Rozdział 3

Próby czytane szły bardzo dobrze, dlatego następnego dnia mieliśmy zacząć te normalne. Byłam cholernie tym podekscytowana. Ku mojemu zadowoleniu Nicholas dostał rolę Erika, a Oscar Raoula, dlatego umówiliśmy się na kawę po szkole, aby przegadać we trójkę, jak widzimy naszą pracę na scenie, czy chcemy ćwiczyć także poza szkołą i generalnie poznać się lepiej, skoro mamy być najważniejszą trójcą tego spektaklu.

Moi rodzice niezwykle ucieszyli się, gdy powiedziałam im o roli Christine. Wiedzieli, że nie było wiele rzeczy, które cieszyły mnie poza teatrem i musicalem, dlatego zawsze bardzo mnie wspierali. Interesowali się tym, jak idą nam próby, co na nich robimy, jakie sceny ćwiczymy. Czasem także prosili, żebym śpiewała piosenki przy nich. Cieszyłam się, że mam takich rodziców. Takich, z którymi mogę się dzielić swoją pasją.

Nie mówiliśmy jeszcze bliźniakom ani Adzie o naszych rolach. Nie było w tym jakiegoś głębszego powodu, tak po prostu zdecydowaliśmy razem z Nicholasem. Nasi przyjaciele oczywiście mieli nam to za złe, ale przeboleli to, że jeszcze się tym z nimi nie podzieliliśmy i że powiemy im, kiedy będziemy chcieli. I postanowiliśmy zrobić to dzisiaj, po spotkaniu z Oscarem.

Gdy wracałam do domu, w słuchawkach leciało Think of me. Dobrze znałam ten utwór, ale chciałam jak najlepiej znać je wszystkie, bo w końcu są nieodłączną częścią naszego musicalu, a do tego Emmy Rossum ma głos jak anioł. Będąc w autobusie musiałam jednak powstrzymać się od śpiewania do momentu powrotu do domu. Tam miałam pełną swobodę i mogłam śpiewać do bólu. Przynajmniej do czasu, gdy rodzice nie wrócą z pracy.

Do południa świeciło słońce, ale pogoda musiała się zepsuć, kiedy szłam z przystanku. Zmokłam i zmarzłam, ale mieszkam w Londynie, a tu w listopadzie ciągle pada, a ja oczywiście nie pomyślałam przed wyjściem do szkoły, żeby wziąć parasolkę. Zresztą, po co mi ona była, skoro nie zapowiadało się na deszcz?

Na szczęście nie mieszkałam daleko od przystanku. Ulgą było dla mnie znalezienie się w ciepłym pomieszczeniu od momentu, w którym przekroczyłam próg. Rozebrałam się z płaszcza, zdjęłam buty i od razu poszłam do łazienki umyć ręce. Byłam przewrażliwiona na tym punkcie, ale każdy ma przecież jakieś swoje małe obsesje. Moją było mycie rąk, nawet kilka razy w ciągu godziny. Nieważne, czy obiad byłby dziesięć minut po moim powrocie do domu czy trzy godziny - ja i tak musiałam umyć przed nim ręce.

Z łazienki przeszłam do kuchni, gdzie znajdowała się moja mama. Wcześniej jej nie zauważyłam. Chyba robiła obiad, bo na blacie kuchennym stało kilka naczyń.

- Cześć, mami. Co robisz? - zapytałam, podchodząc do niej i przytulając ją od tyłu.

- Dzień dobry, Florie - uśmiechnęłam się w myślach. Tylko ona tak do mnie mówi. Od dzieciństwa. - Zapiekankę z mięsem na obiad. Chcesz kawy?

- Chętnie, poproszę. Jak było w pracy?

- Nic nowego, Floro. To, co zwykle, kłótnie z szefem, z pracownikami...

Westchnęłam ciężko.

- Powinnaś rzucić tę robotę, mamo. Wykończysz się tam.

- Zobaczymy, kochanie. Powiedz lepiej, co u ciebie, Flo. Jak idą próby?

Boże, nienawidzę, kiedy ktoś zmienia temat.

- Jutro zaczynamy próby na scenie. Nicholas idealnie pasuje do swojej roli. On tak pięknie śpiewa, mamo! Gdybyś tylko go usłyszała...

- Usłyszę na waszej premierze. Już szukam odpowiedniej sukienki. Jestem z was taka dumna, kochanie.

- Ja z nas też, mamo.

Moja mama była najukochańszą kobietą na świecie. O każdego, kto był dla niej ważny troszczyła się bardziej, niż o siebie samą. I częściej wychodziło jej to niestety na złe, niż na dobre. Często, gdy wracała z pracy, zamykała się w pokoju i płacze. Z tego co wiem, kilka lat temu próbowała terapii, ale nie pomogło, więc zrezygnowała. Ja i tata chcielibyśmy jej pomóc, ale nie wiedzieliśmy jak, skoro o zmianie pracy nawet nie chciała słuchać.

- Pójdę się pouczyć. Wieczorem idę na kawę z Nicholasem i Oscarem, a potem z Adą i bliźniakami. Odpocznij dzisiaj. Kocham cię, mami.

Wzięłam kubek z kawą i plecak ze sobą na górę, a z kieszeni wyjęłam telefon. Odblokowałam go i gdy tylko znalazłam się w swoim pokoju i zamknęłam drzwi, wybrałam numer do taty.

Odebrał po trzech sygnałach.

- Halo, Floro? Czy coś się stało? - zapytał. Brzmiał, jakby się zmartwił, bo nigdy nie dzwoniłam do niego na pół godziny przed jego powrotem do domu.

- Cześć, tato. Martwię się o mamę - powiedziałam. W słuchawce była cisza. - Źle w pracy. Czy mógłbyś zabrać ją dzisiaj na jakąś randkę wieczorem, proszę? Żeby chociaż przez chwilę o tym nie myślała.

- Dobrze. Dobrze, tak zrobię. Jezu, ona musi odejść z tej pracy.

Cieszyłam się, że się zgadzamy.

- Zobaczymy się w domu, Flo. Powiedz mi jeszcze tylko, czy płakała?

- Nie wyglądała, ale wróciłam dopiero do domu. Może wcześniej tak...

- Okej. Niedługo będę, skarbie. Pa.

Rozłączył się. Rzuciłam telefon na łóżko, na które ja sama też opadłam. Zapatrzyłam się na sufit, w którym nie było nic ciekawego. Ale ja się w niego wpatrywałam, jakby skrywał sekrety jakiegoś faraona.

Brakowało mi mojej uśmiechniętej mamy. Tęskniłam za jej śmiechem, ale jednocześnie miałam świadomość, że dopóki nie zmieni pracy, to nic nie mogło się zmienić. I byłam tak bardzo na to zła. Miałam wrażenie, że gdyby dziadkowie byli tutaj, a nie w Aberdeen, setki kilometrów stąd, byłoby jej łatwiej. Zawsze mogłaby do nich pojechać, spędzić z nimi czas, porozmawiać, wypłakać się. Nie winiłam nikogo. Ani mamy, ani dziadków, którzy nie chcieli opuszczać miejsca, w którym się wychowali, bo oczywiście mieli do tego pełne prawo, ale widziałam, jak bardzo jej ich brakowało.

Przetarłam oczy dłońmi, odgarnęłam z czoła włosy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Musiałam zacząć się uczyć. Zebrałam więc włosy w niskiego koka z tyłu głowy, usiadłam do biurka, zapaliłam kilka świeczek, włączyłam laptopa i zalogowałam się do Spotify, gdzie włączyłam ulubioną playlistę do nauki.

Zaczęłam robić notatki z historii sztuki, gdy mama zawołała mnie na obiad. Zrobiłam ostatniego łyka kawy i razem z kubkiem zeszłam na dół. Taty jeszcze nie było, chociaż powinien. Być może zatrzymał go korek. Pomogłam nakryć do stołu i zaparzyłam dzbanek czarnej herbaty, którą kochałam mniej więcej tak samo, jak kawę. W końcu byłam Angielką.

Gdy tata przyszedł z pracy, w ręku trzymał duży bukiet róż, czym zaskoczył nie tylko mamę, ale także i mnie. Zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy widziałam wzruszenie mamy, kiedy tata dawał jej kwiaty i czule pocałował ją w czoło. Gdybym tylko miała przy sobie polaroida, na pewno bym ten moment uwieczniła.

Mama otarła łzy z policzków, które w międzyczasie zdążyły jej polecieć, i poszła po wazon, aby wstawić do niego swoje kwiaty. Wstałam od stołu i podeszłam do taty, aby go przytulić. Był najlepszym mężem i rodzicem na świecie. Był najlepszy dla mnie. I dla mamy. Oboje byli. Nie mogłam wyobrazić sobie lepszych rodziców.

Podczas obiadu dużo rozmawialiśmy. Zawsze tak to u nas wyglądało, ale dzisiaj było inaczej. Może z powodu niespodzianki taty, może z innego. Moje myśli kręciły się tylko wokół tematów, o których rozmawialiśmy, a nie odpływały gdzieś, jak czasami im się zdarza. Tata powiedział także, że zabiera mamę na weekend, ale nie zdradził gdzie. Miałam więc dom dla siebie, ale nie zamierzałam wykorzystywać tego i robić imprezę, zapraszając całą szkołę. Planowałam jedynie zaprosić Nicholasa, żebyśmy mogli zrobić maraton filmowy Harry'ego Pottera, który obiecał mi już dawno temu.

Po obiedzie przeprosiłam rodziców, że nie pomogę im w sprzątaniu, wymawiając się pracą domową i nauką. Musiałam szybko je zrobić, żeby mieć więcej czasu na przygotowanie się do spotkania.

Wyjęłam z plecaka książki i zeszyty, a potem rozłożyłam je na biurku. Przygotowałam także cienkopisy i zakreślacze, których zamierzałam używać do notowania i podkreślania najważniejszych pojęć.

Muzyka w tle i waniliowy zapach ze świec stworzyły idealną, komfortową atmosferę, w której najlepiej się czułam, uczyłam i spędzałam wolny czas. Najczęściej wykorzystywałam go, aby czytać, oglądać Pottera albo szukać najtańszych biletów na najnowsze premiery na West Endzie. Ewentualnie jeszcze oglądać Gilmore Girls na Netflixie.

Na szczęście stosunkowo szybko uwinęłam się z robieniem zadań na następny dzień. Cieszyłam się, bo miałam teraz więcej czasu na przygotowanie się, tak jak chciałam. Nie żebym potrzebowała nie wiadomo ile tego czasu, ale uważam, że zawsze lepiej mieć zapas niż niepotrzebnie się spieszyć.

Przebrałam się w cieplejsze i wygodniejsze, ale nadal wyjściowe ubranie. Zdecydowałam się na jasnobrązowy sweter i czarne spodnie. Postanowiłam, że włosy zepnę tak jak do tej pory, ale trochę je przeczeszę, żeby nie były potargane, a także dołożyłam trochę różu na policzki i tuszu do rzęs, a na usta nałożyłam olejek nawilżający. Chociaż zazwyczaj byłam bardziej skromna, uważałam, że wyglądałam naprawdę bardzo ładnie. Podobałam się sobie. Zwłaszcza, że jeszcze nie tak dawno miałam duży problem z zaniżoną samooceną.

Przed wyjściem z domu spakowałam do torby telefon, oczywiście, powerbanka, butelkę wody, scenariusz na wypadek, gdybyśmy chcieli coś omówić oraz książkę, którą zamierzałam czytać w autobusie w drodze do centrum, jednak rodzice zaproponowali, że mnie podwiozą, żebym nie musiała tułać się po komunikacji miejskiej, co przyjęłam z uśmiechem. Nie miałam problemu z tym, żeby jeździć transportem publicznym, właściwie codziennie jeździłem tak do szkoły, ale mama i tata także jechali do miasta, więc podrzucenie mnie do kawiarni nie było dla nich problemem.

Podczas jazdy zaczęłam przeglądać Instagrama. Wcześniej nie miałam kiedy, bo byłam skupiona na nauce i ogarnianiu się do wyjścia, więc teraz chętnie sprawdzałam, co słychać w świecie.

Moi znajomi ze szkoły wstawiali głównie posty z imprez, na których byli. Postom bliższych mi osób dawałam serduszka i komentowałam, tych dalszych znajomych po prostu obserwowałam i oglądałam sobie zdjęcia, które wrzucali.

Scrollując stronę główną trafiłam na zdjęcie mojej siostry ciotecznej Rose. Wstawiła zdjęcie z kotem dziadków. A Bekon, czytaj kot dziadków, był u dziadków.

- Mamo, wiedziałaś, że Rose z ciocią były u dziadków? - zapytałam.

- A, tak - odpowiedziała, czego się totalnie nie spodziewałam. - Pojechali do Glasgow na tydzień. Sarah mówiła coś, że chcą wpaść też do rodziców.

- Och, rozumiem.

Siostra mamy zawsze zdecydowanie częściej jeździła do Szkocji, co wiązało się z tym, że Rose miała dużo lepsze relacje z babcią i dziadkiem niż ja. I cholernie jej tego zazdrościłam. Kiedy byłam mała bardzo brakowało mi kontaktów z rodzicami mamy. Czasem chciałam wybłagać rodziców, żebyśmy pojechali do dziadków na większą część wakacji, ale zawsze w grę wchodziła wtedy praca mamy, która nie pozwalała jej wyjechać na tak długo. Z babcią i dziadkiem miałam więc ostatnio kontakt jedynie telefoniczny, bo ostatni razem byłam u nich na Boże Narodzenie w zeszłym roku. A był październik.

Wiem, że mnie kochają. Wiem o tym. Ale po prostu czasami mam wrażenie, że moją kuzynką interesują się bardziej. I to chyba zrozumiałe, skoro ona częściej ich odwiedza, prawda?

Jestem zazdrosna, tak. I przyznaję się bez bicia - nie jest to przyjemne, zaryzykuję stwierdzenie, że wręcz cholernie bolesne.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top