8

Od kiedy byliśmy ze sobą bliżej nie potrafiłem przestać o tobie myśleć do tego stopnia, że nie wiedziałem jaki był dzień tygodnia. Minęło kilka dni, była środa, bo sprawdzian z matematyki brutalnie mnie uświadomił o obecnej dacie. Ale napisałem go dobrze. Miałeś na mnie bardzo dobry wpływ, ale nie sądziłem, że na tyle, że nawet moje szare komórki w końcu postanowią się uruchomić i pozwolą obliczać mi te wszystkie skomplikowane działania.

Widzieliśmy się na każdej przerwie, ale twoja obecność zaczynała mi nie wystarczać. Kiedy patrzyłem na twoją śliczną buzię, seksowne ciało, twoje delikatne dłonie, usta, moja wyobraźnia zaczynała działać, aż za bardzo. Chciałem cię dotykać, ciągle, nieważne gdzie aktualnie się znajdowaliśmy. Oczywiście nie mogłem tego zrobić. Nie byłeś mój, znaczy nie tak do końca. Nie byliśmy jeszcze w związku, a ja nie wiedziałem do czego mogę się posunąć. Nie chciałem naciskać, na ciebie nigdy, mój kochany Akaashi, ale nie potrafiłem się dłużej kontrolować.

To było nieco ryzykowane, ale zrobiłem to. Kiedy jedliśmy obiad na stołówce, pod stolikiem złapałem cię za dłoń. W pierwszej chwili znieruchomiałeś, cały się spiąłeś. Wystarszyłem się, że zrobiłem coś źle, ale uśmiechnąłeś się do mnie nieśmiało, a twoje palce chętnie splotły się z moimi. Cieszyłem się, jak dziecko, kiedy odwzajemniłeś mój gest, ale nie mogłem tego pokazać, w końcu nikt nie mógł się o nas dowiedzieć dla naszego dobra i spokoju.

Potem na każdej przerwie, kiedy nikt nie mógł nas zobaczyć trzymaliśmy się za ręce, tak po prostu, nic nie mówiąc. Uśmiechałeś się do mnie tak zalotnie, figlarnie, że gdybyśmy byli w związku, nie wypuściłbym cię z łóżka całą noc. Właśnie tak na mnie działałeś, mój Akaashi.

Ale najgorsze było to, że nie mogłem spełnić swoich pragnień w najbliższej przyszłości...

No chyba, że coś planowałeś, a ja o tym nie wiedziałem.

Oczywiście zapomniałem wspomnieć o Kuroo, który przy tobie był całkowicie tłem. Nie, nie miałem wyrzutów z tego powodu, on i tak był zajęty pisaniem z Kenmą. Był z nami na każdej przerwie, może dzięki niemu byliśmy mniej podejrzani i mogliśmy czuć się swobodniej. W zasadzie tak to działało. Wszystko wyglądało na normalne, mimo że pozmieniało się dużo.

Mój bro po lekcjach umówił się na randkę z Kenmą, a ja zabrałem ciebie do mojego domu. Cóż, mieliśmy być sami, obiad był gotowy, więc to była idealna okazja do miłego spędzenia czasu i do poprzytulania się.

Otworzyłem ci drzwi wejściowe, a ty zagryzłeś wargę i spojrzałeś na mnie w ten słodko niegrzeczny sposób. Wszedłeś do środka, a ja nie mogłem się powstrzymać, aby nie spojrzeć na twoje biodra, a raczej pośladki. Były apetyczne, wzrok sam wędrował w tamtą stronę.

- Jesteś głodny, Akaashi? - zapytałem, zdejmując z siebie kurtkę i nie odrywając od ciebie spojrzenia.

- W zasadzie to nie, ale... Mógłbym coś zjeść.

- Może wezmę kilka przekąsek i coś obejrzymy? - zaproponowałem, podchodząc do ciebie. Spojrzałem ci w oczy i odgarnąłem kosmyk twoich włosów za ucho. - A jak zgłodniejemy to zjemy obiad.

- Okej... - przygryzłeś wargę i ruszyłeś przodem, w stronę mojego pokoju.

Uśmiechnąłem się sam do siebie i w podskokach ruszyłem do szafki ze słodyczami. Nie chciałem przesadzać z ich ilością, ale byłeś dla mnie tak ważny, że chciałem dać ci wszystko co mam, aby tylko cię uszczęśliwić, moja kochana perełko. Więc wziąłem wszystko co miałem i obładowany paczkami różnych przekąsek, o mało co się nie przewracając, ruszyłem do ciebie na górę.

Wszedłem do pokoju od razu rzucając wszystko na łóżko. Ty już na nim siedziałeś z moim laptopem na kolanach. Spojrzałeś na mnie i na to co przyniosłem, po czym zacząłeś się słodko śmiać.

- Mamy to wszystko zjeść? - uśmiechnąłeś się szeroko, a ja w tym czasie wskoczyłem na materac obok ciebie, siadając zaraz za twoimi plecami. Położyłem głowę na twoim ramieniu i objąłem cię w talii.

- Jeżeli tylko zechcesz... - mruknąłem w twoje ramię.

Wyciągnąłeś dłoń do mojej głowy i pogłaskałeś moje włosy. Zamruczałem cicho, bo to było naprawdę przyjemne. Przy tobie czułem się niezwykle dobrze, chciałem by było tak ciągle, abyś zawsze był ze mną.

Twój wzrok wrócił do laptopa i wybierania filmów, ale moją całą uwagę przyciągnąłeś ty, Akaashi. Nie potrafiłem skupić się na niczym innym, byłeś tak piękny, że to mnie rozpraszało, byłeś po prostu zjawiskowy. Czułem do ciebie coraz większe przywiązanie, obecnie nie potrafiłem się od ciebie odkleić, bo chciałem być bliżej.

Chciałem być z tobą, Akaashi.

Właśnie teraz poczułem po raz pierwszy tak mocno, że chce abyś był mój. Wyłącznie mój. Abyśmy byli razem i robili te wszystkie czułe i intymne rzeczy. Potrzebowałem tego cholernie, na już.

- A może obejrzymy jakąś komedię? - zapytałeś, uśmiechając się lekko.

- Akaashi... Możemy porozmawiać? - zapytałem.

Może i zachowywałem się dość impulsywnie. Może nachalnie. Ale nie potrafiłem tłumić w sobie swoich pragnień. Oszalałem na twoim punkcie, Akaashi.

- O co chodzi, Bokuto? - odwróciłeś głowę w moją stronę, nadal uśmiechając się lekko.

Spojrzałem w twoje piękne oczy i nieco spoważniałem. Przejechałem dłonią po twoim boku i złapałem cię za brzuch, nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego. Może zwariowałem, może to co robiliśmy było zakazane, ale nie obchodziło mnie. Ty byłeś dla mnie najważniejszy, tylko ty się dla mnie liczyłeś.

I to co było między nami.

Nie potrafiłem się powstrzymać. Spojrzałem na twoje usta, w oczy i znów na usta. Były takie kuszące, szczególnie kiedy nasze twarze były tak blisko. Zbliżyłem się do ciebie jeszcze trochę, a ty się nie odsunąłeś. Moje serce zabiło mi mocniej, a ty lekko zadrżałeś. Atmosfera między nami zgęstniała. Zrobiło się gorąco. Cholernie gorąco.

To ty mnie rozpalałeś, mój piękny Akaashi.

Powoli złączyłem nasze wargi. Poruszyłem nimi powoli, bardzo powoli, nie chciałem cię wystraszyć. Wiedziałem, że to dla ciebie pierwszy raz, starałem się być delikatny, abyś się z tym oswoił. Zaskoczyłeś mnie, mój śliczny. Odwzajmniłeś mój pocałunek serwując mi najprzyjemniejsze doznanie, jakie kiedykolwiek czułem. Zamruczałem cicho z rozkoszy, nigdy nie czułem się tak wspaniale podczas zwykłego całowania.

Ale to z tobą zdecydowanie było niezwykłe.

Odwróciłeś się do mnie przodem, na oślep stawiając laptopa gdzieś na materacu. Złapałeś mnie za policzek, a ja mocniej cię objąłem. Nie chciałem przestawać. Twoje usta były miękkie, twoje ruchy nieco nieśmiałe, ale byłeś w tym tak dobry, że zacząłem zastanawiać się, czy nie masz wrodzonego talentu do całowania.

Przewróciłem nas na łóżku, abyś leżał pode mną. Trochę mnie poniosło, ale za bardzo mnie podniecałeś. Wsunąłem język do twoich ust, całując cię coraz namiętniej, a ty cicho jęknąłeś i znów zacząłeś się nieco gubić. Zwolniłem byś znów się odnalazł, a ty zrobiłeś to niemalże od razu, serwując mi najlepszy francuski pocałunek życia. Twoje dłonie zaczęły błądzić po moim karku, moje zsunęły się na twoje seksowne uda. Jedną z nich posunęła się do góry po twoim biodrze i bardzo powoli wsunęła pod twoją koszulkę. Zacząłem dotykać twojego brzucha, nieco podwijają jej materiał. Twoja skóra była taka delikatna, chciałem jej więcej i więcej. Złapałem cię za klatkę piersiową, przejeżdżając palcami po twoim sutku, a ty jęknąłes w moje usta.

- Akaashi... - oderwałem się od ciebie i zacząłem cicho sapać, czując jak moje spodnie zaczynają robić się ciasne, a temperatura mojego ciała gwałtownie wzrasta. - Chcesz to zrobić? - szepnąłem ci do ucha, zjeżdżając ustami na twoją szyję. Zacząłem delikatnie muskać twoją skórę mokrymi od naszego pocałunku wargami, ciągle wodząc dłonią po twoim brzuchu.

- B-bokuto... - szepnąłeś, gładząc palcami moje włosy.

Twoja buzia była zarumienione, twoje spojrzenie nieco zamglone. Podnieciłeś się, mój słodki Akaashi. To była najbardziej gorąca chwila, jaką przeżyłem, ponieważ była z twoim udziałem. Spojrzałem ci głęboko w oczy oczekując odpowiedzi. Nawet gdybyś się nie zgodził i tak byłem już najszczęśliwszym facetem na tej planecie, oczywiście uwzględniając fakt, że na innych planetach nie ma facetów, gdyby byli, wtedy powiedziałbym, że w całej galaktyce.

- J-ja... Ja chyba... - kontynuowałeś, ale przerwałeś, kiedy usłyszeliśmy głośne trzaśnięcie.

Zmarszczyłem brwi i spojrzałem za siebie, siadając wcześniej na twoich biodrach. Drzwi od mojego pokoju nagle się otworzyły, a w nich stanęła moja mama. Spojrzała na mnie z dużym zaskoczeniem, trzymając w dłoni nową paczkę białka karmelowego, które piłem by rozbudować mięśnie.

- S-skarbie? - uśmiechnęła się zdenerwowana, chyba dalej nie mogła zrozumieć co się dzieje, poza tym tak jak my. - P-powinnam była zapukać. - powiedziała i szybko zamknęła drzwi.

Byłem w szoku, ale w mniejszym, niż ona. Powoli zszedłem z twoich bioder, a ty szybko podniosłeś się do siadu.

- Miało nikogo nie być. - powiedziałem bardziej do siebie, nieco poważniejąc.

- Jeżeli twoja mama powie mojej, to... Co wtedy będzie? Nie będziemy mogli się spotykać. Nie pozwoli mi na to. - zacząłeś szybko mówić. Byłeś wystraszony. Nic dziwnego, też bym był na twoim miejscu, ale nie było powodu do strachu.

- Mama nikomu nie powie. Nie ma do tego powodów. - uąmiechnąłem się do ciebie, szczerząc zęby. - Była w szoku, że zastała nas w takiej sytuacji, nie dlatego, bo jesteś chłopakiem.

- J-jak to? Twoja mama nie ma z tym problemów?

- Nie ma. - złapałem cię za policzek i pocałowałem cię czule w czoło, a ty od razu się uspokoiłeś. - Chodźmy jej powiedzieć.

- O czym?

- Że jesteśmy razem.


----

Hej hej hej, moje sówki! <3

Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału :c Znów nawaliłam wiem :c traciłam wenę przez najgłupsze głupoty i ciężko było mi cokolwiek napisać z haikyuu

Ale w końcu jest i mam nadzieję, że się podobało! <333

Następny postaram się napisać szybciej :D w końcu sesja czeka z fotografem Iwą :D

Flo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top