erupcja

Coś we mnie pękło i rozsypało się na tysiące kawałeczków. Jeden wbił się głęboko w moje serce i nie wytrzymałam już dłużej. Patrząc mu prostu w oczy, wyrzuciłam z siebie wszystkie żale, chowane przez tyle lat. No dobra, nie aż tak wiele, jak zapewne sobie wyobraziliście. Przez dwa lata.

Unikaliśmy się przez dwa lata, odwracaliśmy wzrok, nie otwieraliśmy ust. Czym to było spowodowane? Nieporozumieniem. Z czego wynikało nieporozumienie? Z milczenia. A milczenie? Z dumy. Bo po co przyznać się do błędu...?

Kiedyś byliśmy przyjaciółmi, potem nastały te dwa lata. Potrzebowałam dwóch lat, żeby zrozumieć, że za nim tęsknię. Potrzebowałam dwóch lat, żeby zrozumieć, że jestem na niego wkurzona. Potrzebowałam dwóch lat, żeby zrozumieć, że jeszcze bardziej wkurzona jestem na siebie. Wreszcie potrzebowałam dwóch lat, żeby zrozumieć, że cokolwiek by się nie stało, ja go kocham...

Wyjaśniliśmy sobie wszystko, nie zabrakło łez, krzyków, uścisków... I teraz jest dobrze. Bo wreszcie dojrzeliśmy do rozmowy.

Ale nie jest już tak samo, jak było dawniej. I tutaj wyszła na jaw kolejna moja słabość - wierzę w czarodziejską różdżkę. Wierzę, że jedno dotknięcie może sprawić, że wszystko będzie dobrze. Ale tak nie jest. Bo życie to nie "Kopciuszek". Owszem, mamy fundamenty, ale ściany musimy wznieść od nowa. A odbudować może nas tylko rozmowa.

I jedyne, co pozostało z tamtych lat, to moje uczucie. Resztę odebrało nam milczenie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top