12. Mógł Bym Być Jej Daddy

Nie mogłam spać przez całą noc. Pisałam z Aleciem o tym wszystkim co się stało, nie wiedziałam co mogłam zrobić.
Miałam metalik w głowie bo nie znałam Jace'a i nie wiedziałam do czego był by zdolny. Czy zachowa to zdjęcie dla siebie? Czy pokaże je innym znajomym? A może po prostu pośmieje się trochę z mojego ciała i potem usunie to zdjęcie.. Byłam w dupie.

Padłam dopiero o 6, nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się coś po 13 I czułam się dziwnie, nie spałam raczej nigdy tak długo. Nie miałam ochoty schodzić na śniadanie więc po prostu przebrałam się w dresy i wskoczyłam zpowrotem do łóżka razem z laptopem. Miałam zamiar pooglądać trochę serialu i nie myśleć już o tym wszystkim co się wczoraj stało.

Na dworze padało przez co miałam kiepski humor bo miałam nadzieję że słońce poświęci jeszcze chociaż dziś. Niestety nie wyszło. Tak samo jak moje nie myślenie o tym wszystkim. Obejrzałam może z pół odcinka riverdale. Alec radził mi bym udawała że nic się nie stało i bym miała to wszystko gdzieś gdyby Cook miał zamiar ze mną o tym gadać.

Odłożyłam laptop porzucając chęć dokończenia odcinka. Usiadłam na parapecie i obserwowałam jego pokój. Na dworze było dość ciemno a w jego sypialni paliło się światło przez co mogłam wszystko dokładnie zobaczyć. Zauważyłam że jego łóżko było teraz przestawione I stało pod ścianą z zdjęciami. Ciemnowłosy leżał na nim i robił chyba coś na telefonie. Przyciągnęłam kolana do siebie i oparłam na nich głowę.

Nie wiem ile czasu tak siedziałam i wsumie czemu to robiłam. Na moje często ukazujące się nieszczęście Jace popatrzył się przez okno i nasze spojrzenia się spotkały. Chciałam szybko wstać ale niestety skończyło się tak że spadłam na ziemię robiąc przy tym dużo hałasu. Przez chwilę leżałam nieruchomo ale już po kilku sekundach poczułam okropny ból w ręce. W domu nikogo nie było co stwierdziłam po tym że nikt nie przyszedł sprawdzić co się stało. Usłyszałam wibrowanie telefonu na łóżku. Poczołgałam się tam i odebrałam.

-żyjesz? - usłyszałam zachrypnięty głos Jace'a.

-Leżę na podłodze i ręką mnie w chuj napierdala kurwa - zaczęłam klnąć z bólu.

-Kurwa. Dobra, nie ruszaj się, będę za minutę - odparł i rozłączył się.

Odłożyłam telefon obok siebie i przeklnęłam pod nosem poraz kolejny. Czułam okropny ból w nadgarstku i nodze, modliłam się by nie mieć nic złamanego. Usłyszałam jak ktoś wbiega po schodach a za chwilę obok mnie na podłodze znalazł się Cook.

-Co ty robiłaś? - spytał śmiejąc się.

-A czy to jest teraz kurwa istotne?

-I tak o tym pogadamy. Umiesz wstać?

Spróbowałam się podnieść ale ja idiotka oczywiście odruchowo podparłam się prawą ręką i to był błąd bo to była właśnie ta ręką. Upadłam z powrotem sycząc z bólu.

-Gdzie masz portfel? - spytał Jace szybko.

-W plecaku. Po co ci?

-Jedziemy do szpitala a zagaduje że właśnie tam masz dowód.

-na co do szpitala? Nic mi nie jest - protestowałam próbując wstać - Kurwa - warknęłam ponownie.

-Po prostu się zamknij i pozwól mi do chuja pomóc - warknął chłopak wyciągając mój portfel i chowając go razem z moim telefonem do swojej kieszeni.

Przez to wszystko nie zwróciłam uwagi na to jak wygląda. Jego włosy były totalnie nie ułożone i miał na sobie czarne dresy oraz koszulkę tego samego koloru z jakimś logiem i napisem 'Fusion'.

-Nie ruszaj się - polecił.

Uklęknął z powrotem obok mnie. Delikatnie wsunął rękę pod moje kolana na drugą pod moje plecy. Zdziwiłam się gdy zobaczyłam z jaką łatwością wstał podnosząc mnie. Zszedł po schodach na dół a następnie przez garaż wyszliśmy na dwór. Napierdalało deszczem i było dość chłodno. Na podjeździe zauważyłam czarne auto. Nie wiem jak ale Jace otworzył auto i posadził mnie na miejscu pasażera po czym sam wsiadł do pojazdu. Nachylił się nademną zapinając mi pasy. Usłyszałam ryk silnika i zaraz zostałam wgnieciona w fotel.

-Co cię dokładnie boli? - spytał rzucając mi szybkie spojrzenie

-Wszystko ale najbardziej prawy nadgarstek i prawe kolano.

-Kurwa okej - pokiwał głową - co ty robiłaś na tym parapecie?

-Nie chce o tym teraz gadać - wymamrotałam.

-Obserwowałaś mnie? - spytał I mogłam się założyć w tamtym momencie że uniósł lewą brew do góry.

-Nie istotne kurwa - syknęłam.

-Rosalia kurwa - warknął Cook przejeżdżając szybko przez światła które zaczeły się już zmieniać.

-Co chcesz kurwa? Wszystko mnie nakurwia, nie chce z tobą teraz gadać.

Usłyszałam jak chłopak bierze głęboki wdech. Był wkurwiony. No ale co ja miałam mu powiedzieć? Że go obserwowałam i myślałam o tym zdjęciu? Nie wydaje mi się.

Po 10 minutach dojechaliśmy do szpitala. Jace zaparkował byle jak i wysiadł z auta trzaskając drzwiami. Odpięłam sama pasy i zostałam znowu podniesiona. Ciemnowłosy zamknął samochód i ruszył szybkim krokiem do wejścia.

W izbie przyjęć siedziało kilka osób i akurat podjechała karetka z której zaczeli wyciągać wózek z zakrwawionym mężczyzną. Jace posadził mnie ostrożnie na krześle i podszedł do recepcji czy jak kolwiek to się nazywa.

Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu próbując ignorować ból. Był to szpital więc raczej średnio zachwycał swoim wyglądem. Wszystko było standardowo w kolorach bieli i błękitu. Minuty strasznie się dłużyły. W końcu Jace podszedł do mnie z pielęgniarką, która pchała wózek inwalidzki. Razem z chłopakiem posadzili mnie na nim i ruszyliśmy jakimiś korytarzami. Weszliśmy przez duże drzwi z napisem 'oddział chirurgii urazowej' do sali z kilkoma łóżkami. Zostałam położona na jednym z nich. Pielęgniarka powiedziała że lekarz zaraz przyjdzie i odeszła. Jace przetarł twarz wzdychając.

-wiesz że nie musisz tu być? - spytałam niepewnie

-muszę bo cię tu przywiozłem i ktoś musi cię odwieść - odparł krzyżując ręce na piersi.

-Jak chcesz - Wywróciłam oczami.

Po dwuch minutach przyszedł lekarz czytając coś. Przyznam że spodziewałam się jakiegoś starego dziada, który zacznie od prawienia mi morałów jaka to ja jestem nie ostrożna. Jednak na moje zdziwienie przyszedł, młody, wysoki lekarz o blond włosach zaczesanych do tyłu na żelu.

-A więc Rosalia Olivia Price, lat 17, odczuwalny silny ból w prawym kolanie i prawym nadgarstku po spadnięciu z parapetu - mężczyzna spojrzał na mnie po czym uśmiechnął się i odłożył dokumenty na szafkę - doktor Hodgkin, pozwól że cię zbadam.

Przytaknęłam tylko głową obserwując ruchy doktora. Na początku podniósł delikatnie moją dłoń i zaczął lekko ruszać moim nadgarstkiem pytając co chwilę o skalę bólu. Później zrobił to samo z kolanem. Przyznam że kolano nie bolało mnie tak strasznie jak nadgarstek.

-Dobrze, kolano będzie co najwyżej stłuczone a jeśli chodzi o nadgarstek będziemy musieli zrobić prześwietlenie. Będę również potrzebował dane kontaktowe do przynajmniej jednego z twoich rodziców bo jak podejrzewam ten jegomość nie jest twoim tatą?

Mogłam zobaczyć rozbawienie na twarzy Jace'a stojącego za lekarzem.

-Spokojnie, ja jedynie mógł bym być jej Daddym - zaśmiał się Jace.

Strzeliłam sobie metalnego facepalma. Jak on bez żadnego wstydu może gadać takie rzeczy? Nie rozumiem go czasami.

Podałam lekarzowi numer telefonu do mojej Mamy a on puścił mi oczko i powiedział że zaraz się z nią skontaktuje po czym się oddalił. Mimowolnie się zarumieniłam. Ten lekarz był naprawdę miły... I nawet przystojny.

-O czym tak myślisz? O tym lekarzu zapewne - spytał Cook siadając na skraju łóżka.

-Nie? Po prostu zastanawiam się co z tego wyjdzie I co powiedzą moi rodzice - odpowiedziałam szybko.

-A co by mieli powiedzieć? Spadłaś z parapetu i zwichnęłaś sobie nadgarstek, zdarza się. Gorzej jak będą chcieli wiedzieć czemu spadłaś z tego parapetu i co tam robiłaś - zaśmiał się.

-Mało zabawne. Na prawdę jakoś mnie to nie bawi - Wywróciłam oczami odwracając od niego wzrok.

Zapadła cisza. Chwilę później wrócił doktor Hodgkin mówiąc że moja mama już jedzie. Poprosił również Jace'a by na niom zaczekał przed szpitalem albo w poczekalni. Zanim zdążyłam zaprotestować i powiedzieć że to nie jest dobry pomysł ciemno włosy odparł że i tak miał iść zapalić po czym wyszedł z sali.

Doktor wraz z pielęgniarką pomogli mi usiąść na wózku po czym zawieźli mnie na prześwietlenie. Jak się okazało miałam pękniętą jedną kość w nadgarstku co oznaczało że będę musiała mieć nałożony gips, nie do końca cieszyłam się z tego faktu ale też nie miałam zbytnio innego wyjścia.

Po usztywnieniu nadgarstka trochę kulejąc z powodu dalej lekko bolącego kolana wraz z lekarzem z poszłam do poczekalni gdzie siedziała moja mama i Jace. Zmarszczyłam brwi na widok ich rozmawiających.

-Pani Proce, potrzebuję pani podpisu w dokumentach - odezwał się lekarz.

-Olivia! - krzyknęła moja mama i mnie przytuliła - ty niezdaro, Jace mi dokładnie opowiedział co się stało. Poczekaj tu z nim na mnie.

Puściła mnie po czym podeszła do recepcji. Usiadłam na miejscu mojej mamy obok ciemnowłosego. Który właśnie pisał coś na telefonie, był to SMS do Alice.

Świetnie, zaraz wszyscy będą wiedzieć.

-I jak tam? - spytał chłopak podnosząc za łokieć moją rękę - teraz jak komuś przywalisz to możesz nawet zabić.

-No więc uważaj - Wywróciłam oczami.

-Przecież ja jestem zawsze grzeczny, nie wiem o co ci chodzi - uniósł brwi udając zdziwienie.

Zanim zdążyłam się opamiętać położyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy. Jace nic na to nie powiedział więc pozostałam w tej pozycji. Słyszałam jak stuka palcami o ekran telefonu zawzięcie z kimś pisząc, zapewne dalej z Alice.

-Wszystko gotowe - usłyszałam głos mojej mamy na co wzdrygnęłam się i szybko podniosłam głowę z ramienia chłopaka.

Jace nie przejął się, jedynie uśmiechał się pod nosem i pokręcił głową, tak jak by moja reakcja go bawiła.

-Więc wracajmy - oznajmiłam wstając. Lekko się zachwiałam ale dzięki Cookowi, który złapał mnie za ramię wstając obok mnie nie Wywróciłam się.

-Dziękuję Jace że pomogłeś Olivi - powiedziała moja mama uśmiechając się do chłopaka.

-Nie ma za co Moly - odparł i odwzajemnił uśmiech chłopak.

Potem cała nasza trójka wyszła z budynku i rozdzieliliśmy się do aut. Jace na pożegnanie jeszcze puścił mi oczko po czym odjechał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top