10. Co Ci Serce Podpowiada
I kilka tygodni później nastał 16 października, moje 17 urodziny. Była to środa, środek tygodnia więc musiałam iść do szkoły. Może gdyby to był piątek mogła bym zostać w domu ze względu na moje urodziny.
Obudził mnie jak codzień budzik o 6:30. Po kilku chwilach marudzenia sama do siebie jak bardzo mi się nie chce wstać przeciągnęłam się i zwlekłam się z łóżka. Była ładna pogoda co było niesamowite by był środek października. Poszłam do łazienki i ubrałam się w zwykłe, jasne jeansy i pudrowo różowy top, wytuszowałam rzęsy I nałożyłam moją zieloną bomberke z kotem na plecach.
Niby w dniu urodzin powinno się wyglądać inaczej niż na codzień, ładniej I tak dalej ale jakoś nie miałam ochoty się wyróżniać. Zabrałam plecak i słuchawki i zeszłam na dół do salonu. Na kanapie siedzieli moi rodzice co mnie zdziwiło bo była 7 rano.
-Wstaliście już? Nie mówcie że to przez to że mam urodziny.. - stanęłam przed nimi.
-Właśnie dlatego. Wszystkiego najlepszego kochanie - odpowiedziałam moja mama wstając i przytulając mnie.
-Właśnie, najlepszego - dodał tata uśmiechając się do mnie.
-Dzięki. To co dla mnie macie? - przymrurzyłam oczy i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Masz tu sto dolarów, kup sobie coś ładnego w weekend - odparł tata podając mi banknot.
-Ta, mogłam się spodziewać - Wywróciłam oczami chowając pieniądze do plecaka.
-Zrobię Ci na obiad coś dobrego, może być?
-Nie fatyguj się mamo, obejdzie się - odparłam obojętnie.
Z dworu doszedł odgłos dobrze mi znanego klaksonu który jak zawsze oznajmił to że Alec właśnie podjechał pod mój dom. Szybko ubrałam czarne vansy w przedpokoju i wyszłam z domu. Już od progu mogłam usłyszeć jak z auta Aleca leci jakaś wymyślna wersja "happy birthday". Uśmiechnęłam się na ten gest i weszłam do auta.
-Happy birthday too oooo youuuu! Najlepszego Rose ty moja seksi siedemnastko!
-Dzięki Alec. Czemu dzisiaj tak wcześnie?
-Eee hello? Urodzinowe śniadanko oczywiście! - odparł blondyn jak by to było najoczywistrzą rzeczą na świecie.
-Naprawdę musimy? Nie jestem głodna.. Poza tym ni.. - próbowałam się jakoś wykręcić ale nie dane było mi dokończyć.
-Bez żadnego ale. Jedziemy do kawiarnio restauracjo chuj wie co - wyjaśnił Alec odpalając silnik.
Wiedząc że chłopak nie da za wygraną rzuciłam mu tylko ciche "dobra" na co on wydał z siebie zwycięski okrzyk.
-To co? Jakie plany na urodziny? - spytał gej po kilku minutach ciszy.
-Tak jak zawsze, nie mam żadnych. Może obejrzę jakiś film albo coś - wzruszyłam ramionami.
-Obydwoje dobrze wiemy że tak nie będzie, w zeszłym roku mówiłaś tak samo a jak było?
-Cóż... Zabrałeś mnie do klubu nocnego, upiłeś a potem nie mogłam wychodzić przez miesiąc a ty przez dłuuugi czas musiałeś się spowiadać moim rodzicą. Nie chcę powtórki z rozrywki.
-Dobra, to może nie był najlepszy pomysł ale przynajmniej się dobrze bawilśmy. W tym roku możemy iść do kina albo na zakupy - zaproponował Cloger.
-Alec jest środa, jutro trzeba iść do szkoły, poza tym mam sprawian z maty jutro - przypomniałam przyjacielowi.
-Oj tam, nie pierwszy i nie ostatni, jak z jednego dostaniesz 4 zamiast 5 nic sie nie stanie.
-Stanie się, spadnie mi średnia. Może w weekend - posłałam mu blady uśmiech.
-Dobra, trzymam za słowo. A teraz wysiadaj bo jesteśmy - poinformował Alec.
Spojrzałam przez szybę. Moja mina odrazu zmarniała gdy zobaczyłam restauracje w której byłam jakiś czas temu z Cookiem. Nic nie mówiąc wysiadłam z pojazdu i ruszyłam za przyjacielem do budynku. W środku było dość sporo osób, głównie dorośli którzy zapewne wystąpili na kawę przed pracą.
-Możemy usiąść tam - blondyn wskazał na miejsce w rogu pomieszczenia przy oknie.
Oh ironio..
-A może nie?
-Tylko to jest wolne, chodź - chłopak chwycił mnie za dłoń i pociągnął w stronę foteli. Usiedliśmy I zaczęliśmy przeglądać kartę z jedzeniem.
-Najchętniej zjadł bym to wszystko, a ty co chcesz?
-Um... Nie wiem - zaczęłam przeglądać obojętnie menu.
-Dzień dobry, co dla was?
Zamarłam gdy spojrzałam na kelnera. Był to ten sam przystojny, uroczy blondyn którego ostatnio poznałam będąc tu.
-Oh hej Alec - powitał Jerry mojego towarzysza - I Rose! Nie widziałem cię od tamtego czasu gdy byłaś z Ja...
-Ciebie też miło widzieć Jerry - przerwała mu zanim zdążył by powiedzieć o słowo za dużo.
-To co dla was? - spytał wysoki chłopak z notesem w ręku.
-Ja bym chyba poprosił czekoladową muffinke i karmelowe late sąsiedzie - odparł Alec.
Przynajmniej już wiemy skąd się znają..
-A dla ciebie Rose? Tosty jak ostatnio?
-Może być, dzięki - posłałam Jerremu zakłopotany uśmiech.
Gdy blondyn odszedł wiedziałam że Alec zaraz poruszy ten temat. Spojrzałam na chłopaka siedzącego przedemną który patrzył na mnie pytająco.
-Mów - odezwał się Cloger opierając się wygodnie w fotelu.
-Uh nie ważne, kilka tygodni temu byłam tu z Cookiem, w dzień gdy Nina wyjechała - wywróciłam oczami.
-Okej. A propo, rozmawiałaś z nim?
-Nie, unikamy się. Nie lubię go - wymamrotałam.
-A ja przez pewien czas myślałem że coś z tego będzie... - westchnął sceniczne Alec.
-Bardzo zabawne. Ja a on to dwa inne światy.
Po kilku minutach rozmowy, Jerry przyniósł jedzenie życząc nam smacznego. Zjedliśmy w miarę szybko ze względu na to że lekcje zaczynały się za pół godziny. Do szkoły dojechaliśmy w 10 minut, akurat gdy miał dzwonić dzwonek. Wbiegliśmy do szkoły i rozdzieliliśmy się przy mojej szafce bo Alec miał mieć Hiszpański na drugim końcu szkoły. Wyjęłam z szafki książki do fizyki i szybkim krokiem ruszyłam na drugie piętro.
Lekcje mijały mi dość szybko, w ciągu tych kilku godzin parę osób złożyło mi życzenia. Podczas przerwy obiadowej jak zawsze wszyscy w tym samym gronie zebraliśmy się na stołówce. Jako ostatnia usiadłam przy stoliku przygotowując się mętalnie na to co zaraz nastąpi. Wszystkich spojrzenia zatrzymały się mnie a rozmowy ucichły.
-Wszystkiego najlepszego kuzynko! - zaczęła Alice wstając z swojego miejsca, podchodząc do mnie i obejmując mnie od tyłu.
-Najlepszego Rose, byś w końcu zrobiła prawko - zaśmiał się Malik.
-Mam taki zamiar - stwierdziłam zgodnie z prawdą.
-I byś przestała byś taka wredna - dorzucił Jacob z którym ostatnio się bardziej zakolegowałam.
Uśmiechnięta słuchałam życzeń od moich znajomych. W końcu moje spojrzenie skrzyżowało się z spojrzeniem Jace'a. Dopiero teraz zauważyłam że robił z fioletowych włosów Simona warkoczyka. Był to dziwnym widok a jeszcze dziwniejsze było to że wychodziło mu to dobrze i ładnie. Sam Cook wyglądał inaczej, pomijając już fakt że nie był ubrany cały na czarno bo miał dranatowe jeansy z drurami, czarną bluzkę i czerwoną koszule w kratę. Był wyjątkowo rozmowny i miły, co chwilę parskał śmiechem.
-To co młoda? Jakie plany na urodziny? Jakaś impreza? - dopytywał Bruce pijąc jakiś dziwny koktajl.
-Nah, raczej zakuwanie do sprawdzianu z maty - odparłam obojętnie.
-Weź, to już się robi nudne, wyszła byś gdzieś czasem I się zabawiła - stwierdził Harry bawiący się włosami Alice, która się o niego opierała.
-Ta, gdybym jeszcze mogła - wymamrotałam na tyle cicho by nikt nie był w stanie zrozumieć - swoją drogą widział ktoś Emily? - spytałam zauważając nieobecność przyjaciółki.
-Zakuwała całą noc do poprawki z angielskiego, przyjdzie za godzinę - usłyszałam za sobą znajomy, dziewczęcy głos.
-Juliet! Co ty tu robisz? - spytałam wstając i przytulając grubszą blondynkę.
-Emily zakuwała całą noc więc dopiero się obudziła a miała zanieść coś do pani pedagog od jej taty, a że pedagożka jest dzisiaj tylko do przerwy obiadowej to wujek spytał czy bym się nie przeszła i tego nie zaniosła - wyjaśniła na jednym wdechu dziewczyna.
-Nie masz lekcji? - zmarszczyłam brwi.
-Nie słyszałaś? Mieliśmy pożar przedwczoraj w klasie chemicznej. Do końca tygodnia mamy odwołane lekcje.
-Zazdroszczę, oh to są moi znajomi. Wszyscy to jest Juliet Forrester, kuzynka Emily.
-Alec, daleki kuzyn twojej kuzynki - odezwał się blondyn zbijając piątkę z dziewczyną.
-Oh! Zapomniała bym! Wszystkiego najlepszego Rose - odezwała się po chwili Juliet przytulając mnie znowu.
-Dzięki, miło że pamiętałaś - odparłam odwzajemniając uśmiech.
-Też pamiętam! - słysząc ten głos odrazu oderwałam się od blondynki.
Spojrzałam w lewo i na mojej twarzy odrazu pojawił się wielki uśmiech. W naszą stronę szła niska, ciemno włosa dziewczyna. Jej skóra była jeszcze ciemniejsza niż zwykle, wyglądała prawie jak murzynka. Nie widziałam Danieli od zakończenia roku, była w Włoszech - swoim rodzinnym kraju. Pomiędzy ludźmi w naszym stoliku przeszedł pomruk zaniedowolenia.
-Rosalia Olivia Price, wydaje mi się że masz dzisiaj 17 urodziny. Najlepszego kochana - dziewczyna uwięziła mnie w szczelnym uścisku.
-Daniela Luciano, dziękuję - uśmiechnęłam się z twarzą między jej długimi, gęstymi ciemnymi włosami.
Stałyśmy chwilę do siebie przytulne, naprawdę się za nią stęskniłam. Może nie była moją najlepszą przyjaciółką ale była zajebista, zawsze dużo gadała i często wkurzała ale była bardzo pomocna. Gdy w końcu się od siebie odkleiłyśmy, Juliet stwierdziła że powinna już iść i jeszcze raz życzyła wszystkiego co najlepsze. W tym czasie Daniela podeszła bliżej do stolika.
-Cześć kurwy, wiem że tęskniliście - przywitała się dziewczyna.
-Szczerze? Ani trochę - odparła Alice która nie przepadała za Danielą.
-Trochę nudno bez ciebie było - stwierdził Bruce uśmiechając się do ciemnowłosej.
-Ale też nadzwyczaj przyjemnie cicho bez twojego niepotrzebnego pierdolenia kochanie - dodał Simon.
-Po prostu tęskniliście - prychnęła dziewczyna - A kogo ja widzę! Jace pieprzony Cook, ostatnio cię widziałam jak byłam w Australii na wymianie dwa lata temu - oznajmiła Daniela podchodząc do chłopaka i składając buziaka na jego policzku.
-Wróciłem na stare śmiecie - wzruszył ramionami Jace.
-Jak zawsze czarujący - stwierdziła ciemnowłosa.
Daniela zaczęła opowiadać o swoim 4 miesięcznym pobycie we Włoszech i o tym jak jej się nie chciało wracać do szkoły. Kilka minut później zadzwonił dzwonek oznajmiający że właśnie miałam mieć historie z Panią Barb.
Niestety miałam mieć w ten dzień 8 lekcji, więc wyszłam ze szkoły po 15.
Razem z Aleciem i Emily postanowiliśmy wracać dzisiaj ze szkoły na nogach, korzystając z ładnej pogody. W sklepie który znajdował się niedaleko szkoły spotkaliśmy nie kogo innego jak Cooka. Stał przy kasie i kupował fajki, postanowiłam go zignorować i pójść z przyjaciółmi do alejki z piciem bo Alec miał cholerną ochotę na sok jabłkowo wiśniowy. Przy wejściu do sklepu stał Jace i palił.
-Co tam Cook? - odezwał się Alec - widzę że ktoś tu też korzysta z ładnej pogody.
-Owszem - przytaknął brązowo włosy - idziemy w tym samym kierunku więc jesteśmy skazani na wracanie razem.
-No nie wiem.. - zaczęła Emily - Alec, odkręć sok, napis spod zakręti zadecyduje - wymyśliła blondynka na co zrobiłam mentalnego facepalma.
-Niech solenizantka czyni honory - zadecydował Cloger podając mi napój.
Wywróciłam oczami na ich przejęcie tym wszystkim i po prostu odekreciłam napój.
-I co mówi Wszech mogąca nakrętka? Zostałem ułaskawiony czy zostanę stracony? - dopytywał Jace.
-Co ci serce podpowiada - przeczytałam obojętnie.
-Solenizantka? Wybór należy do ciebie.
-Hm... Moje serce mówi że ty masz serce więc możesz iść z nami - zgodziłam się po chwili udawanego namysłu.
Po moim werdykcie ruszyliśmy chodnikiem w stronę naszych domów. Droga była pełna śmiechów i dziwnych rozmów. Rozstaliśmy się z Emily i Aleciem na pasach. Trochę bałam się sama wracać z Jace'm biorąc pod uwagę fakt że nie rozmawialiśmy przez jakiś czas. Kilka pierwszych minut szliśmy w totalnej ciszy. Dopiero gdy byliśmy prawie obok skateparku Jace postanowił się przełamać.
-Zaczekaj - wymamrotał łapiac mnie lekko za ramię.
-Co? - spytałam trochę bardziej ostro niż zamierzałam.
-Nie złożyłem ci dzisiaj życzeń - stwierdził ciemno włosy uśmiechając się lekko.
-No i? - skrzyżowałam ręce na piersi patrzą na Cooka.
-Wszystkiego najlepszego.
-Wow, dziękuję, w chuj się wysiliłeś - Wywróciłam oczami I Odwróciłam się z zamiarem odejścia.
-Rose stój - chłopak wzdychnął ponownie łapiac mnie za ramię - wiem że jestem wkurwiający I wiem że mnie nienawidzisz ale możemy zacząć tą znajomość od nowa?
Prześledziłam twarz chłopaka w poszukiwaniu chociaż jednej oznaki kłamstwa. Nie znalazłam żadnej. Wyglądał jak by mówił szczerze i by mu naprawdę zależało. Szybko przemyślałam wszystkie za i przeciw i w końcu poddałam się. Z mojej twarzy zniknął grymas a pojawił się uśmiech.
-Nie nienawidzę cię, po prostu za tobą nie przepadam bo mnie wkurwiasz ale wiem że umiesz być dobry I kochany i nie zaprzecza bo już kilka razy sie o tym przekonałam - wyznałam łagodnym głosem po czym wyciągnęłam w kierunku chłopaka zaciśniętą pięść - przyjaźń?
-Przyjaźń - zgodził się ciemnowłosy przybijając mi żółwika - oh zapomniał bym prawie o pieprzonym urodzinowym prezencie - Jace sięgnął po coś do kieszeni.
-Aww jesteś uroczy - stwierdziłam biorąc z dłoni chłopaka paczkę wiśnowych mamb.
-Hej nie przeginaj, nie jestem taki - syknął Cook.
-Taki to znaczy jaki? - zaczęłam się z nim droczyć idąc w stronę domu.
-Nie wymówię tego słowa jeśli chodzi o mnie - parsknął.
-Dobra, ja tam wiem swoje - zaśmiałam się jedząc jedną gumę.
Informacja
Nastąpiła zmiana imion i nazwisk niektórych bohaterów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top