1. Drugie życie

- Podasz mi ten karton? - zwróciłam się do taty, który stał w progu i miał ręce po obu stronach bioder.

- Tak, tak jasne - ocknął się i pośpiesznie zabrał ciężkie pudełko do rąk i zaczął iść w moim kierunku.

- Daj mi - wyciągnęłam ku niemu ręce, aby wziąć następnie pakunek.

- Nie - powiedział stanowczo. - Ja zaniosę, ty nie powinnaś jeszcze się przemęczać.

- Tato - wywróciłam oczami, ciężko wzdychając. - Już minął miesiąc od wyjścia ze szpitala i mam się dobrze - warknęłam, bo nie lubiłam jak ktoś się nade mną użalał.

- Kochanie - włożył karton do bagażnika. - Ja tylko nie chcę, żeby ci się coś stało - wyprostował sylwetkę i otrzepał ręce z brudu.

- Jestem zdrowa, nic mi już nie jest - założyłam ręce na piersi.

- Przyniosłam wam kanapki na drogę - z domu wyłoniła się mama, która teraz była optymistycznie nastawiona do życia, nie to co jeszcze parę miesięcy temu.

- Dziękuję - zabrałam od niej plastikowe opakowanie i wrzuciłam je na tylnie siedzenie.

- To już wszystko? - usłyszałam głos mężczyzny, który jeszcze raz sprawdził, czy zabrał dokumenty i wszystkie moje rzeczy.

- Tak - przytaknęłam. - Chyba tak - dodałam po chwili.

- Wpaniemy do ciebie niedługo, więc jak będziesz czegoś potrzebować, to ci przywieziemy - uśmiechnęła się mama.

- Pa mamuś - podeszłam do niej i mocno przytuliłam. - Będę tęsknić - uczepiłam się jej, jak małpka i nie chciałam puścić.

- Też będę tęsknić kotek - ucałowała moje czoło i jeszcze raz przyciągnęła do swojego ciała. - Zadzwoń później - powiedziała, gdy oderwałam się o niej.

- Na pewno zadzownię, pa - pomachałam jej na pożegnanie i wsiadłam do samochodu.

- Bądź grzeczna! - zaśmiała się, a ja razem z nią.

Rodzice się pożegnali i tata wsiadł do samochodu, odpalił silnik i ruszyliśmy w kierunku naszego celu.

Zaczynam od dziś nowe życie. Tamto zostawiam za sobą, nie chcę do niego wracać, bo było gorsze. Teraz muszę skupić się na studiach. Myślę, że to moje drugie życie, to taka szansa dla mnie. Ktoś postanowił w prezencie mi je podarować.

Rodzice także zaczęli od nowa. Już nie zależy im tylko na pracy, która dawniej stała na pierwszym miejscu. Przez tę chorobę, wszyscy zaczęliśmy patrzeć na świat z innej perspektywy. Żadne z nas zmieniło się, choćby trochę.

Mój były chłopak chyba też postanowił zacząć od nowa. Podobno ma dziewczynę i to nawet ładną. Nie mam zamiaru wchodzić w jego życie z butami i psuć tego wszystkiego. Przecież sama mu powiedziałam, że ma sobie kogoś znaleźć i być szczęśliwym. Nie mam do niego pretensji. Wiem, że odwiedzał mnie, kiedy byłam w śpiączce i jestem mu za to wdzięczna. Czułam jego obecność i chciałam się obudzić, ale nie mogłam. Myślałam, że to koniec i umieram, ale pewnego dnia usłyszałam, czułam, że ktoś mnie potrzebuje. Nie miałam zamiaru się poddać, chciałam walczyć do końca.
I tym sposobem znajduję się właśnie tutaj. Samotna dziewczyna po przejściach, chcąca wymazać przeszłość. Nie mam już znajomych. Matt dzowni od czasu do czasu. Znalazł sobie dziewczynę i wiem, że jest przy niej szczęśliwy. Kelly i Diego nadal są razem i naprawdę im kibicuję. Chociaż teraz zajmują się sobą i nie mają dla mnie czasu. Jestem sama i niekiedy nawet nie mam z lim porozmawiać. Przyzwyczaiłam się do tego, w szkole średniej też nie miałam nikogo i to nie jest żadna nowość.

To, że brakuje mi Aarona, to już inna sprawa. Nadal go kocham i tęsknię, nawet bardzo. Nie mogę przecież tak wejść do jego życia z buciorami i powiedzieć "Cześć Aaron, może rzucisz swoją dziewczynę dla mnie i znowu będziemy szczęśliwi."
To tak nie działa. Muszę o nim zapomnieć i to prędko. Mam nadzieję, że w swoim drugim życiu poznam kogoś i będzie w stanie zastąpić mi bruneta, który przecież w tak krótkim czasie stał się mi tak ważny. Ja będę silna, nie mam zamiaru płakać po jednym facecie. Jest ich miliony na tym świecie i na pewno znajdę sobie innego. Okłamywanie samą siebie, chyba nie jest dobrym rozwiązaniem.

- Nao - usłyszałam głos mężczyzny i odrzuciłam w bok myśli, spoglądając na niego.

- Tak? - pomrugałam kilka razy powiekami, skupiając na nim wzrok.

- Nie odbierzesz? - spojrzał na mój telefon, który wydawał dźwięk, a ekran był wyraźnie rozświetlony.

- Nie - odrzuciłam połączenie od Aarona. - To koniec.

- On do ciebie cały czas dzwoni, może obierz - zaproponował, a mnie aż ścisnęło w żołądku.

- Nie rozumiesz, że jeśli od niego odbiorę, to narkotyk w jego postaci zacznie znowu działać? - wypuściłam głośno powietrze. - Nie mogę odebrać, bo to oznacza tylko jedno - przerwałam. - Zniszcze mu życie, które już jest poukładane.

- Jak możesz zniszczyć komuś życie jedną rozmową? - zdziwił się, wyraźnie marszcząc brwi.

- Ty nic nie ogarniasz - opadłam na siedzenie i westchnęłam.

- To mi wytłumacz tak, żebym ogarnął - zaśmiał się.

- No patrz - poprawiłam się na fotelu i zwróciłam w jego stronę. - Jeżeli ja teraz odbiorę, to oznacza to, że opowiem mu co u mnie - tłumaczyłam powoli, żeby zrozumiał. - Wtedy zaproponuje spotkanie, jeśli spotkamy się raz, to będzie musiało tych spotkań być więcej. Moje uczucia do niego odżyją, ale nie będę mogła być z nim, bo on ma już dziewczynę. Ja będę zraniona, a tego nie chcę - nabrałam więcej powietrza do płuc.

- Dobra, już zozumiem - wyglądał, jakby sobie dalej układał tą rozsypankę w całość.

- Nie wierzę, że mówię to własnemu ojcu - pokręciłam głową niedowierzając w swoje słowa.

- Ja też

********

W końcu zauważyłam upragniony budynek, w którym od dziś miałam mieszkać. Z zewnątrz wydawał się całkiem w porządku, więc miałam nadzieję, że w środku jest równie zadbany, w co trochę wątpiłam. Widziałam dużo akademików i byłam trochę przerażona, tym w jakim niektóre są stanie. Niby przeglądałam na internecie zdjęcia pokoi, ale oni zawsze wiedzą, jak dobrze się zareklamować i pokazują najbardziej zadbane i nowe pokoje. Jedyne co mnie przekonało w nim to, że w każdym pokoju jest łazienka z prysznicem. Nie wyobrażam sobie kąpać się w publicznej i nie wiadomo jakimi laskami. Może i przesadzam, ale dla mnie to jest trochę obrzydliwe. Jestem przyzwyczajona do tego, że w łazience jest czysto i wszystko zadbane, więc może mnie zadziwić ten widok.

- Idziesz ze mną? - wysiedliśmy z samochodu.

- Nie, ja tutaj się rozgladnę - zaczęłam patrzeć we wszystkich kierunkach, aby zobaczyć co znajduje się w pobliżu.

- Ja idę załatwić formalności i klucze - usłyszałam tatę i tylko kiwnęłam twierdząco głową.

Zeszłam z betonu i zaczęłam iść w kierunku opuszczonego placu zabaw, który mieścił się zaraz obok i nikt od wieków raczej z niego nie korzystał. Spojrzałam w bok i ujrzałam nie opodal nieduży budynek, prawdopodobnie mieściło się tam kiedyś przedszkole. Okolica nie wydawała się za ciekawa, ale może jakoś przeżyje. Zdecydowanie lepiej było z drugiej strony, gdzie znajdowały się sklepy i park.

Uchyliłam bramkę, która wydała nieprzyjemny dźwięk, świadczący o tym, że dawno nikt tutaj nie wchodził.  Powolnym krokiem, ruszyłam w kierunku huśtawki. Dotknęłam łańcucha, który był zardzewiały.
Przejechałam palcem po plastikowym siedzeniu i stwierdziłam, że nie jest aż takie brudne. Usiadłam na nim i zaczęłam lekko odpychać się nogą, wprawiając huśtawkę i siebie w lekkie kołysania. Zamknęłam oczy i spojrzałam w górę. Wdychałam czyste powietrze nosem, aby następnie powoli je wypuścić z płuc. Uwielbiałam ten zapach po burzy, było w nim coś niesamowitego. Nawet skrzypiąca huśtawka nie przeszkadzała mi.

- Tutaj nie można wchodzić - poczułam czyjąś obecność, a później ten głos. Jak oparzona zeskoczyłam ze swojej bujającej się zabawki, co spotkało się z rozbawieniem drugiej osoby.

Zapowiada się ciekawie.

___________

Powracam do was z drugą częścią i mam nadzieję, że zaciekawi was równie mocno co pierwsza część.

Dotrzymałam terminu i dzisiaj się już pojawił pierwszy rozdział.

Koniecznie piszcie, co sądzicie o tym rodziale i jak myślicie w jaki sposób potoczą się losy bohaterów!

Kolejne ogłoszenie dla osób czytających "Będziesz Moja"

Dzisiaj jest dużo prawdopodobieńtwo, że pojawi się nowy rozdział w "Będziesz moja"

Będę próbowała połączyć jakos pisanie tych dwóch książek. Jednego dnia pojawi się coś tutaj, później tam itd.

Mam nadzieję, że coś zrozumieliście i do następnego 😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top