- AKSJOMAT -

Zamiast prologu

Na nieurodzajnej planecie Konarak, w rejonie zwanym Taar, na styku płaskowyżu i pustyni, wznosiło się miasto Nonagon. Gwiazda, której lokalna ludność nadała imię Surja, powoli znikała za horyzontem, rozświetlając niebo ciepłymi barwami zachodu. Sześciany zadbanych domów na przedmieściach, otulone kulami ciernistych krzewów, przybierały bardziej złożone formy, w miarę zbliżania się do centrum miasta. Szare, kamienne ulice przecinały kolorowe, geometryczne kształty zabudowań w odcieniach żółci, brązu i czerwieni, układając się w kształt równobocznego dziewięciokąta ścisłego centrum tej olbrzymiej aglomeracji.

Panowała tam cisza, lecz miasto nie było wymarłe. O zmroku, gdy temperatura spadała, przestrzeń wypełniały tysiące dźwięków, które milkły dopiero późną nocą, by obudzić się i rozbrzmieć ponownie o brzasku. Ulicami mknęły riksze, wozy i dorożki, handlarze rozstawiali kramy, a pobożni mieszkańcy rozkładali ręcznie plecione, kolorowe maty, klękali, śpiewali pieśni i szeptali modlitwy w języku Starożytnych pod czujnym okiem kapłanów.

Wysoki młodzieniec, odziany w szary płaszcz z samodziału, przemierzał brukowany plac, aby na czas dotrzeć do obserwatorium astronomicznego. Kaptur skrywał zamyśloną twarz, a szybki i zdecydowany krok świadczył o powadze sytuacji. Richard Gardener czuł, że ten dzień będzie jednym z najważniejszych w jego życiu. Właśnie tam, w najwyższej wieży, młody naukowiec przygotowywał się do przełomowego eksperymentu. Zbudowana własnoręcznie maszyna, wraz z zaprogramowaną holokabiną, miała połączyć świadomość dwóch osób, oddalonych od siebie o lata świetlne, tak aby współgrały w jednym miejscu i w jednym czasie. Wygodny fotel, stojący pośrodku różanego ogrodu, będący odzwierciedleniem wymyślonej rzeczywistości, czekał gotowy na pojawienie się niezwykłego gościa.

Mężczyzna niepewnie przeczesywał palcami opadające na oczy platynowe włosy, poprawiając spiczasty kapelusz. Miał nadzieję, że nikt mu nie przeszkodzi. Po raz ostatni przeczytał przygotowany wcześniej monolog, aby sprawnie nakreślić problem i zaoferować pomoc. Gdy poczuł się gotowy, zdecydowanym ruchem opuścił dźwignię, a następnie rozpoczął transmisję. Po drugiej stronie czekała na niego dziewczyna, którą wybrał spośród milionów.

Kiedy zobaczył jej zielone oczy, zapomniał o całym wszechświecie. Pąki wyimaginowanych kwiatów w Rosarium mieniły się tysiącem iskrzących drobinek, tak samo, jak jej zielona sukienka. Otaczające piękno odurzyło go tak silnie, że mknąca kometa i deszcze meteorytów, zawierające śmiercionośnego wirusa, stały się chwilowo mniej istotne. Pragnął spędzić całą wieczność w olśniewającym towarzystwie nieznajomej, ale możliwości techniczne maszyny były ograniczone. Trzymając ją za rękę, złożył obietnicę:

– Oczywiście, że się jeszcze zobaczymy. Zrobię wszystko. Przyrzeczenia złożone w świetle księżyca są wiążące.

Holograficzny obraz rozsypał się i zniknął, a on został sam w pustym pomieszczeniu. Z wieży obserwatorium nie widział już gwiazdy, wokół której krążyła trzecia w kolejności planeta, skąd pochodziła dziewczyna. Kontakt mógł trwać tylko kilka minut. Wśród granatu nocnego nieba pyszniła się bladoróżową poświatą Soma, ich jedyny naturalny satelita. Jego blask nie pozwolił mu już nigdy zapomnieć o tym spotkaniu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top