[Tom 1] 14.Flamel
15 Marca 2023
Nicolas Flamel.
Nicolas Flamel...
Nicolas Flamel od nowa wracał do jego głowy niczym bumerang, którego nie umiał pochwycić. Był niemal pewien, że słyszał już słyszał o kimś takim, ale nie potrafił sobie przypomnieć, gdzie i kiedy. Przetrząsanie biblioteki było niemal katorżnicze i żmudne, o czym Kris i Ron non stop przypominali. Draco w milczeniu cierpiał, a Hermiona i Harry w skupieniu przerzucali kolejne księgi. Od dnia, gdy Hagrid wspomniał to nazwisko, nie mogli przestać szukać żadnych informacji, a fakt, że biblioteka była ogromna i posiadała dziesiątki tysięcy ksiąg, setki półek, tysiąc rzędów, wcale nie pomagało.
Jak Harry i reszta przypuszczali, znalezienie czegokolwiek na temat kogoś imieniem Nicolas Flamel było niebywale trudne. Żadna księga w szkolnej bibliotece nic nie mówiła o tym człowieku. Jedyne, z czego był zadowolony, to fakt, że jak tylko spadł śnieg, dziwny głos nagle zamilkł.
Hermiona sporządziła sobie listę tematów i tytułów, które postanowiła sprawdzić, Ron chodził wzdłuż półek i wyciągał woluminy na chybił trafił, a Kris nawet zaczął wyszukiwać księgi przez wyliczankę. Draco zaproponował pójście do działu Ksiąg Zakazanych, ale Harry zastopował jego zapędy, że tam niestety mogą korzystać tylko mając specjalne pozwolenie od któregoś z nauczycieli. Doskonale wiedzieli, że żaden im go nie da, choć Draco zarzekał się, że Snape mógłby, ale Hermiona wyraźnie nie chciała, żeby nawet próbował rozmawiać z nauczycielem. Nadal uważała, że był sprawcą wypadku Harry'ego i nic nie było w stanie jej od tego odciągnąć, gorzej, że Ron uważał podobnie.
- Nie ma w Wielkich czarodziejach dwudziestego wieku, ani w Wybitnych postaciach świata magii naszych czasów, Wynalazcach czarodziejskiego świata. - Kris zamknął z frustracją obskurną, bordową księgę. - Nie ma nic o tym kolesiu i co takiego niby zrobił!
- Nie ma go też w Najważniejszych współczesnych odkryciach magicznych i Najnowszych osiągnięć czarodziejstwa... - Draco mruknął, pocierając oczy palcami. - Nie wiem czego strzeże ten przeklęty trzygłowy pies, ale nie wygląda, że to Komnata Tajemnic...
- Też odnoszę takie wrażenie. - Harry przyznał niechętnie. - Skoro pies należy do Hagrida, to nie może być potworem z Komnaty, ale co on do choinki strzeże?
Draco smętnie spojrzał na dział Ksiąg Zakazanych. Były tam księgi zawierające tajemnice czarnej magii, której w Hogwarcie nigdy się nie nauczało, a dostęp do nich mieli wyłącznie studenci starszych lat, uczący się zaawansowanej obrony przeciw czarnoksięstwu.
- Auu!
Podnieśli głowy i natychmiast spojrzeli na Rona, który kicał w miejscu złorzecząc pod nosem na wolumin, który spadł mu na stopę. Kris parsknął chamsko, a Draco uśmiechnął się z wyraźną satysfakcją. Hermiona pokręciła głową, a Harry, wywracając oczami podszedł do kolegi. Podniósł księgę i miał zamiar ją odłożyć na miejsce, ale dostrzegł złoty napis „Alchemicy i ich osiągnięcia na przełomie wieków". Rozejrzał się wokół, ale nikogo nie było oprócz nich, choć mógł przysiąc, że widział mignięcie fioletowego turbanu profesora Quirrela, ale mogło się mu też zdawać, bo mężczyzna wyprowadzał go czasami z równowagi swoim nadgorliwym i nieraz napastliwym zachowaniem.
Wrócił do ławki i przejrzał spis treści. Nabrał mocno powietrza w płuca, gdy znalazł rozdział okraszony nazwiskiem Nicolas Flamel. Szybko przerzucił strony do odpowiedniego działu i niemal jęknął z frustracją, gdy zobaczył wyrwane kartki. Wyglądało na to, że ktoś bardzo nie chciał, żeby cokolwiek znaleźli i próbował zatuszować wszystkie ślady. Hermiona natychmiast zwróciła na niego spojrzenie.
- Znalazłeś coś?
- Miałem nadzieje, że tak, ale ktoś nas ubiegł. - Westchnął, pokazując ślady po wyrwanych kartkach. - Ktoś wyraźnie nie chce, żebyśmy cokolwiek znaleźli o tym człowieku, tylko czemu?
- Czyli to ktoś ważny i na pewno ma związek z tym, czego pilnuje pies. - Draco mruknął smętnie, zamykając z głośnym trzaskiem księgę. - Mógłbym napisać do ojca, ale nie wiem, czy to aż tak dobry pomysł.
Reszta zerknęła na niego uważnie, ale nic nie powiedzieli. Harry wiedział jedynie, że gdy Draco cokolwiek wspominał o ojcu, to jego emocje natychmiast zmieniały się jak u kobiety w ciąży i robił się wówczas dziwnie zamyślony, ponury i niechętny do rozmowy. Stąd też nikt nie próbował od niego tego wyciągać na siłę.
Harry znów spojrzał na wyrwane kartki z księgi i zaczął mocno rozważać, czy nie powinien napisać w tej sprawie listu, ale bał się, że ktoś może go przechwycić, w końcu wysłałby Hedwigę, a nie Barnabie. Miał wrażenie, że krążyli w kółko, a nazwisko Flamel wydawało się bardzo znajome, jakby gdzieś już o nim słyszał.
- Ty chyba żartujesz!
Z rozmyślań wyrwał go oburzony głos Hermiony. Podniósł oczy na dziewczynkę i od razu zrozumiał, o co chodziło. Ron właśnie otwierał pudełko czekoladowej żaby nad książką i na dodatek wciąż byli w bibliotece.
- Daj spokój, śniadanie nie zjadłem do końca, żeby nadążyć za wami. - Poskarżył się z urazą.
- Ale to nie upoważnia ciebie, to nie stosowania się do regulaminu! - Warknęła zła.
Rudzielec machnął na nią ręką i niemal pochłonął czekoladową żabę pod karcącym spojrzeniem dziewczynki. Jęknął zduszonym przez czekoladę głosem, gdy zobaczył, jaką trafił kartę.
- Znowu Dumbledore! Mam ich już ze sześciu!
- Ja ze trzech. - Draco mruknął.
- Durne karty!
Ron z wyraźną złością cisnął kartą w stół, a ona niemal spadła ze stoły, gdyby nie szybki chwyt Harry'ego. Już miał zamiar odłożyć kartę na stół, gdy coś przykuło jego uwagę. Rozszerzył oczy w zdumieniu. To nie mogło być aż tak łatwe!
- Znalazłem... - Wydusił.
Wszyscy spojrzeli na niego w szoku, czekając na dalszą część wypowiedzi. Harry podniósł kartę.
- Znalazłem Flamela! - Wydusił, a nieznaczny uśmiech zakwitł na jego ustach. - Wiedziałem, że skądś kojarzyłem to nazwisko.
Wszyscy nachylili się nad kartką, w której widniała postać dyrektora szkoły. Poniżej był złoty napis z imieniem i nazwiskiem w formie skróconej, a pod nim drobniejszy tekst.
ALBUS DUMBLEDORE
OBECNY DYREKTOR HOGWARTU
Przez wielu uważany za największego czarodzieja współczesności, Dumbledore znany jest szczególnie ze zwycięstwa nad czarnoksiężnikiem Grindelwaldem (1945), z odkrycia dwunastu sposobów wykorzystania smoczej krwi i ze swoich dzieł alchemicznych, napisanych wspólnie z Nicolasem Flamelem. Profesor Dumbledore lubi muzykę kameralną i kręgle.
- Widzicie? Dlatego skojarzył mi się z alchemią! - Harry nie krył swojego zadowolenia. - I stąd go kojarzyłem, bo Dumbledore był na mojej pierwszej w życiu karcie z czekoladowych żab!
- Ale jedyna książka, którą mamy jest uszkodzona. - Kris zauważył ze skwaszoną miną. - Skąd weźmiemy inną?
- Zaczekajcie chwilę! - Hermiona wstała gwałtownie. - Zaraz wrócę!
Wybiegła szybko z biblioteki i nim zdołali zacząć jakąkolwiek rozmowę, zjawiła się powrotnie z wielką księgą, którą postawiła na stoliku z głuchym odgłosem. Księga wyraźnie swoje ważyła. Dawno nie widzieli jej tak zachwyconej z czegoś.
- Nie przyszło mi na myśl, żeby zajrzeć tutaj! - Wyszeptała z przejęciem. - Wypożyczyłam to z biblioteki kilka tygodni temu, żeby się rozerwać jakąś lekką lekturą.
- Lekką? - Ron uniósł brwi. - Tym, to można chyba zabić.
- Pierwszy raz zgodzę się z rudzielcem. - Draco pokiwał głową.
- Och cicho bądźcie! - Prychnęła.
Szybko zaczęła wertować księgę, mamrocząc cicho do siebie, ale nie całkiem rozumieli co. Wreszcie z niemal piskiem przesunęła na środek księgę tak, żeby wszyscy mogli spojrzeć.
- Wiedziałam! - Wyszczerzyła się z zadowoleniem. - Podziękujecie mi później.
- Możemy przeczytać w końcu? - Ron westchnął ze zmęczeniem.
Hermiona wywróciła oczami.
- Nicolas Flamel jest jedynym znanym twórcą Kamienia Filozoficznego! - Szepnęła dramatycznie.
Ron i Kris wymienili spojrzenia, próbując zrozumieć, o czym dziewczyna właściwie mówi.
- Czego?
- To coś do jedzenia?
- A ty tylko o jedzeniu, Ron. - Harry westchnął. - Czy wy nic nie czytacie oprócz kart z czekoladowych żab?
- Z ust mi to wyjąłeś. - Hermiona mruknęła i pochyliła się nad księgą. - „Najważniejszym celem starożytnej sztuki alchemii jest stworzenie Kamienia Filozofów, legendarnej substancji posiadającej zdumiewającą moc. Kamień ów zamienia każdy metal w najczystsze złoto. Wytwarza też Eliksir Życia, który daje nieśmiertelność temu, kto go wypije. Kamień Filozofów pojawia się w wielu doniesieniach historycznych, ale jedyny Kamień, który istnieje do dziś, jest w posiadaniu pana Nicolasa Flamela, wybitnego alchemika i miłośnika opery. Pan Flamel, który w ubiegłym roku obchodził swoje sześćset sześćdziesiąte piąte urodziny, prowadzi spokojne życie w hrabstwie Devon, razem ze swoją żoną Perenellą (sześćset pięćdziesiąt osiem lat)". Rozumiecie?
- Czyli pies nie pilnuje wejścia do komnaty, a tego kamienia? - Kris uniósł brwi tak wysoko, że zniknęły pod grzywką. - Ale czemu jest w szkole, a nie w jakimś banku?
- Napad na Gringotta! - Harry'ego nagle olśniło. - Byłem kilka tygodni temu w chatce u Hagrida wraz z Hermioną. Miał gazetę, w której mówili o rabunku na bank Gringotta, ale rzekomo niczego nie skradziono, bo rzeczona skrytka była już dawno opróżniona.
- Kamień, który wytwarza złoto i czyni nieśmiertelnym! - Szepnął Ron. - Nic dziwnego, że Snape chce go mieć.
Harry, Kris i Draco wywrócili teatralnie oczami, a Hermiona pokiwała gorliwie głową. Chłopcy uznali, że nie ma sensu znowu się z tą dwójką kłócić o rację, bo do niczego by nie doszło. Harry ufał profesorowi Snape'owi jako pierwszemu nauczycielowi w tej szkole, ale ani Hermiona, ani Ron nie potrafili tego pojąć, bo mężczyzna był surowy i nie wykazywał grama zaufania względem swojej osoby. Dodatkowo dziewczynka nadal upierała się, że to on zaczarował miotłę Harry'ego podczas meczu.
- Nic dziwnego, że nie mogliśmy znaleźć Flamela we Współczesnych osiągnięciach czarodziejstwa. - Draco potarł czoło z ciężkim westchnięciem. - Nie bardzo jest współczesny, skoro ma sześćset sześćdziesiąt pięć lat...
- Najgorsze, że nie możemy nikomu powiedzieć. - Ron jęknął.
- Mnie zastanawia coś kompletnie innego. - Kris marszczył nos śmiesznie. - Coś tak potężnego nie może być strzeżone tylko przez trzygłowego psa, to zbyt proste, nie uważacie?
- Czyli coś tam więcej jest oprócz psa. - Hermiona zagryzła kciuk. - Ale póki Snape nie wie, jak obejść Puszka, to...
- Och, daj już spokój z profesorem Snape'em! - Harry warknął. Wyraźnie miał dość oskarżania mężczyzny. - Oprócz faworyzowania Slytherin, co innego zrobił, żebyś uznała, że to on chce kamienia?
- Czarował twoją miotłę! - Zaoponowała.
- Widziałaś tylko jak mamrotał, ale nie wiesz co. To żaden dowód.
- Nie pała do ciebie wyraźną chęcią. - Oburzyła się. - Czemu go bronisz?!
- To nie twoja sprawa kogo i czemu bronię. - Syknął zły. - Później pogadamy.
Harry wstał wyraźnie zły i mimo nawoływań Hermiony, które zostały szybko uciszone przez panią Pince, zniknął z biblioteki. Zbroje drgały, gdy przechodził tuż obok nich. Wiedział, że jego magia buzowała wyraźnie i chciała upustu, ale nie potrafił nic na to zdziałać. Hermiona była uprzedzona, a Ron jak Gryfoński idiota przytakiwał jej przy każdej durnocie. Wiedział, że mają tylko jedenaście lat, ale na Bogów, na Merlina, na Morganę, na wszystkie istoty wsze potężne, Hermiona uchodziła za geniusza swojego rocznika, a zachowywała się jak uprzedzona smarkula, która nie dostała lizaka!
Mógł śmiało powiedzieć, że Draco jest bardziej pojętny i rozumie Harry'ego, ale był ze Slytherin, więc mogło to zostać uznane za naturalne. Kolejnym, który popierał jego zdanie był Kris, który przynależał do Hufflepuff i dodajmy jeszcze Hagrida mającego podobne zdanie jak on i Puchon, więc nie był sam w tej słownej potyczce. Nie miał pojęcia jak im przemówić do rozumu.
Oparł się o drzwi jakiegoś nieużywanej klasy, żeby chwilę odetchnąć i uspokoić nerwy, ale drzwi okazały się otwarte i niemal upadł na kamienną posadzkę. Konsternacja odmalowała się na jego twarzy, gdy z ciekawości zajrzał do środka. Pokój wyglądał jak nieużywana klasa. Pod ścianami piętrzyły się stosy krzeseł i stolików, dostrzegł też przewrócony do góry nogami kosz na śmieci, ale było tu również coś, co nie pasowało do całości, coś, co sprawiało wrażenie, jakby ktoś wstawił to tutaj, żeby nie zawadzało.
Było to piękne lustro, oparte o ścianę, sięgające aż do sufitu, w bogato zdobionej złotej ramie. Na szczycie ramy widniał napis: AIN EINGARP ACRESO GEWTEL AZ RAWTA WTE IN MAJ IBDO.
Chciał podejść do intrygującego lustra, ale trzask gdzieś w oddali natychmiast go otrzeźwił. Szybko opuścił salę i zamknął za sobą drzwi. Miał przeczucie, że nie powinno go tam w ogóle być, choć z tyłu głowy cichy głosić nęcił do spojrzenia w taflę lustra i odkrycia jego tajemnicy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top