6. Zmiana planów
Nie zastanawiając się nad niczym, wypadła jak oparzona z gabinetu i pognała do pokoju. Wzięła błękitne pudełeczko i z powrotem stanęła przed Łucją. Raz kozie śmierć.
- Dostałam taki sam wisiorek od Anastrianny. Jestem pewna, że ty i ja mamy ze sobą coś wspólnego. Coś mi podpowiadało, że nie jesteśmy sobie obce – powiedziała jednym tchem. Nie pytała, tylko stwierdzała fakty. Jakby posiadanie przez Łucję identycznej biżuterii było katalizatorem pobudzającym jej wiarę. – Wyjaśnisz mi to?
Palce Łucji obracały złote serduszko. Długo nie odzywała się. Nie chciała wyjaśniać albo nie mogła tego zrobić. Istniało jeszcze jedno wyjaśnienie, którego Maja nie chciała głośno wypowiadać, ale milczenie Łucji zmusiło ją do tego.
- Czy ja zwariowałam?
- Oczywiście, że nie zwariowałaś – odpowiedziała zbyt spokojnie, biorąc pod uwagę sytuację, w której się znalazła. – Najzwyczajniej w świecie przerosło cię to, co powiedziała ci Anastrianna. Nie ma dobrej recepty na przekazanie takich informacji. Niestety, zmartwię cię mówiąc, że czeka na ciebie jeszcze więcej wiedzy. Wygląda na to, że będziesz musiała przyswoić ją w dużo krótszym czasie niż to sobie zaplanowaliśmy. Twoja spostrzegawczość i śmiałość mocno namieszają, ale jakoś z tego wybrniemy.
- O czym pani mówi? – Majka ledwie wydusiła z siebie kilka słów.
- Wystarczy Łucja. Bez „pani". Anastrianna opowiedziała ci już pokrótce o twojej mamie. Pochodzę z tego samego kraju co ona i brałam udział w tej samej wojnie. Maju, nie mogę powiedzieć ci zbyt wiele, bo nie jesteś jedną z nas, ale proszę, uwierz w słowa Anastrianny. Nie zaprzeczaj niczemu, bo to tylko utrudni ci poznanie nowej siebie. Wydarzenia nabiorą teraz tempa, skoro tak bardzo pragniesz wyjaśnień. Niczemu się nie dziw i słuchaj Anastrianny, a ja już niedługo odpowiem na każde twoje pytanie. Maju, wszystko okej?
- Tak, tak... Tylko... - Nie znalazła odpowiednich słów.
- Byłam kiedyś w twojej sytuacji. Spójrz – otworzyła serduszko. Wewnątrz umieszczono portret młodego, urodziwego mężczyzny. – To mój ojciec. Podobnie jak ty nigdy nie spotkałam swoich rodziców. Mnie również pewnej nocy odwiedziła Anastrianna, a potem zabrała mnie do miejsca skąd pochodził mój tata. I stałam się jedną z nich. Ciebie też tam zabierzemy.
- Nie chcę stąd wyjeżdżać.
- Nie będziesz chciała tu wracać.
*
Po rozmowie z Mają Łucja miała mieszane uczucia. Z jednej strony podziwiała jej spostrzegawczość, która z pewnością wynikała z podświadomej chęci poznania prawdy, ale z drugiej strony uświadomiła sobie, że nie mogą przygotowywać Mai do nowego życia tak długo, jak to zaplanowali. Już teraz wyczuła w niej frustrację, niepokój albo raczej bojaźń o swoją przyszłość. Jeśli trzymaliby się planu, Maja najpierw zniechęciłaby się do Łucji, która nie mogłaby uzupełnić luk w opowiadaniach Anastrianny, a potem zrezygnowałaby z dalszych przygotowań, a do tego nie można było dopuścić. Łucja jak najszybciej musiała skonsultować się z Anastrianną.
- Maja wprost powiedziała mi, że wie iż coś nas łączy – relacjonowała po kolei. – Zażądała wyjaśnień i osobiście uważam, że już teraz na nie zasługuje. Nie powinniśmy wystawiać jej na próbę, bo to tylko ją zniechęci i do ciebie, i do mnie, i do całej reszty.
- Zdeterminowanie i bystrość odziedziczyła po matce – powiedziała Anastrianna. – Naprawdę sądzisz, że kilka miesięcy przygotowań, które zostały zaplanowane mogą narobić więcej szkód niż pożytku?
- Obawiam się, że tak. I tak nie masz pewności czy okazałyby się skuteczne.
- Przynajmniej miałaby większą wiedzę.
- Niepełną wiedzę, bo połowę musiałabyś przemilczeć.
- Czy tobie naprawdę przestał podobać się pierwotny plan? – Anastrianna zapytała z wyrzutem w głosie. – Sama zgodziłaś się na taki rozwój wydarzeń.
- Tak – przyznała Łucja – ale jak sama widzisz do każdego przypadku należy podchodzić indywidualnie. Majka żyje w tym świecie już zbyt długo i utraciła wiarę w to, czego nie widać. Nie wiemy, kiedy ją odzyska. Być może nie uwierzyłaby w żadne twoje słowo nawet pod koniec przygotowań. Trzeba podejść ją z innej strony, lecz najpierw musimy porozmawiać z Królewską Parą. Dowiemy się kiedy mogliby zorganizować uroczystość i...
- Liliam! – Wykrzyknęła Anastrianna. Zakryła twarz dłońmi i spróbowała się uspokoić. – Czy ty chcesz, żeby przeobrażenie Mai odbyło się jeszcze w tym roku?
- Wolałabym, żeby odbyło się jeszcze w tym miesiącu. Jeśli Królewska Para się zgodzi – szybko dodała.
- Zwariowałaś! Majka nie wie kompletnie nic o Mateczniku i jego mieszkańcach. Jak masz zamiar zapoznać ją ze wszystkim w ciągu kilku dni? Jak chcesz zdobyć jej zgodę, skoro nie będzie wiedziała na co się pisze? I może wreszcie przytoczysz jakieś poważne argumenty potwierdzające twój tok rozumowania!
Anastrianna była wzburzona, a Łucja jej nie rozumiała. I jednej, i drugiej zależało na dobru Mai oraz na jak najłagodniejszym wprowadzeniu jej do innego świata. A skoro jeden z pomysłów zawiódł, należało sięgnąć po drugi. Dla Łucji sprawa była jasna.
- Chcesz argumentów? Proszę bardzo. Od dzisiaj jestem pracownikiem placówki, w której mieszka Majka. Będę ją widywała codziennie. Jak myślisz, jaką opinię sobie o mnie wyrobi, jeśli przez następne pół roku będę przed nią zatajać prawdę? Nie wiem czy byłabym w stanie to zrobić. Gdybym była na jej miejscu chciałabym, żeby sprawa potoczyła się szybciej i przede wszystkim, żeby pierwsza napotkana przeze mnie rodaczka nie okazała się kłamcą, bo jaką wtedy wystawię opinię reszcie narodu? Już to przeżywałam, Anastrianno. Jestem ci wdzięczna za kilkumiesięczne przygotowania, za oswojenie mnie z nową sobą, ale, uwierz mi, nic nie zastąpi pełnego i jasnego przekazu, który można usłyszeć tylko z ust kogoś, kto należy do tej samej nacji.
Anastrianna sama już nie wiedziała, co myśleć. Bieg wydarzeń, który został uzgodniony z Królewską Parą i innymi ważnymi osobistościami, został zakłócony przez tą, dla której wszystko tak skrupulatnie zaplanowali. Nie rozważyli najważniejszego: reakcji Majki. Z góry założyli, że spełni ich oczekiwania, że po kilku miesiącach odwiedzin Anastrianny uwierzy w jej historie i zgodzi się na wszystko. A Maja jak na złość utrudnia im każdy krok, który przybliżał ją do tego, co powinna odzyskać.
- Jest pewne rozwiązanie... - zaczęła nieśmiało Anastrianna. – Możesz zrezygnować z pracy w placówce, a ja, jak gdyby nigdy nic, będę kontynuować swoją rolę.
- Mam stchórzyć?! – Oburzyła się Łucja. – Co Majka sobie o nas pomyśli? Że jesteśmy nie dość, że zakłamani, to jeszcze bojaźliwi, nieskorzy do podejmowania wyzwań i niewiarygodni. Tego chcesz? Chcesz nas postawić w takim świetle? Jesteś przekonana, że potem zechce zostać kimś takim?
- Już dobrze. Rzeczywiście to niezbyt dobry pomysł, ale godząc się na twoją koncepcję, musiałabym zadać jej zagadkę Eumira już dzisiejszej nocy. – Anastrianna nareszcie wydawała się być przekonana do zmiany planów. – Skąd masz pewność, że rozwiąże ją w przeciągu kilku dni. A może zajmie jej to kilka miesięcy?
- Majka dzisiaj kompletnie zaskoczyła mnie swoją zuchwałością, swoim temperamentem i chęcią doprowadzenia do końca tej nadzwyczaj dziwnej sytuacji, która ją spotkała. Zaskoczy nas jeszcze nieraz.
- W porządku. Musimy poinformować Królewską Parę o nowych okolicznościach i uzyskać zgodę na użycie zagadki Eumira.
- Królowa na pewno zrozumie. Tym bardziej, że wszyscy chcieliby już zobaczyć córkę Antinui.
*
Majka, nieświadoma zamieszania jakie wywołała, po raz kolejny próbowała ułożyć sobie w głowie co tak właściwie ją spotkało i po raz kolejny nie potrafiła tego zrobić. Niepokój nadal jej towarzyszył i nie chciał odejść. W tym momencie była całkowitym przeciwieństwem Julii, która zasnęła wyczerpana całodziennym płaczem. Spokojny sen pomagał jej uporać się z niezrozumianą rzeczywistością. Maja nie mogła liczyć na taki luz. Próbowała zdrzemnąć się chwilę, ale ciągle przewracała się z boku na bok. W końcu dała za wygraną i usiadła do lekcji, lecz wszystko przypominało jej słowa Anastrianny i Łucji. Historia przywiodła na myśl wojnę, w której poległa jej matka, geografia odległy kraj, z którego pochodziła, biologia...
Pukanie do drzwi. Majka cicho wpuściła do środka nowych pracowników placówki.
- Już nie śpię – odezwała się Julia wciąż odwrócona tyłem do zgromadzonych. – Nie musicie tak cicho się zachowywać.
- Julka, to ja, Łucja. Możesz z nami chwilę porozmawiać?
Niechętnie usiadła na łóżku. Łucja zajęła miejsce obok niej. Wychowawcy wciąż trzymali się blisko wyjścia.
- Pamiętacie na pewno, że pani dyrektor zapowiedziała nasza wizytę – zaczęła psycholog. – Co nieco już o was wiem i teraz moja kolej, żeby powiedzieć coś o sobie. Uwielbiam pracować z ludźmi i obserwować jak zmieniają się dzięki mojej pracy. Myślę, że wiem jak do was dotrzeć, bo sama bardzo wcześnie straciłam rodziców i doskonale wiem, co czujecie. Chcę wam pomagać przetrwać gorsze chwile i wejść w dorosłe życie z pewnością, że będziecie potrafiły odnaleźć się w zorganizowanym społeczeństwie. Jestem do waszej dyspozycji, kiedy tylko tego potrzebujecie. To tyle z mojej strony.
- Liczyłam na więcej – wypaliła Majka.
- Poznasz mnie lepiej, dzięki moim czynom. Tomek? Może teraz ty? – Zaproponowała, ucinając w ten sposób dalsze dociekania Mai.
- Nie lubię opowiadać o sobie, ale spróbuję przybliżyć wam moją osobę. Nazywam się Tomasz Wrzawa. Proszę, mówcie mi po imieniu. Oczywiście tylko wtedy, gdy pani dyrektor nie słyszy.
I Julia, i Maja poczuły, że polubią Tomka. Biła od niego sympatia i pewność siebie. Może to przez ten tatusiowaty wygląd?
- Wcześniej pracowałem w innej placówce wychowawczej, ale musiałem przeprowadzić się tutaj ze względu na chorobę mojej teściowej. Nie mam dzieci, więc całą uwagę poświęcę wam. Nie krępujcie się i przychodźcie z każdym problemem, a ja zrobię wszystko, żeby rozwiązać go szybko i dyskretnie. – Dał znak Piotrowi.
Piotr najpierw chrząknął i założył ręce na szerokiej piersi. Pokazywał w ten sposób swoją śmiałość i dystans, który chciał zachować. Włosy ścięte miał tak krótko, że z daleka wyglądał na łysego. I jeszcze to wysportowane ciało. Przypominał połączenie zbira z gościem, który pomieszkuje na siłowni.
- Ciebie już dzisiaj spotkałem – stwierdził wskazując na Majkę, zamiast najpierw przedstawić się. – Nie pamiętam jak masz na imię.
- Maja.
- Ach, tak! Oczywiście! Tyle imion dzisiaj poznałem, że mam prawo zapomnieć. Wybacz.
- Jasne, nie ma sprawy – odpowiedziała nieco oschle, na co Piotr nie zasłużył.
- Jak już wiecie nazywam się Piotr Kowelski. Lubię aktywny tryb życia i będę starał się przekonać was do uprawiania sportu, bo dzięki niemu możecie naprawdę wiele się nauczyć, a przy okazji wzmocnić ciało i zachować zdrowie. To doskonały sposób na życie. Nie bądźcie zaskoczone, jeśli zaproponuję wam wspólne bieganie. Teraz wy opowiedzcie czym się interesujecie, co lubicie robić, jak spędzacie wolny czas.
Pobieżnie powiedziały kilka słów o sobie. Wychowawcy i Łucja nie naciskali, nie dopytywali, nie prosili o szczegóły, bo dobrze wiedzieli, że dziewczyny przeżywają stratę swojej współlokatorki.
- A tam w łóżeczku kto się do nas odzywa? – Zapytał Piotr, kiedy żadna nawet nie zająknęła się o Filipku.
- Filip, mój brat – odparła Julia.
Zrobił krok w kierunku malucha, ale Julia szybko stanęła przy łóżeczku.
- Proszę do niego nie zaglądać. Nie lubi obcych.
- Kiedyś jednak będę musiał go poznać, prawda?
- Nie wydaje mi się.
- Mówiłaś coś?
- Słyszy pan głosy? Niedobrze...
Łucja w porę przerwała tę wymianę zdań.
- Mamy dla was jeszcze kilka informacji. Stan Edyty nie polepszył się, ale i nie pogorszył. Lekarze są umiarkowanymi optymistami. Pani dyrektor wróci najprawdopodobniej już jutro. Pogrzeb Olimpii i Weroniki odbędzie się w poniedziałek o trzynastej. Jutro pan Krystian zabierze z waszego pokoju rzeczy Olimpii, a własność Edyty przeniesie w inne miejsce, bo minie sporo czasu zanim znów z wami zamieszka. Wieczorem natomiast przyjadą nowi wychowankowie: osiemnastoletni Arek i pięcioletni Bartek. Nie mogli dłużej zostać w swojej poprzedniej placówce. Kolacja odbędzie się nieco później, bo będziemy na nich czekać. Także na razie macie pokój tylko dla siebie. I dla Filipka, oczywiście. Spokojnego wieczoru.
Na odchodne Łucja mrugnęła przyjaźnie do Mai.
- Wszystko się teraz zmieni – szepnęła Julia.
- Oj tak – przytaknęła Majka, choć miała co innego na myśli. – A tak swoją drogą, to nie musiałaś być taka ostra dla Piotra.
- Oni mi się nie podoba. Coś w nim jest takiego, co... Nie umiem tego nazwać, ale będę starała się trzymać go z daleka od Filipka.
- Nie spodoba ci się jeszcze bardziej, gdy usłyszysz o jego rozmowie telefonicznej.
Powtórzyła jej to, co podsłuchała pod drzwiami, zanim spotkała się z Łucją. Julia na początku wydawała się zainteresowana, ale jej zapał szybko znikł.
- Nie uważasz, że połączenie Piotra z tamtym małżeństwem to przesada?
- Na pewno jasno nie wynika z tego, że...
- Wiesz, co? – Julia nie dała jej dokończyć. – Nie mam siły na takie gdybanie. Poza tym mało mnie to obchodzi. Idę się wykąpać.
Wyszła do łazienki powłócząc nogami. Majka starała się tłumaczyć sobie jej zachowanie żałobą, którą przeżywała. Mimo to źle czuła się tym, że została zlekceważona. Gdyby Radek wciąż mieszkał za rogiem, to z pewnością wybrałaby się do niego i poskarżyłaby się na Julię. Skoro nie mogła tego zrobić, poszła po telefon z korytarza i z Filipkiem na kolanach wystukała numer.
- Halo? – Po drugiej stronie odezwał się kobiecy głos.
- Dobry wieczór, pani Klaro. Mówi Maja Emmiliańska. Mogę porozmawiać z Radkiem?
- Majka! Jak miło cię słyszeć! Tak dawno nie dzwoniłaś.
- Czekałam aż Radek zadzwoni, ale się nie doczekałam.
- Dobrze, że się odzywasz. Radek ma mnóstwo rzeczy do opowiadania. Nawet nie spodziewasz się jakich.
- U mnie też dużo się wydarzyło.
- Poczekaj momencik. Już go wołam.
- Dziękuję.
W oddali dał się słyszeć krzyk Klary, a po chwili w słuchawce rozległ się tak dobrze jej znany głos.
- Maja?
- Radek? Cześć! Jak dobrze cię słyszeć!
- Cieszę się, że dzwonisz. Co u ciebie, gwiazdeczko? Opowiadaj.
- Przestań. Wiesz, że nie lubię, gdy mnie tak nazywasz. Dlaczego nie zadzwoniłeś?
- Dzwoniłem we wtorek na numer Danuty, ale odebrał jakiś facet. Powiedział tylko, żebym nie przeszkadzał i rozłączył się. Dzisiaj też dzwoniłem, ale znów odebrał jakiś mężczyzna, chyba inny, nie jestem pewien i oznajmił, że nie zna żadnej Majki. Myślałem, że pomyliłem numer. Potem było już zajęte. Możesz to jakoś wyjaśnić?
Wyjaśniła mu wszystko. Opowiedziała o odwiedzinach małżeństwa u Danuty, o wypadku autokaru, o Łucji, o nowych wychowawcach i o Arku i Bartku. Chciała tez wspomnieć o Anastriannie, ale Julia wyprosiła ją z pokoju, bo przez jej gadaninę nie umiała zasnąć. Radek wykorzystał jej zawahanie i zadał dziwne pytanie:
- Jesteś nadal moją przyjaciółką?
- Oczywiście, że jestem – zapewniła go.
- Skoro jesteś tylko moją przyjaciółką, to pewnie ucieszy cię to, co zaraz powiem.
- Tylko albo aż przyjaciółką. Radek, nie przeciągaj!
- Okej, ale nie przerywaj mi. Wysłuchaj mnie do końca.
- Zamieniam się w słuch.
- Najpierw chcę zaznaczyć, że to nic między nami nie zmienia. Przynajmniej z mojej strony. Jakiś czas temu poznałem kogoś. Wydaje mi się, że już wspominałem ci o Gosi. Pomogła mi zaaklimatyzować się po przeprowadzce i dzięki niej poznałem nowych ludzi. Gosia jest... mądra, przyjacielska, ładna i taka... kobieca. Od niedawna jesteśmy razem.
Majkę zamurowało. Nie potrafiła wyobrazić sobie obok Radka innej dziewczyny niż siebie samej. Od zawsze byli nierozłączni i było im razem dobrze. Radek nigdy nie mówił jej, że chciałby spotykać się z jakąś inną dziewczyną albo, że któraś mu się podoba. Jednak nigdy nie usłyszała od niego, że jest... ładna. Ładna była Gosia i to ona teraz trzymała go za rękę i zbierała z nim jesienne liście w lesie. To Gosia pomagała mu odnaleźć się w nowym miejscu, a nie codzienne rozmowy z Mają tuż po przeprowadzce. Jak w ogóle mogło dojść do tego, że jakaś inna dziewczyna jest dla niego ważniejsza?! Chciała przerwać mu cały ten wywód „ochów" i „achów" nad Gosią.
- A...
- Miałaś mi nie przerywać. Gwiazdeczko, posłuchaj mnie. Jesteście do siebie bardzo podobne. Chyba właśnie dlatego Gosia od razu wpadła mi w oko. Rozumie mnie tak samo jak ty, śmieje się z moich dowcipów i tak jak ty uwielbia lody czekoladowe. Na pewno polubiłybyście się. Mogę cię odwiedzić? – Radek zmienił nagle temat.
Nie mogła odpowiedzieć, bo głos uwiązł jej w gardle.
- Jesteś tam?
- Jestem. Możesz przyjechać, kiedy tylko zechcesz – odpowiedziała bez większego entuzjazmu. W myślach układała już sobie monolog na temat Gosi, którym go uraczy, gdy tylko zjawi się w placówce.
- Gwiazdeczko, chyba nie obraziłaś się na mnie, co? A może jesteś zazdrosna?
- Ja? Zazdrosna? Nigdy! – Wyrzuciła z siebie zbyt szybką odpowiedź. – Dobrze, że masz przy sobie kogoś, kto cię wspiera.
- Jakoś nie słyszę radości w twoim głosie.
- Chyba jestem w szoku, ale cieszę się – skłamała po raz kolejny.
- To kiedy mogę przyjechać?
- Może za tydzień w niedzielę? Pasuje ci?
- Jak najbardziej. Maju, czy mogę...
Doskonale wiedziała, co chodziło po głowie Radka, ale nie była na to gotowa.
- Muszę ci przerwać. Nie rób mi żadnych niespodzianek. Nie mam ochoty jej poznawać.
Po drugiej stronie zapadła cisza. Trafiła w sedno. Dała mu chwilę na zebranie myśli.
- Czy mogę... Albo już nic. Nieważne. Muszę kończyć. Późno się zrobiło.
- Radek?
- Tak, gwiazdeczko?
- Tęsknię za tobą.
- Ja za tobą też. Już niedługo się zobaczymy. Dobranoc.
*
Noc przyniosła ze sobą szansę zmiany wszystkiego, co Maja znała. Anastrianna zjawiła się piękna jak zawsze. Wspomniała coś o bystrości, przyciąganiu do utraconego świata, pewnych utrudnieniach, które wynikały z przewagi w charakterze Mai ludzkich cech. Majka niewiele z tego rozumiała, ale zapamiętała to, co powinna była zapamiętać: zagadkę Eumira. Jeśli znajdzie odpowiedź, Łucja wyjawi jej tajemnicę o pochodzeniu, o przyszłości z dala od ludzi, których zna, o ich podobieństwie i o tym, dlaczego zasługuje na zaszczyt, którego właśnie doświadcza. Ale najpierw rozwiązanie zagadki.
Piękne jak kwiaty,
mogą złączyć dwa światy.
Zaprzyjaźnili się z kotami
i razem chodzą własnymi drogami.
W ich krainie jedna chwila
długo jak wieczność mija.
W ich ogrodach istny raj.
Niezależnie od pory roku - cudny maj!
A w ich sercu waleczność i męstwo,
które pomogły odnieść zwycięstwo.
I pamiętaj: to tylko taki mit,
że oni od nocy aż po świt
wśród śniegu mieszkają
i inne ciało niż ludzie mają.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top