Rozdział 2# Polowanie

Ruszyliśmy do lasu, biegliśmy tylko przez chwilę gdy wujek i tata zaczęli się dziwnie zachowywać. Nie wiedziałam o co mogło im chodzić aż do momentu w którym poczułam straszny odór . 

- Co tak śmierdzi - zapytałam 

- To tylko padlizna  niema się czym przejmować kochanie - wyjaśnił tata 

-Zapewne jakieś zwierzęta się tłukły - dodał wujek

Nigdy nie spotkałam takiego zapachu i nie byłam pewna czy to padlizna. Nawet stara tak nie śmierdzi. A więc co to mogło być ? Nie wiem i chyba w sumie nie chcę wiedzieć. 

Biegliśmy dalej. Nie mogliśmy nic upolować i to wszystko była moja wina. Nie potrafiłam biegać cicho już po jednym kilometrze dyszałam jakbym przebiegła co najmniej maraton. Wszystkie zwierzęta uciekały aby mnie usłyszały, a na dodatek ten smród nie odstępował nas nawet na krok. 

Wnet dostrzegłam zająca. Był jakieś 100m od nas. Zeszłam niżej tak żeby mnie nie zauważył. Tata i wujek to zauważyli więc się odsunęli na bok żeby dać mi szansę.

Prawie położyłam się na ziemi, czułam już jak trę po niej brzuchem. Zając odwrócił głowę, wtedy ja zaczęłam się skradać robiłam to PRAWIE bez szelestnie. Schowana w trawie zbliżyłam się na 10 metrów. Zając patrzył się dokładnie w moją stronę ale ja nawet nie drgnęłam. Najwyraźniej mnie nie zauważył bo znów odwrócił głowę. To był jego ostatni błąd.

Wykorzystując moment rzuciłam się na niego. Przez to że spaprałam wyskok bo rozproszył mnie smród który się nagle nasilił. To zamiast dziesięciu metrów skoczyłam tylko pięć. Zmarnowałam taką piękną okazje, ale mimo to postanowiłam że się nie poddam.

Rzuciłam się w pogoń za zdobyczą. Odbijałam się od drzew, biegłam z całych sił, skakałam, można rzec że leciałam. Nie mam bladego pojęcia ile tak przebiegłam. Gdy wykonałam ostatni skok w końcu mi się udało. Zagryzłam zająca ...

- Gdzie ja jestem - zaczęłam mówić sama do siebie 

Znowu poczułam, tak jak mówił tata i wujek smród padlizny. 

Ale ... 

Gdy ...

Odwróciłam wzrok on stał za mną. 

Dwu metrowy. Cały we krwi. Z pyska wystawały mu resztki jakiegoś zwierzęcia. Po jego żółtych oczach można było poznać że ma wściekliznę. T-To był wielki, zdziczały łoś zabójca. 

Arta z wyglądem łosia macie na samej górze. Rysunek został wykonany przez  :

                 Zając sam mi wypadł z pyska. Zaczęłam uciekać najdalej jak się dało starałam się ze wszystkich sił unikać drzew a ten potwór goniąc mnie po porostu je taranował. Biegłam i biegłam przy tym wołając a raczej błagając o pomoc. 

Wtedy z obu stron na raz wyskoczył mój tata i wujek. Jednak mimo to ja się nie zatrzymałam, zrobiło to dopiero drzewo. Po uderzeniu miałam aż mroczki przed oczami. Słyszałam jakieś świsty, najwyraźniej musiałam się bardzo rozpędzić. Podniosłam się i zobaczyłam dwa wilki walczące z o dziesięć razy większym od siebie zdziczałym łosiem. 

Oni walczyli a ja się tylko przyglądałam jak wryta. Nie mogłam się ruszyć aż zamurowało mnie ze strachu. Oni narażali swoje życie dla mnie a ja nie byłam w stanie im nawet pomóc.

Najgorsze w tym wszystkim było to że oni wyglądali jakby robili to na co dzień. 

Czy tak wygląda praca bohatera ?

Jeśli tak to mama miała rację muszę się jeszcze wiele nauczyć.

Postanowiłam że będę trenować przez całe dnie do egzaminów.

~

Następnego dnia o 7:00 rano.

-Laura wstawaj- krzyczał wujek jednocześnie waląc o siebie patelniami 

-Aaa - wystraszyłam się i spadłam z łóżka  

- Pora wstawać zaczynamy trening

- Jeszcze godzinka - wymamrotałam wczołgując się na łóżko 

- Niema takiej opcji, wstawaj ale już - powiedział po czym wyciągną mnie z łóżka za nogę

- JA CHCE SPAĆ - zaczęłam lamentować

- Nie zachowuj się jak małe dziecko masz już 10 lat

- Dokładnie, dziesięć - zaprotestowałam

- A wiesz o której ja wstawałem mając 10 lat

- Nie wiem oświeć mnie

- O piątej rano, przechodziłem codziennie rano jeden kilometr tylko po to żeby wyciągnąć Jimmy'ego z łóżka, żeby do szkoły nie zaspał 

- Czemu tak wcześnie 

- Bo miałem problemy ze snem i o tej się budziłem, a jego nie miał kto dopilnować żeby wstał. Tak samo jak ciebie

Przewróciłam oczami - potrafię sama wcześnie wstać, ale wtedy gdy prześpię noc, a nie jak od północy do 3 rano poluje.

-Ha ha ha, wolne żarty. Ja z twoim ojcem za dzieciaka wymykaliśmy się w środku nocy żeby przynajmniej do 4 rano sobie polować - rozpamiętywał wujek 

-To nie normalne - wycedziłam przez zęby 

~

Po śniadaniu

- Nie dąsaj się może i łoś nam uciekł ale zobaczysz kiedyś go sama dopadniesz - Pocieszył mnie wujek

-No, może - odpowiedziałam niepewnie

- Kończ jeść i idziemy trenować 

- Pewnie

Skończyłam jeść  i wyszłam na dwór tam czekał już na mnie wujek.

-Coś długo ci zajęło - zaśmiał się

Przewróciłam oczami - to od czego zaczynamy ? 

-Może od podstaw, przemień się najszybciej jak potrafisz 

Przemiana zajęła mi około minutę. Po minie wujka poznałam że to zdecydowanie za długo.

- Dobra popracujemy jeszcze nad tym, a teraz wsłuchaj się w otoczenie, wytęż słuch - rozkazał, a po chwili dodał - i co słyszysz

- Słyszę, wiatr, kilka królików, lisa, biegnącą wiewiórkę po drzewie i wodę w strumyku jakieś pół kilometra od nas - wyliczałam

- Dobrze to największy zasięg jaki masz ? -zapytał z pogardą w głosie

-Chyba tak, a co

-Nic w twoim wieku to chyba normalne, ale ja na przykład słyszę co się dzieje w mieście oddalonym od nas o 10 kilometrów, spokojnie masz dużo czasu żeby się tego nauczyć - dodał z uśmiechem na twarzy 

- Wolałabym to umieć już - wymamrotałam 

- Ha ha ha, tego nie można się nauczyć z dnia na dzień- zaśmiał się - do tego potrzeba tygodni jak nie miesięcy żeby to opanować 

Ucieszyło mnie to ale wiedziałam, że czeka mnie jeszcze dużo pracy.

~

I tak dzień w dzień przez trzy lata. Wytężałam wszystkie zmysły, ćwiczyłam przemiany, polowałam w środku nocy.

Podczas jednego z polowań w trakcie pełni wujek powiedział mi, że pora na mój sprawdzian.

Byłam bardzo ciekawa co będzie tym sprawdzianem, wiedziałam tylko że mam cos upolować ale nie wiedziałam jeszcze co.

Zagłębiliśmy się w las jakieś dwadzieścia kilometrów, jak nie więcej od domu. Dotarliśmy do wielkiej polany na której spał jakiś gigantyczny niedźwiedź. Wujek kazał mi zawyć i go upolować wskazując pyskiem na zwierzę.

Zawyłam najgłośniej jak się dało tak głośno, że chyba nawet moja mama to słyszała. Zwierzę podniosło się i odwróciło w moją stronę.

Wtedy zrozumiałam, że to wcale nie był zwykły sprawdzian a test który miał mi pokazać na ile mnie stać. Spojrzałam w górę ale to co stało przede mną to wcale nie był jakiś tam duży miś.

To był ... 

Ten ...

Ten sam łoś. 

Od razu znieruchomiałam przypominając sobie zdarzenie z przed trzech lat. 

Łoś patrzył na mnie tymi samymi, przerażającymi, żółtymi oczami co wtedy. Myślałam, że umrę ale ... 

Spojrzałam w górę, ponad łosia. Zobaczyłam piękny i duży księżyc w pełni. Sama nie wiem co ale jakiś zwierzęcy instynkt obudził się we mnie. 

Nagle skoczyłam do gardła bestii. Zaczęłam z nim walczyć. Gdy już myślałam, że przegrałam spojrzałam w stronę gdzie wcześniej był mój wujek, ale teraz go już tam nie było. Dotarło do mnie, że jak sama tego nie zrobię to i tak mi nikt nie pomoże.

~

Godzinę później 

Dotarłam do domu cała posiniaczona i we krwi.

Na schodach siedzieli moi rodzice z wujkiem. Widać było że moja mama była na nich bardzo zła, ale gdy odwróciła się w moją stronę i zobaczyła mnie ciągnącą swoją zdobycz. Zaczęła płakać, podbiegła i mnie przytuliła z całych sił. 

Już jako człowiek powiedziałam jej, gdyż moja mama nie zna wilczego - mamo, już nie musisz się o mnie tak martwić. Widzisz udało mi się. - pokazałam jej łosia

- Kochanie ja zawsze będę się o ciebie martwić - przytuliła mnie jeszcze mocniej

Gdy mama mnie już puściła podeszłam do wujka i taty - Mogliście mi przynajmniej pomóc mi go tu przytaszczyć, a nie sobie poszliście nic mi nie mówiąc 

- Jakbyśmy ci powiedzieli, że sobie idziemy zaczęłabyś protestować - powiedział tata

- A wyciągnęłaś z tego przynajmniej jakąś lekcję - zapytał wujek

- Tak - spojrzałam w dół - taką że nie zawsze będę miała na kim polegać gdy coś będzie mi lub innym zagrażało

- To dobrze - kiwną głową

- Przynajmniej będziemy mieli z czego zrobić grilla - zaśmiałam się

Witam wszystkich czytelników. Mam nadzieję że ten rozdział wam się podobał. Niestety nie miałam za dużo weny ale chyba wyszło okej. Chciałabym bardzo pozdrowić 

@Zukumi1603

dziękuję ci za pomoc przy arcie. Ten rozdział miał 1390 słów. Dziękuję wszystkim co wytrzymali do tego momentu. No co mogę jeszcze dodać życzę wam miłego dnia/nocy/wieczoru/południa/popołudnia czy jaką porę tam teraz macie.

Dziana ;P

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top