(🌿)────rozdział piętnasty
- Gronostajowa Gwiazdo! Szybko! - To pierwsze słowa, które usłyszał kocur tego również deszczowego poranka. Zdziwniony przywódca spojrzał na rudego, długowłosego kocura zaskoczony i zdezorientowanym spojrzeniem.
- Rzeka wylała, śnieg zaczął się topić i cały Piastysty Brzeg i Białe Skały są zalane, woda zmierza teraz w naszą stronę! - Miauknął szybko zastępca, a jedyne co zrozumiał brunatny kocur to "rzeka wylała, woda zmierza w naszą stronę", ale to wystarczająco dużo aby przywódca wstał szybko, wyszedł z legowiska i wskoczył na Zamszony Głaz.
- Niech wszystkie. . ., zbierzcie się po prostu wszyscy! - Miauknął nadal lekko zaspany przywódca, który niestety poplątał się gdzieś w swoich myślach i zapomniał co miał powiedzieć. Większość kotów dopiero wstała gdyż był to bardzo wczesny poranek, więc nadal wpół spiąć zberali się pod głazem. Zapewne nie mieli pojęcia, że trzydniowy deszcz spowodował wylanie rzeki chociaż można by było się tego spodziewać, nie?
- Rzeka dzisiaj w nocy, około północy wylała i zalała Piastysty Brzeg i Białe Skały. Musimy się jak najszybciej ewakuować na Lawendowe Wzgórza. - Miauknął poważnie pręgus patrząc na klanowiczów, którzy patrzeli z starchem to na przywódcę to na inne koty. - Długa Łapo, pomożesz Sójczej Łapie i Błądzącemu Lotu wziąć potrzebne zioła na wszelki wypadek. Rzeczny Pomruku, Mysia Łapo pilnujcie starszych, a Pierzasta Skóra pomoże karmieclką. Ustawcie się wszyscy przy wyjściu z obozu.
Po wypowiedzi zaskoczył z głazu i podszedł do Rudzikowej Fali, który stał z boku i przyglądał się wszystkiemu pilnując porządku i tego aby nie zapanował atak paniki.
- Będziesz szedł na przodzie, a ja na końcu, jasne? - Miauknął masywny kocur o brunatnym futrze. Rudofutry kiwnął tylko głową na zgodę i poszedł na przód grupy kotów, a zaś pręgowany kot na koniec. Pewnie się ciekawicie czemu tak zrobił, hm? To oczywiste, Rudzikowa Fala ma chorą łape, która utrudnia mu poruszanie się. Jeśli będą zmuszeni płynąć zastępca będzie miał problemy i jeśli coś mu się stanie wojownicy z przodu mu pomogą. Zaś kiedy byłby z tyłu było by mniejsze prawdopodobieńswto, że ktoś mu pomoże lub zauważy, że coś mu się stanie.
Po pewnym czasie ziema zaczęła być coraz bardziej mokra i wilgotna, a w niektórych miejscach koty przeprawiały się przez gęste błoto spowodowane zmieszanie wody z ziemią. Teren klanu jest płaski i równy, a jedynym wyjątkiem są Wrzosowe Wzgórza gdzie teren znaczenie się podnosi, a w niektórych miejscach derastycznie spada tworząc szerokie rowy gdzie uczniowie ćwiczą wspinaczke i ewentualnie - pływanie jeśli nazbiera się tam woda.
Przywódca idąc uważnie przyglądał się Sosnowej Łapie, który zachowywał się conajmniej dziwnie. Na jego pysku mimo aktualnej sytuacji widniał lekki uśmiech, a jego postawa jak i zapach nie wskazywał ani trochę na to aby się bał. Masywny kot mógł mógł go uważnie obserwować bo uczeń szedł niedaleko, a zarazem tak, że młodziak nie mógł go zauważyć przez inne koty.
Nagle koty przed nim się zatrzymały, a lekko zaskoczony kocur oderwał wzrok od Sosnowej Łapy i spojrzał na koty obok niego. Pręgus pobiegł do Rudzikowej Fali i teraz zauważył o co chodziło. Rudy kocur przerażony stał dosłownie zaraz obok rwiącego nurtu rzeki, który z łatwością mógł by utopić takiego ucznia czy nawet wojownika. Zastępca stał na brzegu wpatrując się po prostu w wodę, ale widać było jak bardzo się bał. Nie, on się nie bał. On był przerażony. Ale nie można go o to winić, ma lęk do wody po tym jak jego siostra jako kociak utonęła w rzece. Brunatny kot widząc to po prostu na chwilę przytulił się do boku przyjaciela dodając mu nieco otuchy.
Sam przywódca widząc szerokość i szybkość rzeki nie był pewny tego czy to przeżyją, ale czy mają jakaś inną opcje? Jeśli nie przejdą to i tak umrą, tyle, że dosłownie zostając zniesionym przez fale. Pręgus obrócił się przodem do reszty klanu i o poważnym wyrazie pyska zaczął:
- Musimy przejść przez rzekę! Niech wojownicy i uczniowie pilnują karmiecielek i kociaków oraz starszych. - Jego doniosły głos rozniósł się po podmokłej polance, a wszytskie koty zaczęły powoli i ostrożnie zbliżać się do rzeki. Przywódca miał zamiar pójść jako ostatni więc stał w jednym miejscu patrząc na swój klan i pilnując aby nic się nie stało.
Niektórzy już zdążyli wejść do wody i przepłynąć na drugą stronę gdzie czekali cierpliwie na resztę. Rudzikowej Fali pomagał Srocze Futro, a starszyznie dwójka uczniów. Wszystko szło dobrze póki nie zauważył jak Nagietka niebezpiecznie zbliża się do szybkiego nurtu. Lekko zaniepokojony przywódca rozejrzał się za poszukiwaniem jej matki - Paprociowego Pyska. Karmieclke zauważył niedaleko samej kotki, więc uspokił się nieco myśląc iż matka pilnuje swojej córki. Nagietka razem ze swoim bratem - Meszkiem są najstarszymi ze żłobka co nie zmienia faktu, że młoda kotka starsznie rozrabia i nie raz wplątała już pręgusa w kłopoty. Musiał ją między innymi ratować przed borsukiem, spadnięciem z wysokosci, utonięciem, dwa razy musiał ją zdejmować z drzewa, a raz kotka poszła za porannym patrolem i gdzieś się zgubiła, więc kocur też musiał jej szukać, ale czemu to przywódca musi ją ratować z opałów? Paprociowy Pysk po pierwsze jest dość strachliwa i niepewna siebie, więc większość czasu siedzi z żłobku i nie ma czasami pojęcia co się dzieję z jej kociakami. Poza tym, Gronostajowa Gwiazda się już przyzwyczaił do ryzykowania życia aby ratować kociaka i traktuje to jako dodatkowy trening.
Brunatny kocur nawet nie zauważył kiedy malutka kotka wpadła do rzeki, a mocny nurt i fale zaczęły nią targać i rzucać pod wodą. Pręgus od razu kiedy usłyszał przeraźliwy pisk tak znajomego głosu wskoczył do wody nawet nie zastanawiając się nad niczym. Teraz liczyło się tylko uratowanie Nagietki. Przywódca machał łapami próbując jakkolwiek zapanować nad ciałem, ale mocny nurt nieraz sprowadzał go pod wode. Znów usłyszał pisk i z całej swojej siły postawił się nurtowi i popłynął po kociaka. Czuł jak jego łapy potwornie bolały, a lodowata woda, deszcz i mgła w niczym nie pomagały. Widząc małą kępke futetka wziął ją szybko w pysk i próbując utrzymać głowe ponad głową popłynął do jednego brzegu, a przynajmniej próbował popłynąć. Znów znalazł się pod wodą i po kilku sekundach, które dla niego były wiecznością znów wynurzył się z pod wody. Zobaczył czarną, rozmazaną plame płynąca w jego stronę. Srocze Futro? Czarny wojownik wziął od przywódcy kociaka i popłynął do brzegu, a pręgus za nim.
Kiedy był już dosłownie wielkość myszy od lądu poczuł jak coś uderzyło go w bok. Ból jaki w tym momencie poczuł był nie do wyobrażenia, a jedyne co wydało się z jego gardła to jęk bólu. Nie czuł łap i widział tylko kilka kolorowych plamek na lądzie, które zapewne były kotami. Poczuł jak spada powoli na dno rzeki. Słyszał tylko przerażone krzyki innych, a później cisze. Zwykłą ciszę, przerażająca ciszę. Czy on utonął?
Nagle otworzył oczy i pod łapami znów poczuł tą miękką, zieloną trawę. Usłyszał śpiew ptaków gdzieś z lasu i relaksujący szum strumyka płynącego niedaleko przywódcy. Promienie słońca oświetliły polanke dając jej jeszcze więcej uroku, a zarazem trochę tajemniczości. Jego zielone oczy skierowały się na tą samą, tajemniczą, rudą kocice o ciemniejszych pręgach, którą widział we swoim śnie. Była tak samo piękna jak wcześniej jednak jej wyraz pyska tym razem był smutny lecz i lekko obojętny, mroźny jakby trochę zły.
- Straciłeś swoje siódme życie Gronostajowa Gwiazdo, zostało ci już tylko sześć. Wykorzystaj je dobrze. - Do jego uszu dotarł ten delikatny głosik rudej kotki po czym jasne światło oślepiło go, a do jego uszu z powrotem dotarł głośny szum rzeki i deszczu oraz krzyki kotów. Otworzył powoli oczy i znów poczuł ten ogromny ból, który obezwładnił jego ciało kiedy próbował się podnieść.
Rozmazany obraz otoczenia powoli zaczął być coraz bardziej wyraźny, a pierwsze co ujrzał to rudą, masywną głowe od swojego przyjaciela. Widać było, że zastępca był świadomy iż przywódca stracił życie co nie zmieniało faktu, że nadal był zmartwiony i zaniepokojony.
- Wszytsko w porządku? Dobrze się czujesz?
- Wymruczał Rudzikowa Fala kiedy pręgus zakaszłał głośno.
- Tak, tak myślę, ale strasznie boli mnie bok.- Odpowiedział po czym wznowił swoją próbę wstania z podłoża, która tym razem mu się udała. Teraz dopiero zauważył Błądzący Lot stojącą po jego prawej stronie, Paprociowy Pysk, Meszka, którzy stali przy nieprzytomnej Nagietce. Ogólnie, wśród kocura zebrał się tłum klanowiczów, ale gdzieś z boku zauważył Srocze Futro, który z mokrym futrem siedział wpatrując się w ziemię. Co jakiś czas do czarnego kota podchodziła Sójcza Łapa coś mu mówiąc na co wojwonik kiwał przecząco głową.
- Co mu się stało? - Fuknął brunatyny kocur spoglądając na swojego zastępcę. Cóż, Gronostajowa Gwiazda niezbyt przepadał za Sroczym Futrem, który wydawał mu się zwykłym tchórzem, więc też tak traktował wojownika.
- Srocze Futro cię uratował. Zaraz po tym jak odłożył Nagietke popłynął po ciebie. - Zamiast Rudzikowej Fali odpowiedziała mu Błądzący Lot, która siedziała obok.
- A co z Nagietką?
- Nic jej nie jest, na szczęście zareagowałeś w pore i zdążyłeś ją uratować przed śmiercią. A twoje biodro jest starsznie potłuczone i nawet możliwe, że masz jakieś większe obrażenia gdyż ten kamień był naprawdę duży i ciężki. - Medyczka miauknęła spokojnie rzucając czułe spojrzenie na Nagietke, która zaczęła się powoli wybudzać.
[1470 słów]
czy tylko ja zauważyłam, że jak mam wene to pisze zupełnie inaczej niż jak jej nie mam? i czy tak bardzo widać tą różnicę w stylu pisania?
CIEKAWOSTKA; nie wiadomo do końca jaka jest przyczyna zgonu motylej łapy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top