Rozdział 2
Wysiedliśmy przed jednym z najpiękniejszych domów w Rother. Rozejrzałam się po okolicy i stwierdziłam, że ten dom wyróżnia się z pośród innych.
Typowe dla biznesmenów.
W sumie sama w takim mieszkam, ale nie chwalę się tym naokoło. Chciałabym mieszkać w normalnym mieszkaniu i żeby moi rodzice chodzili do zwykłej pracy, jako zwykli pracownicy.
Staliśmy właśnie przed dużymi, białymi drzwiami, wyobrażając sobie już jak wygląda wnętrze. Pewnie wszytko dopracowane jak u nas.
Synek pewnie też elegancki i idealnie dopasowanym garniturze z muszką dopasowaną do koloru kreacji swoich rodziców. Rzygam już tymi wszystkimi przyjęciami.
W progu ujrzałam średniego wzrostu kobietę o ciemnych włosach. Pierwsze co przyciągało uwagę, była sukienka, która idealnie podkreśliła wąska talię.
- Witajcie - z transu wyrwał mnie dość melodyjny głos kobiety. - Zapraszam - gestem ręki wskazała, abyśmy weszli do środka. Każdego na powitanie pocałowała policzek, nie pomijając mnie. Starłam z polika jej ślinę i czerwoną szminkę, podążając za rodzicami.
- Cześć Frank - odezwał się mój tata, podając dłoń dość wysokiemu mężczyźnie.
- Witaj Isabell - zwrócił się Frank do mojej mamy, całując ją w dłoń. - Ty pewnie jesteś Naomi - wskazał na mnie.
- No chyba nikogo po za mną tutaj nie ma - wzruszyłam ramionami, denwewuje mnie takie coś, po co pyta skoro wie.
- Naomi.. - skarciła mnie matka, usmiechając się do Franka i próbując jakoś zatuszować moje zachowanie.
- Usiądźmy w salonie, zaraz gosposia przyniesie kolację - obok nas pojawiła się nie wiem jak ona miała na imię.
Wszyscy zasiedliśmy do stołu, oczekując na coś do jedzenia. Szczerze to przyszłam tutaj nie ze względu na moich rodziców, bo gdybym chciała to i tak bym poprosiła tatę, aby nie iść, tylko miałam nadzieję, że będzie coś dobrego do jedzenia.
- Więc Naomi masz jakieś plany na przyszłość - zagadała do mnie kobieta.
- Nie, znaczy pewnie jakieś studia - wzruszyłam ramionami, opierając łokcie na stole.
- Naomi.. - szepnęła do mnie mama. - To nie ładnie tak trzymać łokcie na stole.
- Gdzie my jesteśmy? W jakieś drogiej restauracji? - wywróciłam oczami, mając dość jej zachowania i tego, że zawsze muszę być perfekcyjna.
- Nie, ale tego wymaga kultura.
- Pieprzyć kulturę - po tych słowach, mama skarciła mnie wzrokiem. - No co? - oburzyłam się.
- A gdzie Matt? - zapytała moja matka.
To pewnie ten syn.
- Zaraz powinien zejść, był dzisiaj na treningu z piłki nożnej - powiedział Frank. - Trener powiedział, że jest najlepszym graczem - chwalił się jego ojciec.
Pewnie jest przystojnym dupkiem, który łamie serca wszystkim dziewczynom. Ma wyrzeźbiony brzuch, sześciopak i klatę jak Ronaldo. Wszystkie dziewczyny wzdychają na jego widok i chcą go w swoim łóżku, a jego błękitne oczy przenikają przez każde ciało.
- Dzień dobry - usłyszałam za sobą, więc odwróciłam się w stronę dobiegającego głosu.
Wow! On na serio jest przystojny.
- Cześć Matt - przywitał go mój tata, jak swojego kolegę.
- Jeszcze nic nie jecie? - zmarszczył brwi blondyn i usiadł naprzeciwko mnie, a ja spuściłam wzrok.
- Czekaliśmy na ciebie.
- Nie musieliście - kątem oka spojrzałam na niego, a nasze spojrzenia skrzyżowały się ze sobą, a chłopak w momencie uśmiechnął się do mnie.
Po chwili wybawiła mnie gosposia, która rozdała talerze i zaczęliśmy jeść. Nie musiałam już patrzeć na nikogo, tylko wbiłam swój wzrok w pięknie wyglądającą potrawę.
****
- Oprowadziłbyś Naomi po ogrodzie, pokazałbyś jej pokój? - zaproponowała jego mama, na co blondyn uśmiechnął się.
Nie.
- Tak, jasne - odpowiedział radośnie, wstając od stołu. - Chodź - zwrócił się do mnie, a ja spojrzałam na mamę, która swoim zabójczym wzrokiem kazała mi iść z nim.
- Zabić się czy uciec - powiedziałam sama do siebie.
- Nic z tych rzeczy - zaśmiał się chłopak, a ja miałam już go dość.
- Nie mówiłam do ciebie - podążałam za nim, chcąc jak najszybciej obejść ten ogród i wrócić do domu.
- Ale ja mówię do ciebie - przepuścił mnie w drzwiach tarasowych.
- Możesz iść do swojego pokoju czy coś, a ja tu posiedzę. Potem przyjdziesz po mnie i razem wrócimy do stołu.
- Nie - rzucił, siadając na hamaku.
- Nie?
- Nie - ułożył się wygodnie, założył ręce za głowę i zaczął się bujać.
- Aha - wzruszyłam ramionami i usiadłam na krześle.
Zapadła cisza. Blondyn delektował się promieniami słonecznymi, a ja siedziałam na krześle, wymyślając plan ucieczki na inny kontynent.
- Nie będziesz nic mówić? - zapytał zasłaniając dłonią oczy.
- A co ci mam mówić? Może opowiedzieć ci moją biografię? - zapytałam sarkastycznie.
- Chętnie posłucham - posłał mi swój słodki uśmiech.
- A ja chętnie stąd pójdę.
- Jesteś bardzo niemiła - zauważył, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Ostatnią rzeczą, na którą mam ochotę jest właśnie siedzenie tutaj z tobą, takimi rodzicami i moimi - zacisnęłam mocniej zęby.
- Widzę, że jesteś w takiej samej sytuacji jak ja - stwierdził, poklepując miejsce obok. - No chodź! - zawołał.
- To znaczy jak w takiej samej? - zapytałam marszcząc brwi i podeszłam bliżej.
- Rodzice zmuszają cię do tego, abyś chodziła na te wszystkie kolacje i była taka poprawna - spojrzał na mnie.
- Skąd wiesz?
- Moi są tacy sami, oni tak już mają - wzruszył ramionami, przybierając kamienny wyraz twarzy. - A po za tym zabawne to było jak twoja matka upominała cię cały czas, abyś czegoś nie robiła - zaśmialiśmy się oboje, dostrzegłam u chłopaka dołeczki w policzkach.
- To jest takie wkurzające - podsumowałam.
- Widać, że się im nie potrafisz stawić, chociaż masz zadziorny charakterek - on rozszyfrował mnie na wylot, wiedział wszystko.
- Nie wiesz jacy oni są, cały czas tylko mam się uczyć.
- Ja się im postawiłem i jedyne co należy do moich obowiązków to chodzenie na treningi, ale ja to lubię, a tata chce abym był kimś w tym sporcie - zaczął opowiadać, a ja nie chciałam aby przestawał.
- Ja próbowałam, ale matka jest nieugięta - westchnęłam.
- Chcesz się wkoncu wyrwać? - zapytał, a ja zmarszczyłam brwi, nie wiedząc co ma myśli.
- To znaczy?
- Mam dla ciebie propozycję - obwrócił się tak, żebyśmy siedzieli do siebie twarzami. - Jutro, ty i ja - pokazał na siebie i na mnie - Pojdziemy na nielegalną walkę.
- Żartujesz - wyśmiałam go. - Ty nie żartujesz - powiedziałam, widząc, że jemu nie jest do śmiechu.
- Wchodzisz w to?
- Nie ma mowy! - od razu po kręciłam głową.
- Nie daj się prosić, w końcu gdzieś wyjdziesz, a po za tym są wakacje - stwierdził, namawiając mnie.
- Nie - powiedziałam stanowczo.
- Dalej chcesz siedzieć w domu i się uczyć? - uniósł brwi do góry.
- Nie, ale.. - przerwałam. - Co ja powiem mamie?
- Nic, a co masz jej powiedzieć?
- No będzie się pytać gdzie idę.
- Księżniczko, to jest o 1 w nocy, ona wtedy raczej będzie spać.
- O której? - otworzyłam szerzej oczy.
- O 1 w nocy - powtórzył.
- No ja nie wiem... - zastanawiałam się, z jednej strony Matt ma racje, powinnam się wyrwać z domu, po to są zasady żeby je łamać, a ja właśnie chcę złamać jedną z ich, a z drugiej jak mama się dowie, to mnie zabije.
- Naomi.. - błagał.
- Okey, zgadzam się - chcę udowodnić, że nie jestem żadną sztywniarą, jestem pełnoletnia.
- I to mi się podoba - rozweselił się Matt. - A tak w ogóle Matt - wyciągnął do mnie dłoń.
- Naomi - odwzajemniłam gest.
- Piękne imię - spojrzał prosto w moje oczy.
- Wracajmy - stwierdziłam, wstając szybko z hamaka, co spowodowało, że blondyn wylądował na trawie.
- Ałć - złapał się za łokieć.
- O matko! - zatkałam buzię, ręką. - Przepraszam - przykucnęłam obok niego. - Ja po prostu.. przepraszam.
- Ładne majteczki - na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
- Och.. - fuknęłam. - Nienawidzę cię!
- Czekaj, słonko! - wstał szybko i podbiegł do mnie. - Daj mi swój numer - wyjął z kieszeni telefon, wręczając mi go.
- Nie pisz do mnie całymi dniami jak jakiś pedofil - oddałam mu go z powrotem.
- Będę pisał całymi nocami - puścił mi oczko, chowając komórkę z powrotem do spodni.
- Jesteś wkurzający - westchnęłam.
- Dziękuję? - zaśmiał się. - Zadzwonię jutro rano, to umówimy się w sprawie walki.
- Zamknij się! - przycisnęłam swoją dłoń do jego ust. - Chcesz żeby nas ktoś usłyszał?
- Na pewno usłyszą jak na mnie krzyczysz.
- Zamnij się już - wywróciłam oczami i razem wróciliśmy do stołu.
____________
Dam..dam
Nie wiem co dzisiaj za wena, nawiedziła mnie. Napisałam już 2 rozdziały tutaj + epilog 😱😱
Piszcie jak podoba się wam Naomi i Matt! 😘
Do zobaczenia ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top