7. Pocałuj mnie!

Dni mijąły, a moja codzienność wyglafala tak samo. Rano chodzę na zajęcia, a później siedzę w pokoju i czasami Dean zabierze mnie gdzieś. Jego kolega John chodzi własnymi ścieżkami i widujemy się tylko na noc. Nie był zadowolony faktem, że z nimi miałam zamieszkać, ale Dean powiedział, że on tutaj rządzi. Nie przypadliśmy sobie do gustu, ale to i tak lepsze niż mieszkanie z Megan. Trochę dziwnie się czuję z tym, że mieszkam w otoczeniu chłopaków, ale nie mam zamiaru narzekać. Blondyn o dziwo nie przyprowadza nikogo tutaj, tylko czasem wychodzi na miasto, ale z kolegami. Powiedziałam mu, że nie musi rezygnować z przyjemności, tylko żeby nie robił tego tutaj.

- Dean! - krzyknęłam, kiedy chłopak wskoczył na mnie i zaczął przytulać się do mojego ciała.

- Jesteś ciepła - wymruczał, a ja próbowałam zepchnąć tego wieloryba z łóżka. - U ciebie jest jakoś wygodniej - przyciągnął mnie do siebie.

- Zejdź z tego łóżka! - przystawiłam nogę do jego klatki piersiowej i odepchnęłam go od siebie, przez co wylądował na ziemi.

- Naomi - złapał się za żebra, a ja zaczęłam się śmiać.

- Ostrzegałam - pokazałam na niego.

- Idziemy gdzieś? - zapytał, wyraźnie znudzony i z powrotem wdrapał się na łóżko.

- Czytam - oderwałam wzrok od książki i położyłam ją sobie na kolanach.

- To przerwiesz, a później dokończysz - wziął ode mnie lekturę i położył na szafce.

- To gdzie chcesz iść? - westchnęłam, wiedząc, że i tak nie wygram z nim i mnie tak, czy tak gdzieś wyciągnie.

- Kino? - zaproponował, a na mojej twarzy pojawił się grymas.

- Znowu? - moja głowa zderzyła się z łóżkiem i zaczęłam gapić się w sufit. - Bądź kreatywny! - spojrzałam na niego, a ten zaczął zastanawiać się i chyba szukał inspiracji w oknie.

- To gdzie byś chciała? - zapytał, przenosząc wzrok na moją osobę.

- Nie wiem - wzruszyłam ramionami. - Na pewno coś zjeść - położyłam rękę na brzuchu, który domagał się jedzenia.

- MacDonald? - zaśmiał się, a mój żołądek aż skakał z radości.

- Ja już jestem gotowa - szybko zerwałam się z łóżka, złapałam po drodze buty i stanęłam koło drzwi.

- Żartowałem - zmarszczył brwi zdziwiony moją reakcją i rozłożył ręcę.

- Nie żartuj sobie z takich rzeczy - przybrałam poważny wyraz twarzy. On mnie chyba nigdy nie zrozumie.

- Dobra, dobra - uniósł ręce w geście obronnym. - To najpierw do parku, a później do Maka? - zapraponował, a ja wiedziałam, że nie ma takiej opcji.

- Najpierw do MacDonalda, późnej do parku - poklepałam go po torsie i wyszłam na korytarz, a on zaraz za mną.

- Jesteś głodna? - zapytał, a ja potwierdziłam gestem głowy.

Z Deanem przez te parę dni zbliżyliśmy się do siebie. Chłopak dba o to, żeby było mi w ich pokoju, jak najlepiej. Nie obiecuję sobie, że coś z tego będzie. Znamy się dopiero dwa tygodnie i nie jest to jakaś silna więź. Po prostu bardzo się lubimy. Zdążyłam go poznać z innej strony, z tej lepszej. Jest inaczej do mnie nastawiony i stara się nie być arogancki, chociaż czasem mu się to nie udaje. Blondyn jest na prawdę w porządku i na razie tylko z nim się można powiedzieć, przyjaźnię. Na uczelni rozmawiam też z Sam i Willem, którzy chyba mają coś ku sobie. Nie ma dnia, w którym by się o coś nie pokłócili, ale robią to w uroczy sposób. Zaczyna mi się tutaj podobać i póki co nie planuję wracać.
Dean sprawia, że w małym stopniu zapomniałam o Aaronie, który na początku naszej znajomości był wobec mnie taki sam, jak Dean. Już drugi raz przekonałam się, że nie należy oceniać po jednym spotkaniu. Nawet nie pytam rodziców, czy wiedzą coś na temat Aarona, bo myślę. że gdybym się dowiedziała, byłoby mi ciężej. Na pewno układa sobie życie i jak widać nie zależy mu na tym, aby się ze mną spotkać. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że nie było to nic poważnego. Gdyby było, to teraz byłby u mojego boku. Nie mam zamiaru się mu narzucać, skoro nie dzwoni, to wszystko jasne. Cały czas tęsknię za nim i najchętniej spakowałabym się i wróciła do domu, żeby tylko być przy nim. To dziwne, że mimo upływu czasu, wciąż nie mogę o nim zapomnieć i nie myślę o nim, jak o byłym chłopaku.

- Naomi - usłyszałam zachrypnięty głos chłopaka, więc odrzuciłam myśli związane z Aaronem na bok.

- Tak? - spojrzałam na niego, a ten patrzył na mnie, jakby martwił się o mnie.

- Cały czas odpływasz i żyjesz we własnym świecie - zauważył, a ja niestety musiałam przyznać mu rację, bo często wyłączałam się i nie obchodziło mnie, co się dzieje dookoła.

- Już tak mam - wzruszyłam ramionami, mając nadzieję, że nie będzie zgłębiać się w to.

- O czym tak myślisz? - znowu nie patrzył w moim kierunku, tylko cały czas przed siebie.

- O niczym takim - machnęłam delikatnie dłonią.

- Gdyby o niczym takim, to byś słyszała, co do ciebie mówiłem - teraz zerknął w moją stronę, ale po chwili znowu patrzył przed siebie. - Jeśli nie chcesz mówić, to nie nalegam.

- Zostawiłam chłopaka w moim mieście i wyjechałam tutaj, nawet mu o tym nie powiedziałam i się nie pożegnałam - założyłam kosmyk włosów za ucho.

- Czemu? - widziałam, jak jego brwi marszczą się.

- Długa historia - wesrchnęłam.

- Mamy czas - otworzył mi drzwi i wpuścił pierwszą. - Idę coś zamówić i później mi powiesz - odszedł.

- Okey - mruknęłam pod nosem, rozgladając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakiegoś wolnego miejsca.

Po kilku minutach Dean wrócił do mnie z pełną tacką jedzenia. Spojrzałam na niego, jak na wariata.

- Przecież my tego nigdy nie zjemy - przyłożyłam rękę do czoła, a blondyn podsunął mi jedzenie.

- Przecież byłaś głodna - oburzył się, ale w żartobliwy sposób.

- Nie aż tak.

- Nie wyjdziemy, dopóki tego nie zjemy - wskazał na cały stół.

- Zapowiada się długi wieczór - zabraliśmy się za przekąski, póki jeszcze były ciepłe.





Mój brzuch stanowczo mówił nie. Przecież ja przez tydzień tyle nie zjem, co dzisiaj. Dean chyba też był już pełen, bo widelcem grzebał w sałatce, która mu została.

- Wierzę w ciebie - zaśmiałam się, a on tylko wywrócił oczy.

- Nao, nie dam rady już - głęboko westchnął i odsunął od siebie kartonowe pudełko.

- Następnym razem ja zamawiam - zaśmiałam się i zaczęłam wstawać od stołu, żeby w końcu wyjść na zewnątrz, bo w środku było strasznie duszno.

- To będziemy jeść tylko frytki - wyrzucił do kosza papiery i wyszliśmy z budynku, kierując się w stronę parku.

- Ej! Frytki są pyszne! - zrobiłam złowrogą minę i założyłam oburzona ręce na piersi.

- Nawet nie próbuję się sprzeciwiać - przyznał mi rację i w końcu po raz pierwszy stanęło na moim.

Szliśmy wzdłuż ulicy, a później usiedliśmy na jednej z ławek i cały czas rozmawialiśmy ze sobą. Dean dowiedział się prawie wszystkiego o Aaronie. Nie miało to sensu, żebym przed nim ukrywała o chłopaku. Dean nie odezwał się ani słowem, nie prawił mi kazań, co powinnam zrobić. Po prostu wysłuchał mnie, a mi zrobiło się lżej na sercu. Nie wiem, dlaczego mu o nim powiedziałam, ale czułam chyba taką potrzebę. Jest pierwszą osobą, z którą mam tak dobry kontakt odkąd wybudziłam się. Nawet Matt już nie dzwoni tak często. Ma swoje życie i nie chcę mu zabierać czas. Jestem mu wdzięczna, za wszystko co dla mnie zrobił i teraz pora już pójść swoimi drogami.

- O mój Boże - przyjżałam się dokładniej postaci, która właśnie stała niedaleko mnie. To nie było możliwe. Nie miałam za bardzo, gdzie się schować, a nie chciałam, żeby mnie zobaczył. Rozglądałam się nerwowo po parku i jak na złość, wszędzie tylko drzewa z cienkimi pniami. Zobaczyłam, że brunet skończył rozmowę z jakimś mężczyzną i zaczyna iść w naszym kierunku.

- Naomi? - zmarszczył brwi, nie wiedząc o co mi chodzi, a ja wyczekiwałam najlepszego momentu.

- Pocałuj mnie! - usiadłam na nim okrakiem i przyssałam się do jego ust, nie zważając na to, czy jemu się podoba. Zasłoniłam włosami swoją twarz, aby mnie nie poznał i cały czas obejmowałam Deana, całując się z nim. Nie miałam innego wyjścia.


____________

Udało mi się napisać jeszcze jeden rozdział.
Ostatnio coś wena mnie nie opuszcza i miejmy nadzieję, że długo pozostanie.

Jak się w ogóle podobał?

Do zobaczenia kochani! ❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top