Rozdział 26# Spacer
- ŻE COOOOOOOO - wydarła się na całą okolicę Asami
- Nie drzyj się tak. A poza tym to, to co powiedziałam.
- T-t-to ty miałaś takie przygody i mi o niczym nie powiedziałaś - zbulwersowała się
- Przecież właśnie mówię - załamałam się
- Następnym razem jadę na wakacje z tobą - postawiła na swoim
- Jeśli wogóle będziemy mieć wakacje - westchnęłam
- Czemu mielibyśmy nie mieć - zapytała
- Zdaje mi się, że zamiast wakacji będziemy mieli jakieś staże lub praktyki - odpowiedziałam
- A to nie przypadkiem, będziemy mieć w trakcie szkoły - rozmyślała na głos
- Nie wiem, to tylko moje przypuszczenia. Ale jeśli nie to z chęcią cię zabiorę.
- ARIGATOOOOO - krzyknęła i rzuciła mi się na szyję
- Dobrze. Już, dobrze. Możesz mnie puścić i nie krzyczeć, proszę - zaakcentowałam ostatnie słowo
- Nic nie obiecuje - założyła ręce
- Ej to mój tekst - zbulwersowałam się i zaśmiałam pod nosem ze swojej reakcji
- Wiem. Pożyczam - wyszczerzyła się do mnie jak głupi do sera
- Mene mene - udawałam małe fochnięte dziecko
- No już, już. Nie oblazaj sie, zlobic ci pat pat po główce, cio ? - mówiła jak do dziecka i zaczęła mi niszczyć fryz. Po chwili obie parsknęłyśmy śmiechem jak opętane
- Brakowało mi tego - westchnęłam i spojrzałam w niebo
- Czego ? Zorwalania włosów na wszystkie strony świata, czy może mej zacnej acz skromnej osoby - zaśmiała się
- Ehhhh, jednego i drugiego - uśmiechnęłam się promiennie
- Wiesz co ? - zapytała mnie
- Hmm? - dałam jej znać żeby mówiła dalej
- Wiedziałam, że jak pójdziesz do U.A. to się zmienisz. No wiesz, wyjmiesz nos z książek, odstąpisz trochę od morderczych treningów. Lecz nie podejrzewałam tak ogromnej zmiany - spojrzała na mnie kątem oka
- To było do przewidzenia. Miałam świadomość, że tak będzie, ale to przerosło nawet moje oczekiwania. Już pierwszego dnia zdobyłam przyjaciół, zakochałam się, zaprzyjaźniłam z wujkiem, i jadłam lody I TO DWA RAZY. - ekscytowałam się - Myślałam, że po prostu po jakimś czasie zdobędę kilkoro zaufanych przyjaciół, dalej będę nazywana kujonem. Że nadal po zakończeniu lekcji będę leciała do domu na trening.
- A tu tyle zmian - przerwała mi, wyjmując mi słowa z ust
- Nom - westchnęłam - E-EJ, ILE RAZY MAM CI MÓWIĆ, NIE CZYTAJ MI W MYŚLACH - zaśmiałam się
- Nie mogłam się powstrzymać - śmiałyśmy się odgrywając jedną z naszych ulubionych scenek
- Czasami, naprawdę się czuje jakbyśmy miały jeden mózg na spółe. Myślimy tak samo.
- Tęskniłam za tym naszym porozumieniem. Nie trzeba nic mówić, a już się wie co drugiej siedzi w głowie
- Dokładnie o tym samym pomyślałam - odparłam - Czej, gdzie my jesteśmy
- Nie wiem, chyba na jakimś zadupiu
- Widać, doszłyśmy na obrzeża miasta, spójrz tam dalej zaczynają się już domy mieszkalne
- Przypomnę ci, że tylko jedna z nas widzi w ciemności - zwróciła uwagę
- Racja, nawet nie zauważyłam, że jest ciemno. Wracajmy, bo jeszcze nam wszystkie pociągi odjadą, a przydałoby się wyspać na lekcje. A tak przy okazji, czym jeździsz do szkoły - zapytałam idąc z powrotem w stronę centrum
- Jeżdżę razem z rodzicami, oni do pracy, a ja do szkoły
- A, okej - wymamrotałam pod nosem
- A, co? Coś się stało - zapytała
- Nie, nic takiego. Po prostu. Ja jeżdżę pociągiem razem z wujkiem i myślałam, że ty też nim jeździsz, to byśmy mogły podróżować razem.
- To świetny pomysł
- N-Na prawdę - zdziwiłam się - no wiesz myślałam, że wolałabyś spędzać więcej czasu z rodzicami
- Tak właściwie, nawet nie rozmawiamy podczas drogi. Chciałabym móc do kogoś otworzyć gębę i nie usłyszeć " Zamknij się ", " Przestań jazgotać " lub " Uciszyłabyś się wreszcie, własnych myśli nie słyszę ". - westchnęła z widocznym załamaniem
- Drzwi do naszego przedziału stoją otworem - objęłam ją ramieniem i przytuliłam - pamiętaj numer, K14
- Dzięki, jesteś najlepsza. A właśnie, zapomniałabym. Daj mi swój telefon, zapisze ci swój nowy numer, bo ostatnio zmieniałam telefon i numer mi się zmienił
- Okej - uśmiechnęłam się promiennie
Zatrzymałyśmy się. Zaczęłam grzebać w torbie, w poszukiwaniu zguby.
- Zadzwonić do ciebie - zaproponowała Asami
- Nie, mam wyłączony telefon - pokręciłam głową - zaraz go znajdę - zapewniłam
Nagle za moimi plecami usłyszałam śmiech, a do moich nozdrzy dobiegł smród alkoholu.
- Laura - powiedziała Asagiri z wahaniem w głosie
- Wiem - zapewniłam - czuje
Wyjęłam głowę z torby, wyprostowałam się i odwróciłam. Po drugiej stronie ulicy szło trzech mężczyzn z butelkami w rękach.
- Spokojnie. Są odwróceni do nas tyłem. Może nie zwrócą na nas uwagi i nie będziemy musiały nawet z nimi rozmawiać - uspokajałam białowłosą, która wręcz miała fobie na punkcie pijanych ludzi
- Ej lala może do nas dołączysz - powiedział jeden z nich, a Asami się wzdrygnęła i cicho pisnęła
Odwróciłam głowę w stronę oprychów, żeby sprawdzić nasze szanse na ucieczkę. Zdziwiło mnie to że nawet nie zdawali sobie sprawy z naszej obecności. Miałam już to olać i zarządzić taktyczny odwrót, ale ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- Wybacz, ale muszę sprawdzić, może trzeba jej pomóc - powiedziałam odchodząc od Asami w stronę pijanej trójcy
Stanęłam obok i popatrzyłam się przez ramię jednego z nich. W oczy rzuciła mi się ruda czupryna i zapłakana twarz wysokiej dziewczyny przypartej do ściany w ciemnej uliczce. Na ten widok aż się skrzywiłam z niesmaku. Co oni chcieli jej zrobić ? Postanowiłam interweniować, przecież wciąż miałam przy sobie pozwolenie na używanie indywidualności bez nadzoru.
- Przepraszam panów bardzo, czy coś się stało że zaczepiacie tą biedną dziewczynę - zapytałam uprzejmie
- A tak. Chcieliśmy ją zaprosić w jedno przytulne odosobnione miejsce, może się dołączysz, aniołku - zapytał kiwając się na boki
- Ja spasuje i ta dama chyba też - powiedziałam wyciągając do niej rękę na znak żeby ją chwyciła - ale dziękuję za miłą propozycję - powiedziałam czując jak mi się żołądek kurczy od smrodu alkoholu
Aby dziewczyna złapała moją dłoń, wzięłam ją pociągnęłam i schowałam za sobą. Mężczyzna dopił zawartość butelki po czym rozbił ją o ścianę budynku. Trzymał w ręku górną część butelki, która była zakończona ostrymi, szpiczastymi kawałkami szkła. Wyglądał jakby chciał się na mnie z nią rzucić i chyba to miał w planach.
- Ona nigdzie się nie wybiera tak samo ty - wysyczał przez zaciśnięte zęby
- Może uda nam się to załatwić bez przemocy - zaproponowałam
- Nie znasz się na zabawie - zapytał i skoczył w naszą stronę
Gdy szklana butelka zbliżała się niebezpiecznie w kierunku mojej głowy. Przed twarzą śmignęły mi błękitne diamenty i utworzyły tarcze.
- A jednak się przemogłaś - uśmiechnęłam się w stronę Asami
- R-r-ruse ( Czyli zamknij się, ruse/urusła tak się mówi ale nwm jak się pisze), może ruszysz z łaski swojej cztery litery i zaczniesz spierdalać. A co ja się tam produkuje i tak zrobisz po swojemu - machnęła ręką, a ja w tym samym czasie usłyszałam jak czyjaś twarz zderza się z diamentem
- Jak ty mnie dobrze znasz - wyszczerzyłam zęby które nagle zmieniły się w kły - jak byś mogła, to bym cię poprosiła o ochronę dla niej - powiedziałam
Popchnęłam rudowłosą w stronę Asami, która w jednej chwili stworzyła barierę chroniąc siebie i nieznajomą. Kryształy które mnie odgradzały zmalały i zniknęły pozwalając mi działać.
Przez sekundę uśmiechałam się szeroko z przymrużonymi oczami do dziewczyn, jednakże od razu otworzyłam szerzej oczy, a uśmiech zmył się z mojej twarzy, zastąpił go grymas złości i obrzydzenia. Popatrzyłam na mężczyzn z pod byka, a moje oczy zaświeciły czerwienią. Uśmiechnęłam się jak psychol widzący swoją ofiarę.
Oni jeszcze nie wiedzą co ich czeka, zaraz chyba zacznę im współczuć. Biedactwa.
Jednym zgrabnym ruchem wysunęłam pazury, zgarbiłam się i nastroszyłam pióra. Po ich minach wywnioskowałam, że napędziłam im stracha. Nie dziwię się, zapewne wyglądałam z ich perspektywy jak mały zgarbiony potworek z horrorów, z czerwonymi ślepiami, kłami i ostrymi pazurami.
- Więc, który pierwszy - zapytałam demonicznym, niskim głosem powiększając swoje tęczówki tak, że zakrywał prawie całe oczy
Oprychy bez słowa zaczęły spierdalać.
Nawet się nie pożegnali, smutne. Jeszcze ich złapie.
- Lina - zażądałam i wystawiłam rękę w stronę Asami.
Po jej minie było widać niechęć, ale nic nie mówiąc wystrzeliła z dłoni połączone ze sobą diamenty. Asami nie potrafiła kształtować jeszcze perfekcyjnie swoich kryształów więc zawsze były płaskim, ostrym, sześciokątem.
Złapałam w dłoń sznur z diamentów, która po chwili zaczęła krwawić i rzuciłam kawałek przed siebie. W jednej chwili przemieniłam się w wilka, złapałam kryształy w pysk rozcinając sobie podniebienie. Pobiegłam sprintem nisko ziemi i dogoniłam pijaną trójcę. Zabiegłam im drogę, jeden próbując hamować wpadł na śmietnik. Dwaj pozostali pomogli mu wstać i gdy się odwrócili żeby uciekać, okrążyłam ich i złączyłam kryształy. Diamenty natychmiast się ścisnęły nie pozwalając oprychom się ruszyć. Aby ich otoczyła upadli na ziemię i tak siedzieli. Przemieniłam się z powrotem w człowieka i spojrzałam na nich tym razem z góry.
- Tylko ostrożnie, jak się będziecie wiercić to się potniecie - powiedziałam dalej demonicznym głosem po czym splunęłam krwią na chodnik
- Wszystko w porządku, dobrze wiesz że moje kryształy są ostre - podbiegła do mnie Asami oglądając moją już zagojoną dłoń
- Wszystko gra - odpowiedziałam przesłodzonym głosem chowając wilcze cechy - przecież wiesz że zawsze sobie poradzę
- Ta, tak jak w wakacje, jeszcze pamiętam co mi opowiadałaś - zaprzeczyła mi sarkastycznym głosem
- Wypadki się zdarzają, a poza tym już prawie nauczyłam się nad tym panować. Jak trenowałam w weekend to nie zemdlałam, tylko straciłam władzę nad ciałem na parę godzin.
- Jest się czym chwalić - powiedziała ironicznie
- Dzwoniłaś już po policje - zapytałam poważnie
- Tak, zaraz powinni tu być, a co zrobimy z nią. Nie chce mnie puścić - powiedział po czym się odwróciła. Do jej pleców była przytulona zapłakana dziewczyna z ulgą wypisaną na twarzy
- Daj jej chwilę. Przytul ją, pogłaszcz po głowię. Nie wiem, trzeba ją pocieszyć - rzucałam propozycjami
- Hej, wszystko już w porządku oni cię nie skrzywdzą - mówiła łagodnie, zarumieniona Asami głaszcząc nieznajomą po włosach
- D-d-dziękuję - wydukała pociągając nosem i mocniej wtulając się w ramię białowłosej
- Jak ci na imię - zapytałam łagodnie
- Janami Reno - odpowiedziała granatowo oka
- Miło mi cię poznać Janami-san. Ja się nazywam Laura, a dziewczyna która aktualnie jest twoją żywą przytulanką ma na imię Asami. Powiesz mi czemu płaczesz ? Nic ci już nie grozi - oznajmiłam
- Pół godziny temu nakryłam moją dziewczynę na zdradzie. Byłyśmy razem prawie rok - wymamrotała
- B-b-bardzo mi przykro - zaniemówiłam
- Powiedziała mi, że nic dla niej nie znaczę i że nawet nie jestem wyjątkowa i nie ma zamiaru dalej ze mną być
- Każdy jest wyjątkowy na swój sposób - pogłaskałam ją po plecach - a twoja była dziewczyna musiała być chyba ślepa, że nic nie widziała
- A-ale ja nawet nie mam indywidualności, jak mam być niby wyjątkowa
- Zawsze się coś znajdzie. Może nieziemsko śpiewasz, tańczysz lub rysujesz. W takich talentach też tkwi wyjątkowość - pocieszałam ją
- Naprawdę ? - przestała płakać i lekko podniosła głowę żeby na mnie spojrzeć
- Naprawdę - powiedziałam jednocześnie z Asami
- Ty na przykład jesteś wyjątkowo ładna - powiedziała Asagiri podnosząc Janami za ramiona
- Bardzo wam dziękuję, nie wiem co by się stało gdyby nie wy - powiedziała z niemrawym uśmiechem wycierając łzy
- N...- chciałam powiedzieć że nie ma za co nam dziękować ale Asami mi przerwała
- Nie dziękuj nam, tylko Laurze. Ja nic praktycznie nie zrobiłam, poradziłaby sobie nawet beze mnie - powiedziała Asami, objęłam ją ramieniem za szyję, przyciągnęłam i wyczochrałam włosy
- Już ty nie bądź taka skromna, bardzo mi pomogłaś i gdyby nie ty nie udałoby mi się ich złapać. Trudno jest walczyć z kimś przy okazji chroniąc kogoś. Nie doceniasz swojego wkładu - powiedziałam po czym ją puściłam
- Dzięki - powiedziała
- Spoko, od tego są przyjaciele
Nagle po okolicy rozległ się dźwięk syren policyjnych. Aby aresztowali pijaną trójcę zaczęli nas wypytywać o przebieg zdarzeń. Oczywiście nie obyło się bez pokazywania pozwolenia, na szczęście w przypadku Asami skończyło się tylko na słownym upomnieniu.
Po całym zdarzeniu zaprzyjaźniłyśmy się z Janami i wymieniłyśmy numerami, bo w końcu udało mi się znaleźć telefon. Poszłyśmy razem na peron i całą trójką pojechałyśmy do Hebu. Okazało się, że Janami też tam mieszka, tylko bardzo daleko od nas. Postanowiłyśmy ją odprowadzić, droga w tę i z powrotem zajęła nam niecałe dwie godziny ale nie narzekałyśmy. Odprowadziłam Asami pod jej dom i poleciałam do swojego.
W domu byłam trochę po 23:00 przez co zasypano mnie masą pytań. Po szybkiej kolacji i prysznicu poszłam spać.
Mam nadzieję że dobrze się bawicie na maratonie, bo ja mimo iż jest 02:14 to bawię się zajebiście.
Ps: Ja to pisałam kilka dni przed publikacją. Mówię, żeby nikt mi nie zwracał uwagi, że wcale nie jest po północy, ale jak to pisałam był chyba pierwszy maj, a mamy już piąty. ... Wniosek nasuwa się sam.
2133 słów.
Tak wygląda Janami Reno ( rysunek wykonany przez Lu )
Bez zbędnego przedłużania, życzę wam miłego dnia/nocy/południa/wieczoru/popołudnia czy jaką tam porę teraz macie.
Dziana ;P
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top