jak NIE pisać
no nie wiem za bardzo, co napisać.
nie, nie mam zamiaru wracać ani nic takiego, po prostu uznałam, że nie mogę zostawić tej serii i żyć sobie wesoło ze świadomością, że 99% postaci tutaj stworzonych ma dwie wersje: tą z mojej głowy i tą, którą poznajecie w trakcie czytania. i one w mniejszym lub większym stopniu się od siebie różnią.
to znaczy, przez jakiś czas się udawało. skończyłam jeden projekt, który wstępnie liczy ok. 360 stron, zaczęłam drugi, jestem też w trakcie pisania czegoś krótszego. ale tam głęboko coś mi nie daje spokoju.
KOMPLETNIE nie mam ochoty na rewrite. parę razy usiadłam do one-shota, ale mając tylko jedną myśl, nie da się napisać całego opowiadania, bo potrzeba jeszcze otoczki, historii, no wiecie. zresztą nie chcę (ponownie) rzucać jakiś faktów przeczących wszystkiemu, co było dotychczas pokazane.
i dzisiaj dosłownie obudziłam się z nowym pomysłem, który w końcu pozwoli mi odetchnąć. czy się z nim zapoznacie? kompletnie mi to obojętne, ale będę czuć się winna, jeżeli nie udostępnię wypunktowanych błędów z dw i nie zaprezentuję zarysu całej opowieści tak, jak powinna wyglądać.
zamieszczam to tutaj, bo prywatnie uznaję pna za 4. tom, ale będę mówić o całej serii, w miarę chronologicznie.
no to zaczynamy.
1. szkoła
jak wiemy, 1. tom toczy się w szkole, ale jakiej? no na pewno nie polskiej. a jednak z jakiegoś powodu zaczyna się i kończy jak polska. teoretycznie mają zajęcia dodatkowe, stołówkę, cheerleaderki, papier w kiblach i inne luksusy, ale mimo wszystko... pisząc, mam w głowie obraz mojej szkoły, podstawówki XD no nie wiem, czy odbiorca to czuje, ale i tak mi się nie podoba.
2. bohaterowie na misję
każdy z wymienionych błędów jest skutkiem niewłaściwego rozplanowania akcji czy raczej jego braku, ale tutaj szczególnie. w 1. tomie wysyłanie siódemki i nica było naprawdę zbędne. wszystkie ich wątki (z trójkątem annabeth/percy/kalipso na czele) były do dupy, wzięły się z dupy i potem nagle zniknęły, wszyscy o nich zapomnieli. szczerze mówiąc, gdybym pisała to na nowo, nie wiem, czy KTOKOLWIEK z siódemki by się pojawił, czy może wystarczyłyby diana i laurel?
natomiast na 2. tom miałam genialny plan, by zaangażować mniej popularne postacie i w ogóle. skończyło się na tym, że większość z nich była kompletnie bezużyteczna, bo nie miałam pomysłu, co z nimi zrobić. a, no i nie wspomnę o samym sposobie typowania herosów na misję, tak mało kreatywny, że aż żałosny.
uwielbiam jechać po swoich książkach. czuję się jakby nie były moje XD
3. liam i jimmy
no, z liama to jestem nawet zadowolona. ale w tym połączeniu totalnie nie. nie wiem, końcówka 1. tomu wyszła chaotycznie i absurdalnie właśnie przez jimmy'ego, zabiera mi niepotrzebne rozdziały, ogółem nie mam pojęcia, co sobie myślałam. jest równie bezużyteczny jak większość postaci z wakacji herosów XD i jeszcze z jakiegoś powodu uznałam, że genialnym pomysłem będzie dać mu jakieś back story???
nie oszukujmy się, liam, jako syn chaosu, sam by pięknie załatwił swojego starego.
4. lea i luis
o, to zagadnienie możemy rozpatrywać w dwóch aspektach... za oficjalnie się zrobiło. po pierwsze, czy oni mieli jakiś powód, żeby nie być w obozie herosów? to nie jest pytanie retoryczne. może mieli. może pisałam wypowiedź argumentacyjną na 10 akapitów, ale nie przypominam sobie i nic sensownego mi nie przychodzi do głowy XDDD musieliby wtedy pojawić się wcześniej... chociaż niekoniecznie.
po drugie, nie wiem, czy odnieśliście wrażenie, że w 2. tomie mieli się ku sobie? w zamyśle powinniście je odnieść.
wszystko super. super, że któregoś randomowego ranka po prostu obudzili się i uznali, że jednak nie zrealizują tego romantycznego wątku. ale nie to jest najgorsze. miałam napisaną (!) scenę do 3. tomu, tak na końcówkę. wernada wielkiego domu, lemoniada, piękny widok, wyznania.
nie wrzuciłam jej. uznałam, że będzie za długo, że akcja za bardzo skupi się na nich, nie na głównych bohaterach... potem miałam zrobić jakąś retrospekcję w pna, ale do tego czasu ją zgubiłam (XD) i nie miałam ochoty pisać jej na nowo.
to trochę popsuło. czy lea mogłaby przeżyć resztę życia, dusząc w sobie coś takiego? tak. nieironicznie tak. ale luis prędzej czy później by powiedział, tak myślę. uzasadnię to w którymś z późniejszych punktów.
nie powiedział.
5. backstory tylera
pamiętam, że koniecznie musiał być w obozie jupiter ze względu na powiązania rodzinne. pamiętam, że mieszkał z matką w nowym rzymie. potem mieszkał gdzieś indziej, CHYBA w brooklynie. a potem oficjalnie dołączył do legionu. i tutaj też mi coś nie pasuje.
bo jego matka zginęła, jak miał 8 lat. ale czy wtedy byli jeszcze w nowym rzymie? czy w brooklynie? no raczej to 2, przecież sam by się nie wyprowadził. ale nadal coś śmierdzi. co on robił przez te 6 lat, zanim wrócił w wieku 14 do obozu?
ja nie wiem co ja zrobiłam.
tak w ogóle miałam cudowny, genialny pomysł na wątek jego rodziny, który miał się zmieścić jeszcze w samej trylogii. po zakończeniu trylogii byłam wkurwiona, że mi nie wyszło, więc stwierdziłam, że upchnę to w pna. niestety tyler jakoś nie chciał współpracować. (w sumie to tylko lea wyszła dobrze na tej kontynuacji, to znaczy zrobiła i powiedziała praktycznie wszystko, czego od niej chciałam, pomijając drobiazg z poprzedniego punktu). myślałam o całej historii jego rodziny — bo hej, jest potomkiem akwilona, już nie pamiętam w którym pokoleniu, ale wciąż ma zdolności jak półbóg, dlaczego nikogo to nie dziwi? XDDD no i nosi nazwisko po matce (również nie pamiętam, czy to wybrzmiało wprost), nikt nie pyta o jego ojca.
jak tak teraz sobie myślę, to w ogóle powinnam dać tej trójce drugą część z 70 rozdziałami, ale wydarzeniami SPRZED trylogii. jeśli kiedyś się ogarnę, to to zrobię (marne szanse)
6. tyler i luis
z ręką na sercu mówię: naprawdę nie chciałam stworzyć relacji, w której jeden wzdycha do drugiego od 234554334 lat i nie może się przemóc, żeby to wyznać, a drugi jest kompletnym idiotą i tego nie widzi. ale chyba tak to wygląda.
no rzeczywistoście tyler był pierwszy, ale z tydzień przed prologiem 3. tomu. (to nie jest dokładna data, gdyby ktoś miał wątpliwości, wiecie, o co mi chodzi). w ogóle uwaga niewarta osobnego punktu jest taka, że nie znałam znaczenia słowa prolog.
i faktyczne, świadome sugestie padają z jego strony tylko w 3. tomie, kiedy każdy (włącznie z luisem) myśli głównie o zbliżającym się końcu świata, to po pierwsze. po drugie, miałam niewyraźny zamysł, że luis po prostu jest ostrożniejszy w sprawach miłosnych? no, gdyby seria miała ręce i nogi, zapewne dostałby porządne backstory z przynajmniej dwoma nieprzyjemnymi doświadczeniami. chociaż prawdę mówiąc, żałuję wszystkiego, co mógł powiedzieć i zrobić, ale albo go zahamowałam, albo nie dałam mu pola do popisu. eh, mimo wszystko należy do głównego trio z pna, które (przyznaję!) lubię bardziej od innych, bo nie kreowałam ich aż tak bardzo na oślep.
ogólnie uważam tylera i luisa za najlepiej poprowadzoną relację... no, to daje jakieś wyobrażenie o ogólnym poziomie XD
a tak na poważnie, może chodzi o to, że najwięcej się między nimi działo?
to w sumie nie było takie oczywiste od początku, że skończą razem. jeśli chodzi o drugą turę oryginalnych postaci, że tak to ujmę, ja dość długo nie wiedziałam, jak ich "połączyć". zdecydowałam się na sam koniec dwójki, a na początku trójki przechodziłam poważny kryzys, bo byłam przekonana, że popełniłam największy błąd w swoim życiu XD (przeszło mi jakoś po tygodniu)
7. najada alfejosu
chronologia poszła spać... no dobra, najada była potrzebna i cieszę się, że się pojawiła, ale jej wątek został zakończony chujowo. nie wierzę, że owenowi i laurel miałby wystarczyć dłuższy pocałunek, a nie rozmowa.
8. larry i ida
ich głównym problemem jest to, że w trylogii nie mają interakcji z tylerem. musicie mi uwierzyć, że to ważne.
miałam zaplanowanego one-shota, który im to wynagradza, ale nigdy nie został zaczęty i jeżeli nie obudzę się w środku nocy z weną na wszystkie zaplanowane niegdyś one-shoty, to się nie ukaże.
chodzi o to, że w pna lea mówi (czy tam myśli) wyraźnie, że tyler z larrym znają się z obozu jupiter, przyjaźnią się i w ogóle. tymczasem ich jedyna interakcja jest właśnie w pna i polega na jednym cześć + rozmowie w jednym z ostatnich rozdziałów 🤡 to już luis więcej razy obok niego stał w fh, chociaż się nie lubili, a gdzie był wtedy tyler? chuj wie.
ale spokojnie, nie jest jeszcze tak źle jak z idą. nie wiem, czy odbierzecie tą wiadomość z pokerową twarzą, czy się zesracie, w każdym razie tyler w moich pierwotnych planach wciśniętych do szuflady miał mieć z nią wątek romantyczny w dalekiej przeszłości.
no, nie aż tak dalekiej, on ma z 15 lat jak się pojawia w 2. tomie.
(fun fact, mają urodziny miesiąc po miesiącu, tyler w październiku, lea w listopadzie i luis w grudniu, tylko w innych latach. nie pamiętam dokładnie dni i nie pamiętam też gdzie to miałam zapisane).
także ten. w scenie gdy ida umiera tylsr stoi w odległości 10km. czyli w końcu pokoju. tak serio nie pamiętam, gdzie, ale wiem, że nie klęczy przy łóżku i chyba nic nie mówi, a moim zdaniem powinien. nie wiem czemu autorka zrobiła inaczej.
9. harper
ona się dopasowuje osobowością do sytuacji. w tym złym znaczeniu. zaczynając pisać, nie miałam na nią żadnego pomysłu i co mi tam przyszło do głowy, ona to mówiła i robiła. no żałosne. później uznałam, że ma być taka mądra, poukładana, rozsądna i tak dalej, a niektóre z jej zachowań kompletnie temu przeczą. trochę próbowałam w rozwój postaci, ale nie jestem zadowolona.
11. harper i diana
gdyby nie to, co stało się pod koniec, uważałbym je za jedną z lepiej poprowadzonych relacji. nie mówię, że żałuję ich rozłączenia. no, może trochę. chciałam dodać dramatyzmu XD
problem polega na tym, że wpadłam zbyt późno na ten pomysł. powinny zacząć się kłócić już na samym początku 3. tomu, powinnam pokazać, że ostatnie miesiące pogorszyły ich związek. tymczasem najpierw jest wszystko super, a potem pstryk! rozstają się.
(tak w sumie to lepiej by było gdyby laurel i owen się rozeszli. JAK MOGŁAM NAPISAĆ MIŁOŚĆ OD PIERWSZEGO WEJRZENIA)
12. amanda
nie wiem, czy w ogóle kojarzycie tą postać. była w fh i pna. córka apollina, tego rzymskiego. nie wiem, czemu nie wzięłam tego gościa z canonu, z grobowca tyrana, żeby mieć jakiegoś medyka po śmierci solace'a. bo co ona niby miała wnosić?
tak serio to wiem, co miała wnosić, ale wstyd się przyznać XD no więc miał być trójkąt z felicią i larrym, co jest oczywiście bezsensownym pomysłem, jako że większa część akcji toczy się w wymiarze i i tak mamy już dużo niepotrzebnego bagna.
13. studia (albo cokolwiek)
chcecie się dowiedzieć, gdzie studiują postacie? no to mi przykro, ja nie mam pojęcia. harper mogłaby iść na prawo, laurel na kryminologię (kolejny stracony potencjał), a reszta? przecież owen się nie nadaje w ogóle do niczego (no cóż, lubię jego postać w miarę, ale mówię prawdę, nic dla niego nie wymyśliłam). maeve (nowa dziewczyna harper) autentycznie widzę jako modelkę poza pracą w kawiarni. luis z niewyjaśnionych powodów kojarzy mi się z takimi profilami w polskich liceach, gdzie masz rozszerzony język obcy XD no i to by mogła być podpowiedź, ale nie jestem w 100% przekonana... dobrze że diana nie żyje, a tyler, lea i felicia mają jeszcze czas do studiów, bo na ich życie nie mam pomysłu jeszcze bardziej.
14. arely ward
uśmiercenie tej postaci było moim największym życiowym błędem. no przecież ona by była super.
tak w ogóle brak wzmianki na jej temat nie wynika z braku czasu, bo czasu było w chuj, ale ja po prostu nie umiałam/bałam się za to wziąć. nie potrafię tego wyjaśnić.
nie mam nic więcej do dodania.
15. solangelo
zabicie willa to mój największy życiowy błąd nr 2, nie że mniej poważny, tylko wydarzył się później. patrzyłam wąsko na samą trylogię, gdzie rzeczywiście było to korzystne posunięcie dla fabuły, ale jakby spojrzeć jeszcze na oryginalne serie, to nico stracił już tyle osób i lepiej by było najpierw zabić nica, jeśli już.
tak serio to ucięłabym im czas ekranowy, czy jak to się nazywa w pisaniu, ale by przeżyli. o ile w ogóle by się pojawili, bo ostatnio doszłam do wniosku, że pisanie o niektórych oryginalnych postaciach mnie przeraża, boję się, że je zepsuję.
mhm. niezbyt przekonująco to brzmi po ilości fanfiction na moim profilu. wiem.
koniec. tak, poczułam się lepiej po wyrzuceniu z siebie tego wszystkiego. znikam znowu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top