Rozdział VIII
Obudziłem się dosyć późno, mocno wtulony w Willa. Mężczyzna jeszcze spał, więc postanowiłem nie budzić go. Leżałem pogrążony w półśnie. Najchętniej spędziłbym cały dzień na nic nierobieniu.
Po jakimś czasie William zaczął się wiercić. Nie musiałem długo czekać, aż obudzi się. Przywitał mnie ciepłym uśmiechem i krótkim pocałunkiem. Automatycznie na moje usta wypłynął uśmiech. Było tak jakby żaden sen nie nawiedził mnie ostatniej nocy. Trochę jakby Will był łapaczem snów, broniącym mnie przed nocnymi marami.
– Chyba czas wstawać
– Nie, – wymruczałem i mocniej wtuliłem się w albinosa. Kolejny powód na liście powodów do kochania go, jest świetną podusią. – dziś nic nie róbmy
– Zaczekaj na mnie chwilę – Wyszedł z pokoju. Zapewnił mi naprawdę przyjemny widok, jego umięśnionego ciała okrytego tylko spodniami od piżamy w granatowym kolorze. Zastanawiałem się, czy nie powinienem wziąć się za siebie, bo w porównaniu do niego wypadałem jak dziecko. Moje ciało było drobne i pozbawione jakichkolwiek zarysów mięśni.
Opadłem na poduszki lustrując wygląd sypialni, ku czemu nie miałem okazji nocą.
Sypialnia Williama była większa od mojej, gdyż składała się z dwóch pomieszczeń połączonych drzwiami. Jako że były uchylone, zauważyłem, że jest to gabinet. Wszystko było utrzymane w kolorach czerni i bieli. Łóżko, na którym leżałem było czarne, zasłane białą pościelą z elementami szarości i czerni. Wezgłowie było proste, podobnie jak kolumienki w rogach łóżka, które zwężały się ku górze i zakończone były kulami, rzeźbionymi w misterny i skomplikowany wzór. Po obu stronach łóżka stały czarne szafki nocne i lampy z białymi abażurami. William musiał zwykle kłaść się po lewej stronie, gdyż na szafce z tej strony stał stosik książek. Ściany miały odcień szary, jednak niezbyt ciemny. Drzwi i okna były białe, natomiast podłoga czarna. W przeciwieństwie do mojej sypialni, tutaj dywan nie zajmował praktycznie całej podłogi, a jedynie środek. Dywan oczywiście był biały z czarnym wzorem i wyglądał na bardzo miękki. Poza drzwiami do gabinetu, było jeszcze dwoje. Domyśliłem się, że prowadzą do garderoby i łazienki.
Po jakimś czasie wrócił William. W rękach niósł tacę ze śniadaniem. Wyglądaliśmy chyba jak jakaś para z komedii romantycznej, kiedy karmiliśmy się nawzajem i żartowaliśmy. To był po prostu idealny poranek. Gdyby ktoś spróbował nam przerwać w tamtym momencie, chyba nie uszedłby z życiem.
Nawet mój jadłowstręt na jakiś czas postanowił się trochę uciszyć i udało mi się zjeść całkiem sporo.
Po jedzeniu zaczęliśmy oglądać przypadkowy film, który niespecjalnie nas wciągnął, gdyż większość czasu spędziliśmy na śmianiu się i całowaniu. Film zszedł na tak daleki plan, że nie mógłbym określić nawet gatunku.
– Wstawać lenie! – Jak burza, do pokoju wpadła Eve, ciągnąc za sobą skołowanego Dawida. Wyglądał jakby został wyciągnięty z łóżka w podobny sposób, co my i dotarł do posiadłości zmuszony, przez blondynkę. Oczywiście tego dnia Eve też miała na sobie jedną ze swoich ukochanych sukienek z rozkloszowanym dołem. Tym razem niebieską z czerwonym paskiem w talii i tego samego koloru opaską we włosach. Oczy zabarwiła na mocny róż. Prezentowała się bardzo ładnie, co (ku jej uciesze) zauważył nawet Dawid i nie mógł oderwać od niej wzroku. Mogliby się wreszcie zejść.
Lekarz tego dnia wyglądał zupełnie inaczej. Zwykle nosił koszule i eleganckie spodnie, często też marynarki. Dzisiaj jego zwykle ułożone, rudawe włosy, żyły własnym życiem, na białą koszulkę narzuconą miał koszulę w kratę, a do tego założył jeansy. Wyglądał jak nie on. Widocznie musiał bardzo spieszyć się rano.
– Za dziesięć minut widzę was na dole, kochasie! – po raz kolejny zakrzyknęła dziewczyna. Złapała Dawida za dłoń i siłą wyprowadziła z pomieszczenia. Nie mieliśmy wyboru. Ku obopólnej niechęci zaczęliśmy się ogarniać. Oczywiście musiałem wrócić do siebie po jakieś ubranie.
W drodze do salonu minęliśmy Erica, który najwyraźniej właśnie z niego wracał. Miał dziwną minę. Jakby zobaczył coś czego nie powinien. Na twarzy malowało mu się niedowierzanie i sprawiał wrażenie, że nawet utrzymanie tacy sprawia mu trudność. Nie reagował na żadne pytanie Willa, minął nas nieobecny. Zaciekawieni przyspieszyliśmy i już po chwili musieliśmy wyglądać jak Eric. Eve i Dawid zapamiętale całowali się. Oczywiście cieszyłem się szczęściem przyjaciółki, co nie zmienia faktu, że byłem zszokowany. Kiedy nas zauważyli wreszcie oderwali się od siebie. Eve wstała i pociągnęła Dawida, by zrobił to samo. Trzymali się za ręce, a Blondynka zaczęła swoją przemowę.
– Jako że jesteśmy prawie jak rodzina. Bardzo dziwna rodzina. Jako pierwszych informujemy was, że jesteśmy razem – Powiedziała szczęśliwa dziewczyna, po czym usadowiła się na kolanach Dawida. Z Willem zajęliśmy miejsce na sofie naprzeciw nich.
Długo rozmawialiśmy. Eve, chcąc chyba postraszyć Dawida i przy okazji mnie, zaczęła nawijać o ślubie. Oczywiście nie powiedziała, że zamierza wziąć go w najbliższym czasie, ale podejmowanie tematów około ślubnych i obserwowanie zmieniającej kolor twarzy Dawida niezmiernie ją bawiło. Zaproponowała między innymi żeby w przyszłości wyprawić podwójną uroczystość. W rolach głównych ona i jej doktorek oraz Will i ja. Podzieliliśmy się na dwa obozy. Pierwszy stanowiły dwa świry, Eve i Willy – entuzjastycznie omawiający ten pomysł. Drugi to ja i Dawid– zawstydzeni i z góry przegrani.
Nagle do salonu wpadł, bo o wejściu nie można tutaj mówić, Eric. Mówił szybko, przez co udało się nam zrozumieć coś o awanturujących się osobach, przed wejściem. Poszliśmy za kamerdynerem, żeby zobaczyć o co chodzi. Gdy znaleźliśmy się w holu nie mogłem uwierzyć własnym oczom. To byli Amy i Leo. Dziewczyna, gdy tylko mnie zobaczyła, dość brutalnie odepchnęła pokojówkę, która do tej pory odgradzała jej drogę. Przyjaciółka rzuciła się na mnie. Krzyczała na mnie, płakała i ściskała tak mocno, że zaczynało brakować mi tchu. Leo jak zwykle niewzruszony i jakby obojętny na cały świat w koło, stanął obok Willa, Dawida i Eve, którzy zszokowani obserwowali, co się dzieje.
Wreszcie Leo i Will oddzielili mnie od Amy. Wszyscy zasiedliśmy w salonie. Amy sprawiała wrażenie, jakby nie mogła się zdecydować czy chce mnie udusić, czy przytulić. Nie dziwię się jej.
Swoją drogą, rodzeństwo mocno wyróżniało się w naszym towarzystwie. Amy zmieniła się znacznie od naszego ostatniego spotkania. Wyglądało na to, że zrobiła z sobą wszystko, czego zabraniała jej mama. Włosy sięgały jej połowy pleców, z lewej strony były niebieskie, a z prawej fioletowe. Miała masę kolczyków w uszach i jeden pośrodku dolnej wargi. Miała na sobie koszulkę z nazwa jakiegoś zespołu, czarny sweter sięgający do kolan, tego samego koloru krótkie spodenki oraz nadkolanówki i glany. Każdy ze swoich długich paznokci pomalowała na inny kolor. Leo nie zmienił się aż tak bardzo. Był trochę wyższy i szczuplejszy. Włosy przefarbował na czarno, a na skośnej grzywce miał spore niebieskie pasemko. Miał na sobie glany czarne rurki, za duży grafitowy sweter sięgający mu do połowy uda, a całą szyję zakrywał mu bandaż. Podobnie jak siostra nosił kolczyki. W uszach miał małe, czarne tunele, a w lewym również industriala, w górnej wardze, brwi i nosie również nosił ozdoby.
– Więc – zaczęła Amy, patrząc na mnie najbardziej surowym wzrokiem, na jaki było ją stać. Od razu poczułem jak zapadam się w sobie. Tak jakbym był dzieckiem, któremu mama zaraz da opieprz. – Może łaskawie się nam wytłumaczysz?
– Ja wszystko wyjaśnię – zaczął William, chcąc mnie ratować.
– Zamknij się kochasiu – Kolorowowłosa zgromiła go wzrokiem, który mógłby wybić w pień całą amerykańską armie. – A ty, – wskazała mnie palcem – co ty sobie wyobrażasz?! Znikasz z dnia na dzień, przez prawie cały ostatni rok nie było z tobą kontaktu. Zjawiasz się znikąd parę, jebanych kilometrów od Rosevill i co?! Zamiast jak człowiek dać nam znak, że żyjesz to ty się zajmujesz swoim facetem? A co jakbym posłuchała tego idioty? – Tym razem wskazała na Leo, który zrobił minę „taa jasne, moja wina". – Już bylibyśmy w Londynie! Żebym musiała cię śledzić człowieku, żeby się upewnić, że to ty! To jest nie do pomyślenia – Jeszcze nigdy nie widziałem jej tak wściekłej. Zrobiło mi się potwornie głupio, chyba jak wszystkim, którzy słuchali tej tyrady. Nie próbowałem się na razie tłumaczyć. Wiedziałem, że ma pełne prawo wściekać się na mnie. – Wiesz jak tęskniliśmy? – Ponownie dzisiaj, Amy przytuliła mnie. Jej humor zmienił się nagle o sto osiemdziesiąt stopni.
– Przepraszam za nią – Leo zwrócił się do reszty zebranych. Podziwiam go. Wytrzymał ze swoją siostrą i jej humorkami osiemnaście lat. Powinien zostać świętym za życia.
– Ona tak zawsze? – spytała Eve
– Zwykle jest gorzej – westchnął chłopak – Zawsze ona musi mieć racje. Nawet w kwestii mojego wyglądu i orientacji musi mieć ostatnie słowo – pożalił się – Nawet pokłócić się nie mam jak. To zawsze jest tak jakbym sprzeczał się ze sobą, bo jesteśmy praktycznie nierozłączni – Oparł się o kanapę z westchnieniem. Wyglądało to trochę jakby nagle zdał sobie sprawę w jak beznadziejnym jest położeniu. Poprawił odrobinę bandaż na swojej szyi, który, swoja drogą, chyba zaciekawił Dawida.
– Co ci się stało? – spytał lekarz
– Tatuaż. W sumie dziś już chyba będę mógł zdjąć opatrunek. Sprawdziłbym to w domu, ale wariatka kazała mi tu jechać
– Jak chcesz to sprawdź teraz – zaproponowała Eve, po czym wytłumaczyła mu gdzie jest łazienka. Chłopak wręcz pognał we wskazanym kierunku. Widocznie naprawdę nie mógł się doczekać aż zobaczy efekt końcowy. Dłuższą chwile nie było go. W końcu zniecierpliwiona Amy przerwała swoją tyradę, by poszukać bliźniaka.
– Will, co ja mam im powiedzieć! – Złapałem za kołnierz jego koszuli i potrząsnąłem.
– Uciekłeś od ojca i chciałeś przyjechać do nich, ale zachorowałeś, poznaliśmy się w szpitalu, nie wiedzieć, czemu nic nie pamiętałeś, było mi cię szkoda i zająłem się tobą. Teraz wszystko pamiętasz, jesteśmy razem, a ty błagasz tą wariatkę o wybaczenie – Dlaczego dla niego to musi być takie proste? Niestety niedane było mi zapytać, gdyż zostałem pociągnięty na kolana Willa i pocałowany. – W ogóle, to skąd wziąłeś takich znajomych? – zaśmiał się
– Jak wyjeżdżałem wyglądali inaczej. Wygląda na to, ze zrobili wszystko, czego zabraniała im mama. Przefarbowali włosy, zrobili tatuaże i piercing. Amy jest jeszcze bardziej hiperaktywna, a Leo praktycznie się nie zmienił.
Nagle do naszych uszu dotarły kolejno trzy dźwięki. Krzyk Leo, śmiech Erica i szalony pisk Amy. Zaraz po tym do salonu wbiegł czerwony Leo. Zdjął sweter, zostając w dość mocno wyciętej, czarnej koszulce, która ukazywała jego tatuaże. Pokrywały jego szyję, obojczyki, fragmenty niektórych wystawały spod koszulki, więc prawdopodobnie zajmowały znaczna część jego torsu, na rękach miał rękawy z dość ponurymi rysunkami. Dostrzegłem kostuchę, zniszczoną laleczkę, trumnę, anioła i różnorakie napisy. Zaraz za bratem wbiegła do salonu moja przyjaciółka. Usiadła obok niego i złapała za ramię, przez co nie mógł na powrót założyć swetra. Był przez to zmieszany, gdyż wszyscy najzwyczajniej w świecie gapiliśmy się na niego. Może było to niegrzeczne, ale trudno było oderwać wzrok od tego drobnego chłopaka pokrytego malunkami.
– Braciszku, wiedz, że was shippuje – wręcz pisnęła dziewczyna, przez co zażenowanie Leo tylko się pogłębiło. – Kochasiu chcę namiary na tego seksiaka – Amy nigdy chyba nie doświadczyła czegoś takiego jak zażenowanie, a każdą myśl musiała wyrazić bezpośrednio. Owijanie w bawełnę, czy dyskrecja dla niej nie istniały.
– Błagam – jęknął żałośnie chłopak, wyrywając się siostrze – zabijcie mnie, zanim ta para zboczeńców mnie dorwie.
Amy świetnie dogadała się z Eve. Mówiły tak dużo, że wtrącenie się choćby słowem do ich rozmowy było niemożliwe. Gdyby plotkowanie było dyscypliną olimpijską, to siedziałbym właśnie obok złotych medalistek. Leo starał się panować nad sobą (co i tak robił przez całe życie, przez co zyskał łatkę „człowieka bez emocji"). Niestety nie było to dla niego łatwe w obecności siostry. Chociaż starał się rozmawiać ze mną, Dawidem i Willem, to, co chwilę zawstydzony upominał bliźniaczkę, która do spółki z blondynką swatała go z Ericiem. Najmniej do powiedzenia w tej sytuacji miał teoretycznie najbardziej zainteresowany, czyli Leo.
Cały dzień spędziliśmy w swoim towarzystwie. Historia wymyślona przez Willa, chyba była na tyle wiarygodna, że rodzeństwo nie zadawało mi pytań. William ciągle śmiał się słysząc kłótnie moich przyjaciół. Nie dziwie się mu. Nie codziennie widzisz, żeby siostra kłóciła się ze swoim bratem o to czy ten jest gejem, czy nie, zwłaszcza jeśli wszystko kończy się zrezygnowanym tekstem „Niech ci będzie zostanę gejem"
Leo sporo opowiedział mi o tym, co działo się w ciągu ostatnich lat. Skończyli z szkołę, otworzyli swój mały salon, w którym Amy była fryzjerką i piercerką, a jej brat tatuażystą. Jak sam stwierdził tatuaże w bardziej dostępnych miejscach zrobił sobie sam. Miał naprawdę wielki talent. Im bliżej im się przyglądałem, tym więcej szczegółów dostrzegałem. Chociażby to, że wiele obrazków nie zostało zrobionych ciągłymi liniami, a były skupiskiem bardzo małych, gęsto usianych kropek. Właśnie oglądając ten jeden stwierdziłem, że też chciałbym mieć taki malunek na ciele.
– Może też zrobiłbym sobie tatuaż?
– Nie! – krzyknął Leo, nim ktokolwiek zareagował na moje słowa – Za Chiny Ludowe cię nie będę tatuować. Ja chcę żyć – Znam go już długo, ale to był pierwszy raz, gdy widziałem tyle emocji na jego twarzy – Przecież ty się igieł boisz
– Potwierdzam – wtrącił się Dawid
– Pamiętasz debilu jak kiedyś miałem z tobą iść na szczepienie, żebyś się nie bał? Wypchnąłeś mnie kurwa przez okno! – Wzdrygnął się na to wspomnienie. Przesadza, to był tylko parter.
Wieczorem wszyscy stwierdzili, że czas wracać do domów. Żegnaliśmy się dość długo. Zanim bliźniaki opuściły posiadłość jeszcze mnie uściskali. Każde przy tej okazji powiedziało mi coś tak by inni nie słyszeli. Pierwsza była Amy
– Dobrze, że uciekłeś. Więcej cię nie skrzywdzi – szepnęła, a w jej głosie słyszałem wielką powagę, której zupełnie nie było widać, gdy odsunęła się ode mnie. Na jej ustach gościł wesoły uśmiech. Kiedy Leo mnie objął, przeszły mnie ciarki
– Uważaj na niego. Czuję, że coś jest nie tak – Jego głos był jakby zmęczony i wyprany z emocji, czyli taki jak zwykle. Jego postawa, mimika i zachowanie zawsze sprawiały wrażenie, że rozmawiasz z osobą zmęczoną życiem i której jest wszystko jedno. Przestraszył mnie nieco swoimi słowami. Nie wiedziałem, o co może mu chodzić. Wydawało mi się, że polubił Willa. Może wiedział więcej niż mówił. Może miał świadomość, że zostałem porwany? Musiałem z nim porozmawiać na osobności.
Wszyscy goście opuścili nasz dom, a my zmęczeni udaliśmy się do sypialni. Chciałem pójść do siebie, kiedy to William wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Jak się okazało, popołudniu Eric i pokojówki przenosili moje rzeczy do jego sypialni. Odpowiadało mi to. O wiele łatwiej było mi zasnąć, kiedy miałem albinosa przy sobie.
Kiedy leżeliśmy wtuleni w siebie myślałem nad słowami Leo. Naprawdę chciałem się nimi bardziej przejąć, ale nie mogłem, kiedy Will był obok mnie. Słuchanie bicia jego serca, chłodna dłoń gładząca moje włosy, skutecznie pozbawiały mnie zmartwień.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top