15. Jesteś egoistą
Z samego rana postanowiliśmy pojechać do moich rodziców. Oczywiscie byli zaskoczeni moją wizytą, ale też tym, że to właśnie stał Aaron u mojego boku. Z początku trudno było im zaakceptować fakt, że dałam mu kolejną szansę. Sama sobie nie mogę uwierzyć, że to naprawdę się dzieje.
Później odwiedziliśmy rodziców Aarona, którzy okazali się być zajebistymi ludźmi. Od mamy bruneta bije takie ciepło, że najchętniej zostałabyś w ich domu na zawsze. To cudowne, że mają ze sobą tak wspaniały kontakt. Zawsze chciałam by moi rodzice też mi poświęcali tyle czasu i byli chociaż w małym stopniu podobni do nich. Nawet nie mam albumu ze zdjęciami, kiedy byłam mała, bo oczywiście nikt nie miał czasu, żeby zrobić chociaż jedno zdjęcie swojej córce. W przeciwieństwie do mnie Aaron ma bardzo dużo zdjęć i pokazał mi je wszystkie. Właśnie taką chciałam mieć rodzinę.
- Naomi? - głos chłopaka wyrwał mnie z zamyśleń.
- Tak? - odwróciłam się do niego i zobaczyłam, że się mi przygląda.
- Odkąd wyszliśmy od moich rodziców, nie odezwałaś się i jesteś jakaś przybita - stwierdził, a ja wiedziałam, że rozgryzł mnie.
- Tylko trochę zamyśliłam się - machnęłam rękę i oparłam głowę o szybę.
- Powiedz mi, co się dzieje? - położył swoją ciepłą dłoń na mojej i ścisnął ją lekko.
- Tak sobie myślę, że swojemu dziecku będę poświęcać więcej czasu niż moi rodzice mi - westchnęłam i na wspomnienia łza spłynęła mi po policzku. - Co ja mówię, oni nigdy nie spędzali ze mną czasu.
- Kochanie - dotknął mojego policzka i widziałam, że zjezdza na pobocze. - Dlaczego teraz o tym myślisz? - zgasił silnik i odwrócił się w moją stronę.
- Ty miałeś normalny dom, gdzie twoi rodzice mieli dla ciebie czas i masz normalny dom, a ja? - spuściłam wzrok. - Ja miałam rodziców, którzy cały czas pracowali, a jedyną osobą, z którą mogłam porozmawiać, to była najpierw opiekunka, a później gosposia. Wiesz, jak ja się czułam? Nie ma między nami takiej więzi, jak między wami.
- To nie twoja wina - pochylił się w moją stronę i oparł swoje czoło o moje. - Nie cofniesz czasu, ale możesz sprawić, że nasze dzieci, nie poczują tego nigdy, co właśnie ty czujesz.
- Nie wiadomo, czy NASZE - podkreśliłam ostatnie słowo.
- Chuj z tym - powiedział niedbale, a ja zaśmiałam się. - Ale wiesz, nie ma innej opcji, żebyś pieprzyła się z kimś innym, niż ze mną - jego stanowczy głos sprawił, że naprawdę uwierzyłam w to, że będziemy ze sobą szczęśliwi.
- Nie możesz mi zabronić - zmrużyłam oczy, zakładając ręce na piersi.
- Mogę - warknął. - Nikt nie będzie cię dotykać, tylko ja - jego dłoń powędrowała na moje udo i powoli przesuwała się do góry. - Jeśli niezgadzasz się z tym, to zdejmij moją rękę - szepnął mi do ucha i zaczął maskować moją łechtaczkę, sprawiając, że czułam przyjemne dreszcze przechodzące przez moje ciało. - Nie potrafisz się mi oprzeć, prawda? - przygryzłam wargę.
- Aaron - wciągnęłam więcej powietrza do płuc.
- Możemy jechać - złożył delikatny pocałunek na moich wargach i zapiął pasy.
Dupek.
Spojrzałam na niego, jak na największego frajera na świecie, a ten tylko uśmiechnął się do siebie.
- Jesteś egoistą - rzuciłam, spoglądając na niego i kiwając głową.
- Tylko dlatego, że zostawiłem cię taką mokrą i podnieconą? - uniósł brwi do góry. - Tak, nie pozwoliłem ci dojść.
- Ostatni raz dotykałeś mojej pupy! - założyłam ręce na klatce piersiowej i udawałam obrażoną.
- Ej! - oburzył się, patrząc na mnie swoimi brązowymi tęczówkami. - To nie fair!
- Możesz to traktować jako karę - posłałam mu buziaka w powietrzu, ciesząc się ze swoje wygranej. Tak Aaron, to ja jestem dzisiaj górą.
- Kotku - zabrał jedną dłoń i pocałował ją. - Dzisiaj wieczorem będziesz szczytować wiele razy, obiecuję.
- Czy my nie możemy porozmawiać normalnie, jak inne pary? - prychnęłam.
- Przecież rozmawiamy o seksie, a seks jest normalną rzeczą - jego uśmiech wskazywał na to, że dobrze się bawi, gdy ja czuję zawstydzenie. - Chyba, że wolisz porozmawiać o pogodzie? - spojrzał przelotnie na mnie, z pytajnikami w oczach.
- Może być.
- Ale jednak to nie dobry pomysł - spojrzał w górę.
- Dlaczego - zdziwiłam się, marszcząc przy tym brwi.
- Bo właśnie zauważyłem chmurę w kształcie kutasa - roześmiał się, a ja miałam ochotę przywalić mu w ten pusty łeb.
- Jesteś w chuj zboczony - uderzyłam go w ramię, ale oczywiście nie zrobiło to na nim większego wrażenia.
- Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, wyobrażałem sobie, jak leżysz pode mną, naga - mówił to bez większego zajęknięcia.
- Dość - zatkałam dłońmi uszy, nucąc sobie piosenkę. - Nie chcę wiedzieć, jakie ty masz fantazje.
- Mogę ci o nich opowiedzieć - poruszał brawiami.
- Nie! - krzyknęłam, a ten zaczął się śmiać.
- Twoja strata - wzruszył ramionami i spojrzał na mnie, jakbym przegrała życie.
Wyciągnęłam z kieszeni telefon i z zamiarem napisania do Deana, wybrałam jego numer.
- Wracamy jutro? - zapytałam, odrywając wzrok od ekranu i przenosząc go na Aarona.
- Może we środę?
- Opuszczam zdecydowanie za dużo zajęć - marudziłam, bo faktycznie prawie w ogóle nie chodzę na wykłady.
- Pomogę ci się uczyć - szepnął mi do ucha i przygryzł płatek. - Będzie też trochę praktyki - zachęcał.
- No nie wiem - wypuściłam głośno powietrze, zastanawiając się nad jego propozycją.
- Aaronowi odmówisz? - łasił się jak kot do mojego policzka.
- Patrz na drogę! - pouczyłam go, bo jestem za młoda, żeby umierqc.
- A tak w ogóle, to czemu pytasz i z kim piszesz? - powiedział twardo, natychmiastowo zmieniając ton.
- Zazdrosny? - uśmiechnęłam się.
- O kogoś takiego jak ten twój Don? - prychnął. - Przecież to żadna konkurencja.
- Dean - wywróciłam oczami.
- Niech będzie, jak chce - machnął ręką. - Daj telefon - wyciągnął dłoń.
- Po co?
- Zobaczysz - chwycił za telefon i zaczął coś pisać, co chwilę zerkając na drogę.
- Aaron - próbowałam wywrać mu telefon, bo zorientowałam się, że pisze do Deana. - Nie pisz mu nic! - odpuściłam, bo wiedziałam, że chłopak prowadzi.
- Proszę - oddał mi urządzenie, a ja natychmiast wyswietliłam wiadomość. Znaczy chciałam wyświetlić.
- Usunęłeś? - oburzyłam się, bo nie mogłam zobaczyć, jakie głupoty napisał.
- Tak - zadowolony potwierdził głową.
******
Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam sporych rozmiarów pomieszczenie. Wszystko było oświetlone, a sala przypominała trochę tę, na której poznałam Aarona. Głosy dzieciaków niosły się po hali, docierając do moich uszu. Widziałam radość na twarzach tych dzieci. Przeważali chłopcy, ale dziewczyn też nie brakowało. Każdy z zapałem ćwiczył.
- Aaron! - krzyknął mały blondynek, który szybko ruszył w maszym kierunku.
- Cześć łobuzie - podniósł go do góry i zamknął w uścisku. Patrzyłam z podziwem na chłopaka obok, który z taką sympatią wszystkich witał. - Ćwiczyłeś dzisiaj prawy sierpowy? - uniósł brwi, a chłopczyk przestawił rączki do buzi.
- Carlos powiedział, że jestem oporny i może za pięćdziesiąt lat mi się uda - zaśmiał się.
- Ja cię za chwilę nauczę, okey? - postawił go na ziemię.
- To twoja dziewczyna? - spojrzał teraz swoimi wielkimi, niebieskimi oczami na mnie.
- Nie wiem, czy ona chciałaby - popatrzył przelotnie na mnie.
Wiedział kurwa, jak zagrać.
- Chciałabyś? - blondyn klasnął w rączki i spojrzał na mnie, wyczekującą odpowiedzi.
- Tak - zgodziłam się, chociaż mój rozum mówił, że drugi raz nie wchodzi się do tej samej rzeki.
- Ale fajnie - podsumował chłopczyk i pobiegł do innych, żeby pewnie powiedzieć o mnie.
- No fajnie - westchnęłam.
- Też się cieszę - pocałował mnie w policzek i pociągnął za rękę.
- To jest dziewczyna Aarona - chłopak był wyraźnie zadowolony z tego faktu i rozpowiadał wszystkim, pokazując na mnie.
- Hej - przywitałam się, machając im.
- Carlos - zapewne trener, który wyglądał na takiego, podał mi dłoń.
- Naomi - odwzajemniłam gest.
- Teraz moja dziewczyna pokaże wam, co nauczyłem ją kiedyś - powiedział dumnie Aaron, a ja spojrzałam na niego, sprawdzając, czy on na poważnie mówi.
- Ja? - wskazałam na siebie, a wszystkie dzieciaki patrzyły.
- Tak - pokiwał głową.
*******
Byłam wykończona dzisiejszym dniem. Najpierw wizyta u moich rodziców, później u Aarona i na końcu jeszcze hala. Dzieciaki wymęczyły mnie totalnie. Nigdy nie podejrzewałabym, że brunet ma takie podejście do dzieci.
- Miałaś dzisiaj dostać takiego orgazmu, jakiego jeszcze nie miałaś - dłoń Aarona powędrowała na moją pupę.
- Jestem zmęczona - odwróciłam się do niego przodem i wtuliłam w nagi tors.
- Tedy czy Aby cię tak wymęczył? - zaśmiał się, a mi wróciły wspomnienia, jak dwóch maluchów biło mnie i dopiero Aaron odciągnął ich ode mnie.
- Dwa małe diabły - warknęłam.
- To tylko dzieci - bawiło go moje nieszczęście.
- Te twoje dzieci zrobiły mi siniaka na udzie - odkryłam kawałek uda, podnosząc do góry spodenki.
- Boli? - osunął się w dół i zaczął całować zasiniałe miejsce. - Lepiej? - składał krótkie pocałunki na mojej skórze.
- O wiele - uśmiechnęłam się.
- Doktor Aaron zawsze pomoże - złapał za gumkę spodenek, powoli ściągając je ze mnie. - Mam też coś na zmęczenie - zawisł nade mną i zaczął całować szczękę. Zjeżdżając powoli w dół. Coś czuję, że przed nami ciężki maraton.
Wszystko wydawało się być takie piękne, ale przeczuwałam coś złego.
___________
Wracam do was skarby moje ❤
Ten tydzień miałam taki zakręcony i cały czas poza domem. Nie miałam, kiedy napisać rozdziału, a jak już znalazłam dzień, to zaczęłm oglądać serial i się wciągnęłam.
Oglądał ktoś Skam? Polecacie?
Piszcie też co myślicie o rozdziale!
Do zobaczenia 💕
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top