ROZDZIAŁ 10
Kevin
Następnego dnia nadal miałem niejaką pewność, że musiałem rozmówić się z hrabią Williamem Surrey'em. Nie ważne, że mógł knuć jakieś tam intrygi z panią McDonald, ale było - nie było miał rodzinę, o którą się troszczył, z tego co zdążyłem się zorientować, tutejsi mieli o hrabim raczej dobre zdanie.
To świadczyło zaś, że nie miał wszystkiego głęboko w poważaniu i troszczył się o swoich, pozostając nieufnym wobec obcych, głównie samozwańczych poszukiwaczy przygód.
I pewnie wiedział, jak to było z nabyciem prawa do tytułu hrabiego i majątku Surrey Hall przez jego szanownego przodka, imć Edvarda. Ja tak samo bym zrobił, to znaczy, nie rozgadywałbym prawdy na prawo i lewo, gdybym miał przez to wszystko stracić. Skoro nikomu krzywda się nie działa (oprócz domniemanych potomków Kathy Surrey, jeśli jacyś jeszcze żyli), to niechby zostało jak jest.
Surrey Surrey'em, ale Carlowi z jakiejś przyczyny zależało, żeby pognębić obecnego hrabiego i jeśli już musiałem na nowo się wplątać w walijski kipisz, to byłem gotów, żeby ostrzec sir Williama Adama.
Zbierałem się, żeby narzucić na siebie kapotę i na upartego pójść do gościa, żeby mu wszystko wyłuszczyć, mając ze sobą pewien dowód, który przekonałby go, że nie byłem szaleńcem i zanim nacisnąłem kłamkę, zadzwonił telefon mojego ojca. Nie mógł odebrać, bo akurat brał prysznic, więc spojrzałem na wyświetlacz i odebrałem chociaż numer, z którego dzwoniono, był zastrzeżony.
– Czy rozmawiam z panem Connorem Doyle' em? – Po głosie rozmówcy zorientowałem się, że dzwonił mężczyzna.
– Tak się złożyło, że mówi pan z jego synem – odpowiedziałem. – W czym mógłbym pomóc i przede wszystkim z kim rozmawiam?
– Surrey. William Adam Surrey. – Taka padła odpowiedź. – A gdzie ojciec szanownego pana?
– Bierze prysznic – odparłem krótko. – Mam mu coś przekazać?
W słuchawce zapanowała cisza, widocznie hrabia - o ile to był naprawdę on - zastanawiał się, czy warto ze mną gadać i mi zaufać. Po kilku minutach, które zdawały się ciągnąć w nieskończoność, mój rozmówca podjął przerwany wątek.
– Proszę przyjść z ojcem do Surrey Hall jutro w południe, pamiętajcie też o pani Nancy. Będę rozmawiał z waszą trójką w jednym miejscu i czasie albo z żadnym – powiedział mężczyzna i rozłączył się bez żadnych dodatkowych wyjaśnień.
Rozłączyłem się i ja, bo po co wisieć na linii, jak współrozmówcy już tam nie uświadczyłem?
Tatko się jeszcze pluskał, nieświadom tego, co się przed chwilą wydarzyło. Musiałem się zastanowić, co zrobić - czy mu powiedzieć o telefonie, czy też go zignorować, biorąc pod uwagę, że to mógł być czyjś głupi żart. No i Nancy! Ojciec tego nie wytrzymałby, gdyby wredota była tuż obok i śmiała mu się w twarz z powodu jego naiwności.
Koniec końców zdecydowałem, że powiem tatkowi o niecodziennej rozmowie jaką prowadziłem z domniemanym Surrey ' em, a on niech sam podejmie decyzję, co począć z tym fantem.
– Masz dziwną minę, Kevin. Coś się stało? – Nawet nie zauważyłem, jak wypachniony i ubrany w świeżą zmianę odzieży tata objawił się w pokoju.
Nie mogłem go wiecznie chronić przed całym złem tego świata, to on powinien podejmować samodzielnie niektóre decyzje, nie ja za niego. Prosto z mostu opowiedziałem tacie o rozmowie z rzekomym hrabią i o żądaniu, które wobec nas wystosował.
– No to kaszana! – Tata nie miał szczęśliwej miny, gdy usłyszał, że miała nam towarzyszyć Nancy, lecz uznał, że rzeczywiście musiałem gadać z sir Williamem, bo nikt inny nie miałby tupetu, żeby żądać czegokolwiek od zupełnie obcych ludzi.
Surrey' owie słynęli z ciętego języka i niezachwianej pewności siebie, przekazywanej w genach z pokolenia na pokolenie. Zapytałem ojca, co zrobimy, jeśli Nancy nie będzie chciała pójść z nami, ale tatko tylko się gorzko zaśmiał i powiedział, że Nancy takiej okazji nie przepuści.
– To ja pójdę z nią pogadać, a ty się czymś sensownym zajmij, synu. – Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, pomyślałem, że moja teza o pochodzeniu zięcia sir Edvarda musi zostać potwierdzona twardymi dowodami, a nie wyłącznie domysłami wysnutymi na potrzeby tej zagmatwanej historii.
Ze źródeł pisanych, jakie sporządzono jeszcze za życia Edvarda i Eduarda, wynikało, że sir Edvard traktował zięcia swego jako syna, którego nigdy nie miał i pomimo, że spowinowaceni nie byli ze sobą w ogóle, dołożył starań, by temuż niczego nie brakło mimo pośledniego pochodzenia nowego hrabiego, które nader skromnym było.
Zatem sir Eduardo pochodził z nizin społecznych - taki wniosek pierwszy mi się nasunął na myśl. Ale dlaczego farbowany Surrey zdecydował się na przygarnięcie cudzego syna, tego mogłem się na razie tylko domyślać. Jak i gdzie się poznali? Czy zadziałał cholerny przypadek?
Nie wiadomo, ale Edvardovi musiało zależeć na zabezpieczeniu bytu chłopaka skoro wydał za niego swą jedyną córkę. Dziwne!
Przypomniałem sobie wizję, której doświadczyłem jeszcze w Stanach, zanim klamka zapadła i przylecieliśmy z ojcem do Walii. Młody mężczyzna i młoda kobieta w stanie błogosławionym, czule objęci. Eduardo i Księżycowa Anna? Pewnie tak, ale zważywszy, że na obecność tajemniczej postaci w tym śnie na jawie, która przestrzegała mnie, że tym co pomarli i tym, co po nich przyszli groziło niebezpieczeństwo, musiałem zmierzyć się z trudnym wyzwaniem. I Nancy!
Tata chyba się jeszcze z niej nie wyleczył, jej obecność tuż obok była dla niego przeszkodą w pogodzeniu się z samym sobą.
– Wróciłem! – Czas minął szybko, gdy rozważałem, o co chodziło w historii co już wybrzmiała i w tej, co dopiero miała się stać.
Tata wyglądał na wściekłego i zaskoczonego jednocześnie, więc się domyślałem, że rozmowa z Nancy przebiegła inaczej niż to sobie zaplanował, ale nie dopytywałem o szczegóły. Nie musiałem tego wiedzieć. Tatko wzruszył ramionami w odpowiedzi na moją minę, która miała wystarczyć za wszystkie nie wypowiedziane słowa, dodał jeszcze, że Nancy w swojej łaskawości pójdzie z nami nazajutrz do Surrey'a, a potem usiadł przed telewizorem, niepomny, że musieliśmy szukać punktów zaczepienia w tej pogmatwanej historii, żeby nie wypaść z gry.
– Oby tylko doczekać jutra – powiedziałem krzepiąco i posłałem ojcu poważne spojrzenie poważnego człowieka.
– Oby tylko doczekać jutra – powtórzył za mną, zatopiony w swoich własnych myślach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top