14. Glorianda
- Witam, Królewska Paro – Łucja odezwała się po polsku, po czym ukłoniła się. Majka poszła w jej ślady. – Wywiązałam się z waszych poleceń. Przygotowałam i przyprowadziłam przed wasze oblicze Maję, córkę walecznej Antinui i Olafa, półelfkę, która swym pochodzeniem zasłużyła na przeobrażenie. Oddaję ją w wasze ręce. – Znów pokłoniła się i zajęła ostatni wolny tron.
- Uczciwa Królewska Paro! – Pałeczkę przejął Hermes. – Wspaniali goście króla Matikiego i królowej Fenanpory! Nadeszła długo oczekiwana przez nas noc. W Mateczniku zjawiła się jedyna potomkini naszej najwaleczniejszej elfki. Przybyła tu, by stać się jedną z nas. Za moment królowa Fenanpora, mistrzyni ceremonii, rozpocznie procedurę – skinął królowej i wycofał się do reszty elfów.
Maja tkwiła teraz sama między tłumem gości a elfami na tronach. Jej twarz bledła coraz szybciej, a serce chciało wyrwać się z piersi. W uspokojeniu się nie pomagał przenikliwy wzrok królowej. Podniosła się z tronu i zabrała głos.
- Rytuał przeobrażenia złożony jest z kilku części. Pierwszy etap to dialog między mistrzynią ceremonii a półellką chcącą dołączyć do narodu leśnych elfów. Druga część to demonstracja elfickich umiejętności, sprawdzająca jak bardzo obecna tu półelfka wyzbyła się elfickiego pierwiastka. Ostatni rozdział składa się z przysięgi i niezwykłego momentu przeobrażenia półelfki w elfkę. To tak zwany rytuał właściwy i za każdym razem przebiega on odmiennie. Następnie jeden ze swobodnych kotów obierze sobie elfkę za przyjaciółkę. Półelfko, czy jesteś gotowa sprostać całej procedurze? – Zwróciła się do Majki.
Przypomniała sobie słowa Łucji: „Tak naprawdę nigdy nie byłabyś na to wystarczająco gotowa." Wiedziała, że były prawdziwe. Wiedziała, że nikt nie byłby w stanie przygotować jej do nowego życia na innej planecie wśród nieznanych jej istot. Zadania związane z przeobrażeniem to dopiero preludium do tego, co ją czekało. Co sama musiała przeżyć.
- Tak, jestem gotowa – odpowiedziała głośno i wyraźnie.
- Przedstaw się nam – kontynuowała królowa.
- Nazywam się Maja Emmiliańska.
- Jak dowiedziałaś się, że jesteś półelfką?
- Liliam wyjaśniła mi kim tak naprawdę jestem.
- Dlaczego od razu jej nie uwierzyłaś?
Pierwsze pytanie, nad którym musiała się zastanowić. Odpowiedź mogłaby się ciągnąć w nieskończoność, bo Majka miała w zanadrzu mnóstwo przykładów rewelacji, którymi uraczyła ją Łucja i w które nikt żyjący wśród ludzi nie uwierzyłby. Znała jednak przyczynę swojego niedowiarstwa i to ona stanowiła odpowiedź.
- Nie pozwoliły mi uwierzyć ludzkie cechy, które mają nade mną przewagę.
Królowa kiwnęła głową ze zrozumieniem. Usłyszała nutkę wstydu w tej wypowiedzi, co ostatecznie potwierdziło, że Maja znalazła się we właściwym miejscu.
- Kiedy nabrałaś stuprocentowej pewności? – Fenanpora sprawdzała szczerość półelfki.
- Dopiero dziś, gdy zobaczyłam Matecznik – odparła bez zbędnego przeciągania.
- Po co przybyłaś do Matecznika?
- Po to, aby stać się elfką.
- Dlaczego chcesz się nią stać?
Znów Maja została zaskoczona przez królową. Do tej pory nie zastanawiała się nad tym, dlaczego chce zostać elfką, chociaż gdy w tamtej chwili układała sobie odpowiedź zrozumiała, że od samego początku gdzieś w podświadomości kryła się przyczyna przyjęcia zaszczytu przeobrażenia.
- Chcę stać się elfką, aby służyć Matecznikowi tak jak służyła moja mama. Pragnę budować z leśnymi elfami królestwo, którego nigdy nie dosięgnie wojna.
- Królewna Liliam zapewne wspominała ci, że elfy są długowieczne – królowa zmieniła temat.
- Tak, Wasza Królewska Wysokość.
- Czy twoja zgoda na przeobrażenie nie była podyktowana głównie długowiecznością? Wiele ludzi dokonałoby rzeczy niemożliwych, żeby żyć kilkadziesiąt lat dłużej.
Maja wyczuła podstęp i nie dała się zwieść.
- Długowieczność to niezwykle kusząca cecha elfów dla kogoś, kto myślał, że nie dożyje zapewne stu lat. Zgodzę się z Waszą Królewską Wysokością, że ludzie potrafiliby oddać wiele w zamian za długie życie, ale ja nie jestem człowiekiem. Jestem półelfką i nie patrzę na leśne elfy przez pryzmat ich długowieczności.
- Dziękuję za odpowiedzi. Czy król leśnych elfów chciałby zapytać o coś stojącą przed nim półelfkę?
Spojrzał na nią przelotnie. Spuścił głowę podpierając czoło dłonią. Królowa nachyliła się do niego i wysłuchiwała, co ma do powiedzenia. Najwidoczniej tylko mistrzyni ceremonii była upoważniona do dialogu z kandydatką na elfkę.
- Poczciwa półelfko, Jego Królewska Wysokość pragnie zadać ci trzy pytania. Oto pierwsze: czy wierzysz, że możesz dokonać czynów tak wielkich i znaczących jak Antinua?
Już pierwsza kwestia poruszona przez króla otworzyła Mai oczy. Władca oczekuje zupełnie innych informacji niż królowa. Chce poznać ją z innej strony. Być może bada czy Majka będzie skora do poświęceń dla królestwa jak jej matka, czy będzie w stanie identyfikować się z leśnymi elfami, czy może już zawsze jej myśli będą krążyły wokół ludzi i odrywały ją od prawdziwego życia.
- Wasza Królewska Wysokość, nie wiem czy dorównam mojej mamie – odparła szczerze Maja. – Nie wiem czy kiedykolwiek będę miała okazję do zapisania się w historii królestwa, ale mogę obiecać jedno: postaram się z całych sił godnie reprezentować kraj leśnych elfów moimi słowami i czynami. Pod tym względem na pewno dorównam matce.
Król z kamienną twarzą przysłuchiwał się odpowiedzi. Oczekiwał na następną.
- Kolejne pytanie od króla. – Królowa wróciła do roli mistrzyni ceremonii. – Czy dysponując jakąkolwiek mocą, darem lub umiejętnością używałabyś ich zgodnie z własnymi przekonaniami... - Zatrzymała się i przeniosła wzrok na męża, lecz on zignorował ją. Pytanie musiało paść z jej ust, skoro taka była wola króla. Nikt nie mógł się temu przeciwstawić. – Nawet jeżeli te przekonania byłyby sprzeczne z postanowieniami Królewskiej Pary?
Kiedy do Majki dotarły te słowa, od razu pomyślała czy mogłaby nie udzielić odpowiedzi. Powiedzieć krótkie: nie wiem i przejść do kolejnego etapu przeobrażenia. Najgorsze było to, że nie wiedziała czego król od niej oczekuje, jakiej odpowiedzi się spodziewa, co chciałby usłyszeć. Bez wątpienia patrzył na nią z wyższością i poczuciem zwycięstwa. Majce nie spodobało się to. Może i był królem, najbardziej wpływowym elfem w Mateczniku, ale Majka jeszcze nie była jego poddaną, więc jej wypowiedź mogła być pozbawiona ogłady.
- Jeśli byłabym w posiadaniu jakiejkolwiek mocy, na pewno używałabym jej tylko i wyłącznie do czynienia dobra. Królewskiej Parze też przyświeca ten cel: chce przecież zapewnić jak najlepsze życie leśnym elfom. Działalibyśmy zgodnie. Moje poglądy nigdy nie wiązały się z egoizmem, pazernością czy brakiem szacunku dla ludzi i elfów, którzy mnie otaczają. Nigdy się to nie zmieni, więc jeśli kiedykolwiek moje stanowisko będzie sprzeczne z postanowieniami Królewskiej Pary, będzie to oznaczać, iż Królewska Para działa na niekorzyść swoich poddanych. Mam nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie.
Matiki niespokojnie poruszył się na tronie. W Sali rozległ się szmer spowodowany ożywionym zachowaniem elfów, ale Maja nie mogła usłyszeć jaką reakcję wywołała jej wypowiedź. Goście zaczęli szeptać między sobą, podśmiewywać się, złorzeczyć i niewybrednie komentować słowa półelfki. Król zrobiłby to samo, gdyby tylko mógł. Królowa jednym zdecydowanym gestem uciszyła tłum za Mają, a Maja pomyślała, że to gest wymierzony w jej osobę, że przeholowała odpowiadając w ten sposób samemu królowi i że z przeobrażenia nici. Podążyła jednak za wzrokiem królowej. Odwróciła się i ujrzała elfy i elfki pochylające się do ucha sąsiada i szepcących coś z zakrytymi ustami. Zdecydowana większość miała skruszone miny.
- Ostatnie pytanie, które pragnie zadać król. – Fenanpora nie raczyła skomentować ani poprzedniej odpowiedzi, ani reakcji poddanych. – Gdyby zależało od ciebie zachowanie przy życiu elfa i człowieka, a ocaleć mógłby tylko jeden z nich, którego byś wybrała?
- Każde życie jest dla mnie bezcenne. Nie potrafiłabym wybrać. Nie potrafiłabym skazać ani elfa, ani człowieka na śmierć.
Książę z triumfującym półuśmieszkiem odwrócił się do ojca, który nie podzielał zadowolenia syna. Mimo swojej niewielkiej porażki dumnie siedział na tronie, starając się ukryć niezadowolenie. Półelfka nie dała się podejść. Nie zdołał wytrącić jej z równowagi, zdenerwować i sprowokować do wypowiedzenia słów, z których mógłby ją potem rozliczyć. Choć za stwierdzenie o podejmowaniu decyzji przez Królewską Parę na niekorzyść poddanych, musiała otrzymać reprymendę. Na myśl o tym królowi od razu poprawił się nastrój.
- Dziękuję za rozmowę – ponownie odezwała się królowa. – Dialog był ciekawy i błyskotliwy. Przejdziemy teraz do drugiej części rytuału. Sprawdzimy jak silne są twoje elfickie cechy. Jak zapewne wiesz, leśne elfy są mocno związane z przyrodą. Doceniają ja, podziwiają, żyją zgodnie z jej rytmem. Nie podporządkowują sobie natury na siłę, lecz słuchają jej i pozostawiają samą sobie zawsze, gdy tego potrzebuje. Za moment przekonamy się czy potrafisz wykorzystać elficki pierwiastek, który w tobie drzemie do wsłuchania się w przyrodę.
Wrota Błyszczącej Sali otworzyły się. Od razu dało się słyszeć rżenie konia. Dwójka elfów prowadziła rosłego ogiera. Zwierzę było niespokojne i agresywne. Majka z przerażeniem w oczach obserwowała jak zbliżają się do niej, a kiedy puścili konia wolno i czmychnęli do wyjścia, panika ogarnęła ją całkowicie. Chciała pobiec za tamtą dwójką. Koń nieufnie na nią patrzył parskając przy tym i uderzając kopytami o posadzkę.
- To dziki jaworzynowy koń górski – wyjaśniła królowa – schwytany w Jaworzynowych Górach Ziołoroślowych kilka dni temu. Nie ufa elfom, nie współpracuje z nami. Nikt nie zdążył go oswoić. Zaliczę ci zadanie, jeśli uda ci się go dotknąć. Jednocześnie zdołasz udowodnić, że jesteś związana z elficką naturą.
Oszaleli. Posyłają mnie na pewną śmierć – myślała Maja. Mimo to nie zamierzała stać jak kołek i czekać aż ogier pierwszy się do niej zbliży. Powoli zmniejszyła dystans. Przestraszył się. Groźnie fuknął i machnął ogonem. Majka zatrzymała się. Poczekała chwilę aż się uspokoi i wtedy znów zrobiła kroczek do przodu. Koń gwałtownie cofnął się rżąc przy tym głośno. Rozłożyła ręce, żeby pokazać mu, że ma pokojowe zamiary. Wbrew swojemu rozumowi znów zbliżyła się patrząc cały czas w jego oczy. Skąd mogła wiedzieć, że nie powinna utrzymywać tak bezpośredniego kontaktu wzrokowego? Jest to oznaka dominacji, która mogła zostać odebrana tylko w sposób negatywny. Ogier zareagował natychmiast. Stanął dęba nad półelfką przeraźliwie rżąc. Elfy wstrzymały oddech. Majka zdążyła zakryć głowę rękami i paść na ziemię. Koń po pokazie swojej dzikości pognał przez tłum wprost do wyjścia. Maja zobaczyła tylko rozstępujących się przed nim poddanych.
- Niestety, ludzie bardzo mocno zaszczepili w tobie swoje ideologie – podsumowała królowa. – Przed tobą wiele nauki, ale sądzę, że leśne elfy bardzo szybko odkryją przed tobą wszelkie sekrety. Masz predyspozycje na oddaną elfkę. Zasługujesz na dostąpienie zaszczytu przeobrażenia. Wprowadzić sztandar! – Wykrzyknęła władczym głosem.
Do Sali wkroczył żołnierz w galowym mundurze dumnie trzymając przed sobą sztandar Matecznika. Zatrzymał się obok Mai. Królewska Para zbliżyła się do niego. Żołnierz przekazał sztandar królowi, a ten pochylił go przed Majką. Na błękitnym płótnie widniał biały pegaz i jeździec z łukiem i strzałami. Z drugiej strony na krwistoczerwonym tle wyhaftowano białą lilię.
- Półelfko, połóż prawą dłoń na sercu – instruowała Fenanpora – a lewą wyciągnij nad sztandar. Powtarzaj za mną. Ja, Maja Emmiliańska...
- Ja, Maja Emmiliańska, półelfka godnego pochodzenia, przysięgam na leśne elfy, na życie własne i życie władców Matecznego Królestwa Leśnych Elfów i Zjednoczonych Druhów, że będąc leśną elfką nie wyjawię żadnej nieczystej istocie swojego pochodzenia. Jeśli zdradzę tajemnicę, pokornie poddam się karze. Zawsze wypełniać będę swoje obowiązki względem królestwa, nawet gdybym miała stracić życie. Będę wierna Królewskiej Parze Matecznika. Przysięgam, że swoją pracą i poświeceniem, przysłużę się dobru całej Elfickiej Krainy.
Słowa spływały z jej ust lekko i pewnie. Po przysiędze żołnierz wyprowadził sztandar królestwa, a król wrócił na tron. Przy Majce został tylko królowa.
- Chwila, na którą czekasz właśnie nadeszła. Rytuał właściwy. Pochyl głowę. Zamknij oczy i wsłuchaj się w to, co mówi twoje serce. Niech spłyną na ciebie dobre duszki i duchy naszych przodków. Niech napełnią cię swoją mocą. Niech wspierają cię, pocieszają, gdy nadejdą wątpliwości i razem z tobą cieszą się z sukcesów. Nadaję ci imię Glorianda. Bądź chwałą Matecznika.
Reszty słów już nie usłyszała, bo królowa zaczęła przemawiać w języku elfów. Nie widziała też wymyślnych gestów przez nią wykonywanych. Czuła przyjemne dreszcze przebiegające po całym ciele. Na raz drzwi i okna Błyszczącej Sali otworzyły się z hukiem, a do środka wleciało morze wielobarwnych motyli. Było ich tak dużo, że swoim lotem wzbudziły niemały hałas. Wszystkie leciały w stronę Mai. Poderwały ją aż pod sam sufit wysokiej sali. Elfy patrzyły z niedowierzaniem na to zamieszanie. W końcu dokonało się to, czego oczekiwali wszyscy. Przeobrażenie. Motyle zaczęły skrzyć się całą paletą barw. Fruwały wokół Mai tworząc coś na kształt mieniącej się kolorami trąby powietrznej. Ich skrzydełka świeciły, ale blask skupiał się tylko na Majce. Z każdą sekundą robił się coraz intensywniejszy, aż po motylach został tylko złocisty pyłek. Zniknęły wszystkie, a elfka spadała. Od upadku dzieliły ją sekundy. Elfy z zapartym tchem czekały na finał przeobrażenia. Jeden z nich nie potrafił spokojnie siedzieć. Zerwał się z tronu, przerażony tym, co zaraz mogło nastąpić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top