6. Przepowiednia

Naruto potrzebował dobrych kilku minut żeby móc zrobić coś więcej niż rzucanie przekleństwami. Najchętniej opuściłby teraz uniwersytet. Dzięki temu zyskałby choć odrobinę czasu na zastanowienie się nad tym, czego był właśnie świadkiem. Niestety, nie mógł sobie pozwolić na taki luksus. Przez chwilę wpatrywał się w swój, do niedawna, nowy i uprzątnięty gabinet, który teraz przypominał wysypisko śmieci. Na środku tego całego bajzlu leżał Sasuke najprawdopodobniej kontemplując każdą nierówność na suficie i nie będąc teraz w stanie wypowiedzieć nawet słowa. Stanowił przy tym obraz nędzy i rozpaczy i można by pomyśleć, że zastanawia się czy istnieje możliwość żeby umarł po raz drugi. Kurama natomiast krążył wokół powoli zanikającego śladu po czarnym, demonicznym płomieniu co rusz powtarzając: ,,Ten dzieciak jest niezły, naprawdę niezły", czym tylko jeszcze bardziej podnosił ciśnienie, i tak już ledwo powstrzymującemu się od wybuchu, Uzumakiemu. Żeby tego było mało, Asuma cały czas szlochał pod ścianą zwinięty w kłębek i najprawdopodobniej zupełnie nie kontaktował z otoczeniem. Odetchnął ciężko pocierając skronie i odwrócił się do ostatniego uczestnika zajścia starając się wyglądać na opanowanego.

Shikamaru ciągle siedział w kącie, gdzie wepchnął go Naruto, patrząc przed siebie szeroko otwartymi oczami. Oddychał płytko, a jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w bardzo szybkim tempie. Uzumaki miał wrażenie, że Nara jest na skraju omdlenia ze strachu. Był niemal pewny, iż sam wyglądał podobnie tamtego dnia, gdy Ino uchroniła go od Kabuto i wcale nie ułatwiało mu to dobrania słów, którymi mógłby wyjaśnić to co się stało.

- Oddychaj przez usta, będzie łatwiej – mruknął siadając na podłodze naprzeciwko Shikamaru i próbując zebrać się do jakiejkolwiek rozmowy. W czasie kiedy Nara stosował się do jego rady on sam założył sobie prowizoryczny opatrunek na porozcinanej dłoni – Widzisz? Od razu lepiej. A teraz pytaj, jeśli chcesz.

- Co to... Jak... Co to było? – wykrztusił z trudem Shikamaru jednocześnie śledząc wzrokiem kolejne rozrzucone po gabinecie przedmioty.

- Eh... - westchnął spodziewając się po kolejnym zdaniu całej gamy oskarżeń o zaburzenia psychiczne – Wierz mi lub nie, ale to sprawka Asumy i dwóch demonów, albo raczej demonicznej kulki futra i przyszłego demona – wyjaśnił kręcąc jednocześnie głową na ostatnie słowa, bo ciągle nie do końca rozumiał co Sasuke miał właściwie na myśli mówiąc, że ,,zostanie demonem".

- Ale wiesz, że ja cię słyszę Młocie? Następnym razem, jak jakiś duch będzie chciał cię zabić, to poszukaj sobie innej ,,demonicznej kulki futra" do obrony – warknął w odpowiedzi Kurama wywołując tym samym lekki uśmiech na twarzy Uzumakiego, który doskonale wiedział, że dziewięcioogoniasty tylko stara się brzmieć groźnie.

- Bardzo zabawne, ale... - zaczął Shikamaru nerwowo jednak ucichł po spojrzeniu w poważne oczy Naruto.

Cisza w gabinecie przeciągała się praktycznie w nieskończoność, a w czasie jej trwania Uzumaki wielokrotnie odnosił wrażenie, że Nara chce coś powiedzieć, ale się powstrzymuje. Raz nawet już otworzył usta jednak zanim wydobył się z nich jakikolwiek dźwięk pokręcił tylko głową i zrezygnował.

- Dostałem to od Asumy niedługo przed jego śmiercią – zaczął wreszcie wyciągając z kieszeni prostą, srebrną zapalniczkę z jakimś grawerunkiem, którego jednak Naruto nie był w stanie odczytać – Powiedział, że to pamiątka rodzinna i powinien dać ją Mirai. Czasami nazywał ją Królem, bo twierdził, że jest jak król przy grze w shogi, że będzie ją chronił, bo to ona jest najważniejsza. To jego córka. Nawet pan nie wie jaka kłopotliwa z niej dziewucha – wyjaśniał lekko się uśmiechając i patrząc z sentymentem na trzymany w ręku przedmiot – W każdym razie uznał, że nie wypada ofiarować czegoś takiego dziesięciolatce, więc wylądowała u mnie. Ostatnio miałem wrażenie, że lekko przez nią świruję. Wydawało mi się, że za każdym razem znajduję ją w innym miejscu niż ją położyłem... Nie jestem może zbyt uporządkowaną osobą, ale na to żeby jedną rzecz przekładać bez potrzeby kilka razy dziennie jestem po prostu zbyt leniwy. Kiedy powiedziałem o tym Nagato uznał, że albo coś mnie nawiedziło, albo pada mi na głowę przez żałobę po śmierci Asumy. Dlatego chciałem wtedy z panem porozmawiać...

Naruto przez chwilę nie wiedział co powiedzieć. Był w szoku, że Nara tak od razu mu uwierzył. Zakładał jednak, iż chodziło o to, że Shikamaru już podejrzewał istnienie duchów, a Uzumaki tylko jego przypuszczenia potwierdził. Poza tym wyszło na to, że Nara potrzebował pomocy, a on go spławił obawiając się, iż ten może chcieć z niego kpić. Chciał już wygłosić jakąś przemowę z przeprosinami i zapewnieniem wsparcia, ale zanim cokolwiek zrobił zobaczył jak Asuma podchodzi do Nary i kładzie mu rękę na głowie w niemal ojcowskim geście. Naruto dostrzegł od razu zmianę wyrazu twarzy chłopaka. Wyglądało na to, iż rozpoznał ten dotyk mimo, że nie powinien być w stanie poczuć czegokolwiek. Zaciekawiło go to, ale postanowił zostawić tę kwestię na inny czas, bo teraz miał na głowie ważniejsze sprawy.

- Mirai potrzebuje przeszczepu, tak? – zapytał nie chcąc już owijać w bawełnę.

- Skąd... - zaczął Shikamaru jednak od razu się zatrzymał uświadamiając sobie skąd Naruto ma taką wiedzę – Jej stan ostatnio się pogorszył, a szpital w Konoha nie posiada żadnych informacji o potencjalnym dawcy.

- Dobra – mruknął pocierając włosy na karku jednocześnie intensywnie myśląc co mógłby w tej kwestii zrobić – Zapytam ojca czy nie dałoby się poszukać serca do transplantacji za granicą... Nic nie obiecuję, bo szpitale zawsze potrzebują więcej organów nadających się do przeszczepu niż jest możliwych do zdobycia, ale może coś wymyśli.

- Jak pan chce... - zaczął Nara pełnym niedowierzania głosem.

- Nie pan, tylko Naruto – zaśmiał się mrugając do Shikamaru znacząco po czym dodał – Kakashi chyba cię przecenił nazywając geniuszem. Dałeś radę znaleźć moje stare artykuły, a informacji o moich rodzicach już nie? Zawiodłem się na twojej inteligencji. Teraz zaczekaj chwilę, jak tu ogarnę to odprowadzę cię do domu, wtedy podasz mi więcej szczegółów o stanie zdrowia Mirai. Będę wiedział co powiedzieć ojcu. A jeśli będziesz chciał to odpowiem też na inne pytania, na te na które powinienem odpowiedzieć ostatnio.

Shikamaru wyglądał jakby ciągle nie wierzył w to co powiedział mu Naruto, ale on sam to zignorował. Zresztą tak samo jak Asumę, który sprawiał wrażenie jakby rozważał czy lepiej się teraz rozpłakać ze szczęścia, czy może spróbować wyściskać Uzumakiego. Naruto wątpił żeby to było możliwe, ale i tak miał szczerą nadzieję, że nie wybierze drugiej opcji, bo wcale mu się nie uśmiechało bycie obejmowanym przez umarłych. Może i był tolerancyjny, ale wszystko ma jakieś granice. Bądź, co bądź pozostawał przed nim jeszcze jeden problem. Wstał ze swojego miejsca na podłodze i podszedł do Sasuke przyglądając mu się uważnie. Wyglądał już trochę lepiej, ale nie ulegało wątpliwości, że jest wyczerpany. Najgorsze jednak było to, iż jego oko ciągle nie wróciło do normalności. Westchnął ciężko wyciągając z kieszeni telefon i wybierając numer przyjaciółki.

- Ino? – zapytał zupełnie bez potrzeby, bo jej głosu nie pomyliłby z żadnym innym – Musimy się spotkać. Wygląda na to, że będę potrzebował twojej pomocy...

-------------------------

Na spotkanie z Ino przyszło im czekać aż dwa dni, gdyż załatwiała ona jakieś sprawy poza Konohą. Niestety, Yamanaka nie należała do osób posiadających zbyt wiele wolnego czasu, skutkiem czego Naruto musiał się udać do jej ,,pracy" aby z nią porozmawiać. Właśnie dlatego stał teraz przed jednym z domów na przedmieściach Konohy i starał się ignorować skierowane na niego sceptyczne spojrzenia swoich towarzyszy.

- Więc ,,Ślimacza Księżniczka" prawdę nam powie, tak? – zapytał go wreszcie Shikamaru, który po usłyszeniu całej historii Naruto oraz prawdy o jego zdolnościach postanowił mu pomóc, w ramach podziękowania za wsparcie jakiego udzielił rodzinie Sarutobiego.

Tak po prawdzie, to jeszcze niczego konkretnego nie udało się Naruto załatwić, ale jego ojciec, Minato, obiecał skontaktować się z kilkoma znajomymi lekarzami i poprosić ich o pomoc. Najwidoczniej Nara uznał, że to był wystarczający przejaw zaangażowania ze strony Uzumakiego aby czuć się względem niego zobowiązanym i teraz został jego samozwańczym asystentem. Naruto sam nie potrafił ocenić czy mu to przeszkadza, czy jednak nie. Z jednej strony był w jakiś sposób spokojniejszy kiedy miał przy sobie kogoś, przed kim nie musiał ukrywać tego, że widzi tych ,,po tamtej stronie", ale z drugiej wiedział jakie ryzyko Shikamaru na siebie ściąga wkraczając w ten świat. Świat, który często dla ,,widzących'' wiązał się z nieustannym zagrożeniem, a dla osób nie potrafiących dostrzegać duchów... Wolał nawet o tym nie myśleć.

- Bardzo chwytliwy pseudonim ma ta twoja przyjaciółka – dodał Sasuke, który pojawił się przy nich chwilę wcześniej i teraz również czytał szyld zawieszony na bramie – Sądząc po cenniku to portfele klientów raczej szybko opróżnia. O patrz, Młotku, oferuje miłosne horoskopy! Może by tak przepowiedziała tej twojej Sakurze, że jak jej się oświadczysz to wybuchnie Wielka Wojna? Wtedy pewnie ci odpuści...

- Skąd ty w ogóle wiesz o Sakurze?! – krzyknął zszokowany Naruto mając wrażenie, że ostatnio zupełnie traci kontrolę nad tym co się wokół niego dzieje.

Niestety większość z tego zamieszania wiązała się właśnie z Sasuke, który również ,,wprowadził się" do jego domu twierdząc, że zostanie tam do czasu aż Uzumaki nie odkryje co się z nim dzieje. Co najgorsze wyglądało na to, iż zawarł on jakieś demoniczne porozumienie z Kuramą i teraz wiedział o nim zdecydowanie zbyt wiele. I do tego perfidnie to wykorzystywał żeby z niego kpić! Naruto stwierdził, że drań z niego i tyle. Nie zmieniało to faktu, że piekielnie przystojny drań... Ale to starał się akurat ignorować.

- Ma się swoje sposoby – szepnął mu wprost do ucha wywołując tym samym lekki dreszcz rozchodzący się po całym ciele. Uzumaki ciągle nie mógł pozbyć się tego odruchu i zupełnie nie rozumiał skąd on się bierze, tym bardziej, że nie były to dreszcze strachu jakich spodziewałby się po bliskości demona.

- Mniejsza o to – skapitulował wreszcie Naruto tym bardziej, że nie miał ochoty prowadzić takich rozmów przy Shikamaru. Może i Nara nie słyszał Sasuke, ale jego już tak, a nie było potrzeby wtajemniczać go w jego życie osobiste - ,,Ślimacza Księżniczka" to pseudonim Tsunade Senju, właścicielki. My musimy pogadać z jej asystentką.

Uzumaki wszedł do domu wiedząc, że drzwi jak zawsze będą otwarte. Szybko ocenił, że nic się tam nie zmieniło od jego ostatniej wizyty. Szeroki korytarz z szeregiem drzwi po obu stronach i tylko jednymi otwartymi. Tymi, które były na wprost niego. Po drodze do nich mijał wiele talizmanów, masek, wisiorków pozawieszanych na ścianach w zupełnie przypadkowych miejscach. Miały one zapewne tworzyć klimat. I raczej spełniały swoje zadanie, ale tylko dla tych, którzy nie wiedzieli do czego rzeczywiście służą. On sam zastanawiał się tylko jakim cudem Tsunade nie umieściła tutaj jeszcze czegoś, co przywoływałoby demony, ale pewnie była to zasługa Ino.

Naruto zupełnie nie wiedział czego może się spodziewać po tym spotkaniu. Zawsze kiedy tutaj przychodził odczuwał ten sam irracjonalny lęk, że tym razem trafi na ten nieszczęśliwy dzień kiedy Tsunade rzeczywiście coś zobaczy. Wiedział, iż kobieta, delikatnie powiedziawszy, jest naciągaczką. Senju od zawsze miała skłonność do hazardu, a jednocześnie dwie lewe ręce do pracy, dlatego teraz znalazła idealny sposób żeby, jak to mówią ,,zarobić, a się nie narobić". Sam był w szoku, że usługi wróżek mogą być tak popularne... W każdym razie, nie jemu oceniać skąd ludzie biorą pieniądze na opłacenie rachunków. Jego problemem było to, że Tsunade czasami, choć lepiej byłoby powiedzieć bardzo, bardzo rzadko, naprawdę coś widziała. Jej przepowiednie były wtedy mętne i niezrozumiałe, ale skuteczne w stu procentach. Tak jak tamta... Dlatego właśnie obawiał się kolejnej, która mogłaby dotyczyć jego osoby.

Niepewnie przekroczył próg pokoju, w którym rezydowała ,,Ślimacza Księżniczka" i zanim nawet zdążył się przywitać już tego pożałował. Kiedy tylko Tsunade spojrzała w jego oczy jej wyraz twarzy uległ zmianie. Lekki uśmiech zastąpił grymas bólu. Przez chwilę w jej spojrzeniu zagościł strach, a później stało się ono zupełnie puste. Mimo to z jej oczu zaczęły wylewać się łzy. Gołym okiem widać było, że Senju walczy o zachowanie świadomości. Kobieta, resztkami kontroli nad własnym ciałem, zakryła usta dłonią zupełnie jakby nie chciała aby Naruto dowiedział się co ma do powiedzenia. Uzumaki doskonale wiedział co to oznacza. Nie słyszał żadnej przepowiedni Tsunade od czasu kiedy był licealistą, ale to spojrzenie mogło oznaczać tylko jedno. Podszedł powoli do kobiety i odsunął rękę, którą zakrywała usta. Tak po prawdzie to wcale nie miał ochoty słyszeć tego co chciała mu wyjawić, ale widział jak cierpi nie mogąc nic powiedzieć. Miał tylko nadzieję, że nowa przepowiednia nie będzie, po raz kolejny, wiązała się z utratą kogoś bliskiego.

- Naruto... - usłyszał po chwili i to było jedyne słowo jakie Tsunade powiedziała swoim głosem.

Resztę jej wypowiedzi trudno nawet nazwać ,,jej" słowami. Głos niby wydobywał się z ust kobiety, ale był odległy i pusty. Każdemu słowu towarzyszyło jakby echo, które w niektórych momentach ciężko było określić jako echo, a bardziej syk. Można by odnieść wrażenie, że przepowiednię wypowiadała Tsunade, a jednocześnie ktoś inny. Nawet głos po pokoju roznosił się w nienaturalny sposób, bo Naruto mógłby przysiąc, że słyszał go zarówno od strony kobiety przed nim jak i z innych kierunków. Nie to jednak było najgorsze, a sama treść przepowiedni, którą otrzymał:

,,Strzeż się! Strzeż się tych, którzy widzą i tych, którzy kryją się w cieniu, aby nikt ich nie zobaczył. Strzeż się tych po tej stronie i tych, którym na tamtą już iść trzeba. Strzeż się tych, którzy spokoju nie zaznali i tych, którzy innym wiecznego spoczynku odmawiają. Strzeż się albo twoja przeszłość odbierze ci przyszłość!"

Po tych słowach Tsunade straciła przytomność. Naruto w ostatniej chwili uratował ją od upadku kiedy bezwładnie osuwała się na podłogę. W ułamku sekundy dostrzegł zmianę wyrazu twarzy kobiety. Nie było już na niej bólu, a jej mięśnie się rozluźniły. Uznał to za dobry znak. Przynajmniej dla niej...

- Super. Po prostu świetnie, mam się strzec, w zasadzie to wszystkich i wszystkiego – westchnął po czym wydarł się na cały dom żeby zawołać przyjaciółkę – Ino! Przynieś sake, Tsunade odleciała!

********************

Jakoś udało mi się napisać ;) Nie powiedziałabym, że oznacza to powrót mojej weny, ale może coś pójdzie w lepszym kierunku ;)

Chciałam ogromnie wam podziękować za gwiazdki i komentarze pod tą serią :) Nie sądziłam, że tak dobrze się przyjmie (ma w końcu lekko nietypowy klimat jak na SasuNaru), więc tym bardziej mnie to cieszy :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top