Rozdział 23, czyli cuda na manekinach
*Time Skip*
*Pov Encre*
Pozostał już tylko jeden dzień do wielkiej uroczystości. Służący i służące biegają wszędzie rozgorączkowani, starając się, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Co jakiś czas widzę smukłą postać Suave, który czuwa nad tym, aby wrzawa nie wymknęła się spod kontroli.
Ja stałem pod ścianą, trzymając niewielki kawałek materiału przy ręce. Przed chwilą wróciłem z pokoju do pobrań. Dzisiaj wzięli o wiele więcej mojej krwi, niż normalnie. Pewnie po to, aby mieć jej pod dostatkiem na jutro i żeby była jak najświeższa.
Kiedy tak stałem i podpieralem ściany, usłyszałem obok siebie łagodny, kobiecy głos:
- Encre! Witaj!
Szybko zwróciłem się w stronę źródła owego głosu, aby dostrzec białowłosą czarownicę.
- Och, witaj… pardonner (wybacz), nie pamiętam twojego imienia… - odpowiedziałem, zastanawiając się skąd ona może pamiętać moje.
Z tego co pamiętam, nie przedstawiałem się jej i widzimy się dopiero drugi raz w życiu, więc tym bardziej było to dla mnie zagadką.
- Annia. - przedstawiła się, uśmiechając się promiennie.
- Bardzo mi miło. - mówiąc to, odwzajemniłem gest.
- Spory ruch dzisiaj… ten bankiet jest już jutro, mam rację? - kobieta przerwała chwilę ciszy.
- Tak, wprowadzają ostatnie poprawki. Wszystko musi być idealne, na taką okazję.
- Właściwie, co się tutaj odbywa? Dlaczego jest to tak ważne?
- Z tego co opowiadał mi Jasper, będzie to 1000-lecie pokoju między śmiertelnikami, a wampirami. - wyjaśniłem.
- Ach, Jasper… bardzo miły wampir. - skomplementowała go.
Spojrzałem na nią dziwnie. Skąd ona może znać Jasper'a? Odkąd wprowadziła się tutaj, wraz ze swoją towarzyszką z spotkałem ją może jeden raz na korytarzu, nie wliczając tego, więc niemożliwym było, aby spotkała młodego Pana. Skąd w takim razie mogła znać jego imię i wiedzieć jaki jest?
Kobieta widocznie dostrzegła moje zdziwienie, ponieważ szybko dodała:
- Widziałam go raz… na korytarzu, tak, tak, na korytarzu… iii… rozmawialiśmy krótko, wydaje się być naprawdę miły jak na wampira. Oczywiście nie znam go bliżej, więc to tylko spekulacje…
- W takim razie, mogę potwierdzić, że jest on wyjątkowo uprzejmy i radosny jak na wampira. Zupełnie inaczej, niż jego ojciec… - westchnąłem, nie będąc do końca pewnym szczerości jej słów.
Postanowiłem jednak nie wnikać głębiej, ponieważ nie chciałem przywiązywać do tego większej uwagi w tym momencie, a poza tym to jej decyzja czy powie prawdę czy nie.
Zapadła chwila ciszy między nami. Tylko w tle słychać było krzyki i pytania rozgorączkowanych pokojówek, nie mających pewności, co do swojej roli w całym tym zgiełku. Tę chwilę przerwał cichy i niepewny głos czarownicy.
- Słuchaj… jest coś, o czym powinieneś wiedzieć… to może być nieco szokująca i nieprawdopodobna informacja, ale musisz mi uwierzyć.
Zwróciłem głowę w jej stronę, aby przysłuchać się lepiej temu, co ma mi przekazać.
Widziałem, że przez moment jeszcze się wahała, po czym otworzyła usta, z zamiarem powiedzenia czegoś.
Nim jednak zdążyła choćby zacząć myśl, poczułem, że ktoś na mnie wpadł.
- Encre! Jak dobrze, że cię znalazłem! Chodź, jesteś potrzebny! - dał się słyszeć donośny głos Jasper'a.
W następnej sekundzie zostałem pociągnięty w nieznanym mi kierunku, przez co zacząłem oddalać się od kobiety.
- Jasper… rozmawiałem z kimś… - powiedziałem cicho, idąc za nim bez przerwy.
- Ale to jest ważne! Nie masz jeszcze ubrania na jutro! - mówił, przyspieszając kroku.
- Nie mogę pójść w swoim normalnym ubiorze? Chyba wygląda odpowiednio… - powiedziałem niepewnie.
- Nigdy nie byłeś na balach? Zawsze trzeba przyjść wystrojonym jak paw, żeby wszyscy na ciebie patrzyli i się tobą zachwycali.
- Wolałbym tego uniknąć… - mruknąłem do siebie.
- Och, Encre, uwierz mi, będziesz wyglądał zjawiskowo! Nawet mój ojciec się nie oprze. - zaśmiał się młody wampir.
- Tego tym bardziej wolałbym uniknąć. - powiedziałem głośno, nieco speszony.
- I tak już za późno, jesteśmy na miejscu. - poinformował wampir, stając nagle w miejscu.
Jak się okazało, zatrzymaliśmy się przed zupełnie typowymi, dla tego miejsca drzwiami, ozdobionymi płaskorzeźbą przedstawiającą kilka gatunków zwierząt.
Jasper popchnął owe drzwi, aby następnie wciągnąć mnie za sobą do pomieszczenia, które znajdowało się za drewnianym skrzydłem.
- Drogie panie, znalazłem zgubę! - powiedział na wstępie syn Lorda.
Nim się dobrze zorientowałem w przestrzeni, kilka młodych dziewczyn mnie obskoczyło.
- Och, tu będzie pasować suknia!
- Niesamowita figura.
- Najlepiej ciepłe odcienie brązu.
- Co ty mówisz? Zimne będą lepiej wyglądały.
Słyszałem wokół siebie głosy owych panien. W trakcie żywych rozmów i dyskusji, każda z nich spisywała dokładne wymiary mojego ciała; obwód talii, klatki piersiowej, ramion… jak szybko się zorientowałem, znajdowałem się w pokoju do szycia.
- Nie chciałbym przeszkadzać… ale myślę, że wygodniejsza będzie koszula… - zaproponowałem cicho i nieśmiało.
- Możemy uszyć i jedno i drugie! Zobaczymy co lepiej leży i ładniej wygląda. - odezwała się jedna.
- Oczywiście! Uwiniemy się raz dwa! - dodała druga.
- Skoro tak… - zgodziłem się, będąc zbyt niepewnym, żeby się sprzeciwiać.
Dziewczęta czym prędzej zabrały się za projekt. Jedna grupa zajmowała się szkicowaniem sukni, a druga: garniturem.
Stanąłem niedaleko, aby móc dokładniej przyjrzeć się planom moich ubrań.
I jeden i drugi obfitował w różnego rodzaju ozdoby, zwłaszcza projekt sukni. Falbany i koronki stanowiły największą część każdego ze szkicowanych ubiorów.
~ To na pewno nie będzie wygodne… dobrze, że założę to tylko raz. ~ pomyślałem sobie, odchodząc nieco dalej, aby dać dziewczętom przestrzeń do pracy.
*Time Skip*
Już po kilku godzinach prawie wszystko było gotowe. Faktycznie bardzo szybko zajęły się obydwoma tymi strojami. Było ich jednak dużo i były niesamowicie zorganizowane. W dodatku duża ilość przyborów, materiałów, a także, na pewno wieloletnie, doświadczenie pozwoliły im na tak szybką pracę.
- Gotowe! - krzyknęła jedna z grupy zajmującej się męskim strojem.
- Jeszcze chwila, ostatnie poprawki! - odpowiedziała inna z grona dziewczyn szyjących suknię.
Już pół godziny potem obydwie części garderoby były skończone. Manekiny stały dumnie, okryte niesamowitymi, jasnobrązowymi ubraniami.
Strój męski składał się z jasnej, prawie białej, przylegającej koszuli, z niewysokim kołnierzem, której rękawy zakończone były ozdobną falbanką z finezyjną koronką na końcu (podobna dekoracja była pod szyją), beżowej, gładkiej kamizelki zapinanej na cztery, złotawe guziczki, marynarki, w tym samym kolorze, co kamizelka, której tył był nieco dłuższy i rozdzielony na pół (chodzi o tzw. "pingwina" dop. Autorki), a rękawy nieznacznie podwinięte oraz zapięte na złoty guziczek i, również beżowych, długich, gładkich spodni. Złotawe nitki przeplatały się tu i ówdzie na kamizelce i przy mankietach marynarki, tworząc piękne, faliste wzory. W niewielkiej kieszonce, na piersi w marynarce, znajdowała się biała, pachnąca różyczka.
Suknia była w tym samym kolorze, co garnitur. Jej spódnica składała się z dwóch płacht materiału; jednej krótszej, sięgającej nieco za kostki, i drugiej, dłuższej, ciągnącej się na kilkadziesiąt centymetrów za manekinem. Jeszcze jedna, niewielka, falowana płachta, będąca z lewej strony nieco krótsza, niż z prawej, spoczywała na dwóch poprzednich, dodając sukni uroku. Złoto i niewielkie, śnieżnobiałe perełki zdobiły spódnicę. Górna część sukni również była bogato udekorowana. Dosyć głęboki dekolt, a także górna i dolna część półprzezroczystych, koronkowych rękawów, które nie zasłaniały ramion, miały takie same ozdoby, jak dolna część sukni, czyli złotawe nitki, ułożone w finezyjne wzory i doszyte tu i ówdzie perełki.
- Comment venir (jakim cudem)… - powiedziałem cicho do siebie, nie chcąc uwierzyć, że ktokolwiek, kiedykolwiek byłby w stanie w tak krótkim czasie zaprojektować, uszyć oraz wykończyć tak cudowne i skomplikowane ubrania.
- Są niesamowite, prawda? - odezwał się Jasper, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Tak… tak, to naprawdę nie do pojęcia.
- Och, przecież to nie jest szczyt naszych możliwości. Gdybyście dali nam znać wcześniej, zrobiłybyśmy coś o wiele lepszego. - odezwała się jedna z dziewcząt, patrząc nie do końca zadowolonym wzrokiem na dzieło swojej grupy.
- Ależ… ces vêtements sont magnifiques (te ubrania są wspaniałe). - powiedziałem z podziwem.
Kilka dziewcząt zaśmiało się cichutko, delikatnie się rumieniąc, inne machnęły, niby odruchowo, dłonią, a jeszcze kolejne zastanawiały się co powiedziałem.
- Teraz trzeba tylko przymierzyć. - chwilę ciszy przerwał głos Jasper'a.
- Racja!
- Faktycznie!
- Tak, tak, jak najbardziej!
- Trzeba przymierzyć!
Dziewczyny zaczęły się przekrzykiwać, a następnie każda pchała mnie w stronę parawanu, za którym miałem zmienić ubiór, a dwie, które zostały nieco z tyłu, ostrożnie, ale szybko, przenosiły za sobą manekiny z ubraniami, dołapując przy okazji po parze, jednych z wielu, pasujących do strojów buty, które były równo poukładane w szafeczkach.
Kiedy tylko dwie, materiałowe postaci w szykownych ubraniach zostały przede mną postawione, wszystkie damy ulotniły się, dając mi tym samym nieco miejsca i prywatności.
Obejrzałem jeszcze raz garnitur i suknię. Zastanowiłem się chwilę, co powinienem założyć w pierwszej kolejności. Po niedługim czasie rozmyślań, doszedłem do wniosku, że powinienem zacząć od stroju męskiego.
Kiedy tylko byłem przebrany, poczułem, jak, wbrew pozorom, wygodny był ten ubiór. Sam materiał był niezwykle lekki; jedynie ozdoby sprawiały, że stawał się nieco cięższy. Ogółem, czułem się w bardzo dobrze i komfortowo.
- Paniczu, czy już możemy zobaczyć, jak wszystko leży?
- A-ach, tak, tak… - powiedziałem pospiesznie, wychodząc niepewnym krokiem zza parawanu.
Spoglądając przed siebie, napotkałem mnóstwo zachwyconych, podekscytowanych, prawie zakochanych, spojrzeń. Każda z obecnych dziewcząt była widocznie bardzo zadowolona z tego, jak ubranie na mnie wygląda.
- Rany, Encre, na twoim miejscu, zakrywał bym jutro szyję czym tylko by się dało. - zaśmiał się syn Lorda.
Wśród dam również dało się słyszeć cichy, łagodny chichot.
- Teraz suknia!
- Tak!
- Suknia!
- Szybko, szybko!
Zaczęły mnie pospieszać.
Nie chcąc kazać im dłużej czekać, czym prędzej znalazłem się znowu za materiałową zasłoną i zacząłem zmieniać strój na damski.
O dziwo, ten również nie należał do niewygodnych, choć czułem się nieswojo, mając tak wyeksponowane ramiona i szyję.
Chcąc mieć to wszystko jak najszybciej za sobą, stanąłem przed tłumem młodych pań i Jasper'em, płonąć ze wstydu, iż muszę się pokazać w ubraniu dla kobiet, będąc mężczyzną.
Już kilka sekund potem, słyszałem wokół siebie podniecone piski, zamierające z zachwytu oddechy oraz inne odgłosy podziwu i fascynacji.
- Och, Paniczu, proszę się w tym jutro pokazać!
- Bardzo prosimy, wygląda Panicz zniewalająco!
- Nawet lepiej!
- Ta suknia przepięknie na Paniczu wygląda!
- Racja, jest niesamowicie dopasowana!
- Tak, bardzo dobrze pasuje!
- Prosimy!
Zewsząd dały się słyszeć podobne głosy i frazy.
Gdy już miałem się poddać i ulec namowom dziewcząt, odezwał się, dotąd milczący, Jasper:
- Drogie panie, myślę, że to Encre powinien zadecydować w czym jutro się zaprezentuje, co jest dla niego bardziej wygodne, co bardziej do niego pasuje.
Odetchnąłem z ulgą, słysząc, jak wszystkie po kolei odpuściły, nieco zawiedzione.
- Myślę, że mimo wszystko większy komfort odczuwam będąc ubranym w garnitur… - powiedziałem cicho, jednak z przekonaniem.
Dziewczyny wzdychały, nieco smutne, powtarzając, że jeszcze kiedyś uda im się wcisnąć mnie w ową suknię.
Wiedząc, że już nic mnie tu nie trzyma, chwyciłem cały mój jutrzejszy ubiór, wraz z butami, i skierowałem się do wyjścia, po czym wyszedłem, żegnając się i dziękując paniom uprzednio. Następnie postanowiłem udać się do swojego pokoju, gdzie miałbym spędzić resztę wieczoru, przepraszam, poranka, aby później zasnąć i wyspać się na nadchodzącą galę.
Jak pomyślałem, tak i zrobiłem. Będąc na miejscu, szybko przebrałem się w lekką koszulę nocną, po czym zasunąłem ciemne, grube zasłony i ułożyłem się do spania.
Mimo licznych, towarzyszących mi dzisiaj emocji, zasnąłem bez problemu, mając nadzieję, iż jutrzejsza noc nie będzie tą, którą będę wspominać jako najgorszą.
-----------------------------------------------------------
Hej cześć gwiazdeczki!
Jak widzicie, wleciał kolejny rozdział; też się cieszę. Miał być "jutro" od napisania poprzedniego rozdziału, aczkolwiek, cóż, opisy zajęły mi nieco więcej czasu, niż przewidywałam. Mam jednak nadzieję, że rozdzialik wam się spodobał ^^
Jak się spodziewacie, w kolejnym będą opisywane przygody malarza na balu, pośród mnóstwa różnych wampirów. Muszę jeszcze dokładnie ułożyć sobie plan wydarzeń; co będzie w jakiej kolejności itp, itd, więc następny rozdział może pojawić się po pewnym, trochę dłuższym okresie czasu, przepraszam za to z góry ^^"
Cóż, to wszystko z mojej strony, wesołych, ciepłych i przede wszystkim bezpiecznych wakacji wam życzę :3
Bayo ~
Sleepysheepship6
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top