8. Wszystko płonie

Wszystko płonie.

Ja dorzucam kolejną marną poezję.

Na oczach tej publiki głodnej.

Patrzą się na mnie jak na kometę.

A chcę być jak słońce.

Żeby nawet okulary ci nie pomogły.

Chociaż w mojej duszy jest coraz chłodniej.

A ty pytasz, czy przeczytam twoje bazgroły.

Nie po to lecę wysoko.

Nie wiem czemu, ci słabi tak się zakłamują nawzajem.

Towarzyszy mi tylko samotność.

Ty jesteś kanciarzem.

Każda obserwacja taka sztuczna.

U mnie tylko ci zainteresowani.

Choć skupiłem się na tych smutkach.

Bo za bardzo czułem kilka tych blizn.

Zagubiony to miał być list pożegnalny.

Bo jak go pisałem, to cały świat się walił.

Za dużo było tych nocy nieprzespanych.

Ból mnie za bardzo poraził.

Dzisiaj czuję, jakbym trafił na inny biegun.

Nagle wszystko się udaje.

Czuję, jakby te wiersze były takie premium.

A zbudowałem to na utracie.

To takie dziwne.

Nigdy nie myślałem, że zostanę artystą.

A bałem się istnieć.

I to był błąd.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top