( 🌿 )────rozdział trzydziesty pierwszy
Na główną polanke w obozie obok której, gdzieś w krzewach przpływał mały strumyk wydający z siebie relaksujące szumienie oświetlały ciepłe promienie grzejącego słońca. Na błękitnym niebie nie widniała ani jedna chmurka, a dzień mimo wczesnej pory był okropnie upalny. Nawet ptaki, które zazwyczaj cicho świergotały gdzieś w zielonych kronach drzew teraz milczały zapewne kryjąc się w cieniu, a wszelka zwierzyna uciekła w stronę Piaszczystego Brzegu do rzeki.
Wszytskie koty z wyjątkiem Jodełka i Pokrzywka leżały w cieniu szukając schronienia od pieczącego słona. Kociaki za to bawiły się w udawane walki przy żłobku gdzie jak na pech karmiecielek padało akurat najwięcej palących płomieni słońca. Starszyzna od samego ranka nie wyszczubiła nosa ze swojego legowiska gdzie panuje teraz miły chłód, a Nagietkowa Łapa właśnie z tego powodu tam przesiaduje. Rudzikowa Fala leżał teraz razem z Oszronionym Liściem przy strumyku jak z resztą połowa klanu. Sam przywódca leżał teraz w cieniu paproci zaraz obok małego strumyka w którym co chwila zanużał pysk aby się napić. Jego grube futro grzało okropnie przez co kocur wszedł do wody specjalnie się mocząc aby mniej odczuwać to ciepło.
— To jest niemożliwe aby było tak gorąco! Ćmia Rana powiedziała mi, że wszytskie myszy uciekły na Piaszczysty Brzeg. — Jęknęła Oszroniony Liść ochlapując swoją biało-miodową sierść kropelkami zimnej wody.
— A w dodatku wszytskie zioła, które nie mają bliskiego dostępu do wody zaczynają usychać. — Westchnęła ciężko Sójcze Skrzydło, która przyszła nad strumyk aby zjeść drozda.
— Aż tak źle jest? — Dopytał się przywódca wtrącając się do dyskusji.
— Tak, Błądzący Lot była niedawno po zioła, a wróciła jedynie z kilkoma uschniętymi listeczkami, które nadawały się jedynie do wyrzucenia. — Odpowiedziała smutnym tonem głosu ciemnoruda medyczka i zaczęła wylizywać swoje futro po posiłku. — A poza tym, boję się o nią. Zaczęła się dziwnie zachowywać od tej ostatniej przepowiedni.
Racja, Błądzący Lot zaczęła bardzo rzadko przebywać w obozie i cały czas zachowywała się czujnie, najmniejszy ruch potrafił ją spłoszyć co bardzo zadziwiało pręgusa. Medyczka cały czas coś do siebie mamrotała i zdarzało jej się mylić zioła lub nawet imiona kotów. Takie zachowanie nie tylko zwróciło uwagę Gronostajowej Gwiazdy, ale i cały klan to zauważył.
Pręgus postanowił, że odwiedzi medyczkę, więc wstał, przeciągnął się po czym wolnym krokiem poszedł do legowiska medyczki. Wszedł do środka, a do jego nosa dotarł znajomy zapach ziół, który tutaj wybiłaj się ponad inne zapachy. Światło wypadało przez kilka szczelin w jeżynowych krzewach, które mocno ze sobą splecione i dodatkowo poumacniane tworzyły obszerne legowisko medyków. Błądzący Lot razem z Sójczym Skrzydłem śpią w oddzielonej gęstą zasłoną bluszczową od reszty legowiska wnęce w której będąc szczerym kocur jeszcze nigdy nie był.
— Błądzący Locie? — Miauknął rozglądając się po pomieszczeniu. Do jego uszu dotarł dźwięk szleszczenia liści i nagle zza zaslony bluszowej wyłoniła się kocica o zmatowiałej, białej sierści i brązową łatą na pysku. Jej niegdyś bystre pomarańczowe ślepia błyszczały teraz zmęczeniem, a na pysku nie widniał promienny uśmiech tylko przygnębiona mina.
— Tak? — Zapytała niewyraźnym głosem po czym przeciągle ziewnęła. Przetarła łapą małe oczy jakby dopiero co wstała.
— Dobrze się czujesz?
— Mhm. — Mruknęła i zamrugała kilka razy uważnie przyglądając się przywódcy. Brunatny kocur zakłopotany ugniatał podłoże przednimi łapami na których końcu były czarne skarpetki, które później przeradzały się w pręgi ciągnące się przez całą jego szorstką, grubą sierść.
— Cóż, nie wyglądzasz za dobrze. Może chcesz spędzić trochę czasu z nami nad Połyskującym Strumykiem, hm?
— Raczej nie, muszę się zająć Kwiecistym Pauzrem bo mówi, że znów zaczyna ją boleć łapa.
— Ale Kwiecisty Pazur właśnie czuje się dobrze. — Miauknął niepewnie pręgus po dłuższej chwili ciszy, która spowodowana była zmartwieniem jak i lekkim zakłopotaniem.
— Tak? A mi się zdaję, że mówiła ostatnio, że starsznie boli ją łapa. — Kotka zmrużyła oczy i zmierzyła podejrzliwym wzrokiem przywódcę. — Przeparszam, ostatnio wszytsko mi się miesza.. — Westchnęła po chwili medyczka, a jej pysk przybrał smutny wyraz pyska. Zielonooki poczuł jak robi mu się żal przyjaciółki. Podszedł do niej i położył swój ogon na jej grzbiecie spoglądając głęboko w jej pomarańczowe ślepia. Było widać w nich znacze zmęczenie, ale również smutek i swego rodzaju zagubienie.
— Powinnaś odpocząć, Błądzący Locie. — Ton głosu kocura przybrał poważny ton z racji iż martwił się o biało-brązową kocice, która była dla niego bliska.
— Masz rację, pójdę z tobą nad Połyskujący Strumyk i zjem coś.
— W takim razie chodź. — Mruknął, a na jego posiwiały ze stresu pysk wpłynął niepewny aczkolwiek szczery uśmiech. Przywódca wyszedł z legowiska medyka razem z Błądzącym Lotem. Na brunatną sierść kocura opadło wiele palących promieni wyjątkowo jasnego słońca. Kiedy jego wzrok skierował się na niebo ujrzał tylko nieskończony błękit, który wyglądał jak przezroczysta tafla wody w rzece. Gronostajowa Gwiazda w końcu ruszył w stronę małego strumyczka razem z małą, białą medyczką, której sierść była zmatowiała i brudna co było ewidetnie nietypowe dla tej, schludnej koteczki.
— Witaj Błądzący Locie! — Miodowo-biała wojowniczka przywitała się entuzjastyczne z pomarańczowooką medyczką, która skinęła tylko głową na znak przywitania. Przywódca zajął swoje poprzednie miejsce, a obok niego położyła się bialutka koteczka. Nagle usłyszał głośny krzyk, a wszystkie koty zwróciły głowę w tamta strone. Przy wejściu do obozu stał Długie Pióro, długowłosy szylkret był zjeżony, a z jego ran na grzbiecie spływała szkarłatna ciecz.
— Lisy! Lisy biegną! — Krzyknął.znów, a w jego głosie malowało się wyraźne przerażenie. Wszystkie koty z przerażeniem wstały, a Odymiony Sen zgarnęła Jodełka i Pokrzywka do żłobka. Nagietkowa Łapa wybiegła czym prędzej z legowiska starszyzny i stanęła przed nim gotowa bronić starszych.
Oczy przywódcy rozszerzyły się widząc dwa, wielkie rude stworzenia wbiegające do obozu. Jeden z lisów miał zadrapania na grzbiecie z których sączyła się krew, ale stworzenie wyglądało jakby w ogóle tego nie czuło. Ostre kły bestii były wyciągnięte na zewnątrz a ich ślepia agresywnie płąneły patrząc na koty jak na swój obiad. Usłyszał głośny syk, a kiedy zwrócił swój wzrok w tamtą stronę ujrzał białego, umięśnionego wojownika. Kocur pobiegł z płasko położonymi uszami, nastroszonym futrem i wysuniętymi pazurami w stronę lisów i skoczył na jednego z nich. Ruda istota zawyła wściekle czując pazury w swojej skórze i zaczął próbować zdjąć z siebie błękitnookiego. Drugi lis widząc atakującego kota rzucił się w stronę grupy kotów przy Połyskującym Strumyk. Przywódca wysunął pazury, spiął mięśnie i skoczył na pysk stworzenia próbując trafić w płąnące, zielone ślepia. Nagle poczuł piekący ból na swoim prawym boku, a po jego brunatnym futrze spłynął strużek czerwonej cieczy skapując na zieloną trawę. Zielonooki syknął z bólu i w końcu po kilku męczących próbach udało mu się wdrapać na grzbiet lisa, któty zaczął nerwowo się miotać. Przez ułamek sekundy zauważył Oszroniony Liść, która drapała rude stworzenie po pysku zadając mu ból.
Kiedy nadażyła się idealna okazja, Gronostajowa Gwiazda podiągnął się bliżej głowy stworzenia i z wyciągniętymi, zaakrwawionymi pazurami trafił w bursztynowe oczy bestii. Zdezorientowany lis zapiszczał z bólu i zaczął się agresywnie miotać aż w końcu przywódca spadł z jego rudego grzbietu. Bestia z podkulonym pod siebie ogonem wybiegła z obozu potykakąc się co chwilę o jakieś kamień przez to iż krew zalewająca oczy uniemozliwiała mu widzenie. Pręgus wstał chwiejnie na łapy i spojrzał na Oszroniony Liść, która była cała podrapana, ale wyglądała na szczęśliwą, że udało jej się razem z nim pokonać lisa. Nagle usłyszał pisk, a kiedy odwrócił głowę w stronę z kąd odbiegał odgłos zauważył Błądzący Lot, która stała naprzeciwko lisa osłaniając Pokrzywka i Jodełka swoim własnym ciałem. Kotka miała wysunięte pazury, płasko położone małe uszy i nastrszone białe futro. Na grzbiecie widniała długa, krwawiąca rana, która sprawiała medyczce nie mały ból. Ruda, poraniona bestia podniosła łape z wyciągniętymi pazurami i zamachnęła się na przerażoną medyczke. Pomarańczowooka upadła ciężko na ziemię krwawiąca obficie z okolic szyji. Przywódca zamarł w miejscu, owtórzył szerzej ciemnozielone oczy w, których zaczęły zbierać się łzy.
— Błądzący Locie! — Krzyknął przerażony i pobiegł do przyjaciółki, która leżała przed żłobkiem z nadal szeroko otwartymi pomarańczowym oczami. Kocur usiadł przy koteczce i nachylił się nad nią. Jej zazwyczaj białe futerko było teraz posklejane krwią i kurzem, a wcześniej błyszczące oczy były teraz zamglone. Poczuł jak z jego oczu spływają łzy po czym skapywały na brudną sierść medyczki. Kompletnie zapomniał o lisie z, którym z resztą walczył teraz Rudzikowa Fala i Wietrzny Obłok. Teraz liczyła się tylko Błądzący Lot, która leżała zimna przed nim z rozdrapanym grzbietem i gardłem.
— Błądzący Locie...Proszę, nie zostawiaj mnie. — Wymamrotał niewyraźnie w pachnącą krwią sierść. Przytulił się do polującej już teraz z Klanem Gwiazd medyczki i zaczął płakać w futro. Nadal czuł w nim trochę zapachu ziół, ale zapach był słaby przez krew, której woń wybiłaja się ponad delikatną, słodką woń kwiatów. Do jego płasko położonych uszu dotarł stłumiony wyk bólu lisa, a później zwycięskie okrzyki klanu. Wygrali, ale w takim razie czemu owa wiadomość nie sprawiała pręgusowi żadnego szczęścia, a wręcz przeciwnie jeszcze większy żal? Czemu miałby się cieszyć bez Błądzącego Lotu, która była dla niego jak rodzina, jak siostra, której nigdy nie miał?
Poczuł ciepło jakiegoś kota przy sobie, ale nie przejął się tym. Schował nos jeszcze bardziej w more od krwi futro koteczki cicho szlochając. Czuł na sobie wzrok wielu kotów, ale w tamtym momencie go to nie obchodziło, najważniejsza była wtedy biało-brązowa koteczka o delikatej sierści i złocistych oczach.
— Nigdy cię nie zostawię, Gronostaju. — Usłyszał znajomy głos młodej medyczki i poczuł jej oddech na swojej szyji. Przyszła się z nim pożegnać. Po kilku sekundach wszytskie te odczucia prysły, a przywódca z powrotem poczuł zimno i ból, ale nie tylko w ranach, też w sercu, które spragnione było bliskości.
◆ ▬▬▬▬▬▬ ❴✪❵ ▬▬▬▬▬▬ ◆
[1550 słów]
◆ ▬▬▬▬▬▬ ❴✪❵ ▬▬▬▬▬▬ ◆
CIEKAWOSTKA; Błądzący Lot zyskała swój pierwszy człon po tym jak po swoich narodzinach cały czas błądziła nie mogąc znaleźć brzucha matki.
CIEKAWOSTKA NR.2; Odymiony Sen jest córką Szczawiowej Gwiazdy, a jej matką była ruda kotka nosząca imię Opromieniona Gałązka, umarła ona jednak podczas bitwy w prologu. (Odymiona ma pięćdziesiąt siedem księżycy, więc jest starsza od przywódcy o sześć księżycy)
jeśli chcecie mogę kiedyś zrobić rozpiske kto jest kogo rodzicem i ile kto ma księżycy :>
◆ ▬▬▬▬▬▬ ❴✪❵ ▬▬▬▬▬▬ ◆
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top