Ladybug i pierścienia Chat Noir. No i pogadaliśmy trochę o mojej wyśmienitej malinowej nalewce- staruszek uśmiechnął się na samo wspomnienie pysznego napoju.

-Czy Pan siebie słyszy? Co mają jacyś Ladybug i Chat Noir do naszej sprawy?- spytał porządnie zirytowany detektyw.

-Też się zastanawiam- wzruszył ramionami piwnooki- Ale Pan prosił, więc powiedziałem- jeśli dawali by pieniądze za nagłe zmiany nastroju, to ten staruszek byłby milionerem.

-Obudził Pana jakiś dziwny dźwięk w nocy?-z lekka załamany detektyw postanowił poruszyć kolejną kwestię.

-Nie.

-Mhm..- westchnął cicho Vieger- W jakim celu jedzie Pan do Paryża?

-Tak jak już mówiłem, żeby znaleźć powierników kolczyków Ladybug i pierścienia Chat Noir.

-Tak, oczywiście- potwierdził detektyw, wzdychając zrezygnowany- A gdzie Pan się zatrzyma?

-Mam tam mieszkanie.

-Dziękuje, proszę złożyć podpis i jest Pan wolny- mruknął detektyw. Na prawdę od rozmowy z Adrienem nie jest sobą! Chyba powinien ochłonąć jakoś przed następną rozmową..

Wang chwycił długopis w lewą dłoń i niestarannie zapisał swoje imię i nazwisko. Detektyw jeszcze przez chwilę wpatrywał się w oddalającą się sylwetkę staruszka i nagle przypomniał sobie o czymś ważnym.

-Panie Fu!- piwnooki odwrócił się- Chce Pan może papierosa?- brunet wyciągnął opakowanie z kieszeni.

-Nie, dziękuje. Palę tylko fajki.- odparł i wyszedł z jadalni.
Gdy drzwi się za nim zamknęły staruszek spojrzał na swoją bransoletkę i uśmiechnął się pod nosem.

-I co Wayzz? Znowu nam nie uwierzyli, tylko uznali za wariatów.

Nieistniejące stworzonko tylko zaśmiało się w odpowiedzi.

                          ***
Detektyw westchnął ciężko, gdy tylko staruszek zamknął za sobą drzwi.

-Chyba musimy sobie zrobić przerwę- mruknął opierając się wygodniej na krześle.

-Ale że teraz?- spytał zdziwiony policjant.- Przecież mieliśmy ją dwa przesłuchania temu!

-Kto miał to miał- burknął ledwosłyszalnie detektyw.

-Mówiłem Ci, że miłość- szepnął blondyn na uszko brunetowi.

-Żadna miłość!- wybuchnął niebieskooki.- Po prostu gdy wy się wylegiwaliście, ja myślałem nad śledztwem i nad faktami, które już zdobyliśmy! Kiedy wy śpicie lub spoufalacie się z podejrzanymi ja ich przesłuchuję!- detektyw zrobił się czerwony na twarzy ze złości i dopiero teraz uświadomił sobie jak musiało zabrzmieć ostatnie zdanie. Na jego twarz wpłynęła nowa fala czerwieni spowodowana z goła innym powodem niż pierwsza. Odchrząknął- Przepraszam, też jestem człowiekiem.

Policjant i lekarz spojrzeli po sobie z jednoznacznymi uśmiechami.

-Zakochanym człowiekiem- powiedzieli jednocześnie z palcem wskazującym w górze.

-Nie macie racji.- burknął detektyw, odwracając głowę jak mała dziewczynka.

-Ach tak?- spytał lekarz- To czemu przez pierwsze sześć przesłuchań byłeś poważny i niewzruszony, prawie że jak maszyna, a po przerwie rozkojarzony i strojący różne miny, hm?

-Każdy ma czasem gorszy dzień- powiedział detektyw ze stoickim spokojem, nie pokazując po sobie jak wielkich dostał wyrzutów sumienia po wypowiedzi blondyna. Rzeczywiście, przez sprawę z Adrienem jego zasada runęła i przestał zachowywać kamienną twarz. Oj źle. Szczególnie, że nauczył swoich współpracowników zwracać uwagę na szczegóły i nawet blondyn coś załapał! Trzeba się jakoś z tego wykręcić.. No i na pewno nie pozwolić sobie na kolejną zmianę nastroju, przez którą mógłby ominąć ważne dla śledztwa szczegóły.

-Nawet jeśli..- zaczął szarooki- To czemu akurat po tym
przesłuchaniu chce Pan przerwy?

-Ten dziadek wytrącił mnie z równowagi- powiedział porządnie zirytowany mężczyzna.

-No nie mów mi, że to on - lekarz poruszył brwiami dwuznacznie.

-Wyjść- rzekł lodowatym tonem detektyw.

-Co?- spytali zdezorientowani mężczyźni.

-To co słyszycie- syknął niebieskooki. Miał już wystarczająco wrażeń na dzisiaj i najchętniej po prostu rzuciłby się na łóżko i zasnął.

-Ale dlaczego?-spytał nieco tępo brązowooki.

Detektyw prychnął i wygodniej usadowił się na krześle. Nie będzie pozwalał tak się obrażać, jeszcze w dodatku przez praktycznie obce osoby! Żeby oskarżać go o inną orientację.. Nie to, że coś do nich miał, ale wolał trzymać się od czegoś takiego z dala. Chociaż w sumie to kochał Adriena, a to również mężczyzna.. Nie, modela kocha Marinette, a nie Vieger! Tyle, że to ta sama osoba, więc.. Ech, życie jest takie skomplikowane!

Detektyw porzucił myśli na ten temat i zamknął oczy, chcąc się trochę zdrzemnąć i wyciszyć umysł. Zupełnie nie zwracał uwagi na obecnych i dobrze mu z tym było. Niech wiedzą, że żarty też mają swoje granice..

                          ***
Jego czoło prawie wylądowało na stole, gdy jakaś niewiadoma siła popchnęła go do przodu. Rozjerzał się zdziwiony, ale policjant i detektyw mieli równe zdezorienowane miny. Coś się widocznie zmieniło, ale to może tylko przez gwałtowne wybudzenie ze snu..

Szarooki wstał, chwiejąc się lekko i wyjrzał przez małe okienko. Jego mina zrzedła i niepewnie odwrócił się z stronę współpracowników.

-Panie Vieger..- zaczął policjant- pociąg ruszył.

Detektyw poderwał się gwałtownie i prawie przewrócił, podbiegając do szkła.

-Która jest?- spytał, wpatrując się w rozmazany krajobraz.

-18:02- rzekł lekarz spojrzawszy na zegarek na dłoni.- Czyli pociąg dojedzie jakoś o dwudziestej trzeciej na stację..

-Wcześniej- rzucił krótko detektyw, wróciwszy na swoje miejsce pracy.

-Jak to?-spytał zdziwiony policjant, również siadając.- Przecież mówił Pan, że do stacji mamy pięć godzin..

-Według rozkładu tak, ale mamy prawie dobę opóźnienia i pewnie będziemy jechać szybciej, aby nadrobić jak najwięcej straconego czasu- zauważył detektyw- Czyli mamy pewne cztery godziny. Musimy się sprężyć.

                         ***
-Nino Lahiffe?- spytał konduktor, mierząc wzrokiem dwóch mężczyzn w przedziale. Szatyn wstał i wyszedł, rzucając niepewne spojrzenie w kierunku blondyna.

Piwnooki przymknął na chwilę oczy i uspokoił galopujące po głowie myśli. Następnie pewnie wkroczył do jadalni i uśmiechnął się do znajomego detektywa. O ile był jego fanem i cieszył się jak małe dziecko z autografu, to na przesłuchaniu wcale nie było mu do śmiechu. Działało to też w druga stronę, bo Vieger wcale nie miał ochoty przesłuchiwać swojego przyjaciela..Właściwie to Marinette, ale.. Już dajmy sobie z tym spokój.

-Wiesz dlaczego tu jesteś?-zaczął spokojnie fachowiec. Drzemka dobrze mu zrobiła i zdecydowanie lepiej mu się teraz pracowało.

-Tak- mina Nino momentalnie zrzedła, a cały wyluzowany i wesoły nastrój zniknął.- Ojciec mojego przyjaciela został zamordowany.

- Skąd o tym wiesz?- spytał z kamienną twarzą niebieskooki- Adrien miał nic nie mówić.

-Czy Pan siebie słyszy?- spytał z wyrzutem szatyn.- Mój najlepszy kumpel wchodzi załamany do przedziału, siada smutny na łókżu i patrzy się w sufit, a ja mam to zignorować? Pfff.

Vieger ucieszył się, że Nino nadal jest tak wspaniałym przyjacielem dla Adriena, ale nie okazał tego po sobie tylko od razu przeszedł do kolejnego pytania.

-Co robiłeś tej nocy?

-Szybko położyłem się spać- odpowiedział bez wahania piwnooki.- Jakoś przed dwudziestą trzecią.

-Mhm.. A co robił twój przyjaciel?

-Czytał książkę, gdy zasnąłem- odparł, nawet się nie namyślając na odpowiedzią.

-W jakim celu zmierzasz do Paryża?- zapytał mimo, że wiedział bo podczas poprzedniej kolacji poruszali ten temat.

-Mój przyjaciel ma pokaz mody w Paryżu.- odparł równie szybko co wcześniej. Vieger czuł, że to będzie krótka rozmowa..

Wyglądało to jakby szatyn przygotował sobie odpowiedzi na pytania już przed przesłuchaniem.

-Jak zarabiasz na życie?- detektyw zaskoczył chłopaka tym pytaniem.

-Ja.. Jestem DJ-em wtedy, gdy nie podróżuję z Adrienem- rzekł trochę mniej pewnie piwnooki.

-Ile masz lat?

-26.

-Czy słyszałeś w nocy jakiś dziwny dźwięk?- niebieskooki nie dawał nawet chwili wytchnienia pomiędzy pytaniami.

-Nie..- odparł lekko zdezorientowany szatyn.

-Czy budziłeś się w nocy?

-Nie.

-Jesteś niewinny?

-T-tak- odpowiedział dopiero po chwili, wytrącony z równowagi Laffihe.

-Czy zamordowałeś Gabriela Agreste?

-Nie! Co to za pytanie?

-Czy wiesz kto jest mordercą?- detektyw cały czas przewiercał rozmówcę spojrzeniem, a jego słowa były tak szybkie, że mimowolnie i Nino nabierał takiego tępa.

-Tak, znaczy nie!- krzyknął już nawet nie myśląc nad pytaniem czy odpowiedzią.

-Kto nim jest?

-N-nie wiem!- zawował maksymalnie zdenerwowany i zdezorientowany Nino, wymachując przy tym rękami.

-Palisz papierosy?-spytał już nieco spokojniej detektyw.

-Nie..- zawachał się szatyn, ale po chwili energiczne zaprzeczył.

-Podpisz się.- rozkazał brunet i podsunął kartkę piwnookiemu pod nos. Ten drżącą ręką chwycił długopis i koślawie zapisał swoje imię i nazwisko.

-Możesz już iść- rzekł obojętnie Vieger, a szatyn niepewnie wstał i opuścił przedział. Z pewnością nie były to dla niego miłe chwile, ale teraz darzył detektywa o wiele większym szacunkiem niż wcześniej.

                           ***
-Tak?- spytał Włoch, gdy tylko ponownie wkroczył do jadalni. Był nieco zdziwiony tym wezwaniem, bo przecież wszyscy obecni zostali już przesłuchani.. Chyba, że Vieger chce podpytać kogoś jeszcze raz. To w sumie możliwe.

Konduktor ucieszył się, że znalazł rozwiązanie tej "zagadki", ale satysfakcję szybko zastąpiło zdziwienie wywołane następnymi słowami detektywa.

-Usiądź, ciebie też musimy przesłuchać- rzekł lekko Vieger, jakby mówił o porannej herbatce.

-Mnie?- zapytał szatyn, niedowierzając.

-Tak, ciebie.- odparł najzwyczajniej w świecie brunet.

-To proszę pytać- konduktor usiadł zdenerwowany na krześle. Współpracował z nimi, wzywał po kolei podejrzanych, a tu się okazuje, że on też znajduje się na liście detektywa! Nie podobało się to Włochowi, ale wyrażenie swoich obiekcji raczej dużo by nie zmieniło, a jeśli już to pogorszyłoby sprawę.

-Proszę mi dokładnie opowiedzieć wydarzenia zeszłej nocy- poprosił łagodnie detektyw.

-Więc.. Po kolacji cały czas czuwałem na swoim stanowisku. Ludzie rozchodzili się do przedziałów, ale nie pamiętam w jakiej kolejności.. Później był spokój do jakiejś 1:30, wtedy sporo się działo.. Najpierw jakaś nastolatka poszła do łazienki, gdy wróciła to po chwili ktoś stłukł szklankę, ale nie zdążyłem tego zbadać, bo ta.. Jak jej tam?.. Katarina, czy jakoś tak, zawołała mnie i kazała przyprowadzić jej asystentkę.. No więc poszedłem i ją zawołałem, a wracając minąłem jakiegoś chłopaka stojącego w drzwiach.. Gdy już usiadłem to ta wezwana weszła do Katariny, a tamten nastokatek poszedł do łazienki.. Po chwili wrócił. No i później był spokój, a ja jakoś po trzeciej zasnąłem..- zakończył swój monolog Antonio.

-A co z asystentką? Była całą noc u swojej przyjaciółki?- dopytywał detektyw, a Włoch podrapał się zakłopotany po głowie.

-Ja.. Nie wiem.. Może wróciła jak już zasnąłem?- wyszeptał niepewnie konduktor. Widocznie coś kręcił.

-Och, to ciekawe, bo mi mówiła, że wyszła po drugiej.

-Po drugiej?- spytał Antonio i podrapał się po głowie- po drugiej.. Po drugiej.. A! Racja! Wracała o 2:03!

-Teraz tak sobie Pan nagle przypomniał?- spytał niebieskooki, niedowierzając.

-Tak, bo akurat wtedy poszedłem się napić wody i wracając ją minąłem! Wyleciało mi to po prostu z głowy..- mężczyzna zaśmiał się nerwowo.

-Rozumiem.. Pali Pan papierosy?

-No.. tak, ale co to ma do rzeczy?- spytał Włoch, podnosząc wzrok.- To chyba niekaralne, prawda?

-Ma Pan żonę i dzieci?

-Mam..- odpowiedział niepewnie konduktor, przeciągając samogłoskę.

-Jak długo już tu Pan pracuje?- Vieger podniósł wreszcie wzrok znad swoich notatek.

-No.. Będzie piąty rok- Włoch przełknął ślinę, modląc się o lepsze jutro.

-Dziękuję, proszę złożyć tu podpis.- poprosił detektyw, wprawiając przesłuchiwanego w jeszcze większe zdziwienie.

-Coś jeszcze?- spytał trochę drżącym głosem konduktor, napisawszy swoje imię i nazwisko na kartce.

-Nie, dziękuje, to wszystko- odparł detektyw i zgarnowszy wszystkie notatki, skierował się do swojego przedziału. Nie można było tracić czasu.

                            ***
Dziewczyna wróciła myślami do każdego słowa, zdania i gestu wykonanenego przez wszystkie przesłuchane osoby. Przez jej głowę przemykały drobne szczegóły, fakty oraz domysły. Przegryzała nerwowo wargę, a pot lekko skropił jej czoło. Nienawidziła myśleć pod presją, a tym czasem zostało jej zaledwie dziewięćdziesiąt minut do rozwiązania zagadki. Czuła, że rozwiązanie ma tuż pod nosem, ale jak to wiadomo, najpierw przeszukujemy dal, a dopiero potem to co mamy pod ręką. I na co jej ta filozofia, skoro za nic nie może złapać piórka z odpowiedzią, latającego jej przed nosem? Zmarszczyła czoło ponownie studiując najbardziej podejrzane osoby. Adrianna Gawrosz zgadzała się prawie ze wszystkim.. Jedyne co mogło nie pasować to to, że prawdopodobnie pali papierosy.. Co prawdaż sam zapach tytoniu, nie jest stu procentowym dowodem, ale wystarczającym. Możliwe też jednak jest, że to Pani Mabel "okazjonalnie" zapaliła papierosa by uczcić udaną zbrodnię.. Było to mało prawdopodobne, jednakże możliwe.. Miley była praworęczna, co również raczej ją przekreślało, chyba, że domysły Viegera były błędne.. Jednak jeśli wziąć to pod uwagę, można równie dobrze przekreślić cały postęp śledztwa, a to nic nie da. Anselme z reguły się nie mylił i wątpienie w to, raczej nie przyniesie poszukiwanych rezultatów..

Wracając, Pani Gawrosz ma słabe alibi, gdyż Miley twierdzi, że ma twardy sen i wymknięcie się Polki z przedziału wcale nie musiałoby jej obudzić.. Jedynie nie znany byłby możliwy motyw zbrodni, gdyż blondynki na pozór nic nie łączy ze znanym projektantem. Jej reakcja na wiadomość o jego śmierci wydawała się być prawdziwa, ale Adrianna może być świetną aktorką, a już sama umiejętność kontrolowania emocji nasuwa takie podejrzenia. Niestety gdyby tych wątpliwości było za mało, dziewczyna czuła, że to nie ona. Kobieta nie wyglądała na osobę ćwiczącą, a z jej postawą trudno by było kogoś udusić.. Akurat wybierając sposób zabójstwa, morderca nie błysnął inteligencją, gdyż asfiksja wywołana fizycznym zablokowaniem dróg oddechowych, wykluczała słabe osoby z kręgu podejrzanych. Przykładowo taką Katarinę Ostroverhov; może jej postawa była tajemnicza i miała możliwy motyw, ale była bardzo wątłej postury i raczej trudno byłoby jej kogoś udusić.. Możliwe, że Pan Agreste był odurzony lub mocno spał przez leki, ale Marinette wątpiła żeby taka dumna osoba wybrała taki rodzaj zabójstwa.. Chyba, że miała pomocnika, na przykład jej przyjaciółkę. Ona już miała większą tkankę mięśniową.. Jednak w tej teorii była jedna luka, a mianowicie kobiety miały alibi w postaci konduktora.. Bo raczej nie możliwe, żeby mężczyzna z nimi współpracował.. Szczególnie, że nastolatek również widział Arinę, co potwierdza prawdomówność całej trójki. Chociaż.. Konduktor na początku nie pamiętał powrotu Ariny do jej przedziału i dopiero potem sobie przypomniał.. Dziewczyna była pewna, że kłamał, ale z jakiego powodu? Czyżby, akurat gdy dziewczyna opuszczała przedział on mordował Gabriela? Włoch miał spore szanse na zabójstwo, jednak jest za dużo "ale". Jest praworęczny, pali papierosy, ma alibi i jest wątłej postury. Kto mógł być w przedziale, gdy szklanka została stłuczona? Akurat wtedy było duże zamieszanie.. Może to Daniel Benoit? W czasie gdy jego dziewczyna była w łazience mógł przemknąć się do przedziału projektanta prawie niezauważalnie.. Chociaż, konduktor chyba by go zauważył.. Chyba, że był akurat wtedy w przedziale Katariny. Niestety, ta teoria też miała swoją lukę; dziewczyna mówiła, że gdy wróciła chłopak był w pokoju, a to raczej niemożliwe by dokonał zbrodni w tak krótkim czasie. Chyba, że zamiast pójść do łaznienki wymknął się do Gabriela Agreste. Miałby wtedy na to krótką chwilę w czasie gdy Arina wchodzi do przedziału przyjaciółki, a konduktor siada na krześle. Mało wykonalne, szczególnie, że trzeba było jeszcze otworzyć drzwi przedziału. Albo jakoś przekonać do tego Gabriela, albo dostać się tam za pomocą wytrychu czy innego ustrojstwa.. Niestety to też nie ma pokrycia, gdyż Daniel jest bardzo nerwową osobą, a zabójcy są raczej opanowani. Niby mordercy nie wyróżniają się za bardzo z tłumu, ale po siedmioletnim doświadczeniu, dziewczyna potrafiła ocenić czyjeś szansę na odebranie komuś życia. Daniela za to, duże nie były. Może trudno w to uwierzyć, ale już bardziej podejrzaną osobą byłaby jego dziewczyna.. A to dlaczego?

Bardzo mało jest ludzi buzujących aż takim entuzjazmem. Za to dla dobrej aktorki nie byłby to duży wyczyn, a właśnie taka osoba wydaje się budzić najmniejsze podejrzenia. Ale to przecież tylko dziecko i gdyby tego było mało nie miała żadnego możliwego motywu. Nie wspominając już o dowodzie.. Alibi za to nie miał Wang Fu.. Jednak nie wyglądał on na mordercę, a raczej na wariata i dziewczyna nie miała pojęcia, dlaczego jeszcze nie został zamknięty w psychiatryku. Może dlatego, że uznali go za nieszkodliwego, ale to granatowowłosa miała zaraz rozpatrzeć. Gdyby tak się głębiej zastanowić, mógłby się zgadzać z rysopisem.. Leworęczny, tytoniu nie tyka i nie posiada żadnego alibi.. Niestety możliwy motyw również jest nieznany.. Chyba, że jako chory psychicznie, zrobił to dla samej satysfakcji z zabijania.. Niby był wątłej postury, ale z tego co pamiętała, miał bardzo silny uścisk.. Jednakże nieważne kto by to zrobił, nie ma opcji by niezauważalnie wyszedł z przedziału projektanta po tajemniczym dźwięku.. Wejść też raczej nie było zbytniej opcji.. A co jeśli stłuczona szklanka nie ma żadnego związku z tą zbrodnią? Co jeśli to tylko przypadek, a morderstwo zostało dokonane po nim? Albo przed nim, a sprawca zrzucił szklankę dla zmyłki? To też możliwe.. Chociaż konduktor by wtedy raczej zauważył ewentualnego mordercę, a nic takiego nie stwierdził. Niby mężczyzna zasnął po trzeciej, ale lekarz stwierdził, że morderstwo zostało dokonane najpóźniej o tej godzinie.. Czy to możliwe, że zabójca czekał, aż konduktor zaśnie, by opuścić przedział? Ale kiedy w takim razie się do niego dostał? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.. Dziewczyna czuła, że czegoś jeszcze jej brakuje, ale czego?

I w tamtej chwili rozległo się pukanie do drzwi oraz niepewny głos Włocha:

-Panie Vieger? Muszę coś Panu powiedzieć..

                           ***
-Czyli nie było Pana pomiędzy 1:40, a 2:30 w wagonie?- spytał detektyw nie dowierzając.

-No..-Włoch podrapał się nerwowo po głowie- Mniej więcej..

-Dlaczego mi Pan wcześniej tego nie powiedział?- zapytał oburzony Vieger, prawie tracąc nad sobą kontrolę. Jak można pominąć tak ważną rzecz?

-Bo.. Bałem się, że stracę pracę, a nie wiedziałem, że to tak istotne..- szatyn za wszelką cenę unikał kontaktu wzrokowego z brunetem.
-Tu chodzi o zabójstwo!-nie wytrzymał niebieskooki. Aż gotował się w środku na myśl, że konduktor zataił przed nim coś tak ważnego- Liczy się każdy szczegół!

-Ja przepraszam, ale koledzy mnie namówili na partyjke brydża i jakoś to tak zleciało..- tłumaczył się coraz mniej pewnie mężczyzna.- Nie powie Pan tego nikomu?

-To teraz nieistotne- prychnął zirytowany detektyw- W takim razie nie widział Pan zapewne wracającej Ariny Tolstoy?

-Nie, nie widziałem- Włoch spuścił skruszony głowę.

-O której Pan zasnął?- dopytywał dalej niebieskooki.
-Tak jak mówiłem, jakoś po trzeciej- mruknął mężczyzna, mając nadzieję, że to uratuje trochę jego sytuację.

-Czy zataił Pan coś jeszcze przede mną?- spytał twardo i oschle fachowiec, przewiercając rozmówcę spojrzeniem.

-Nie, tylko to- wydusił przerażony konduktor.

-Dlaczego jednak postanowiłeś mi powiedzieć, ten dla ciebie nieistotny szczegół?- Vieger przestał się bawić w "Pan" bo teraz liczyła się każda sekunda.

-Bo może dla mnie nie jest ważny, ale uznałem, że może dla Pana.. Zresztą nie chciałem wyjść na kłamcę i podejrzanego czy coś..- burknął speszony szatyn, a Vieger wstał i wrócił do przedziału nawet się nie żegnając z mężczyzną. Ten jakże "nieistotny" fakt, zmieniał całą postać rzeczy i wprowadzał nowe multum możliwości.

( Tutaj możecie pisać, kto waszym zdaniem jest mordercą i dlaczego :). Chętnie sobie po czytam XD)

Będzie musiał wrócić do przemyślanych już ośmiu osób. Co prawdaż zostały jeszcze dwie osoby, ale detektyw szczerze wątpił w to, że mogliby kogoś zamordować. Przecież Adrien by nawet muchy nie skrzywdził! Chociaż.. Trochę się zmienił przez te lata.. Jedyne co się nie zmieniło to jego relacje z ojcem, które były.. I w tamtej chwili go olśniło, a fakt zapewniający niewinność jednego z podejrzanych stracił znaczenie. Puzzle same zaczęły się układać w jego głowie, a wydarzenia napływały do jego głowy tworząc spójny obraz.

"-Na pewno chcesz to zrobić?
-Muszę."

"-Och, kiedyś spróbowałem zapalić, ale nie przypadło mi to do gustu. "

"-Ja.. Nie miałem z nim zbyt dobrych kontaktów."

"- ja i moja mama też byliśmy leworęczni."

"Nie uważasz, że już wystarczającą karą dla mordercy jest dręczące go poczucie winy?"

Wszystkie tajemnicze spojrzenia, nie utrzymywanie kontaktu wzrokowego na przesłuchaniu i aż bolące poczucie winy w jego oczach podczas szczerej rozmowy. Tylko pytanie, dlaczego?

                            ***
-Jesteś pewien, że go nie ma?-spytał szeptem szatyn.

-Tak, dzisiaj wyjechał z kraju- odparł blondyn, uważnie rozglądając się po korytarzu.

-I nie zabrał Cię ze sobą?-niedowierzał przyjaciel.

-Powiedziałem mu, że jestem chory.- wyjaśnił zielonooki otwierając dębowe drzwi.

-Ale czy to na pewno dobry pomysł?- wytłumaczenie blodnyna widocznie nie rozwiało wątpliwości szatyna.

-Tak.- odparł stanowczo młody Agreste rozglądając się po gabinecie ojca- muszę wreszcie dowiedzieć się czegoś o śmierci mojej mamy, a on mi nic nie chce powiedzieć. Przeszukaj tamtą część pokoju.

Nino niechętnie zabrał się za przeszukiwanie równo poukładanych pudeł i segregatorów. Już nie raz podpadł ojcu Adriena i to by dopiero było, gdyby projektant przyłapał go na szperaniu w jego rzeczach. Jednak model był mimo wszystko jego przyjacielem i nie mógł zostawić go w potrzebie. Dlatego też gdy znalazł mały kluczyk ukryty pomiędzy stronami jednej z książek zawachał się. Wiedział, że to ważne dla jego przyjaciela, ale co jeśli ta prawda była straszna? Może zmieniła by diametralnie jego życie i już nigdy nie byłby tą samą osobą? Agreste mimo swego trudnego charakteru troszczył się o syna i prawdopodobnie miał powód ukrywania tej informacji..
Niestety nie zdążył podjąć właściwej decyzji, bo po pokoju rozległ się radosny głos blondyna.

-Ha! Mówiłem Ci, że coś tu znajdziemy! To mi wygląda na.. Pamiętnik? Aż trudno uwierzyć, że mój tata mógłby coś takiego posiadać.. Chyba, że to mamy? Jak myślisz?- kontynuował zaintrygowany dwudziestolatek.- Kurde! To ustrojstwo jest na kluczyk, a tu niczego nie ma..

-Ja znalazłem.- odwrócił się szatyn i podał przedmiot przyjacielowi, co było jednym z dwóch największych błędów w jego życiu. (Pierwszym było nie poproszenie Alyi do tańca na balu kończącym gimnazjum. Żałował tego dzień w dzień.)
Blondyn powoli włożył kluczyk do zamka i uśmiechnął się zwycięsko gdy zapięcie ustąpiło. Delikatnie przewracał strony i szukał daty wypadku mamy. Gdy znalazł odpowiednią stronę jego serce stanęło, a oczy zaszkliły. Przeczytał notkę jeszcze raz.

Nie potrafię się z tym pogodzić. Moja ukochana Emilie nie żyje. Tak za nią tęsknie, nie wierzę lekarzom, najchętniej skończyłbym ze swoim marnym życiem by do niej dołączyć. Ale nie mogę, muszę zachować zimną krew. Dla Adriena. I dla ciebie, Emilie. Trudno będzie mi z tym żyć, z faktem co zrobiłem. Mogłem postąpić inaczej, ale..
To moja wina.

Nie był w stanie powstrzymać tym razem łez i z trzaskiem zamknął pamiętnik. Odłożył go na miejsce i szybko opuścił gabinet, a w jego głowie rozbrzmiewało jedno zdanie: "To moja wina."

                         ***
-Jesteś pewna?- spytała różowowłosa, nie kryjąc zdziwienia.

-Tak.- odparła krótko niebieskooka, wpatrując się w sufit.

-Wiesz.. Rozumiem, że miłość zmienia człowieka nie do poznania i ogółem miesza w głowie, ale żeby oskarżać ukochanego o zamordowanie własnego ojca?!

-Powiedz mi Alix,- brunetka podniosła się do pionu i wbiła wzrok w oczy przyjaciółki.-czy kiedykolwiek się pomyliłam w szukaniu sprawcy?- swoimi niebieskimi tęczówkami prawie przewiercała Alix na wylot.

-Wiesz.. Zawsze musi być ten pierwszy raz?- spytała niepewnie, co było naprawdę rzadkie u różowowłosej.

-Nie tym razem, Alix.- stwierdziła stanowczo Marinette- Tylko dlaczego? Bo nikt bez powodu nie zabiłby własnego ojca, prawda?

-A może Adrien wcale nie jest tym za kogo się podaje?- zaczęła Kubdel, wpatrując się w jeden punkt- Może on już wcześniej dowiedział się, że za postacią Viegera kryjesz się ty? Może tylko udawał zakochanego idiotę tylko po to byś go nie wydała?

-Sądzisz, że Adrien mógłby coś takiego zrobić?- spytała granatowowłosa załamanym głosem.

-Skoro mógł zabić własnego ojca..- Alix spojrzała się znacząco na przyjaciółkę.

-Nie wierzę..- niebieskooka wbiła tępo wzrok w nogi.- Nie, to ty po prostu mówisz to co pasuje do twoich teorii. Ja się lepiej znam na ludziach niż ty! On nie zrobiłby czegoś takiego!- wybuchnęła dziewczyna, gubiąc się w tym wszystkim. Tak naprawdę nie wiedziała już co jest prawdą, a co kłamstwem. Już by chyba wolała wcale nie rozwiązać tej zagadki niż męczyć się z wizją Adriena-Mordecy. Tym bardziej chciała temu zaprzeczyć, tym bardziej utwierdzała się w prawidłowości tego stwierdzenia. O ile stopni mógł zmienić się młody Agreste przez te kilka lat, co go skłoniło do zabójstwa własnego ojca, i najważniejsze, jest bezuczuciowym psychopatą czy może zrobił to w nagłym przypływie emocji?

-Sama w to nie wierzysz- stwierdziła różowowłosa, wyrywając tym przyjaciółkę z zamyślenia.

-Idę z nim pogadać.- rzuciła nie przemyślaną wypowiedź i wstała.

-Ale że w piżamie? I beze mnie?
Marinette nie zwróciła uwagi na Alix, bo właśnie opuszczała przedział w samej koszuli nocnej.

                         ***
Huk. Mężczyzna podniósł się do pionu, gwałtownie wciągając powietrze. Szybko wyciągnął rękę w kierunku szafki nocnej w poszukiwaniu okularów. Drżącą dłonią odnalazł patrzałki i powoli wsunął je na nos. Gdy wzrok mu się wyostrzył, zauważył szkło leżące obok łóżka. Przez chwilę, zastanawiał się skąd tam się wzięło, ale w następnym momencie, wrócił do niego cały sen, a łzy pociekły ciurkiem po twarzy. Szklankę musiał stłuc z natłoku emocji, wywołanych przez mary senne. Męczyły go one prawie każdej nocy, ale dzisiaj szczególnie.

Dziś była czternasta rocznica wypadku samochodowego jego żony. Sen był inny niż zazwyczaj. Emilie wzywała go do siebie. Ciepłym głosem powtarzała jego imię, a uroczym chichotem koiła jego serce. Biegli razem przez polanę, a Gabriel uśmiechnął się pierwszy raz od czternastu lat. Jednak następnie obraz rozwiał głośny pisk, a wszystko stanęło w ogniu. Wśród płomieni ujrzał umierającą żonę. Ta jednak nie przestawała się uśmiechać i nadal wołała go do siebie. Agreste ze łzami w oczach podszedł do kobiety, a ta wyciągnęła ku niemu swe płonące ręce. Gabriel nie zawachał się, dalej dążył do swojej ukochanej. Gdy dzielił ich już jedynie metr, kobieta zniknęła, zostawiając po sobie jedynie dłonie, które zaczęły miażdżyć szyję Gabriela. W tle tylko dało się słyszeć jej słowa: "Chodź do mnie, kochanie".

Nie wiedział ile już tak leżał, wspominając swój sen, ale nagle rozległo się pukanie do drzwi. Zdziwiło go to niezmiernie, gdyż z pewnością był środek nocy. Niepewnie podszedł do metalu i odchrząknął, by pozbyć się guli w gardle.

-Kto tam?- spytał cicho i przymknął oczy, a zamiast ciemności pojawił się przed nim obraz płonących dłoni.

-To ja tato, Adrien- dobiegło zza drzwi, ale głos chłopaka brzmiał trochę obco. Mimo tego, Agreste otworzył powoli wejście i wpuścił swojego syna do pomieszczenia.

-Czego potrzebujesz tak późno w nocy?- spytał mężczyzna, gdy blondyn już zamknął drzwi.

-Prawdy.- rzekł twardo zielonooki, gdy Agreste kładł się z powrotem do łóżka.

-Jakiej?- spytał spokojnie ojciec.

-O mamie. Co się z nią stało? Dlaczego nic mi nie powiedziałeś przez te czternaście lat? Dlaczego stale unikasz jej tematu?- model nakręcał się, a jego ton był coraz groźniejszy.
Agreste zaśmiał się, a Adrien ledwo powstrzymał się, żeby go nie uderzyć.

-A więc o to ci chodziło?- spytał, ale bardziej siebie niż syna.- Ty zginęłaś przeze mnie, a ja przez niego.- Gabriel zaśmiał się gorzko.

-O czym ty mówisz?- spytał wściekły blondyn.

-No śmiało, zrób to.- uśmiechnął się Agreste półgębkiem.- Już wystarczająco długo wytrzymałem bez niej.

-Zabiłeś ją?- syknął Adrien, przekraczając przestrzeń osobistą swojego ojca.

-Nie.

-Kłamiesz!- krzyknął zielonooki, a jego dłonie powędrowały ku szyji rodziciela.- Sam się przed chwilą przyznałeś!

-Powiedziałem, że zginęła przeze mnie- odparł trochę ciszej Gabriel, przez lekko ściśniętą krtań.

-Czyli ją zabiłeś!- wybuchnął płaczem blondyn.- Jak mogłeś to zrobić? Czemu nigdy mi nie powiedziałeś?

-Bo nie musiałeś wiedzieć- Gabriel specjalnie wkurzył syna, chcąc wreszcie dołączyć do swojej żony. Miał dość życia na tym świecie, a przekaz jaki dała mu ukochana we śnie był dla niego dość jasny.

-Przecież jestem twoim synem!- krzyknął zrozpaczony chłopak, mimowolnie zaciskając mocniej dłonie na gardle ojca.- A może nie jestem? Zachowujesz się jak bym był twoim narzędziem i niczym więcej!

Gabriel już powoli tracił świadomość przez brak tlenu, ale wiedział, że to nie wystarczy. Adrien był za dobrym człowiekiem by zabić kogoś bez większego powodu.

-Bo nim jesteś- wypowiedział z równie wielkim bólem jaki poczuł Adrien, słysząc te słowa.
Zielonooki w szale wściekłości ścisnął szyję ojca z całej siły, dopiero potem uświadamiając sobie co zrobił. W jednej chwili puścił rodziciela i spróbował wyczuć u niego puls. Na marne. Chłopak zapłakał gorzko, zdając sobie sprawę, że został sam na tym okrutnym świecie, w którym mąż uśmierca żonę, a syn ojca.

                          ***
Dziewczyna wparowała do przedziału chłopaków, nie czekając na zaproszenie. Na jej sylwetce spoczęły spojrzenia piwnych i zielonych oczu, ale nie to teraz było dla niej ważne.

-Mari, czy ty nie..- zaczął Nino, ale niebieskooka szybko mu przerwała.

-Tłumacz się Adrien- nakazała ze łzami w oczach.

-Co się stało, kochanie?- spytał zdezorientowany blondyn.

-Dlaczego to zrobiłeś?- spytała ponownie, wściekła i smutna.

-Ale..

-Czemu zabiłeś własnego ojca Adrien?- wbiła w niego spojrzenie przenikliwych niebieskich oczu.

Blondyn otworzył usta ze zdziwienia, ale następnie mina mu zrzedła, a wzrok powędrował na podłogę. Oczy się zaszkliły, a serce zaczęło intensywnie krwawić. To wszystko nie tak miało wyglądać.

-Przepraszam- wydukał po chwili.

-Za co?

-Za wszystko.

-Okłamałeś mnie Adrien.- z oczu dziewczyny zaczęły lecieć łzy- Zabiłeś swojego ojca i jeszcze tego samego dnia, śmiałeś wyznać mi miłość. Jak głupia uganiałam się za mordercą, którego miałam pod nosem, który nie mógł powiedzieć wprost "to ja", tylko wolał gadać o jakimś poczuciu winy. Jaki był twój cel, Adrien?- spytała zapłakana.

-Ja nie chciałem tego zrobić.- wyszeptał, a po jego policzku spłynęła łza- Nie chciałem. Tak cię przepraszam Mari.. Ja po prostu się bałem. Że ciebie też stracę. Nie mogłem do siebie dopuścić takiej myśli, bo gdybyś ty odeszła.. Straciłbym wszystkich, których kocham.

-Jedna osoba umarła przez ciebie- stwierdziła granatowowłosa.- Skąd mam wiedzieć, że i ja tak nie skończę? -chłopak aż zachłysnął się powietrzem na te słowa.- A co z twoją mamą? Ją też zabiłeś?

-Moją mamę uśmiercił ojciec- szepnął Adrien łamiącym się głosem.

Marinette zatkało. Wiedziała, że projektant był introwertykiem, ale tego to by się po nim nie spodziewała.

-T-to dlatego?- spytała cicho.

-W dużej części..- mruknął blondyn. Ta rozmowa była dla niego bardzo bolesna.- Jednak.. Straciłem nad sobą kontrolę, gdy powiedział, że jestem dla niego tylko narzędziem- teraz łzy spływały już ciurkiem po jego twarzy.- Tak cię przepraszam  Mari.

-Ty.. Zamierzałeś mi o tym powiedzieć?- spytała ledwo słyszalnie.

-Tak, ale nie teraz.. Chciałem najpierw.. Rozwinąć naszą więź, bo bałem się, że mnie od razu porzucisz i.. Nigdy więcej cię nie zobaczę- powiedział zgodnie z prawdą model.

-Adrien.. Ja rozumiem, że ojciec cię zranił, ale.. Tym bardziej nie powinieneś krzywdzić jego, bo wiesz jakie to jest uczucie. Morderstwo jest złe i.. Nie wiem czy potrafiłabym żyć z kimś takim pod jednym dachem..- dziewczyna odwróciła się w stronę drzwi- To.. Niedopuszczalne.

-Mari, proszę.- blondyn padł na kolana.- Jeśli chcesz, pójdę do więzienia i odsiedzę to co mi się należy, ale nie opuszczaj mnie. Kocham cię Mari, nie wytrzymam bez ciebie.. Wybacz mi.. Zrobię wszystko, tylko mnie nie opuszczaj- chłopak załkał żałośnie.

Dziewczyna z trudem wstrzymała cisnące się do oczu łzy i opuściła przedział.

                            ***
Detektyw niepewnie przekroczył próg jadalni, w którym już czekały zaproszone przez niego osoby. Stanął przed nimi i uśmiechnął się smutno.

-To pożegnanie, prawda?-spytał Pierre.

-Tak.. Ale nie tylko- brunet spojrzał głęboko w oczy swoim współpracownikom.- Chcę wam też coś wyznać, tylko obiecajcie, że zostanie to między nami.

Policjant i lekarz jednocześnie skinęli głowami.

-Więc.. Tak właściwie to byliście moimi pierwszymi partnerami poza Alix.. Niby mogłem się nie zgodzić, ale nie lubię przesłuchiwać samotnie, wolę mieć kogoś przy sobie. To co chcę powiedzieć to to, że naprawdę cenię sobie współpracę z wami i żałuję, że musimy się rozstać.. Przywiązałem się do was i zaufałem w pełni, więc chciałem podzielić się z wami moim sekretem.. Będziecie tak właściwe ostatnimi osobami, które widziały Anselma Viegera i proszę żebyście zachowali to dla siebie.- detektyw wziął głęboki oddech, usilnie próbując zatrzymać załamanie się głosu.- Otóż rezygnuję z tego stanowiska i.. Zostawiam tę sprawę niezakończoną, mimo że znam jej rozwiązanie. Z pewnych powodów po prostu nie jestem w stanie go innym przedstawić, dlatego Anselme Vieger poniósł porażkę i nie będzie dłużej chodzić po tym świecie..- brunet podniósł wzrok na mężczyzn, którzy posiadali kamienny wyraz twarzy. Ale to wkurzające uczucie! Już rozumiał jakie to musi być wkurzające! Już wiedział dlaczego to tak doskonale działa na przesłuchaniach..- Tą pierwszą część jeśli bardzo chcecie, albo jeśli będą was pytać możecie przekazać światu. Jednakże jest jeszcze coś, o czym chyba powinniście wiedzieć. Tak na prawdę nigdy nie byłem Anselmem. Grubym mężczyzną po pięćdziesiątce.. Po prostu- detektyw zdjął okulary- moich rodziców zamordowano i uznałam to za jedyny sposób żeby pogodzić się z ich śmiercią- wąsy zniknęły z twarzy, a zaraz po nich peruka. Marinette nie odważyła się spojrzeć w oczy rozmówcom, więc dalej patrzyła w podłogę.- Przepraszam, że was oszukiwałam i nie powiedziałam prawdy..- zdjęła prawą dłonią siatkę z ciemnych włosów i rozpuściła je, czyniąc czarną zasłonę, odgradzającą dziewczynę od niechcianych spojrzeń. Następnie dłonie zaczęły rozpinać guziki garnituru- Po prostu przyzwyczaiłam się już do tego i nie wiedziałam czy mogę wam zaufać.- powoli zdjęła garnitur- Nie przewidziałam też takiego obrotu spraw, myślałam, że nadal będę podróżować po świecie, obładowana ubraniami wypchanymi watą.- spodni pozbyła się równie szybko co reszty.-Tak na co dzień, jestem Marinette- wyciągnęła dłoń w ich kierunku i wreszcie podniosła wzrok. Mężczyźni za to z uśmiechami patrzyli na młodą kobietę w sukience dopasowanej pod kolor jej granatowych włosów.

-Spokojnie, domyśleliśmy się-policjant ukazał zęby w uśmiechu, drapiąc się po głowie.
Marinette otworzyła usta ze zdumienia i wpatrywała się tępo w rozmówców.

-A-ale j-jak?

-No..- zaczął blondyn- Bez urazy, ale mężczyźni tak się nie zachowują.

-No i nie płaczą z miłości- brunet puścił oczko dziewczynie, która klepnęła się w poliki żeby ochłonąć.

-Myślicie, że wszyscy to wiedzą?- zapytała drżącym z emocji głosem.

-Raczej nie, ludzie są ślepi na szczegóły- wyszczerzył się w uśmiechu blondyn, a niebieskooka roześmiała się cicho.

-Pozory mylą, nieprawdaż?- spytała wesoło, patrząc mężczyznom w oczy.

-Oj tak, kruszynko- mruknął policjant i przytulił drobną dziewczynę. Po chwili dołączył do niego lekarz, a granatowowłosa utonęła w ich ramionach.

-Będę tęsknić- mruknęła nadal się od nich nie odrywając.

-A kto powiedział, że musimy zerwać kontakt?- spytał oburzony brązowooki- Chcę być chrzestnym twoich dzieci!

Marinette i Pierre roześmiali się serdecznie, a Diemid wcisnął dziewczynie kartkę z dwoma rzędami cyferek.

-No, no, pierwszy raz dostałam numer od takiego przystojniaka.- wyszczerzyła zęby w uśmiechu i uwolniła się z uścisku.- Dziękuję wam za wspópracę, byliście naprawdę wspaniali.

-Ty też, kruszynko- Stone uniósł wyżej kąciki ust.- Nie bój się, nikomu nie powiemy twojego sekretu. Życzymy szczęścia na nowej drodze życia.
Uściskali się ostatni raz i granatowowłosa skierowała się w stronę drzwi, ale zatrzymała się jeszcze, słysząc słowa Petrova:

-Uważaj na Adriena, bo to on, prawda?

Dziewczyna uśmiechnęła się jedynie tajemniczo przez ramię i opuściła jadalnię.

                           ***
Głośny dźwięk poinformował pasażerów, że za chwilę pociąg zatrzyma się na stacji. Ludzie pośpiesznie się pakowali, chcąc opuścić pojazd, w którym zdarzyło się coś nie dopuszczalnego. Byle tylko zakopać wspomnienia z nim związane i żyć dalej dawnym życiem. Niestety, ta podróż wywarła piętno na nie jednym człowieku i tak miało już zostać. Rzeczy, które teraz miały zniknąć z głowy na zawsze, później stały się ważne i warte zapamiętania. Nawet jeśli mózg podpowiadał coś co było dalekie od prawdy. Ludzie czekali z walizkami, by wraz z opuszczeniem pojazdu zamknąć pewien rozdział w życiu i zignorować wszystko co powstało podczas niego. Jednak życie nie zawsze idzie po naszej myśli i przemiana jaka zaszła w tym środku transportu nigdy nie została zapomniana. Można, więc nazwać tą maszynę, pojazdem, który odmienił wszystko:
Pociągiem Zmian.

                            ***
Kobieta z uśmiechem na twarzy otworzyła białe drzwi, zastanawiając się nad kilkoma rzeczami na raz. Zastała córkę siedzącą przy komputerze i głośno molestującą klawiaturę. Mimo tego odetchnęła głęboko i z uśmiechem na twarzy zapytała córki:

-Co tam porabiasz kochanie?
Nastolatka odwróciła się i utkwiła spojrzenie brązowych oczu w rodzicielce. Po chwili wstała od biurka i unosząc kąciki ust, przytuliła rodzicielkę.

-Piszę.- odparła krótko.

-Co?-spytała zdziwiona odpowiedzią niebieskooka.

-Piszę książkę- powtórzyła wesoło blondynka, na co brunetka ułożyła usta w kształt "o".

-A o czym słoneczko?- spytała kobieta głaszcząc córkę po głowie. Nastolatka uśmiechnęła się jeszcze szerzej o ile było to w ogóle możliwe.

-O pewnej niezwykłej kobiecie, która po śmierci swoich rodziców przebrała się za doświadczonego detektywa i wymierzała sprawiedliwość przez dobre siedem lat. Jednak uległo to zmianie, gdy w pociągu spotkała pewnego modela..- dziewczyna zaśmiała się wesoło z miny mamy.

-Spokojnie mamo, nie zdradzę twojego sekretu- Emma z tajemniczym uśmiechem minęła Marinette Agreste- tylko uratuję honor pewnego detektywa.

Iiii koniec 😄
Dla was może nie było to długie, ale ja to zaczęłam pisać w czerwcu, a mamy? (31.08) No właśnie..

Widzisz błąd?
Jakiś wątek jest niejasny?
Napisz w komentarzu!

Jeśli będzie sporo pytań i byście chcieli żebym jeszcze coś opisała (np śmierć Emilie i czy Gabryś jest w końcu winny czy niewinny), to napiszę dodatkowy rozdział, jeśli nie, to po prostu poodpowiadam na pytania w komentarzach.

Jak wrażenia? Jestem dobra w pisaniu kryminałów? Bo w sumie to jest mój pierwszy.. Nigdy nie próbowałam.

Dziękuję Minajna za użyczenie postaci, (może ktoś zauważył) chociaż w sumie pożyczylam tylko imię, nazwisko i narodowość 😂😁. Ogółem dziękuję Ci Minia za wsparcie, okładkę i motywowanie mnie do dalszego pisania. Jeśli nie zapomnę, to strzelę Ci dedyk. Niestety z telefonu się nie da 😞

I w sumie to tyle, tylko mam do was jeszcze jedno proste pytanie..

Ulubiona postać? 😁

Ja chyba najbardziej lubię Diemida. Mój kochany blondynek.. Może wplotę go jeszcze do którejś z książek 😁

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top