8. Kochaj Mnie Teraz
Środa. Jebana jesień dawała się coraz bardziej weznaki, codziennie albo padało albo było po prosty chłodno, nie przyjemnie i wiał wiatr, który wszędzie rozrzucał liście. Ta pora roku jest okropna, wszyscy chorują i wpadają w depresję. Oby w moje urodziny była ładna pogoda.
Obudził mnie dźwięk wibrującego telefonu na szafce. Po omacku znalazłam urządzenie i przycisnęłam zieloną słuchawkę przykładając je do ucha.
-Halo? - spytałam zaspana nie wiedząc kto dzwoni.
-Stara wstawaj, jest prawie 6:30 - usłyszałam głos mojej kuzynki.
Przetarłam oczy i spojrzałam na zegar który pokazywał godzinę 6:27. Kurwa.
-Serio Alice? Musiałaś mnie obudzić przed budzikiem? Zostały mi 3 minuty snu. Co chcesz? - spytałam ubierając okulary i ziewając.
-Nic. Chcę Ci tylko powiedzieć że załatwiałam ci transport do szkoły bo jest w chuj brzydka pogoda - odparła.
-Wiesz że mogłam zapytać mamę albo Emily albo Aleca? Tak jak zawsze?
-No to teraz nie musisz. Zbieraj się, Jace będzie po ciebie za pół godziny a my widzimy się za 40 minut, paaa.
Zanim zdążyłam zaprotestować dziewczyna rozłączyła się. Z jednej strony miło że o mnie pomyślała a z drugiej mogła dać znać wcześniej. Nie marnując czasu wstałam z łóżka i przeciągnęłam się. Spojrzałam przez okno z grymasem na twarzy. Ali miała rację, pogoda była naprawdę chujowa. Otworzyłam szafę stojącą tuż obok i zaczęłam się zastanawiać co ubrać. Postawiłam na czarne rurki, czarną bluzkę z krótkim rękawem i tego samego koloru bluzę na zamek.
Tyle czerni. Jace ma na mnie zły wpływ. Pora zakończyć naszą przyjaźń...
Zaśmiałam się pod nosem na tą myśl wyciągać z szuflady bieliznę. Z przygotowanymi ubraniami ruszyłam do łazienki. Przechodząc obok pokoju mojej siostry zobaczyłam ją w łóżku. Spała z głową między poduszkami. W łazience umyłam zęby, załatwiałam się i ubrałam. Postanowiłam też zakręcić końcówki moich dość długich włosów w kołorze ciemnego blondu. Po wykonaniu całej tej rzeczy związałam je jeszcze w kucyk. Spojrzałam w lustro i dopiero teraz zauważyłam że bluzka, którą mam ubraną jest pognieciona. Zdjąłam ją zaraz po bluzie i ruszyłam do sypialni rodziców gdzie znajdowało się rzelazko z deska do prasowania. Nikogo tam nie było bo tata był w pracy a mama wydaje mi się że na dole. Podłączyłam urządzenie do prądu i poszłam po telefon do pokoju. Leżał na łóżku obok misia, z którym sypiam. Wzięłam smartfona i schowałam do tylnej kieszeni spodni po czym wróciłam do sypialni. Rzelazko było już nagrzane ponieważ czerwona lampka nie była zapalona. Stwierdziłam że mam za mało miejsca więc postanowiłam przesunąć deskę i to był błąd. W momencie gdy chwyciłam za nią i próbowałam przesunąć, moja ręka objechała i styknęła się na sekundę z rzelazkiem.
-Ała! Kurwa mać! - przeklnęłam łapiąc się za nadgarstek i patrząc na dłoń, która cholernie paliła i robiła się czerwona.
-Rose?! Co się stało? - do pokoju wbiegła mama, która musiała usłyszeć moje przeknięcie.
-Nic, oparzyłam się rzelazkiem.
-A ty kurwa jesteś zdolna. Idź włóż to pod zimną wodę a ja ci to wyprasuje - poleciła jasnowłosa kobieta patrząc na oparzenie.
Nic nie mówiąc poszłam do łazienki. Włożyłam rękę do umywalki i odkęciłam wodę. W momencie zetknięcia się zimnego strumienia z moją skórą poczułam ulgę. Niestety teraz miejsce na mojej zewnętrznej części prawej dłoni, pod kciukiem było czerwone i wyglądało nie za przyjemnie. Otarłam je ręcznikiem ale mimo delikatności na mojej twarzy pojawił się grymas. Boli. Wyciągnęłam z kieszeni telefon.
Rose: Możesz przed szkołą wstąpić do twojej apteki i przywieść mi do szkoły jakąś maść na oparzenia?
Po chwili, gdy wróciłam do pokoju gdzie moja mama właśnie skończyła prasować moje ubranie dostałam odpowiedź.
Emi💘: Coś zrobiła?
Rose: Chciałam wyprasować bluzkę. Przywieziesz?
Emi💘: Tak
Schowałam spowrotem telefon do kieszeni i ubrałam bluzkę a następnie bluzę, która kilka minut temu położyłam na dużym łóżku. Razem z mamą zeszłam na dół, ponieważ powiedziała że zrobiła mi śniadanie co było wsumie miłe.
-Nie powinnaś już wychodzić? Jest po 7, spóźnisz się - zauważyła moja rodzicielka siedząc obok mnie na kanapie.
-Właściwie to jadę z Jace'm i Alice - odparłam w miarę obojętnie.
Gdy mama otworzyła usta by coś powiedzieć usłyszałyśmy klakson dochodzący sprzed domu. Chwyciłam za mój plecam i ruszyłam do przed pokoju wraz z moją mamą, która najwidoczniej stwierdziła że doprowadzi mnie do drzwi. Szybko ubrałam moje białe buty z czerwonymi motywami i nałożyłam kurtkę. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam czarne auto stojące na wjeździe, jedna szyba była otwarta a przez nią mogłam zobaczyć Jace, który palił. W tamtym momencie strzeliłam sobie facepalma w podświadomości.
-Dzień dobry pani Moly! - krzyknął biało włosy machając do mojej mamy, która stała w progu.
-Cześć Jace - odparła miło i wesoło jasnowłosa kobieta co mnie zdziwiło.
Czy ja o czymś nie wiem? Czy oni się znają?
Nie patrząc na moją mamę szybko podeszłam do auta, otworzyłam drzwi i wsiadłam na miejsce pasażera.
-Hej piękna - przywitał mnie Jace.
Wow. Piękna? Czy on się dobrze czuje?
-Cześć Jace - odparłam naśladując ton mojej rodzicielki, której już spowrotem zniknęła w domu.
-O co ci chodzi? - prychnął chłopak.
-Znacie się? - zmrokurzyłam oczy patrząc w jego oczy.
-Może - wzruszył ramionami.
-Co to znaczy może?!
-Całkiem nie wykluczone że byłem kiedyś u ciebie w domu i piłem z twoją mamą herbatkę i jadłem Ciasteczka.
-Żartujesz, prawda? - zaśmiałam się sztucznie.
-Ta, jak tam chcesz. Zapnij pasy - odparł obojętnie białowłosy wyrzucając przez okno peta.
-Czemu palisz? - spytałam wykorzystując dobry humor chłopaka.
-Przyspieszam proces umierania. Nie twój interes - wywrocił oczami odpalając silnik.
Odrazu w aucie rozbrzmiała jakaś rockowa muzyka jakiegoś boysbandu. Kojarzyłam tą piosenkę ale za chuja nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Zaczęłam rozmyślać co miał na myśli mówiąc "przyspiesza proces umierania". Nie wiedziałam czy powiedzieli to dla żartów czy może na prawdę. Ruszyliśmy z mojego podjazdu a po chwili zatrzymaliśmy się pod domem mojej kuzynki. Jace wyciągnął telefon i szybko napisał wiadomość, zapewne do Alice bo kilka sekund później dziewczyna, której włosy od kilku dni były niemal w kolorze rudym wyszła z domu. Była ubrana w ciemne, jeansowe spodnie, czarna zwykła bluzke, podobną do mojej, adidasy i zieloną bluzę, która wydaje mi się że należała do Harrego. Wyglądała normlanie, inaczej niż zazwyczaj. Z plecakiem zawieszonym na jednym ramieniu podeszła do auta i wśliznęła się na tylkie siedzenie.
-Cześć wam - przywitała nas wystawiając głowę między przednimi siedzeniami i szybko składając buziaka na moim i Jace'a policzku.
-Gdzie jest Harry? - spytał Jace ruszając dalej.
-Mają jakiś mecz z dróżyną z ogólniaka na obrzeżach. Też byś pojechał gdybyś zgodził się dołączyć do drużyny - odpowiedziała Alice.
-Nah grałem codziennie w nogę przez te wszystkie lata mieszkania w pieprzonej Australii, chce odpocząć, wiesz dobrze.
-Uhh wiem. Jak Ci idzie pisanie?
Jace wyraźnie się spiął na to pytanie. Szczerze mówiąc nie wiedziałam co moja kuzynka ma na myśli. Białowłosy przelotne na mnie spojrzał zanim odpowiedział.
-Dobrze - wzruszył ramionami.
-Co masz pierwsze Alice? - spytałam po chwili.
-wydaje mi się że angielski a ty?
-Informatykę - odpowiedział za mnie chłopak skupiający się na drodze.
-A ty skąd to wiesz huh? Wykułeś na pamięć jej plan lekcji, tak? Stalkerze jebany - zaśmiała się dziewczyna na tylnim siedzeniu.
-Nie, po prostu mamy razem tą lekcje - odparłam wyciągając telefon w celu wysłania snapa na dni.
-Oh możesz moim też zrobić selfie - poprosiła zielonooka podając mi swój telefon.
Zrobiłam zdjęcie drogi moim telefonem dodając godzinę po czym wysłałam je do wszystkich osób z którymi miałam dni. Odblokowałam telefon Alice wiedząc że jej hasło to jej numer telefonu i weszłam na snapa. Zrobiłam zdjęcie naszej trójce gdy staliśmy na światłach po czym wysłałam wszystkim, przy których nazwie była emotka świnki, w tym ja i Jace. Po drodze do szkoły zajechaliśmy jeszcze do sklepu bo Ali chciała kupić sobie wodę i wafle ryżowe. Zaparkowaliśmy pod budynkiem o 7:57. Szybko wysiadliśmy z pojazdu i ruszyliśmy do szkoły. Alice pożegnała nas przy jadalni, gdzie ja i chłopak mieliśmy szafki. Schowałam do niej książki i zeszyty, które nie będą mi potrzebne na najbliższe lekcje po czym odwróciłam się w stone Jace'a by zobaczyć że perfidnie się we mnie wpatruje.
-Co? - spytałam krzyżując ręce na piersiach.
-Nic, ładnie wyglądasz. Naprawdę do twarzy ci w czarnym ale nie przesadzaj. To mój kolor - wyjaśnił białowłosy ruszając korytarzem w stronę sali dając mi znak głowa bym poszła za nim.
-Cóż, tak jak by ten kolor nie jest własnością nikogo, podobnie jak każdy inny - stwierdziłam idąc ramię w ramię z chłopakiem, który jak na mój gust był zbyt wysoki.
-Czyżby? - zaśmiał się Jace unosząc lewą brew do góry, w której również tkwił kolczyk - Cokolwiek. Czarny to mój kolor i tyle - wzruszył ramionami.
-Wiadać - przyznałam lustrując strój białowłosego.
Weszliśmy do klasy, w której trwała już lekcja. Jak się okazało mieliśmy mieć zastępstwo z babką od niemieckiego. Zajęłam moje stanowisko. Z powodu meczu nie było kilku osób, dlatego też kilka miejsc było wolnych, w tym jedno obok mnie, które Jace postanowił zająć.
-Ale się mnie dzisiaj uczepiłeś - prychnęłam włączając monitor.
-Jak coś nie pasuje to mogę mieć cię w dupie - odparł obojętnie chłopak.
-Proszę o ciszę! Ze względu że mam tu kilku uczniów z mojej klasy a na dziś mieliście napisać wypracowanie, sprawdzę je teraz by potem mieć ich mniej - odezwała się ciemno włosa kobieta, która jak zawsze była ubrana w dziwne, kolorowe ubrania.
Przewróciłam oczami na jej słowa, ponieważ byłam jedną z osób, o których mówiła. Otworzyłam plecak by wyciągnąć ćwiczenia, w których miałam wypracowanie. Zaczęłam panikować gdy nie znalazłam ich w plecaku.
-cholera - przeklnęłam pod nosem.
-Co jest? - spytał Jace.
-Alice ma moje ćwiczenia z niemieckiego, które mam zaraz oddać pieprzonej nauczycielce - wyjaśniłam.
-Czemu twoja o rok starsza kuzynka ma twoje ćwiczenia z niemieckiego? Przecież ona nawet nie uczy się tego języka.
-Ponieważ wczoraj na stołówce pisałam to wypracowanie jak pamiętasz i Ali przez przypadek zabrała moje ćwiczenia do domu i miała mi je dzisiaj przynieść spowrotem - tłumaczyłam szybko mówiąc - muszę po nie iść. Nie wiem. Uhh...
-Alice ma teraz Angielski, prawda?
-Tak, to na drugim końcu szkoły - stwierdziłam z grymasem, jednak po chwili przyszedł mi pewnien pomysł do głowy - Jaaaaace przyjacielu - zaczęłam uśmiechając się do białowłosego.
-Zapomnij, nie chce mi się - prychnął chłopak.
-Oj no weź, proszę! - oparłam swoją głowę o jego ramię.
-Nie ma pieprzonej mowy, sama se idź.
-Będziesz najwspanialszy jak mi je przyniesiesz - starałam się namówić chłopaka.
-A nie jestem już taki? - spytał z poważną miną ale byłam pewna że żartuje.
-Prooooosze - zrobiłam smutną minkę.
-Idę do łazienki - rzucił przez ramię do nauczycielki po czym wyszedł z sali.
Z uśmiechem na twarzy patrzyłam jak chłopak wychodzi. Po kilku minutach był spowrotem trzymając w ręku znajomą mi książkę. Miał trochę czerwone policzki a jego klatka piersiowa szybko unosiła się i opadała co oznaczało że musiał biec.
-Kochaj mnie teraz - powiedział Jace rzucając mi przed nosem ćwiczeniami.
-Taaa dzięki - posłałam mu uśmiech - co powiedziała nauczycielka od Angielskiego?
-Cóż, na początku napisałem do Alice z pytaniem w jakiej sali ma lekcje i gdzie ta sala się znajduję. Miałaś rację że na drugim końcu szkoły. Gdy wszedłem to wyjaśniłem Ali o co chodzi a nauczycielce tylko powiedziałem że ma coś mojego po czym wyszedłem - odparł obojętnie Jace.
-Okej, dzięki - podziękowałam znowu chłopakowi i złożyłam szybki pocałunek na jego policzku na co ten tylko wywrócił oczami ale mogłam zauważyć lekki uśmiech na jego twarzy.
Po pięciu minutach nauczycielka powiedziała że jesteśmy zwolnieni i możemy wyjść z klasy a nasze ćwiczenia odda nam na niemieckim. Razem z Jace'm postanowiliśmy wyjść przed szkołę ponieważ przestało padać a on chciał zapalić, znowu. Usiedliśmy na ławce obok wejścia do szkoły patrząc na pełen parking. Niebo cały czas było zachmurzone i co chwilę wiało. Spojrzałam na Jace'a który siedział cicho. Zdziwiłam się gdy zamiast zwykłego papierosa w jego ręce zauważyłam czasengo vapa do którego wlewał jakiegoś liquida.
-Jaka moc? - spytałam kiwając głowa na przedmiot z którego teraz białowłosy zaciągnął się.
-szóstka, mięta z cytryną - odpowiedział dziwnym głosem przez dym w jego ustach.
-Mogę? - spytałam po chwili namysłu.
-A od kiedy ty vapujesz, huh? - uniósł lewą brew do góry patrząc na mnie z rozbawieniem.
-Zdarzyło się kilka razy, dasz mi tego Ijusta s? - uśmiechnęłam się dumnie udając że znam nazwę, choć tak w rzeczywistości przeczytałam ją z urządzenia.
-Jaka znawczyni - zaśmiał się Jace - masz tylko się nie uduś bo będę musiał z tobą na pogotowie jechać.
-Aww martwisz się o mnie? - spytałam robiąc przesadnie wzruszoną minę.
-Nie, po prostu niestety musiał bym wtedy opuścić te wszystkie wspaniałe lekcje, które mnie dzisiaj czekają - odpowiedział sarkastycznie.
-taaa pewnie, martwisz się i tyle, uroczy jesteś - zaśmiałam się zaciagając się prubując nie kaszleć.
-Pierdol się, nie pozwalaj sobie na za wiele - warknął białowłosy wstając i idąc na parking.
-Jace! Kurwa! - krzyknęłam za chłopakiem ale ten tylko pokazał mi przez ramię środkowy palec.
Ależ dorośle.
W mojej ręce dalej trzymałam vapa należącego do białowłosego. Cały czas śledziłam go wzrokiem aż nie zatrzymał się obok swojego auta kilkanaście metrów dalej. Wyciągnął paczkę papierosów i zaczął palić. Postanowiłam wyciągnąć telefon i poprzeglądać trochę Instagrama ponieważ nie miałam co robić a do dzwonka zostało jeszcze trochę czasu. Zanim weszłam w aplikacje napisałam krótką wiadomość.
Rose: Zachowujesz się jak dziecko.
Po wysłaniu smsa odrazu spojrzałam w stronę chłopaka, który kończył palić fajkę. Przeczytał wiadomość po czym spojrzał na mnie z rozbawieniem i zaczął coś odpisywać.
Jace: Czyżby? Oddaj mi mojego vapa.
Rose: To sobie po niego przyjdź.
Szybko odpisałam a gdy białowłosy spojrzał w moim kierunku wzięłam bucha prubując się nie udusić a następnie wypuściłam sporą chmurę z ust. Chłopak tylko przewrócił na to oczami, schował telefon do kieszeni i odpalił kolejnego papierosa. Nie zwracając więcej na niego uwagi zaczęłam dawać serduszka pod zdjęciami osób, które obserwowałam na insta.
Po piętnastu minutach zaczęło mi się robić zimno. Zablokowałam urządzenie i wstałam z ławki. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu Jace'a ale nigdzie go nie mogłam dostrzec. Ruszyłam z powrotem w kierunku wejścia do szkoły. Miałam mieć teraz lekcje matematyki więc nie byłam jakoś specjalnie zmartwiona. Szłam powolnym krokiem korytarzem w stronę sali, w której miałam mieć lekcje. Stanęłam pod drzwiami, do dzwonka zostały 4 minuty. Oparłam się plecami o ścianę i zamknęłam oczy odchylając trochę głowę do tyłu. Nie wiem ile tak stałam ale po jakimś czasie poczułam jak ktoś opiera swoje czoło o moje. Zmarszczyłam brwi ale nie otworzyłam oczu wiedząc kto to.
-Tej lekcji nie mamy razem, wiesz o tym Jace? - spytałam patrząc na niego jednym okiem.
-Skąd wiedziałaś że to ja? - spytał białowłosy będąc zdecydowanie za blisko.
-Cóż, tylko ty pachniesz papierosami, kawą i cynamonem naraz - wzruszyłam ramionami.
-Wąchasz mnie? - umiusł lewą brew do góry z rozbawieniem w momencie gdy zadzwonił dzwonek.
-Czego chcesz? A tak poza tym to jesteś zdecydowanie za blisko - zmieniłam temat odpychając jego klatkę piersiową.
-Masz mojego vapa - odpowiedział nagle całkiem ozięble.
-Bo go mi zostawiłeś - stwierdziłam zaczynając grzebać w plecaku.
-Cokolwiek - wywrócił oczami gdy podałam mu czarne urządzenie.
-Aha? Nie wywracaj oczami a poza tym jesteś cholernie wkurwiający i zmienny jak kurwa nie wiem co - zaczęłam mówić wkurzona gdy Jace miał zamiar odejść.
-Zamknij się, nic o mnie nie wiesz - warknął białowłosy oddalając się, wymijając uczniów.
-Pewnie, najlepiej uciec! - krzyknęłam czując jak wemnie się gotuje.
Na te słowa ubrany na czarno chłopak zatrzymał się a następnie odwrócił się I z zaciśniętą szczęką szybko zaczął zmierzać w moim kierunku. Myśląc że mnie uderzy albo coś wstrzymałam oddech i zacisnęłam oczy odwracając lekko głowe. Po chwili poczułam jak ktoś brutalnie wpija się w moje usta. Zimne dłonie białowłosego chwyciły za moje biodra przysuwając mnie bliżej niego. Nie widząc co robić odchyliłam lekko usta dając dostęp chłopakowi. Po chwili jego zimny kolczyk w języku zetknął się z moim ciepłym językiem. Pacałunek bym dość brutalny, Jace był naprawdę wkurzony.
-Co tu się dzieje? - usłyszałam po chwili głos Emily.
Odepchnęłam od siebie szybko chłopaka wkurzona jego zachowaniem i tym że moja przyjaciółka nas widziała, pewnie tak jak wiele innych osób które przechodziły obok nas korytarzem. Poczułam jak się czerwienię. Spojrzałam na Jace'a który jak by nigdy nic przywitał się z blądynką przybiciem żółwika.
-Mam dla ciebie maść - oznajmiła Emi wyjmując z torebki białą tubkę.
-Dzięki - posłałam uśmiech dziewczynie.
Gdy miałam zabrać opakowanie z ręki blondynki, Jace postanowił mnie wyprzedzić i wyrwał maść z ręki niskiej dziewczyny.
-Maść na oparzenia - przeczytał na głos białowłosy - co zrobiłaś? - spytał wręczając mi tubke.
-Oparzyłam się żelazkiem - odpowiedziałam oschło nadal zła za to wszystko zaczynając smarować dłoń.
Jace zacisnął ponownie szczękę po czym szybko odwrócił się wyjmując z kieszeni telefon i zaczynajął coś pisać. Pokręciłam na to wszystko głową i spojrzałam na blondynkę, która cały czas się na mnie patrzyła pytająco.
-Po prostu go nienawidzę, daruj sobie - odparłam zakręcając tubke.
-Tak tak, ja tam wiem swoje - odpowiedziała podejrzliwie Emily.
Podczas przerwy obiadowej postanowiłam zaszyć się gdzieś z Aleciem. Odpowiedziałam mu wszystko co się ostatnio działo z Jace'm I co ten chłopak odpierdalał. Alec podobnie jak Emily miał swoje zdanie na ten temat i ostatecznie stwierdził że daje nam pół roku i będziemy razem i że jak tak dalej pójdzie to za niedługo Jace zabierze moje dziewictwo. Wyśmiałam mojego przyjaciela, wiedząc że żadna z tych rzeczy nigdy się nie wydarzy.
Po lekcjach przyjechali po mnie do szkoły rodzice mówiąc że to właśnie dziś jedziemy podpisać wszystkie papiery w banku dotyczące mojego konta. Zajęło to nam z pół godziny a całe spotkanie z pracownikiem polegało na tym że opowiadał mi o tym koncie, kazał podpisać papiery i dał do wybrania wzór, który miał się znajdować na karcie. Opcji było dość sporo ale postanowiłam wybrać tą z motywem przekrojonej cytryny. Po wyjściu z banku pojechaliśmy jeszcze na małe zakupy bo lodówka świeciła pustkami. Wróciliśmy do domu około 18 gdy na dworze zaczęło powoli się zciemniać. Byłam zmęczona i na szczęście nie miałam zadania domowego. Po poinformowaniu mamy o tym że nie będę jeść kolacji ruszyłam schodami na górę do mojego pokoju. Rzuciłam plecak obok biurka a następnie upadłam plecami na łóżko. Mimo tego że cały dzień było pochmurno i padał deszcz teraz przez moje okno mogłam podziwiać kolorowe niebo i zachód słońca. Gdy leżałam tak I myślałam wpatrując się w niebo usłyszałam krzyki dochodzące z dworu. Poderwałam się i podeszłam do okna. Z boku domu Cooka stała Maura i Jace. Kobieta krzyczała coś do swojego syna, widać było że jest zła. Białowłosy nie słuchał jej tylko wsiadł na motor z plecakiem, odpalił pojazd i ruszył robiąc przy tym duży hałas.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top