12. Noc u byłego
Było mi tak cieplutko, tak wygodnie. Do moich nozdrzy najpierw trafił zapach perfum Aarona, a później kawy. Mogłabym tutaj leżeć wiecznie. Znacie to uczucie, kiedy rano jest wam tak zajebiście w lóżeczku, że nie chce wam się budzić? Tak właśnie miałam dzisiaj. Zaraz, zaraz. Perfumy Aarona, kawa, nadzwyczajnie wygodne łóżko. Gdzie ja jestem do cholery?
Otworzyłam natychmiast oczy i zobaczyłam pokój, który był bardzo ładny. Przypominał trochę hotelowy. Zaczęłam przypominać sobie ostatnie wydarzenia. Była impreza, później Aaron zamknął nas w tej spiżarni. Rozmawialiśmy ze sobą i piliśmy. Tak, piliśmy wino. Było smaczne. Nie mogłam tylko przypomnieć sobie o czym rozmawialiśmy, wiem, że później film mi się urwał.
Ja pierdole.
A jeśli ktoś mnie zgwałcił? Zabrał tutaj? Chce wywieźć i później sprzedać do budelu. Po co ja w ogóle szłam na tę imprezę? Teraz nie wiem, gdzie jestem i co w ogóle robiłam przez ostatnie godziny.
Już w mojej głowie zaczął rodzić się plan, jak stąd uciec. Rozejrzałam się po pokoju i natrafiłam na drzwi, które musiały prowadzić do innego pomieszczenia. Obejrzałam się w drugą stronę i zauważyłam, że jakiś koleś jest na balkonie i jest oparty o barierkę. Bez większego namysłu wyskoczyłam z łóżka, dobiegłam do drzwi balkonowych i zamknęłam je. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że to Aaron. Z bliska od razu poznałam jego blizny na nagich plecach. Chłopak odwrócił się do mnie i zmarszczył brwi, podchodząc z kubiem w ręce do szyby. Odetchnęłam z ulgą i otworzyłam mu, aby mógł wejść do środka.
- Co to miało znaczyć? - zaśmiał się, a ja strzeliłam sobie w myślach patelnią w głowę. Jak mogłam pomyśleć, o takich głupotach.
- Nie wiedziałam, gdzie jestem i w ogóle nie poznałam cię - próbowałam jakoś się wytłumaczyć.
- Chodź śniadanie masz gotowe - gestem ręki pokazał na pomieszczenie obok, a że byłam strasznie głodna, to nie musiał mnie długo namawiać.
- Jak się tutaj znalazłam? - zapytałam, krocząc za nim i podziwiając piękne pomieszczenie.
- Zasnęłaś wczoraj i cię tutaj przywiozłem - wzruszył ramionami i pokazał, abym usiadła na krześle.
- Jechałeś po pijaku? - oburzyłam się, nachylając do przodu. - Zgupiałeś? Mogłeś nas zabić!
- Ale nie zabiłem - uśmiechnął się szeroko i upił łyk kawy, która z resztą tak cudownie pachniała.
- Mogłeś - powtórzyłam dobitnie.
- Jedz, bo już pewnie jest zimne - pogonił mnie i już brałam łyżkę, kiedy zobaczyłam, że mam na sobie całkiem inne ubrania, jak wczoraj.
- Aaron?! - zwróciłam się do niego.
- No? - spojrzał na mnie spod rzęs i odłożył widelec.
- Podobało ci się, jak mnie przebierałeś? - uniosłam brwi, sfrustrowana jego zachowaniem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - pochylił się nade mną i przyłożył na chwilę swoje usta do mojego czoła. Nie zdążyłam zareagować, na jego zachowanie. A może nie chciałam reagować.
- Dotykałeś mnie, jak ja spałam i nie byłam świadoma? - byłam na niego wściekła, ale jakoś nie potrafiłam się na niego obrazić, ani wykrzyczeć mu w twarz.
- Zrobiłem ci nawet palcówkę - powiedział dumnie, poruszając znacząco brawimi.
- Aaron - oparłam głowę o rękę. Czy ja muszę siedzieć z tym głupim człowiekiem tutaj? Odpowiedź brzmi: Nie, Naomi, ale ty chcesz z nim przebywać.
- Nie zrobiłbym nic, bez twojej zgody - zapewnił. - Ale w sumie, już widziałem cię nago, więc nie byłaby to dla mnie żadna nowość - odruchowo złapałam się za cycki, aby sprawdzić, czy mój stanik jest na miejscu. Nigdy nie wiadomo, kiedy Aaron mówi prawdę.
- Też cię widziałam nago i żadnych rewelacji nie ma - wystawiłam mu język, a ten zmrużył oczy.
- Czy ty aby na pewno nie byłaś pijana, gdy uprawialiśmy seks? - zmaraszczył brwi i spojrzał na swoje przyrodzenie.
- Zapewniam cię, że byłam świadoma i z moim wzrokiem jest całkiem nieźle - zapewniłam, biorąc do buzi kolejną łyżkę płatków.
- Mogę ci pokazać, to się przekonany kto ma rację - wstał, odsuwając przy tym krzesło i zaczął rozpinać pasek, który utrzymywał spodnie na jego wąskich biodrach.
- Siadaj! - krzyknęłam, momentalnie łapiąc go za nadgarstek i sadzając z powrotem na krześle, a drugą ręką zakryłam sobie oczy, na co chłopak zaczął się śmiać.
- My spaliśmy razem?
- No, a niby jak?
- Osobno? - zasugerowałam.
- Ciekawe niby gdzie ja miałbym spać? Na podłodze? - uniósł jedną brew do góry, przed co wyglądał komicznie.
- No na przykład - zgodziłam się. - Mogłeś zawieźć mnie do akademika.
- Wolałem, żebyś była bezpieczna - zaczął grzebać w misce, przez co wiedziałam, że nie jest już głodny.
- Przecież w akademiku nic by mi się nie stało? - naciągnęłam koszulkę na uda, ponieważ podwinęła się mi do góry.
- Nie wiadomo, czy twój chłopak do końca ma czyste myśli - przeczesał swoje włosy, które były w totaknym nieładzie. - Kawy? - chwycił za naczynie.
- Po proszę - przytaknęłam i wciąż patrzyłam albo na klatkę piersiową chłopaka, albo w jego oczy. - Można to samo powiedzieć o tobie.
- Do mnie masz większe zaufanie - stwierdził, a ja upewniłam się, czy się nie przesłyszałam.
- Albo wcale go nie mam.
- Kłamiesz.
Cwaniaczek.
- Muszę wracać do akademika - odsunęłam do tyłu krzesło i zaczęłam iść w kierunku sypialni.
- Jest sobota - wszedł za mną z dziwną miną, jakby uważał mnie za głupią.
- No i co? - zapytałam. - To nie zmienia faktu, że nie powinno mnie tutaj być - rozglądnęłam się po pokoju, w poszukiwaniu moich ubrań.
- Dlaczego? - podszedł do komody i podał mi złożone w kosteczkę wczorajsze ciuchy.
- Złamałam kolejne postanowienie - wzięłam od bruneta ubrania i stałam tak z nim twarzą w twarz.
- Związane ze mną? - jego palce powędrowały na mój podbródek, a ja nie mogłam zareagować. Powinnam odejść, ale nie zrobiłam tego. - Powiedz mi - rozkoszowałam się jego dotykiem i wyłączyłam się całkowicie.
- Nie powinnam zbliżać się do ciebie, a wciąż to robię - mój język plątał się niesamowicie i to wszystko przez niego.
- Działam na ciebie, jak dawniej? - zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, przez co czułam na twarzy jego miętowy zapach.
- Naprawdę muszę już iść - próbowałam jakoś uniknąć jego pytania i miałam nadzieję, że się nie domyśli.
- Gówno prawda - rzucił. - Pamiętasz, co mi wczoraj mówiłaś? - zapytał, a ja postanowiłam udawać, że byłam tak najebana, że nie pamiętam. Prawda była taka, że już przy śniadaniu przypomniałam sobie.
- Nie - skłamałam i oczekiwałam, czy wyczuł to.
- Nie potrafisz kłamać - jego druga dłoń spoczęła na moich plecach. - Wiem doskonale, że wszysrko pamiętasz, tylko teraz na trzeźwo ci jest gorzej przyznać, że nadal coś do mnie czujesz.
- Wcale tak nie jest - wybełkotałam, rozkoszując się dotykiem Aarona, który sprawiał, że nic mi do szczęścia więcej nie było potrzebne.
- Jest - powiedzisl twardo. - Byłoby lepiej, gdybym odszedł? - pokiwałam głową. - Zawsze lubiłem robić ci na złość i tym razem zrobię tak samo, ale wiedz, że tym razem wyjdzie nam to na dobre - odszedł, po prostu zostawił mnie osłupiałą na środku pokoju i poszedł sobie.
W co ja się wpakowałam.
Zabrałam swoje rzeczy i zobaczyłam drzwi, więc stwierdziłam, że musi to być łazienka. Przebrałam się tam szybko i przemyłam twarz, chcąc jak najszybciej wydostać się z tego hotelu. Źle się stało, że go spotkałam. Po co ja w ogóle piłam z nim to wino?
Po cichu wyszłam z łazienki i rozejrzałam się dookoła. Chłopka nigdzie nie było, więc stwierdziłam, że to dobry czas na ucieczkę. W kącie stały szpilki, szybko chwyciłam za nie i byłam już tak blisko drzwi, kiedy usłyszałam ten głos.
- Odwiozę cię - powiedział spokojnie, a ja westchnęłam. Czułam się, jak wtedy, kiedy uciekałam z domu.
- Nie trzeba, poradzę sobie.
- Tak samo, jak z winem? - uniósł brwi do góry i zaśmiał się. No kurwa, śmieszne.
- Owszem - zgodziłam się.
Po piętnastu minutach podjechaliśmy pod budynek i nie zamieniając z nim żadnego zdania, wyszłam z samochodu. Ruszyłam w kierunku pokoju i zastanawiałam się, co powie mi Dean. Dopiero przed wejściem do akademika, zdałam sobie sprawę, że na imprezie została moja torebka.
Przełknęłam głośno ślinę i pociągnęłam za klamkę. Całe szczęście, że drzwi były otwarte.
Weszłam do środka i zobaczyłam śpiącego chłopaka, oraz Deana, który przeglądał coś w telefonie. Zerwał się, widząc mnie wchodzącą do pomieszczenia.
- Gdzie byłaś? Szukałem cię - był chyba zły.
- U koleżanki - skałamałam, mając nadzieję, że nie wyczuje mojego małego kłamstewka. - Poszłam do łazienki i wyciągnęła mnie na spacer i tak zaszłyśmy do jej domu - tłumaczyłam. - Dziękuję, że zabrałeś mi torebkę - uśmiechnęłam się do niego.
- Nie ma sprawy - rzucił. - Na więcej razy informuj mnie, o swoich zamiarach.
- Przepraszam - było mi go naprawdę szkoda, ale nie powiem mu prawdy. - A jak się bawiłeś? - usiadłam na łóżku, sciahajac buty.
- Wróciłem do domu, zaraz po tym jak zniknęłaś.
- Okey - odetchnęłam z ulgą, że uwierzył mi w moją wersję. Czułam się, jakbym go zdradziła. Jakbym zdradzała ich obu. Muszę coś z tym zrobić.
_____________
Chcieliście więcej Aaona, to jest.
Rozdział pisany na dwa razy, więc jakby były jakieś sprzeczności, to piszcie.
Mam nadzieję, że się podoba ❤
Kolejny rozdział pojawi się możliwe, że jutro.
Do następnego 😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top