Rozdział 9
- Dobra Nao, powiedz mi dlaczego po mnie zadzwoniłaś - oparł się na łokciach, przybierając poważny wyraz twarzy.
- Już ci mówiłam - zrobiłam to samo co on i odwróciłam głowę w jego stronę.
- Nie wierzę ci.
- Trudno - wzruszyłam ramionami, biorąc poduszkę i podkładając ją sobie pod głowę.
- Nao, powiedz mi - zerwał się i zaczął chodzić po pokoju, zatrzymując się przed ścianą, na której powieszone były zdjęcia.
- Nie będziesz zły? - uniosłam się, opierając o ścianę.
- Zależy - przyglądał się uważnie każdemu zdjęciu.
- No bo ja wczoraj byłam z Aaronem w kinie - byłam przygotowana na wybuch ze strony Matta, a on wyglądał jak oaza spokoju.
- Normalna jesteś? - zapytał spokojnie, nawet nie odwracając się w moją stronę.
- Chyba tak - wzruszyłam ramionami, rozmyślając czy ja rzeczywistoście jestem normalna. - Nie jesteś zły? - zdziwiłam się jego reakcją.
- Dlaczego miałbym być zły? - odwrócił się w moją stronę, podążając do mnie. - Robisz coś nieodpowiedzialnego, ale przecież nie mogę ci zabraniać spotykania się z chłopakami.
- Myślałam, że się matrwisz o mnie - powiedziałam cicho, mając nadzieję, że nie usłyszał.
- To nie tak, że się nie martwię... - złapał mnie za dłonie. - Po prostu widziałem wczoraj wasze spojrzenia i mam nadzieję, że się wam ułoży i poukładasz trochę jego życie.
- Co? - zrobiłam strasznie dziwną minę, ponieważ Matt zaczął się śmiać. - Przecież nas nic a nic nie łączy i nie będziemy razem.
- Mów co chcesz.
- A po za tym, tak jakby pokłóciliśmy się dzisiaj - westchnęłam, myśląc nad pomysłem odwiedzenia Aarona podczas treningu. Czuję się już znacznie lepiej.
- O co poszło? - pokiwał bezradnie przecząco głową.
- Zapytał czy nie wpadłabym na trening, powiedziałam, że źle się czuję, a on sobie wymyślił, że pewnie nie chcę się z nim spotykać - wywróciłam oczami.
- Aaron taki jest - założył kosmyk włosów, który opadał na moją twarz za ucho. - Musisz się przyzwyczaić.
- Znasz go?
- Kilka razy rozmawialiśmy ze sobą i raz byliśmy na tej samej imprezie - uśmiechnął się lekko. - Mamy tego samego znajomego - podsumował.
- Umm.. Okey - spuściłam wzrok, wbijając go w nasze dłonie. - Ale nie będziemy o nim rozmawiać.
- Okey - wzruszył ramionami, bawiąc się moją dłonią. - Lepiej już się czujesz? - zapytał troskliwie.
- Tak, tak o wiele lepiej - pokazałam swój szeroki uśmiech.
- Pan doktor Matt się uzdrowił? - poruszał brwiami.
- Pan doktor Matt ma niesamowitą... - nie dane było mi dokończyć, ponieważ blondyn mi przerwał.
- Klatę! - krzyknął podekscytowany.
- Nie klatę, tylko moc. Niesamowitą moc, głuptasie.. - mówiąc to na twarzy blondyna pojawił się smutek.
- Ale klatę też mam niesamowitą - wziął moją rękę i położył ją sobie na swojej jakże niesamowitej klacie.
- Jaki ty jesteś skromny... - powiedziałam, udając zirytowaną.
- Wiem, to jest jedna z moich głównych zalet - mówił dumnie, unosząc wysoko głowę.
- Wow! To ty masz jeszcze jakieś zalety?
- I to ile! Musielibyśmy spędzić tutaj cały dzień.
- Ja się nigdzie nie wybieram - uśmiechnęłam się szeroko.
******
Cały dzień nie dawała mi spokoju, myśl, że Aaron mógł sobie coś takiego pomyśleć. Chciałam do niego zadzwonić i mu wyjaśnić, ale nie mogłam się przełamać. Może dlatego zrobił awwnturę z byle czego, żebym się do niego już nie oddzywała i dała mu w końcu spokój.
Nie, ja tak nie potrafię. Muszę sobie wszytko z nim wyjaśnić.
Próbowałam dzwonić jeszcze raz, w końcu musi odebrać. Nie będzie chyba odrzucał wiecznie połączeń. Pierwszy raz nie odebrał, ale przynajmniej wiedziałam, że ma włączony telefon.
- Halo? - usłyszałam upragniony głos po drugiej stronie.
- Aaron, zanim się rozłączysz pozwól mi wyjaśnić - mówiłam szybko, aby się nie rozłączył.
- Słucham, mów.
- Czy ty w ogóle chcesz utrzymywać ze mną kontakt?
- Inaczej rano bym nie dzwonił, co nie?
- Ale to mógł być tylko pretekst, żeby zrobić awanturę i żebym dała ci spokój.
- Pomyśl.. Skąd mogłem wiedzieć, że odmówisz?
- W sumie to tak.. - brawo za i inteligencję.
- A czujesz się już lepiej?
- Tak, jest już dobrze. Jesteś dalej na hali?
- Nie, wróciłem do domu przed chwilą.
- Bo wiesz jakbyś chciał się spotkać, to wiedz, że ja też. Nie naciskam, to twoja decyzja, bo możemy się nie spotykać.
- Naomi, Naomi... Jedyna rzecz, na którą mam teraz ochotę to spanie..
- To ja nie przeszkadzam.
- Ja jeszcze nie skończyłem.
- Umm..przepraszam
- Mogę dokończyć?
- Tak, tak..
- Bardziej od spania uszczęśliwiło by mnie spotkanie z tobą. Jak masz czas to mogę zabrać cię w takie jedno miejsce.
- Aż mnie zemdliło - prychnęłam, a chłopak się zaśmiał.
- Oł dobrze, to już wiem, że ty nie ten typ dziewczyn.
- Nie wiem czy mogę ci ufać.
- Ej nikt mi nie ufa, co jest ze mną nie tak?!
- Przeważnie takim jak ty nikt nie ufa.
- Co masz myśli?
- No jesteś bokserem no i.. Jeju no wiesz..
- Boisz się mnie?
- Nie.
- Nie?
- No mówię przecież.. a powinnam?
- Może - zaśmiał się. Przepraszam cię, ale muszę kończyć, będę u ciebie o 18, pasuje?
- Jasne, do zobaczenia.
- Pa - rozłączył się.
Nie wiem co on takiego ma w sobie, że mnie do niego ciągnie. Chcę się dowiedzieć od niego jak najwięcej. Ciekawi mnie jego życie, jest takie inne. Matt w stosunku do niego jest dziwny, widziałam, że nie ma ochoty rozmawiać na jego temat. Ale w sumie nie odradza mi chodzenia z nim na walki, a raczej nawet zachęca. Coś z nimi jest nie tak. Muszę się dowiedzieć o co im chodzi i jakie panują między nimi relacje.
Oby rodzice nie wrócili przede mną, bo będę musiała się im poważnie tłumaczyć. Po mieście przecież o dwudziestej chodzą sami pedofile, którzy tylko wyszukują sobie kolejne ofiary. Nawet jakbym zniknęła, to by dopiero może zorientowali się po paru dniach.
Postanowiłam, zejść na dół, aby zrobić sobie coś do jedzenia. Rano jakoś nic nie mogło przejść mi przez gardło, a teraz mój żołądek domagał się jedzenia. Postawiłam na jakiś deser, który doda mi energii. Mam nadzieję, że Aaron nie jest aż tak spostrzegawczy i nie będzie zwracać uwagi na mój dzisiejszy stan.
Spojrzałam na zegarek, aby sprawdzić ile zostało mi jeszcze czasu. Stwierdziłam, że muszę się trochę pośpieszyć, bo za 40 minut, muszę być u babci pod domem.
*****
Zbiegłam po schodach na dół, widząc na zegarku, że jeśli za 5 minut nie będę u babci, wszystko się wyda.
Zabrałam z szafki szybko kluczyki, ubrałam na nogi buty i zamknęłam drzwi. Biegłam tak szybko, na ile mogłam. Chociaż nie czułam się najlepiej, to i tak w tamtym momencie tego nie czułam. Stres związany z tym, że Aaron odkryje moje kłamstwo, spowodował, że o niczym innym nie myślałam, tylko biegłam na oślep.
Dobiegając do domu babci, zauważyłam samochód bruneta na podjeździe. Wszystko stracone, Aaron już wie. Ale gdzie on jest? Babcia zaprosiła go do domu? Nic gorszego chyba nie może się stać.
Uparłam dłonie na kolanach, pochylając się i ciężko oddychając.
Gdy unormowałam już oddech, wyprostowałam ciało, nabrałam jeszcze powietrza do płuc i skierowałam się w stronę drzwi.
Powoli chwyciłam za klamkę i pociągnęłam ją w dół, chciałam odwlec tę chwilę. Bałam się, że Aaron się wkurzy i nie nie będzie chciał mnie już znać.
Zamarłam, kiedy zobaczyłam bruneta wesoło rozmawiającego z babcią. Coś tutaj było nie tak. Czy to cisza przed burzą?
- O Naomi już jesteś - powiedział Aaron, zauważając mnie.
___________
No i kolejny rozdział!
Miałam napisać wczoraj rozdział i dzisiaj z dwa, ale niektórzy ludzie potrafią działać na nerwy.
Straciłam ochotę do pisania na wattpadzie.
Ludzie tak bardzo zniechęcają do tego -,-
Nie wiem co wyszło z tego rozdziału... Nie jest on taki jak chciałam, ale postanowiłam wam go dodać.
Do zobaczenia 😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top