3. Co ty tutaj robisz?
Pierwsze zajęcia miały odbyć się za godzinę, a ja jestem w fatalnym stanie. Moje włosy przypominają teraz bocianie gniazdo, a oczy są podrążone. Nie mogę przyzwyczaić się do nowego miejsca, a najbardziej do łóżka. Przeglądnęłam się w lustrze i stwierdziłam, że ja nigdy nie wyrobię się i spóźnię się na te cholerne zajęcia.
Podreptałam do łazienki z zamiarem umycia zębów, uczesania się i zrobienia jakiegoś lekkiego makijażu. Stanęłam na palcach, aby przejść między ubraniami mojej koleżanki z pokoju. Megan to typowa bałaganiara, która nawet nie zwraca uwagi na to, że w naszym mieszkaniu panuje ogromny syf. Nie zamierzam sprzątać za nią, bo to co moje, to leży na swoim miejscu.
Chwyciłam za eyeliner i chciałam robić sobie lekkie kreski. Przystawiłam do powieki przedmiot i delikatnie pociągnęłam w kierunku włosów.
- Kurwa! - zaklnęłam, zaciskając mocniej szczękę. Przestraszyłam się, kiedy dziewczyna głośno chrapnęła i tym o to sposobem, zepsułam cały makijaż.
Nie lubię jej i daje jej to jasno do zrozumienia. Mamy dwa inne charaktery i nie dogadujemy się. Co prawda minęły dopiero trzy dni, ale ja już mam jej dość. Gdyby była taka szansa, to bym się przeniosła do innego pokoju, ale niestety nie ma takiej możliwości. Megan jest starsza ode mnie i wydaje jej się, że może wszystko. Nie liczy się z moimi słowami, ma mnie w dupie, kiedy upominam ją, że ma za sobą sprzątać. Przynajmniej znika na całe dnie i przychodzi dopiero wieczorem, albo w nocy z pudełkiem pizzy i alkoholem. Jak dla mnie to całkiem przypadkowo, mógłby przejechać ją pociąg.
- Jak się spało? - zapytała, przeciągając się i ziewając. A to nowość, Megan wstaje o ósmej rano.
- Zajebiście - powiedziałam sarkastycznie, a ta tylko prychnęła. Nienawidzę jej.
Wszystko robi, aby wyprowadzić mnie z równowagi, bo wie, że łatwo doprowadzić mnie do stanu krytycznego.
Podobno chodzi z jakiś chłopakiem, typowy dresiarz. Nie jest od nas. Zamiast chodzić na wykłady, to panoszą się po mieście. Ogarniacie? Grupka łysych dresiarzy z fajeczką w ręce i straszących biedne dzieci. Tak właśnie wygląda gang naszej Megan. A tak a propo, to dziewczyna jest tutaj, tylko dlatego, że ma dzianych rodziców, którzy chcą, aby ich dziecko miało jakieś dobre wykształcenie. Wpływowi ludzie mogą mieć wszystko czego chcą, a ja zwykła Naomi, muszę niekiedy błagać, żeby mnie przyjęli. Jest mi szkoda tylko tych, którzy się nie dostali, a świetnie im idzie nauka i mają w życiu jakieś plany, a tacy jak nasza Megan zajmuje im te miejsca.
- Widzę, że pilna z ciebie uczennica, młoda - zakpiła, a ja nawet nie odpowiedziałam, tylko podeszłam do szafki i chwyciłam za torbę pakując do niej potrzebne mi rzeczy.
- Jak wrócę, to ma tu być czysto - rozejrzałam się dookoła i wskazałam na ogromną ilość papierów, które były rozrzucone po całym pokoju.
- Zluzuj majty, młoda - machnęła ręką i znowu przykryła się pościelą po
czubek nosa.
- Idę, zamknij pokój, jak będziesz wychodzić - rzuciłam i wyszłam z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.
Ten dzień nie zaczął się dobrze.
Spóźniona weszłam na salę i wszystkie oczy zostały zwrócone w moją stronę. Wykładowca, który stał tyłem do mnie, w pewnym momencie odwrócił się w moim kierunku i szybko wzrokiem przeleciał po sali, zatrzymując go właśnie na mojej osobie.
- Szlag - powiedziałam cicho, żałując, że robiłam ten głupi makijaż. Już lepiej było przyjść bez makijażu i nikt nie zwróciłby na mnie uwagi, niż żeby kilkadziesiąt osób patrzyło i skanowało moje ciało z góry na dół.
- Nie lubię, jak ktoś się spóźnia - usłyszałam donośny głos mężczyzny, który zaczął bawić się wskaźnikiem. - I to jeszcze w pierwszy dzień - dodał po chwili, a gdy odwrócił ode mnie wzrok, znowu ja zaczęłam szukać jakiegoś wolnego miejsca.
Zostało parę siedzień. Kilka na środku sali, a jedno w kącie. Oczywiście, że wybrałam to na końcu i pędem puściłam się, aby zająć tamto miejsce i żeby wszyscy tak na mnie nie patrzyli.
- On tak podobno zawsze - odwróciła się do mnie ładna brunetka, której oczy zaraz skupiły całą moją uwagę. - Nie przejmuj się - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Pieprzysz głupoty, Sam - odwróciłam się w bok i zobaczyłam chłopaka o kruczych włosach i cudownych ustach, które były pełne i malinowe.
- To jest twój dalszy wujek i dlatego tak mówisz - fuknęła w jego kierunku.
Aha, czyli wszyscy tutaj są tylko przez rodzinę, albo kasę.
- To nie zmienia niczego - oburzył się, a ja oparłam się i skupiłam się na wykładach, nie chcąc im przerywać tej fascynującej rozmowy.
Zaraz gdy profesor się z nami pożegnał, wybiegłam z sali i chciałam, jak najszybciej znaleźć się w domu. Kolejne zajęcia dopiero mam po południu, więc za ten czas chciałam wybrać się na małe zakupy.
- On nie jest taki zły - obok mnie pojawił się ten sam chłopak, co siedział ramię w ramię ze mną. - Nie zrażaj się do niego.
- Po co mi to mówisz? - nie zwalniałam kroku, bo mi się spieszyło i nie miałam zamiaru wdawać się z nikim w dyskucję.
- Nie wiem - wzruszył ramionami. - Will - wyciągnął rękę w moim kierunku.
- Naomi - odwzajemniłam gest. - Wybacz, ale się muszę iść - chciałam się pożegnać i szybko wrócić do akademika, po więcej pieniędzy.
- Podwiozę cię - zaproponował.
- Nie rób sobie kłopotu - pokręciłam głową, odmawiając, ale w głębi serca miałam nadzieję, że mnie jednak podwiezie, bo nie chciało mi się wracać na nogach, a do tego ten dzień nie należy do najlepszych.
- Nie ma żadnego kłopotu - uśmiechnął się szeroko i poprowadził mnie do swojego samochodu.
- Dziękuję - posłałam mu szeroki uśmiech i wysiadłam z pojazdu, kierując się do budynku.
Stanęłam przed drzwiami i zaczęłam szukać w torbie kluczy. W końcu udało mi się je znaleźć i przekręciłam je w zamku. Wchodząc do środka, miałam nadzieję, że mojej współlokatorki nie będzie, jednak się myliłam.
Ale to co zastałam w pokoju, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Jak można tak doprowadzić pokój przez godzinę? Przecież to wygląda, jak najgorszy burdel. Zobaczyłam, że dziewczyna jest rozwalona na łóżku i śpi w najlepsze, a przy tym jeszcze strasznie chrapie. Jeszcze wszystko byłoby okey, gdyby nie to, że ubrudziła całe moje łóżko.
- Maegan, ja pierdolę - krzyknęłam jej nad uchem, a ta tylko przekręciła się na drugi bok. - Wstawaj! - potrząsnęłam ją kilka razy.
- Czego kurwa?! - szybko wstała z miejsca i zaczęła mnie popychać przez co trafiłam na ścianę.
- Miałaś posprzątać, a nie narobić większego syfu! - warknęłam, ale w głębi serca czułam strach, nie miałam pojęcia do czego ona jest zdolna.
- Jak ci się nie podoba, to wypiedalaj! - otworzyła drzwi i wypchała mnie z pokoju.
- No chyba sobie żartujesz? - zmarszczyłam brwi i spojrzałam na nią z wielkimi pytajnikami w oczach.
- Czy ja ci do chuja wyglądam, jakbym żartowała? - stanęła w drzwiach i nie chciała mnie przepuścić. - Gdzie się wybierasz? - odepchnęła mnie ponownie.
- Chcę wejść do swojego po.. - poczułam, że mój policzek zaczyna mnie piec.
- Może to coś cię nauczy, wypad! - trzasnęła drzwiami i tyle ją widziałam.
Usiadłam na korytarzu i przyłożyłam rękę do policzka, który niesamowicie bolał. Ona jest niepocztalna. Jak mogę nie wejść do własnego pokoju i to do tego z takim burdelem?
Nie wiem ile upłynęło od tamtego zdarzenia, ale oczy powoli zaczęły mi się zamykać. Zostałam bez grosza i klucza. Po prostu lepiej być nie może. Spojrzałam w bok i zobaczyłam znajomą mi postać, która szła w moją stronę. Nasze spojrzenia skrzyżowały się ze sobą, a chłopakowi zszedł uśmiech z twarzy.
- Co ty tutaj robisz? - zdziwiłam się, szybko podnosząc się z zimnej podłogi.
_________
Mam nadzieję, że się podoba i cieszycie się z tej drugiej części.
Do następnego 😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top