Początek

Ciekawe co się dzieje z ludźmi, którzy zostali przeklęci na samym starcie. Zanikają w odległej ciemności, a może zwyczajnie giną owiani grozą dementorów. Temat poruszany przez samych wyklętych. Ponoć nikt nie jest nigdy do końca zły, a to samo tyczy się tych dobrych. Nazwałbym to tematem filozoficznym, bo nikt nigdy nie jest bezstronny, ani też w stu procentach za kimś. Zawsze są chwilę zawahania. Towarzyszą nam zawsze. Podczas gdy czas ucieka wszystkim sprzed nosa nikt nie robi z tym nic. Dziwne, podobno ludzie sobie z tym radzą. Chyba o jego utatę nie martwią się tylko posiadacze legendarnego kamienia filozoficznego. Szczęściarze? Nie sądzę. Sam z pewnością bym nie chciał żyć około czterystu lat. Co ja bym wtedy zrobił? Z pewnością zanudziłbym się na śmierć...

Podróż zwana życiem trwa. Kolejny dzień. Dziś jest pierwszy września. Jeszcze kilka kilometrów szlakiem kolejowym oddziela mnie i resztę pasażerów od celu podróży. To zaledwie fragment całego spektaklu. Później przeprawa łódkami nie wzbudzającymi żadnego zaufania przez jezioro, w którym żyje sobie kraken. Brzmi zachęcająco. Wszystko zostanie zwieńczone przydzieleniem do domów pod sufitem przypominającym niebo z lewitującymi świecami. Tam siedząc pod tak zwaną "pieluchą dyrektora" zostanie osądzone wszystko. Twoja wiedza, odwaga, ambicje i ich brak, a także pracowitość. W sumie status krwi też można do tego zaliczyć. Gdy wszyscy zostaną już skazani na siedem lat odsiadki w jedej z części zamku następuje coś bez czego nikt nie mógłby sobie wyobrazić dobrej historii. Mam na myśli oczywiście wyżerkę jak to niektórzy nazywają. Wtedy sprawdzają pozostałości naszych zwierzęcych instyńków, a opiekunowie domów moją prosty pogląd z jakimi to ułomami będą się musieli zmierzyć w tym roku. Naprawdę to dość interesujące wszyscy, którzy chodzą do tej szkoły są nazywani półgłówkami przez brak znajomości magii, a jeśli ktoś ją zna zostaje nazwany albo utalentowanym, albo niebezpiecznym. Kwestia zależna od tego kto z jakiej rodziny pochodzi. Patrząc podłóg tego nikt nie powinien stawać mi na drodze. Niestety, a może i stety to miejsce rządzi się swoimi prawami. Zwłaszcza wśród uczniów, a sam fakt jak bardzo będziesz miał przechlapane zależy od tego gdzie trafisz oraz czy będziesz tam miał swoją ekipę. Obstawiam tylko jeden wariant tak jak przytrafiło się to kilku pokoleniom wstecz. Zastanawiam się tylko cały czas co tu robię. Tego z nas, który powinien być tu, bo ma czarną magię gdzieś wysłał do Durmstrangu by się jej uczył, a mi który praktykuje ją przypadł Hogwart. Dodatkowo obowiązuje ten zakaz używania tej magii. Bezsensowne posunięcie, ale cóż nic z tym nie zrobię. Takie życie. Bywa okrutne, a i to staje się niekiedy zbyt delikatnym określeniem tego wszystkiego. Pociąg pędzi wymijając kolejno pola oraz nieprzerwane ciągi lasów. Raz promienie padają mi prosto na twarz, innym razem tylko delikatnie prześwitują między zielonym parasolem liści. Ponoć niedaleko, jednak miejsce ukaże się dopiero z nastaniem wieczoru. Kto wie może nawet z lśnieniem pierwszej gwiazdy. Sięgnąłem po książkę. Oprawiona w czarną skórę. Idealnie miękka, by ślęczeć nad jej treścią dniami i nocami. Czysta przyjemność. Może w ten sposób czas upłynie szybciej niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Hej z tej strony Alice. Kiedyś na pewno wspomniałam, że może wrócę do fantasy... Tak oto jest. Jakie wrażenia? AM

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top