Rozdział 9# Szansa

Nakrywałam stół czekając tylko aż mięso się ugrilluje.

Gdy wszystko było gotowe, wszyscy razem zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy rozmawiać.

Nie udzielałam się do rozmów tylko pożerałam wszystko co było w zasięgu mojej ręki. Wujek robił tak samo ale ja w przeciwieństwie do niego jeszcze się dzieliłam, a dokładniej dzieliłam się z Luną. Dawałam jej kawałeczki mięsa przez dziurkę w klatce.

Gdy przez dłuższą chwilę nie dawałam jej mięsa bo było dla niej za gorące, zamiauczała.

- Teraz to na pewno słyszałam kota - wyrwała się mama

- Widać że niespodzianka nie chce już dłużej czekać - powiedziałam wycierając sobie ręce o serwetkę

Otworzyłam klatkę i wyciągnęłam kota - Włala -   Posadziłam go na swoim ramieniu i kontynuowałam jedzenie.

Kot zamruczał i otarł się o mój policzek, a ja dałam mu jego wyczekiwany kawałek mięsa.

- Z kąt ty masz kota i czemu on jest dla ciebie miły - zapytał się wujek Wiktor

- Laura uratowała go z pożaru i od tamtej pory nie chce się od niej odczepić - wyjaśnił Takami

Spojrzałam na moich rodziców. W oczach taty widziałam szok i niedowierzanie, a u mamy widziałam radość i zauroczenie. W ułamku sekundy mama rzuciła się na zwierzę i zaczęła je głaskać i całować. 

- Nie wiedziałam mamo, że jesteś taką miłośniczką kotów - zaśmiałam się

- Ja kocham wszystkie zwierzęta - odparła

- Gdyby Logan nie miał futra to byś go nawet nie zauważyła - zaśmiał się wujek Takami

- To wcale nie prawda - zarumieniła się mama - zwrócił moją uwagę już wcześniej zanim się dowiedziałam o jego indywidualności. A zmieniając temat na lżejszy, mówiłaś przez telefon że masz dwie niespodzianki 

- Ty to kochasz niespodzianki - powiedziałam

- A ja nie powiedziałbym, że to lżejszy temat - odparł wujek

Wstałam od stołu i odsunęłam się od niego na metr.

Wszyscy czekali na to co zrobię, a ja cała zestresowana zamknęłam oczy i rozłożyłam skrzydła. Zakryłam twarz piórami i tylko czekałam na ich reakcję. Gdy nic nie słyszałam lekko opuściłam skrzydła żeby móc im spojrzeć w twarz. 

Sama nie wiem czemu ale ich miny były tak zabawne, że aż zaczęłam się śmiać o dziwo wujek Takami się dołączył, bo ich wyrazy twarzy były prze komiczne.

- Gdybyście widzieli swoje twarze - powiedziałam z wujkiem jednocześnie 

- Co ... Ale ... Jakk - zapytała mama

- A to już nasza tajemnica - powiedział wujek

- A umiesz latać - zapytał się Wiktor

- Tak, trenowałam przez całe wakacje - odpowiedziałam

- OD KIEDY TY MASZ SKRZYDŁA - wykrzyczał pytanie przerażony tata

- Dowiedziałam się o ich istnieniu jakiś tydzień od wyjazdu do wujka - odparłam 

Przez jeszcze pół godziny wyjaśniałam co się działo, gdzie trenowałam, ale nie udało im się wydostać ze mnie ani jednego słowa na temat jak to się stało.

Na szczęście mama nie zabiła wujka, ale powiedział coś czego bym się nigdy nie spodziewała.

- Zanim twoja indywidualność się objawiła bardzo chciałam aby były nią skrzydła.

Jej wypowiedź bardzo mnie zdziwiła, ale i tak byłam szczęśliwa.

Potem zeszliśmy na łagodniejsze tematy, do czasu ...

W pewnym momencie wujek Toshinori zmienił się w swoją umięśnioną wersję. Nie wiedziałam czemu byłam jedyną osobą która nie wiedziała co się dzieje.

Po chwili wujek zaczął przemawiać. Opowiedział mi o swoim darze i o tym jak go dostał.

- Dlaczego mi to mówisz, te informacje są niebezpieczne - stwierdziłam  

- Ponieważ szukam następcy i chciałbym cię nim uczynić, oczywiście jeśli chcesz 

- J-Ja. Nie -odpowiedziałam

Zdziwienie malowało się na twarzach wszystkich. W sumie nie dziwie się im. Nie co dzień ktoś dostaje taką szanse, a jeszcze rzadziej ją odrzuca. Zanim ktoś zdążył coś powiedzieć wytłumaczyłam.

- Nie mogę przyjąć takiego daru. Wystarczy spojrzeć, mam wszystko czego trzeba, a nawet więcej. Mam niesamowitą rodzinę, dwie indywidualności, szczęście tak durze że nie da się go opisać. Moim zdaniem zasługuje ta to ktoś kto tego nie ma. Taki ktoś doceniłby to o wiele bardziej ode mnie - wyjaśniłam

- Wiesz co, jesteś naprawdę niesamowitym dzieckiem i zapewne masz rację - odpowiedział Toshinori

Reszta wieczoru minęła spokojnie bez niespodzianek, no nie licząc może pożaru grilla bo wujek Wiktor nie zna się wogule na grillowaniu.

Po posiłku, razem z mamą zawiozłyśmy wuja na stację gdzie był już pociąg. Pożegnałyśmy się z nim i wróciłyśmy do domu.

Wujek Takami znowu spał na kanapie a ja poszłam do swojego pokoju i  położyłam się spać.

~

Rano obudziłam się około 7:00. Była niedziela a ja w poniedziałek miałam iść do szkoły czym się jakoś wybitnie nie przejmowałam.  Poza rokiem szkolnym zbliżały się także moje trzynaste urodziny. 

 Gdy podniosłam się z łóżka zobaczyłam Lunę leżącą na poduszce. Jej wyraz pyszczka mówił sam za siebie " Czemu ty mi to robisz, idź spać jest zdecydowanie za wcześnie ". 

Z niechęcią pokręciłam głową i poszłam się ubrać w jakieś luźne ciuchy.

Zeszłam na dół i zobaczyłam wujka śpiącego na kanapie i pomyślałam sobie " Déjà vu ". Około dwa miesiące temu była identyczna sytuacja. Wtem przypomniało mi się że o 8:00 był pociąg więc postanowiłam zrobić wujkowi niespodziankę.

 Zaczęłam robić śniadanie a tak właściwie to kilka. Zrobiłam mu gofry, naleśniki, grzanki i tosty. Zapakowałam w pudełka po kanapkach i włożyłam do plecaka. Postawiłam go pod drzwiami i wróciłam do kuchni. Dorobił  jeszcze cały stos naleśników i z powodu że czasem lubię być tą wredną zaczęłam walić o siebie patelniami czym wszystkich obudziłam. 

Z twarzą niewiniątka czekałam w kuchni aż wszyscy przybiegną. Gdy cała familia się zebrała postawiłam na stole naleśniki i powiedziałam smacznego. Zabrałam swoją porcję, karmę dla kota i wróciłam do pokoju.

Razem z Luną zjadłyśmy a potem zeszłyśmy na dół żeby pożegnać wujka. 

Gdy pojechali wypuściłam kota na dwór żeby mu pokazać gdzie jest teraz jego nowy dom. Na szczęście Luna szybko się zadomowiła i nie uciekała tylko trzymała się blisko domu. 

Gdy ona sobie zwiedzała ja postanowiłam sobie poćwiczyć. Przemieniłam się w wilka i zaczęłam biec. Gdy oddaliłam się od domu o jakieś 25 kilometrów rozłożyłam skrzydła i już po chwili byłam w domu. Sama nie wiedziałam, że potrafię tak szybko latać.

Ćwiczyłam jeszcze przez cały dzień, nawet znalazłam w garażu stary worek treningowy. Powiesiłam go na drzewie, odnowiłam i zaczęłam wykorzystywać go do ćwiczeń.

Tak spędziłam ostatni dzień swoich wakacji, a także cały rok szkolny.




Mam nadzieję że ten rozdział się wam spodobał, mimo iż miał tylko 1047 słów.

Postaram się wstawić następny rozdział jeszcze dziś. Gdy to wstawiam jest już po północy więc doceńcie jeszcze parę godzin temu wstawiałam Rozdział 8#.

Życzę wam miłego dnia/nocy/południa/wieczoru/popołudnia czy jaką tam porę teraz macie. 

Dziana ;P 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top